środa, 29 maja 2013

L jak lapsusy

I ostatni fragment z Karafki La Fontaine'a.

Józef Ignacy Kraszewski pisze w Starej baśni: "Jeden z nich konia bez uzdy z łąki porwawszy, skoczył nań i rękami go poganiając z obu stron szyi, a trzymając się grzywy, wybiegł naprzeciw starego"...

Wizja czytelnika jest taka, że jeździec trzymał się szyi rękami i rękami poaniał konia, więc tak jakby miał dwie pary tych rąk.


Źródło: M. Wańkowicz,Karafki La Fontaine'a , Kraków 1984, t. 2, s. 121
Zdjęcie: http://www.stunningmesh.com/

poniedziałek, 27 maja 2013

P jak plan dnia

W domu Kraszewskiego punktualność też  była wielka. Chcąc wszelkim spóźnieniom zapobiec, kazał najlepiej chodzący zegar umieścić w kuchni. Punkt o wpół do dziewiątej z rana dawano herbatę lub kawę; punkt o drugiej obiad, punkt o siódmej wieczorem znowu herbatę. Po wieczornej herbacie nie przyjmował już nikogo i nie rozmawiał z nikim. Teraz dopiero zabierał się do pisania na serio. Do biurka właściwie zasiadał codziennie przed dziewiątą z rana. Tu oczekiwała go już zwykle plika listów i gazet. Przez parę więc godzin, a więc do jedenastej przed południem, czytał otrzymane pierwszą pocztą książki, dzienniki, listy, na które odpowiadał natychmiast (inaczej nie byłby w stanie im podołać). 

Od jedenastej do pierwszej przyjmował zwykle gości. Od pierwszej do drugiej znowu przeglądał nadesłane książki i dzienniki oraz odpisywał na listy. Punkt o drugiej zasiadał do obiadu, który trwał najdłużej do trzeciej. Od trzeciej do czwartej, gdy sprzyjała pogoda, czasem i do piątej odbywał spacery powozem lub pieszo. Wróciwszy do domu, do godziny szóstej przeglądał otrzymane dzienniki lub książki, rozcinał wszystkie kartki, robił notatki, zbierał materiały, wertował różne źródła, czytał nadesłane z różnych stron korekty (niektórych dzieł własnych i obcych wydawanych przez siebie), czytał nieraz kilkutomowe rękopisy cudze, rozmawiał z domownikami, najrozmaitsze im dawał zlecenia itd., itd.

Od szóstej do siódmej, tj. do wieczornej herbaty, grywał na fortepianie i organach lub wzdłuż kilku pokoi przechadzał się w zamyśleniu. Po wieczornym posiłku zasiadał do pisania. W niedzielę i święta Kraszewski bawił się dla rozrywki rysunkiem i
malarstwem.

źródło: M. Wańkowicz, KarafkaLa Fontaine'a, Kraków 1984, t. 2, s. 348-9 
zdjęcie: longhollowwomen.com

niedziela, 26 maja 2013

193. Dziennik Serafiny

Z dziennika panny Serafiny 

Recenzja pochodzi z Papierowego ogrodu. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).




