poniedziałek, 30 lipca 2012

139. Herod Baba

Herod Baba” to powieść z czasów Augusta II Mocnego. W kraju cały czas trwał kryzys władzy, polegający na dążeniu rodów magnackich do rządzenia w swych posiadłościach i województwach we własnym zakresie Szermując hasłami tradycyjnych wartości i wolności szlacheckiej, szlachta wiodła zaciekłe spory i walkę o władzę, wyżywała się w zajazdach, rokoszach i konfederacjach. W takich to niespokojnych czasach poznajemy Zygmunta /Zygmusia, jak go zwali bliscy/ ,syna łowczego Piętki i jego piękną i mądrą żonę Elżbietę, z domu Pieńkowską. Zygmunt, rozpieszczony przez rodziców jedynak, szybko znudził się młodą żoną, włościami wymagającymi ciężkiej pracy i obowiązkami. Młody małżonek, jak wielu innych młodzieńców, ruszył na poszukiwanie przygód do miasta. Zawędrował do Warszawy ,przy dworze królewskim, wśród dworzan i zabaw poznał francuską śpiewaczkę... Na dalsze czytanie zapraszam TU.

sobota, 28 lipca 2012

138. Historia o Janaszu Korczaku i o pięknej miecznikównie

Rozpoczynając ten tydzień zastanawiałam się którą z powieści Kraszewskiego zostawić sobie na dzisiaj - na dzień dwusetnej rocznicy urodzin wielkiego pisarza. I w pewnej chwili mnie olśniło - no jak to którą? - tę od której wszystko sie zaczęło...

Akcja powieści toczy się w latach 80-tych XVII wieku, za czasów króla Jana III Sobieskiego. Janasz Korczak to sierota wychowany przez miecznikostwo Zboińskich, daleki powinowaty pana miecznika. Jest rok 1683, szykuje się wyprawa wiedeńska na którą wybiera się również miecznik Zboiński. Tymczasem sprawy majątkowe wymagają wizyty w leżącym nieopodal Kamieńca Podolskiego Gródku, którym zarządza niejaki Dorczak. Sądząc, że wyprawa nie będzie zbyt niebezpieczna, bo Turcy i Tatarzy pociągnęli pod Wiedeń do Gródka udaje się pani miecznikowa z córką Jadwigą, natomiast Janasz dowodzi niewielkim oddziałem zbrojnych mających ochraniać podróżujące kobiety.
Na miejscu okazuje się, że Dorczak jest, delikatnie mówiąc, nierzetelnym dzierżawcą, że nie wszyscy Tatarzy poszli pod Wiedeń i podróż, która wydawała się miłą rozrywką staje się śmiertelnie niebezpieczna. A jakby tego było mało miecznikowa zauważa, że siostrzano-braterskie relacje pomiędzy Jadzią i Janaszem przybierają całkiem inne zabarwienie...

"Historię o Janaszu Korczaku i o pięknej miecznikównie przeczytałam w wieku lat trzynastu, kiedy to po paskudnej operacji musiałam przez kilka tygodni leżeć plackiem w szpitalu a potem w domu - połknęłam wtedy m.in."Trylogię", "Quo vadis", "Przeminęło z wiatrem" i "Cichy Don" oraz wspomnianą książkę Kraszewskiego. To było pierwsze spotkanie z pisarzem i bardzo dla mnie udane. Na fali zachwytu złapałam wtedy również "Starą baśń", która była w zestawie lektur dodatkowych do klasy VII lub VIII i, jak to już przy okazji tamtej książki pisałam, poległam niestety...

Co takiego zachwyciło mnie w tej książce? Po pierwsze intryga - wydarzenia pędzą jedno po drugim, są potyczki, ucieczki, ukryte skarby, nieszczęśliwa miłość, cudowne zbiegi okoliczności czyli wszystko co składa się na typową przygodówkę. Kraszewski stworzył typ powieści historyczno-przygodowej, którą później do mistrzostwa doprowadził Sienkiewicz pisząc swoją "Trylogię".
 Bohaterowie powieściowi są różnorodni, reprezentują wszelkie stany ówczesnego społeczeństwa, Kraszewski niezwykle plastycznie opisuje życie na kresach Rzeczpospolitej, życie w ciągłym strachu przed napadami tatarskimi i tureckimi, prowadzi nas do szlacheckich dworków oraz na królewskie komnaty, ukazuje mentalność ludzi schyłku Rzeczpospolitej szlacheckiej, gotowych na największe nawet niebezpieczeństwa w imię honoru. Wszystko to jest jednak tylko tłem dla pięknej, niezłomnej, niemal idealnej miłości jaka połączyła Janasza i Jadzię. Miłości zdawałoby się niemożliwej do spełnienia...