Książkę tę przeczytałam z polecenia , a wydarłam z biblioteki. Józef Ignacy Kraszewski "Dziennik Serafiny". Co tu dużo mówić, Kraszewskiego znam, bo wiem, że napisał "Starą baśń", o której swego czasu tak głośno było (nie czytałam, buu! - ale nadrobię niedopatrzenie). Z pewną obawą zapoznałam się z tą lekturą. Obawą - bo dziennik panny na wydaniu z dziewiętnastego wieku nie zapowiadał się jako dobry temat na powieść. Wydawało mi się, że tradycyjnie skończy się na romansie i wszelkimi przyległościami. Nie mogłam się bardziej pomylić.
Faktycznie, zaczyna się jak pierwszy lepszy romans: pensjonarka przeznaczona na żonę w z góry ułożonym małżeństwie i... i tu właściwie kończy się romansowy schemat. Czas w powieści nie został dokładnie określony, ale bez trudu można się domyślić, że oscyluje w okolicach końca dziewiętnastego wieku. Podupadła arystokracja szuka ratunku w korzystnych małżeństwach, liczy się przede wszystkim przynależność do "towarzystwa" oraz majątek. Panna Serafina, wychowana przez matkę smutnie doświadczoną przez los, marzyła o bogatym mężu, nie o miłości. Otóż, panna Serafina w miłość nie wierzyła i wystrzegała się jej jak ognia, a gdy nawet coś w serduszku lekko drgnęło, niestety, było już za późno. Nieprzesadnie wykształcona, niespecjalnie utalentowana muzycznie i w ogóle nijaka. Przeciętna przeciętność, która znalazła się w dość nieprzeciętnej sytuacji. Skłóceni rodzice, oboje w kłopotach finansowych, chcąc się ratować, planują wydać córkę temu, kto ma najwięcej. Problem w tym, że każde z nich układa małżeństwo... z kimś innym. Matka Serafiny obmyśliła plan, który zakładał wyjazd do uzdrowiska, gdzie jej ukochana córka "przypadkiem" spotka się z kandydatem na męża. Przypadek - tym razem prawdziwy - sprawia, że ojciec Serafiny wpada na ten sam pomysł i wraz ze swym kandydatem wyjeżdża do tego samego uzdrowiska. Jeden kandydat lepszy od drugiego: jeden wariat, drugi starzec. Obaj bogaci jak królowie. Na kogo padnie wybór?
 
Świetnie spisana historia z punktu widzenia młodej dziewczyny, która cynizmem dorównuje Wojewódzkiemu. Lektura bardzo przyjemna. Można się pośmiać z uwag i komentarzy bohaterki, można zastanowić nad pewnymi bezsensownymi przekonaniami, które - nawet jeśli w szczątkowej lub zmienionej wersji - istnieją po dziś dzień, można nawet trochę się posmucić wraz z bohaterką. Wartka akcja, codzienne problemy i świetnie zarysowane tło tamtych czasów nadaje tej powieści klimacik, w który z przyjemnością człowiek się zanurza. Dodatkową atrakcją, wbrew moim wcześniejszym obawom, jest także forma dziennika. Dzięki temu lepiej można zrozumieć i poznać bohaterkę, która, z początku nijaka, nabiera życia.
  
Koniec jest dość zaskakujący, przynajmniej ja tak uważam, jak na tego typu opowieść. Dzięki temu "Dziennik Serafiny" zyskał u mnie kolejnego plusa.
 
 Ogólnie? Bardzo polecam każdemu. Przy tej książce z pewnością nie można się nudzić. :)
Moja ocena: 4.5/6

piątek, 24 maja 2013

192. Chata za wsią

(Autorką recenzji jest Katarzyna K. z bloga Recenzja pisana emocjami. Bardzo dziękujemy za udostępnienie tekstu! )
 
Dość obszerną, w porównaniu do innych romantycznych powieści ludowych Kraszewskiego, jest powieść Chata za wsią

Prawdopodobnie powieść powstawała nie w jednym ciągu lecz z przerwami. Dedykacja „Państwu Michałowi i Marii Szymanowskich von Blumenfeldom maleńką tę pamiątkę przesyła J.I. Kraszewski z Hubina, dnia 20 grudnia 1852r.1 wcale nie zawiera tutaj określenia utworu jako „maleńkiej pamiątki”, ponieważ nie pasuje to do trzytomowej, obszernej powieści. 

Jak tłumaczy to Stefan Burkot, prawdopodobnie dedykacja dotyczyła tylko I tomu powieści. Zakończenie powieści w pierwodruku ma zapis: „Dnia 25 marca Żytomierz- 1 maja Kisiele 18542. Świadczy to o tym, że powieść powstawała kilka lat.