A przecież książki o takiej właśnie miłości lubimy najbardziej, prawda?

200 lat JIK-a: to dziś!

Z okazji 200 rocznicy urodzin życzymy Dostojnemu Jubilatowi przede wszystkim wielu nowych czytelników,




powrotu pod strzechy,




oraz na listy najlepszych wakacyjnych czytadeł.

Mimo że rocznica jest dzisiaj, nadal czekamy na kolejne recenzje!
Rok 2012 trwa jeszcze kilka miesięcy, więc cel 200 recenzji na 200-lecie wciąż jest realny. 

Niezależnie od naszego czytelniczego współzawodnictwa zachęcam też do lektury Kraszewskiego bez terminów, bez ciśnienia i bez stresu:). Zapewniam, że warto.


Źródła zdjęć:
[1], [2], [3]

piątek, 27 lipca 2012

137. Pułkownikówna

Podtytuł powieści o której dzisiaj chcę napisać brzmi "Historia prawdziwa z czasów saskich", więc siłą rzeczy po przeczytaniu (a właściwie po przypomnieniu sobie lektury sprzed kilkunastu lat) zastanawiałam się na czym ta "prawdziwość" polega. W powieści występują postacie historyczne, chociażby pani wojewodzina nowogródzka Barbara z Zawiszów Radziwiłłowa, jej mąż Michał czy jeden z bardziej znanych przedstawicieli tej rodziny Karol Stanisław "Panie Kochanku"a w annałach z tamtego okresu można znaleźć wzmiankę o procesie z 1741 roku pomiędzy pułkownikówną Borkowską a horodniczym Iwanowskim. Jednak równie prawdopodobnym jest chyba stwierdzenie, że historia panny Tekli Borkowskiej i jej zalotników jest opisem zjawiska, które jakże często miało miejsce w realnym świecie, a śmiem twierdzić, że i dzisiaj od czasu do czasu możemy się z nim spotkać.

Według opinii publicznej pułkownikówna Tekla Borkowska była najpiękniejszą panną w całym nowogródzkim. Do Pacewicz w których mieszkała razem z matką zjeżdżały się tłumy gości aby chociaż popatrzeć na piękną panienkę. Borkowscy należeli do średniozamożnej szlachty, jednak matka, a i po trosze córka, roiły, że Teklunia ze swoją nadzwyczajną urodą powinna zrobić jakąś niesamowitą matrymonialną karierę. Do jej zalotników zaliczał się bowiem jeden z Sapiehów (co prawda z bocznej linii, ale zawsze to Sapieha), pojawił się również jakiś Ogiński, a i bogatej szlachty z okolicy też nie brakowało, z której najpoważniejszymi kandydatami byli panowie Filipowicz i Iwanowski. Miała panna jeszcze jednego wielbiciela, chociaż tez zupełnie nie mieścił się w tym co określano dobrą partią - był bowiem pan Lenkiewicz brzydki, nieco zezowaty, biedny i bez paranteli, tak, że nikt nie brał go na poważnie jako kandydata na męża urodziwej Tekli.

Prócz urody miała panna całkiem nieźle umeblowaną główkę, chociaż powszechna adoracja wbiła ją trochę w pychę - ale tu nie ma się czemu dziwić, bo nawet święty by nie był sie w stanie oprzeć tym płynącym z każdej strony zachwytom. Majątkowo też panie Borkowskie nieźle stały, aczkolwiek procesowały się z niejakim Żywultem, i chociaż sprawiedliwość była po ich stronie to wynik procesu wcale nie był pewny. Tym bardziej, że Żywult udał się pod opiekę wojewodziny Radziwiłłowej, która szczerze i serdecznie Borkowskich nie lubiła...

Kraszewski bardzo dokładnie opisuje tutaj działanie trybunałów tamtego okresu, gdzie nie wystarczyło mieć racji, trzeba jeszcze było znaleźć możnego protektora, bo bez niego najbardziej nawet proste sprawy mogły przybrać całkiem niespodziewany obrót. Mamy tu również opisy życia średniej szlachty, która nie musi się sama zajmować gospodarstwem, na którą pracują rzesze pańszczyźnianych chłopów, a panowie bawią się do upadłego.
Sama tytułowa bohaterka, chociaż Kraszewski odmalowuje ją bardzo pochlebnie, nie budzi jakoś sympatii (przynajmniej mojej nie wzbudziła) i nieszczęścia które stają się jej udziałem jakoś niespecjalnie mnie poruszyły.

Ale sama książka całkiem niezła jest i czyta się ją z przyjemnością.


czwartek, 26 lipca 2012

136. Bracia rywale

Historia o dwóch braciach zakochanych w tej samej pannie to kolejna z powieści obyczajowych Kraszewskiego, której akcja toczy sie w czasach saskich, gdzieś we wschodnich dzielnicach kraju - tym razem na Lubelszczyźnie. Pisarz, który w tamtych okolicach spędził dzieciństwo i młodość, miał pewnie okazję zapoznać się z różnymi miejscowymi historiami opowiadanymi już to we dworze jego babki, już to w czasie różnego rodzaju spotkań towarzyskich. I pewnie niejedna z tych historii stała się później podstawą jego powieści obyczajowych.

Wacek i Wicek Paczurowie to dwaj bracia, którzy po śmierci rodziców trafiają na wychowanie do stryja, księdza Celestyna Paczury, osiadłego na probostwie w Borusławicach. Ksiądz, chociaż sam niezbyt zamożny stara się zapewnić chłopcom wikt i opierunek a w stosownym czasie posyła ich do szkół do Lublina aby zapewnić im jak najlepsze warunki do wejścia w dorosłe życie. 
Sąsiadem Borusławic był mieszkający w Zalesiu pan starosta Śniehota, którego proboszcz szanował, ale z racji jego namiętności do procesowania się nie darzył specjalną sympatią. Jako, że starostwo nie mieli  dzieci pani Śniehotowa brała na wychowanie dziewczęta, które później jak własne dzieci wyposażywszy za mąż wydawała. Starosta, nie chcąc być gorszym od żony zaproponował księdzu pomoc finansową przy edukacji chłopców, ale w zamian żądał, żeby część wakacji u niego spędzali. Tam też Wacek i Wicek po raz pierwszy ujrzeli jedną z wychowanic starościny - pannę Konstancję Rewnowską. I obydwaj się w niej na zabój zakochali, co, jak łatwo się domyślić bardzo ochłodziło braterskie przywiązanie zmieniając je nieomal w nienawiść...

Książka, jak na Kraszewskiego, jest bardzo krótka, nieco ponad 100 stron, więc i jej lektura nie zajmuje zbyt wiele czasu. Niewiele też tutaj znajdzie czytelnik opisów obyczajów - czytając odniosłam wrażenie, że miał autor pomysł na coś bardziej obszernego, ale później zmienił zdanie i żeby się pomysł nie zmarnował szybko przeszedł do rozwiązania intrygi i zakończenia utworu. O prawdopodobieństwie tej tezy może świadczyć fakt, że początkowo akcja toczy się dosyć wolno i rozwlekle, a w pewnym momencie rusza z kopyta i ani się człowiek obejrzy a czyta ostatnie zdanie. I dodam jeszcze, że jest to jedyna w moim dotychczasowym czytelniczym dorobku (oczywiście jeśli o prozę Kraszewskiego chodzi) powieść po której czuję niedosyt...

Jakby nie było sympatyczna lektura na krótki letni wieczór.

środa, 25 lipca 2012

135. Sąsiedzi

Za czasów saskich, gdzieś koło Kobrynia leżały po sąsiedzku dwa majątki - Serhinia i Łopatycze. Właścicielem tej pierwszej jest strukczaszyc  Hojski natomiast w drugiej osiadła rodzina Czemeryńskich. Hojski jest wdowcem, gospodarstwo prowadzi mu siostra, natomiast jedyny syn po ukończeniu nauk w szkołach przysposabia się pod okiem ojca do objęcia gospodarstwa. Dwór w Serhini to typowa posiadłość średniej szlachty, gdzie hołduje się starym obyczajom, żyje oszczędnie i dosyć prosto. Zupełnie inaczej w Łopatyczach - pan sędzia stara się prowadzić dom modny, córka jedynaczka  ma francuską bonę, nikt za specjalnie nie liczy się z pieniędzmi a i rachunkami gospodarz głowy sobie nie zawraca.
Te dwa domy już na pierwszy rzut oka diametralnie różne mają jedną rzecz, która je łączy - na granicy majątków leży sianożęć do której pretensje roszczą sobie obydwa dwory i przy której rokrocznie odbywają sie regularne bitwy pomiędzy chłopami z Sierhini i Łopatycz. 