Głównym tematem tej powieści są tragiczne dzieje małżeństwa Cygana Tumrego i chłopki Motruny. Mimo zawziętej walki o zapewnienie bytu sobie i żonie konsekwentna dyskryminacja dziewczyny przez rodzinę i całą społeczność wiejską doprowadza do skrajnej nędzy i samobójstwa Cygana. Do klęski przyczynia się obojętność dworu, którego reprezentantem jest zblazowany dziedzic, zakochany w pięknej Cygance Azie. To właśnie stanowi drugi ważny wątek tej powieści. 

Szczęśliwe, acz mało prawdopodobne zakończenie przydał natomiast autor sielance wyidealizowanej córki Tumrych, Marysi, i szlachcica czynszowego. Powieść odznacza się daleko posuniętym realizmem w odmalowaniu obyczaju cygańskiego i chłopskiego oraz mentalności chłopskiej. Takie jej cechy jak ciemnota, chciwość czy zawziętość tłumaczy trafnie pisarz warunkami społecznymi.

Tło stanowi tutaj życie obozu cygańskiego. Kraszewski w swoim II wydaniu Chaty za wsią z 1871 r. pisał, że powieść „cała jest na wzorach z natury, na żywych bytu ludowego materiałach oparta”3
Bibliografia
1J.I. Kraszewski, Chata za wsią, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1991
2Tamże, s. 382
3 W. Danek, op. cit., s. 180

czwartek, 23 maja 2013

F jak filozofia



Tekst napisała i przesłała Jadwiga. Autorce bardzo dziękujemy!


F jak filozofia

Kraszewski jako filozof? Biografie autora o tym raczej nie mówią, a więc poszukajmy informacji na ten temat...

Z wywiadu z Panią Inesą Szulską – badaczką twórczości J. I. Kraszewskiego, głównie w tak zwanym okresie litewskim, autorką rozprawy doktorskiej „Litwa Józefa Ignacego Kraszewskiego” – można się dowiedzieć, że „litewski Kraszewski” był popularyzatorem filozofii zachodnioeuropejskiej na łamach wileńskiego „Athenaeum”[1].

Kolejna, taka oto ciekawostka, którą można znaleźć w Internecie: „Ze świata Kraszewskiego. Idee i obrazy. Ogólnopolska konferencja doktorancka, Kraków, 24 I 2013 r.”

W informacji na temat konferencji czytamy: „W 2012 roku minęła dwusetna rocznica urodzin Józefa Ignacego Kraszewskiego. Jest to znakomita okazja, aby kolejny raz przyjrzeć się jego twórczości literackiej, publicystycznej oraz dokonaniom artystycznym (...) Punktem wyjścia dla szczegółowych rozważań może być chociażby rozległa działalność autora Ulany na polu krytyki literackiej i artystycznej (...). Istotne będą wątki filozoficzne, zwłaszcza zainteresowanie Heglem, widoczne tak w powieściach Kraszewskiego, jak i w jego rozprawach krytycznych. Warta uwagi pozostaje obfitująca w tę tematykę korespondencja pisarza (ponad 40 000 listów) z wieloma intelektualistami oraz przedstawicielami świata artystycznego (...). W związku z tym przedmiotem naszej refleksji pragniemy uczynić te aspekty twórczości Kraszewskiego, które wiążą się z dziewiętnastowieczną myślą filozoficzną i estetyczną”[2].

Następnie organizatorzy konferencji zamieszczają proponowane tematy referatów. Warto by przeczytać materiały z tej konferencji...

---
[1]http://pl.delfi.lt/kultura/kultura/szulska-kraszewski-powinien-byc-traktowany-na-rowni-z-mickiewiczem.d?id=58840079#ixzz2SQfpZKDS
[2] http://www.polonistyka.uj.edu.pl/documents/41623/39276bbd-75be-488d-bdb5-b9b9d03e1e45

środa, 22 maja 2013

191. Budnik; Ostap Bodnarczuk; Jaryna

Budnik i Ostap Bondarczuk jako przykłady romantycznej powieści ludowej u Kraszewskiego 

Autorką recenzji jest Katarzyna K. z bloga Recenzja pisana emocjami.