Akcja powieści "Sąsiedzi" rozpoczyna się właśnie po takiej dorocznej bijatyce, jednak w tym roku wzbogaciła się ona o dodatkowy element, jako że w starciu ranny został panicz Erazm Hojski próbujący rozdzielić walczących. Krew szlachecka musi być pomszczona, nawet jeśli wytoczono ją przypadkiem - ojciec Erazma już niemogący znieść sąsiada rozjątrzył się jeszcze bardziej na sędziego i poprzysiągł mu zemstę. Nie bez znaczenia była tu działalność niejakiego Kaczora, który będąc szlachcicem bez majątku wysługiwał się bogatszym od siebie, a że lubił intrygować to przenosił plotki między Sierhinią i Łopatyczami i z powrotem, dodając również co nieco od siebie. I tak konflikt rozwija się coraz bardziej i tak naprawdę błahy powód prowadzi do bardzo poważnych skutków.

Nienawiść pomiędzy seniorami rodu przenosi się również na młode pokolenie czyli pana Erazma Hojskiego i pannę Leonilę Czemeryńską. Jednak kiedy dochodzi do spotkania twarzą w twarz budzą się w nich całkiem inne uczucia...

"Sąsiedzi" to jedna z mniej znanych powieści Kraszewskiego a szkoda. Może nie jest specjalnie nowatorska jeśli chodzi o tematykę, a i zakończenie nie jest zbyt trudne do przewidzenia ale historia opowiedziana jest barwnym językiem, autor ukazuje obyczajowość szlachty tamtego okresu, spotkania towarzyskie, zamiłowanie do konfliktów, uwielbienie dla cudzoziemszczyzny, a wszystko opisane jest z pewnym przymrużeniem oka i niejaką dozą złośliwości.
Wydaje mi się, że Kraszewski starał się nie stawać po żadnej stronie konfliktu, jednak w miarę rozwoju akcji daje się wyczuć pewna "nierówność" jeśli chodzi o kreację Hojskiego i Czemeryńskiego i nawet niezbyt wnikliwy czytelnik powinien zauważyć, która z prezentowanych postaw jest bliższa autorowi.

Jakby nie było powieść godna polecenia.


wtorek, 24 lipca 2012

134. Wilczek i Wilczkowa

Powieść o której dzisiaj słówkilka chciałam napisać czytałam po raz pierwszy jako nastolatka i ogromnie wzruszona byłam losem tytułowej bohaterki. Po raz drugi przeczytałam ją w ubiegłym tygodniu i... zero wzruszeń. Jak to jednak odbiór książki zależy od wieku i doświadczenia czytelnika...

"Wilczek i Wilczkowa" to powieść obyczajowa, której akcja toczy się w XVIII wieku na Rusi i Podlasiu, gdzie swoje wioski ma pan chorąży Kacper Wilczek. Jest to człek już wiekowy, ale w młodości niejedną głowę poranił a i w dojrzałym życiu różnego rodzaju procesami, zajazdami i burdami nie gardził. Żona zmarła mu już wiele lat temu i sam wychowywał jedynego syna Michała. Pamiętając błędy swojej młodości syna trzymał krótko, na nic mu nie pozwalając, a syn starał się ojcu nie wchodzić w drogę. Aby ostatecznie uchronić jedynaka przed pokusami życia postanowił go pan Kacper ożenić. Wybór padł na córkę sąsiadki, gospodarną, spokojną i dosyć ładną pannę Agnieszkę. Rodzice uzgodnili wszystko między sobą i pan Michał rozpoczął konkury. Agnieszka spodobała mu się, jednak panna uczciwie mu wyznała, że kocha innego. Michał się tym nie zraził, a zresztą nikt wtedy nie zważał na uczucia młodych, małżeństwo zaś było kontraktem mającym połączyć majętności i nazwiska.
Wyprawiono ślub i weselisko, panna Agnieszka stała się panią Wilczkową i młode małżeństwo osiadło w jednej z wiosek wyznaczonych im przez starego Wilczka. Żona zajęła się gospodarstwem, wkrótce pojawił się synek, ale w dalszym ciągu nie darzyła męża większym uczuciem. Wszystko było jeszcze we względnym porządku dopóki żył stary Wilczek, ale po jego śmierci Michał pokazał jaki jest w istocie - awanturnik, szaławiła, złośliwiec i wiarołomca.

"Wilczek i Wilczkowa" to studium niedobranego małżeństwa - Michał, hulaka i utracjusz to prawdziwy krzyż pański dla dobrej, łagodnej i pracowitej Agnieszki, wzorowej żony i matki. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że historia stworzona przez Kraszewskiego opowiada o przemocy domowej, relacje małżonków to typowa zależność kat - ofiara. Agnieszka nie chce porzucić męża pomimo, że do tego kroku namawia ją jej własna matka (rzecz dzieje się w czasach saskich, kiedy rozwody stały się zjawiskiem powszednim), a swoją determinację tłumaczy świętością i nierozerwalnością przysięgi małżeńskiej. Z pokora przyjmuje wszystkie upokorzenia, nie dając po sobie poznać, że ją to rani.

Jak wspomniałam na początku przy pierwszym czytaniu tej książki oblałam losy Agnieszki gorącymi łzami, natomiast teraz, po tych ponad 20 latach zwyczajnie mnie ta dziewczyna wkurzyła... Swoją powolnością, godzeniem się na traktowanie bez żadnego szacunku a nawet rękoczyny. Nie mówię, że powinna małżonka wytrzaskać po gębie, ale niewiele trzeba było aby małżonka doprowadzić do pionu - tak naprawdę to ona utrzymywała dom i bez niej pan Michał nie przetrwałby nawet roku.
I żeby postawić sprawę jasno - w żadnym wypadku nie jestem jakąś sfiksowaną feministką, ale życie mnie nauczyło, że wiele takich Agnieszek jest katowanych przez mężów pokroju pana Michała na własne życzenie...

Czy lekturę polecam? I tak i nie - dla wielbicieli pisarza pewnie tak, dla szukających beznadziejnych historii z życia również. Dla innych niekoniecznie.

PS. Moje książka to takie "dwa w jednym", ale ponieważ powieści w żaden sposób się ze sobą nie wiążą recenzja "Sąsiadów" pojawi sie osobno:)

poniedziałek, 23 lipca 2012

133. Hrabina Cosel

Jeżeli wierzyć BiblioNETce (a ja jej wierzę) to "Hrabina Cosel" jest na drugim miejscu pod względem popularności jeśli chodzi o powieści Kraszewskiego - na pierwszym jest oczywiście "Stara baśń". 

Akcja powieści toczy sie w pierwszej połowie XVIII wieku, kiedy Saksonią oraz Polską włada August II z dynastii Wettinów, z racji swojej ogromnej siły zwany Mocnym. Oprócz owej legendarnej tężyzny cechowała króla jeszcze jedna rzecz, a mianowicie zamiłowanie do płci pięknej. Można powiedzieć, że w tym akurat aspekcie swojego życia okazał się król modelowym wręcz demokratą, nie zwracał uwagi na pochodzenie czy status materialny swoich partnerek i na równi traktował praczkę i hrabinę. Większość z tych przygód była krótkotrwała, zdarzyło się jednak królowi kilka dłuższych romansów a jeden z nich stał się tematem powieści Kraszewskiego. 

Anna Konstancja von Brockdorf była od sześciu miesięcy żoną ministra Adolfa von Hoyma kiedy w karnawale 1704 roku po raz pierwszy zetknęła się z Augustem. Spotkanie to miało taki skutek, że w przeciągu trzech miesięcy przeprowadzono separację Anny z mężem, a pod koniec roku została oficjalną metresą władcy, który przyspieszył jej rozwód i nadał tytuł hrabiowski. Od tej pory znana była jako Cosel i przez kolejne 10 lat grała pierwsze skrzypce na saskim dworze. Król zauroczony jej urodą, wdziękiem i młodością finansował wszystkie zachcianki, obsypywał podarkami i łaskami. Niestety, nigdy nie był szczególnie stały w uczuciach i romans z Cosel nie przeszkadzał mu w korzystaniu z wdzięków innych pań. Wreszcie kilkuletni związek zaczął ciążyć monarsze, a na horyzoncie pojawiła się nowa miłość. Cosel jednak nie chciała się z tym pogodzić i rozpoczęła nierówną walkę z Augustem...