Pięknym utworem o tematyce ludowej jest Budnik. Tutaj autor chciał spróbować przedstawić trochę inaczej niż dotychczas sylwetkę chłopską, chociaż jeśli chodzi o kondycję społeczną wcale się od nich nie różnił. Na czym polegała ta zmiana? Otóż postać głównego bohatera bardzo dominuje w powieści. Bartosz Młyński jest tu przedstawiony jako „zawzięty, mściwy, prawie okrutny w odruchach zemsty, pełen poczucia osobistej godności”1.
 
Zwykle wiąże się Ulanę, Historię Sawki i Budnik w swoistą trylogię, która powiązana jest ze sobą tematyką o krzywdzie moralnej chłopa i o nadużyciach szlachty. Kraszewski poznając autentyczne historie, stara się je przełożyć na papier i udaje mu się ukazać obraz chłopskiej niedoli.
Inną wersję krzywdy, przedstawił Józef Ignacy Kraszewski w Ostapie Bondarczuku. Bohater, który jest w pełni świadomy swoich związków i powinności wobec klasy, z której wyszedł, buduje swój program życiowy w ostrym konflikcie z otoczeniem, do którego zbliżył się po przez wykształcenie. Powieść ta ukazała się w Wilnie w 1847 r. Ten utwór również stał się prawdziwym wydarzeniem. Jak dowiedziałam się z Noty wydawniczej2 utwór został dedykowany Wiktorowi Każyńskiemu, który był znanym kompozytorem, kapelmistrzem i publicystą muzycznym.
Ostap Bondarczuk, wychowany i wykształcony w Berlinie na lekarza wraz z Alfredem, który był bratankiem hrabiego, doznaje wiele krzywdy ze strony hrabiego po ukończeniu studiów i powrocie do wsi. Magnat mimo wszystko nadal uważa Ostapa za chłopa pańszczyźnianego i każe objąć mu stanowisko felczera w szpitalu w pobliskiej wsi. Decyzji tej, przeciwstawiają się Alfred i Michalina- córka hrabiego, która darzyła Ostapa głębokim uczuciem, ale przeznaczona była Alfredowi. Kobieta pogodziła się z losem. Alfred i Michalina uproszą u hrabiego uwolnienie Bondarczuka z poddaństwa. Natomiast bohater nie mogąc znieść tej całej sytuacji, ucieka na Podole, gdzie rozpoczyna pracę jako lekarz wśród chłopów, żyjąc jak oni. Po dziesięciu latach odnajduje go tam Alfred, który poślubił Michalinę.
Kraszewski demaskuje i kompromituje tutaj krzywdę chłopską jako przejaw nieludzkiej i niesprawiedliwej nierówności stanowej. Ostap jednak, już nie buntuje się jak Sawka, Okseń czy Bartosz, nie walczy ze swoimi krzywdzicielami ani nie chce i nie usiłuje zmienić istniejącego układu stosunków. Powieść kończy się zdaniem „na tym się kończy pierwsza epoka życia Ostapa Bondarczuka”3, co zapowiada dalszą część utworu i losów głównego bohatera.
 