Biorąc pod uwagę, że sporo już książek Kraszewskiego przeczytałam am chyba prawo wyrazić opinię, że  na 99% (zawsze sobie jakiś margines błędu trzeba zostawić) "Hrabina Cosel" to największy diament w jego dorobku artystycznym. Są oczywiście opisy przyrody, wnętrz pałacowych czy też fizjonomii osób występujących w powieści - w końcu to Kraszewski. Jest też kilka wtrętów na temat sytuacji politycznej czy wydarzeń historycznych mających miejsce w tamtym czasie. Ale najważniejsza jest historia rozgrywająca się między Anną a Augustem, targające nimi uczucia i emocje. Kraszewski niezwykle sugestywnie ukazuje zmiany jaki zachodzą w Annie, która z prowincjonalnej piękności zmienia się w damę będącą niekoronowaną władczynią drezdeńskiego zamku. 

I dla tej pięknej chociaż naznaczonej nieszczęściem miłości warto przeczytać tę książkę.

niedziela, 22 lipca 2012

132. Zygmuntowskie czasy

Wiadomym czynimy, lubo i przypominamy tym, co sprawy znajomość mają, że za dni kilka, 28 dnia miesiąca lipca, w sam dzień św. Wiktora papieża obchodzić będziem 200 rocznicę urodzin wielkiego luminarza polskiej literatury Józefa Ignacego Kraszewskiego.

Rok już prawie mija jak zacne grono Ichmości i Ichmościów zebrawszy się radziło jak ów dzień uroczysty uczcić i naszego czcigodnego jubilata, któren zapewne z ukontentowaniem na nas spogląda z którejś niebieskiej połaci godnie uhonorować. Debaty nie trwały długo i ustalono co następuje: aby uczcić wielkiego człowieka z piórem w ręku na chleb w pocie czoła pracującego będziem czytać owo co jego umysł stworzył a pewna ręka na papier przelała. Jako, że autor nadzwyczaj pracowity był to bez wielkiego trudu będziem mogli owych ksiąg przeczytać tyle ile lat by sobie on sam liczył, gdyby dobry Ojciec nasz niebieski zezwolił mu bytować na ziemi na wzór biblijnego Matuzalema.
Zacne grono, wśród którego i moja niegodna osoba sie znalazła zabrało się powziętą uchwałę spełniać, czego dowody w specjalnym dokumencie znaleźć można.

Jako, że od najmłodszych lat wielcem ciekawa była przeszłych dziejów naszych umyśliłam sobie poznać te księgi naszego Jubilata, które o tem temacie traktowały, rojąc sobie, że uda mi sie w przeciągu roku przeczytać ich dwadzieścia i dziewięć. I pewnie by się udało, gdyby nie rozmaite utrapienia i kłody przez los pod nogi rzucane - już to niemożność dostania niektórych dzieł, już to choróbska rodzinę nękające, już  to rozmaite terminy, które każdy z pracy rąk własnych sie utrzymujący z własnego doświadczenia poznał. Z ksiąg zaplanowanych przeczytałam 20, kolejna w domostwie moim się znajduje, ale waga jej tak wielka, że mocą żadną w tych dniach zapoznać się z nią nie dam rady...

Aliści kiedym przy okazji zapełniania nowych półek w bibliotece poupychane w najróżniejszych kątach domu foliały wyciągać zaczęła, odnalazło się ksiąg Kraszewskiego kilka którem jako dziecię nieletnie lubo dorastające dziewczę czytała, a które nieco już zapomniane pamięci mojej powrócić postanowiłam. Zebrało sie tych historii przedziwnych siedem i tak myśl nowa w głowie mojej powstała, aby ostatni tydzień oczekiwania na jubileusz uczcić opisaniem tych dawnych lektur.
 Zaczynajmy więc...

*************************************************************************

Działo sie to w końcowych miesiącach panowania Zygmunta Augusta, ostatniego władcy z rodu Jagiellonów. Do stołecznego miasta Krakowa przybyło dnia jednego młodziutkie chłopię - Maciek Skowronek, ubogi sierota, któren nie bardzo wiedząc co ze sobą ma czynić, a spotkawszy żaczków krakowskich wpisał sie na uniwersytet. Jednak kariera naukowa nie była mu pisana, bo choć samotny i ubogi wzbudzał przecie ciekawość niezwykłą kilku osób - starego szlachcica z Rusi, Żyda Hangolda, któren kampsorem był u żaków (udzielał potrzebującym studentom pożyczki na procent), tajemniczej żebraczki Agaty czy dworzan jednego ze wschodnich książątek. Jedni interesowali się Maćkiem z dobroci sera, jednakowoż byli i tacy, którzy szykowali mu zgubę. 
 Kimże jest ów młodzieniaszek, kim jego rodzice, o których on sam nic pewnego nie wie, a ma jedynie gdzieś w pamięci obraz matki i szczęśliwego, choć krótkiego dzieciństwa? Dla kogo stanowi tak wielkie zagrożenie, że nie waha się ów wróg ukryty nastawać na jego młode życie? I któż w ostatecznej rozgrywce zwycięży - obrońcy Maćka czy jego prześladowcy?

Opinia już współczesną polszczyzną będzie, bo z tą stylizacją to strasznie długo schodzi;)

"Zygmuntowskie czasy" to powieść przygodowa, jednak Kraszewski nie byłby sobą gdyby nie wrzucił do niej opisów obyczajowych. I tak Maciek wpada w coraz to nowe kłopoty z których udaje mu się wyjść cało dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności lub też pomocy przyjaciół, dowiaduje się kim jest i kto czyha na jego życie jak również udaje mu się powrócić na łono rodziny. Wszystko to dzieje sie w XVI-wiecznym Krakowie - autor maluje przed nami akademię, obyczaje żaków, życie codzienne mieszczan, bractwo żebracze a i do domu bogatego Żyda możemy zajrzeć. 
Akcja powieści przenosi nas również w  inne miejsca - do zamku w Knyszynie, gdzie Zygmunt August ostatnich chwil dożywa, otoczony czarownicami, dworakami, sokołami (tak nazywał swoje... hmm... przyjaciółki), którzy na wszelkie sposoby starają sie jak najwięcej wydrzeć dla siebie, do Wilna, które w tamtym okresie niemal zupełnie wyludnione było po przejściu zarazy, na Podole i do Turcji, gdzie jeden z bohaterów przez lat kilkanaście przebywał w niewoli. 
A i bohaterowie nadzwyczaj różnorodni są - żacy, mieszczanie, magnaci, szlachta uboga, duchowieństwo - cały przekrój ówczesnego społeczeństwa ukazał Kraszewski w tej powieści.

Wydaje mi się, że to jedna z lepszych powieści Kraszewskiego - szybka akcja, ciekawie zarysowane postacie, plastyczne opisy sprawiają, że nie chce się jej odkładać na półkę tylko niecierpliwie czytać co dalej będzie z Maćkiem sierotą.

czwartek, 19 lipca 2012

131. Męczennicy: Marynka

W ubogim litewskim dworku o nazwie Berezówka mieszkała pani Adela ze swoim drugim mężem - nieznośnym leniem, utracjuszem i egoistą, oraz z piętnastoletnią córką Marynką. Marynka bardzo lubiła śpiewać. Pewnego razu, gdy pląsała wśród polnych kwiatów i nuciła ludową piosenkę, przejeżdżał drogą pan Volant, wielki impresario. Przystanął, zasłuchał się, wpadł w zachwyt. Od razu zrozumiał, że znalazł skarb, że jeśli pokaże tę dziewczynkę w teatrze, uzyska sławę i bogactwo. Trzeba tylko nakłonić matkę Marynki do podpisania kontraktu.

Pani Adela oraz jej brat, ksiądz Kalikst, nie ucieszyli się z propozycji sławnego gościa. Uważali, że w wielkim mieście Marynka nie zaznałaby szczęścia, poza tym teatr to siedlisko zepsucia, a śpiewaczki są osobami niemoralnymi.

Jednak w końcu Marynka trafiła do Warszawy i rozpoczęła ćwiczenia śpiewu. Większa część powieści to opis nauk dziewczyny oraz intryg w środowisku teatralnym. Osoby poznane przez bohaterkę to m.in. maestro Scarlatti, śpiewaczka Laura Lacerti, baron Percival, pani Ildefonsa Krzewska. Ludzie skupieni wokół teatru są na ogół bardzo źli, mściwi, pozbawieni skrupułów, dwulicowi. Intrygują, plotkują, zazdroszczą. Bohaterowie pozytywni charakteryzują się naiwnością, nie umieją przeciwstawić się czarnym charakterom, nie mają siły przebicia, często umierają. 

Marynkę, w przeciwieństwie do innych kobiecych postaci wymyślonych przez Kraszewskiego, trudno nazwać pięknością. To dosyć pospolite dziewczę, mające rumianą twarzyczkę "pogniecioną kapryśnie"[1], opaloną szyję, niezbyt piękną sylwetkę. "Wydawała się jakimś wielkim kopciuszkiem... nic więcej..."[2] - charakteryzuje ją narrator. Jedyne piękno Marynki to słowiczy głos.