Jaryna nie cieszyła się taką popularnością jak Ostap Bondarczuk. Pisanie jej ukończył Kraszewski w czerwcu 1849 r. W pierwszym wydaniu nosiła skomplikowany tytuł : Jaryna. (Ostap Bondarczuk). Część II. Dopiero od wydania piątego powieści w Wyborze pism J. I. Kraszewskiego Jaryna rozpoczęła swój żywot osobny, choć ciągle jeszcze wydawano ją obok Ostapa Bondarczuka.
Ostap, mieszkając na Podolu poznaje Jarynę, która „pomimo obcisłej podolskiej zapaski, która bogate kształty jej kibici wydatnymi czyniła, pomimo grubej swej koszuli, pomimo opalenia, była oryginalnie i istotnie piękna”4. Jaryna stara się kokietować Bondarczuka, jednak na marne, ponieważ ten ma w sercu tylko jedną kobietę- Michalinę. Niespodziewanie zjawia się Alfred, który musi uciekać za granicę z powodu zatargu z wpływową i zamożną familią. Prosi Ostapa aby ten, zajął się jego żoną i dzieckiem. Kiedy Jaryna dowiaduje się o wyjeździe ukochanego, jest załamana, więc mężczyzna proponuje jej ślub lecz tylko po to, aby ona nie uciekła za nim z domu. Następuje dzień zaślubin, Ostap wyjeżdża do Michaliny. Bohater staje się tutaj wybawcą Alfreda, ponieważ ratuje jego majątek, ale przeżywa również udręki miłości do Michaliny. Jak kończy się historia? Historia ma smutne zakończenie, bo umiera Alfred, potem Michalina ze zgryzoty. Ostap wraca z małym Stasiem na Podole do Jaryny. Kobieta jest szczęśliwa, że jej ukochany powrócił.
Danek mówi, że Ostap jest „sentymentalnym kochankiem, kryjącym się za swą chłopską dumę”5. Uważam, że jest to prawda, ponieważ Kraszewski przedstawił tutaj głównego bohatera jako kogoś innego niż dotychczas w swoich utworach. Ostap nie jest tutaj człowiekiem buntującym się, czy walczącym chłopem o swoje prawa, lecz sentymentalnym człowiekiem.
Jaryna jest tu osobą odchodzącą w cień. W powieści głównym bohaterem jest Ostap, mimo że jej tytuł brzmi inaczej. To Jaryna jest tu osobą, tą „trzecią”, smutną i odrzuconą, która pragnie walczyć o swoją miłość. Wydaje mi się też, że jest wykorzystaną osobą przez Ostapa, jak i Michalinę. Jej wątek jest strasznie przygnębiający. W tym utworze wątek miłosny nie udał się Kraszewskiemu.
Bibliografia:
1W. Danek, Józef Ignacy Kraszewski, Wiedza Powszechna, Warszawa 1973
2J. I. Kraszewski, Ostap Bondarczuk, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1985, Nota wydawnicza, s.135, oprac. S. Burkot
3Tamże, s. 127
4J. I. Kraszewski, Jaryna, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza , Warszawa 1987, s. 13
5W. Danek, op. cit Budnik

poniedziałek, 20 maja 2013

190. Ulana

(Autorką recenzji jest Katarzyna K. z bloga Recenzja pisana emocjami. Tekst jest fragmentem z jej pracy pt. "Romantyczna powieść ludowa w utworach Józefa Ignacego Kraszewskiego".) 

     
Józef Ignacy Kraszewski jest autorem cyklu dziewięciu utworów powieściowych o tematyce ludowej, a mianowicie są to: Historia Sawki, Ulana, Budnik, Ostap Bondarczuk, Jaryna, Ładowa pieczara, Chata za wsią, Jermoła, Historia kołka w płocie. Owe powieści pisał autor w latach 1842 – 1860.
       Co skłoniło Kraszewskiego do pisania powieści ludowych? Na pewno powodem był pobyt na wsi i wszelkie kontakty z ludnością chłopską. Kraszewski przedstawia w swoich powieściach wieś wołyńską i poleską – z jej akcentem, dialektem, codzienną pracą, poziomem życia materialnego, ale również z troskami, smutkami czy rozterkami.
        Autor pisał o chłopach pańszczyźnianych, którzy nie umieli ani czytać ani pisać, a nawet bez zgody pana nie mogli zawierać związków małżeńskich. Swoimi powieściami autor włączył się w dyskusję na temat konieczności przeprowadzenia akcji uwłaszczeniowej. Z uwagą możemy śledzić w jego utworach konflikt społeczny jaki powstał między ukraińską wsią, a polskim dworem na Wołyniu i Polesiu.
 