Kraszewski wykazał wiele inwencji w wymyślaniu powieściowej intrygi, a bohaterów przedstawił z humorem i złośliwością. O impresariu Volancie napisał, że w dzieciństwie "gęsiom służył za mentora"[3]. Prawda, że to o wiele ładniej brzmi, niż "pasał gęsi"?

W książce "Męczennicy: Marynka" dostrzegam wiele słabych punktów. Wieś została wyidealizowana, zaś miasto ukazane jako miejsce złe, wypełnione dusznymi wyziewami i niezdrowym powietrzem, pełne wykolejonych ludzi. Nie udało się Kraszewskiemu przedstawić warszawskiego teatru w sposób barwny i przekonujący. Powinien wprowadzić do powieści więcej doświadczonych śpiewaczek, a nie tylko jedną Laurę. Zbyt wielu bohaterów uśmiercił. Na utalentowaną wiejską dziewczynę wysypał cały worek najrozmaitszych nieszczęść, przez co powieść wpędza czytelnika w przygnębienie.

----
[1] Kraszewski Józef Ignacy, "Męczennicy; Marynka", Wydawnictwo Literackie, 1966, str. 7.
[2] Tamże, str. 7.
[3] Tamże, str. 38.

niedziela, 15 lipca 2012

130. Czercza Mogiła

"Czercza Mogiła" Kraszewskiego to krótki utwór o nieco niesamowitym klimacie. Rozpoczyna się wstępem, w którym wychwalane są litewskie ziemie: "Nigdzie tylu krzyżów, tyle kalwaryj i Męk Pańskich nie ma co na Litwie, nigdzie tyle u źródła kapliczek i figur na rozstajach"[1]. Narrator zapewnia, że nie zadrości Szwajcarom gór, a neapolitańczykom zatoki, bo najpiękniejsze widoki świata znajdują się na Litwie.

Potem następuje akcja właściwa. Pewnego upalnego dnia narrator polnymi drogami podążał w stronę Pińska. Nagle stało się nieszczęście: "Mostek się pode mną załamał, konie się pozapadały, powóz się popsuł"[2]. Po jakimś czasie podróżny spotkał Pawła Żużla, dziwnego człowieka o wyglądzie żebraka. Żużel, który był kiedyś ekonomem u pana Samuela Hawnula, dziedzica Krasnego, opowiedział niezwykłą historię.

Hawnul przybył w te strony nie wiadomo skąd. Ukrywał jakieś mroczne tajemnice, nie chciał nawiązywać kontaktów z okoliczną szlachtą, nie znał się też na gospodarce: "Bąki strzelał w dyspozycjach takie, że czasem Żużlowi, gdyby nie repekt, rozśmiać by się zachciało"[3].

Wkrótce między Hawnulem a sąsiadem Stefanem Wilczurą doszło do sporu o kawałek ziemi położony na granicy majątku. Aby rozstrzygnąć spór, należało rozkopać kopiec graniczny i sprawdzić, czy to zwyczajny kopiec, czy też mogiła. Wilczura twierdził, że w miejscu tym przed dwustu laty pochowane zostały pokawałkowane zwłoki niejakiego Polikarpa Huńcewicza (ze względu na rozległość okaleczeń i niekompletność ciała ksiądz nie pozwolił złożyć zmarłego na cmentarzu). Hawnul natomiast uważał, że nawet jeśli w ziemi leżały kiedyś zwłoki, to i tak w ciągu dwustu lat uległy one rozkładowi i Wilczura przegra w sądzie, bo nie zdoła udowodnić, że kopiec był mogiłą.

Czy warto rozkopywać miejsca, w których mogą spoczywać zmarli? Co stało się z Hawnulem, jakie tajemnice ukrywał? Dlaczego dwór w Krasnej jest opuszczony, a w pobliskiej kapliczce stoi trumna?

Odludne miejsca, opuszczony dom, tajemniczość... "Czercza Mogiła" to ciekawa opowieść z dreszczykiem. Przeczytałam ją z o wiele większym zainteresowaniem niż "Pod Blachą" czy też "W starym piecu".

---
[1] Kraszewski Józef Ignacy, "Czercza Mogiła", Wydawnictwo Lubelskie, 1991, str. 7.
[2] Tamże, str. 9.
[3] Tamże, str. 19.