Ulana opowiada historię niecodziennego romansu. Próżnujący dziedzic Tadeusz ujrzał swą poddankę boso, w białej chustce na głowie i zapłonął do niej uczuciem. Widział w niej „zaniedbany piękny kwiat wśród chwastów”1.
 
Ulana, żona Oksania Honczara, a przy tym matka, marzy o innym życiu. Zaloty panicza wprowadzają ją w inny świat: „ Już nie pierwszy to raz na zawołanie pana biegła z nim w las lub do ogrodu i uplątana w tę miłość pańską, o której tyle w piosenkach słyszała, zapomniała już chatę, męża, wstyd, bo kochała pana.”2.
 
Podobnie Tadeusz jest szczęśliwie zakochany i zapomina o dawnym życiu, o dawnych zwyczajach, „żył tylko tą osobliwszą sielanką, w ciągłym odurzeniu, nieustannym pijaństwie bez wytrzeźwienia”3. Jednak czy to wszystko ma sens? Czy ta historia skończy się szczęśliwie?
Wtedy pojawia się Okseń- mąż Ulany. Przyjazd męża budzi w niej strach i przerażenie oraz przerywa cudowne chwile z Tadeuszem. Okseń dowiaduje się o zdradzie żony od chłopów w karczmie. Jest wściekły i pragnie ukarać Ulanę. Tadeusz chciałby „otwarcie wbrew wszystkiemu mężowi ją odebrać , albo obszyć się tajemnicą tak, żeby jej nie docieczono, żeby to, co już wiedzą ludzie, wszystkim kłamstwem się wydawało.”4.
 
Wtedy to, Okseń zostaje znowu wysłany w podróż do Łucka. Mężczyzna początkowo opiera się temu, ale „to już taka dola, skaczy, wraże, jak pan każe”5. Nadchodzi znowu czas spokoju, miłości i namiętności. Jednak dzieje się coś niedobrego, ponieważ „ona rosła w namiętność tylko i gwałtowność jej, jeszcze podscycając nieco słabnącą miłość pana […] ale już rozum częściej i głośniej przemawiał do niego”6.
 
Wzajemne zauroczenie nie ma jednak przyszłości. Nagle dzieją się straszne rzeczy, aczkolwiek Okseń mszcząc się na panu podpala dworskie zabudowania. Następnego dnia Tadeusz zapada w ciężką chorobę, Ulana ciągle jest przy nim, jest wierna i opiekuńcza, natomiast umiera Okseń, co nie wzrusza w ogóle Ulany.
Rozdział XIV powieści przynosi intrygę Augusta - przyjaciela Tadeusza ze studiów, przeciwko Ulanie. Za namową Augusta, Tadeusz wyjeżdża do miasta zostawiając Ulanę samą we dworze jako panią i gospodynię. Jest to okres samotności Ulany.
Przedłuża się nieobecność Tadeusza, przysyła on do dworu list, w którym powiadamia o swoim powrocie z kuzynami i każe usunąć Ulanę z dworu i umieścić ją w pańskim dworku nad jeziorem. Oczekiwanie się przedłuża.
Powraca Tadeusz, Ulana jest bardzo podekscytowana, ogląda przyjazd ukochanego: „w tej chwili odsunęły się firanki powozu i ukazała się głowa mężczyzny […] To był on. A za nim, zwieszona na jego ramieniu, wychyliła się druga głowa, głowa młodej, pięknej kobiety”7. Ulana rozpacza, że tracąc Tadeusza, straciła sens swego życia, wiesza się na czerwonym pasku od swej sukienki na drzewie w ogrodzie. 
 
Tego rodzaju dramatyczna budowa sprawia, że powieść jest nadzwyczaj zajmująca i czyta się ją z niesłabnącym zainteresowaniem.
Chłopka nie jest tutaj niewinnym podlotkiem ani bawiącą się flirtem wychowanką romansów. Zachowała szczerą prostotę uczuć, ale w niszczący związek idzie ze świadomością biologicznej dojrzałości. Zdradzona przez kochanka, odrzucona i potępiona przez wieś jako sprawczyni samobójczej śmierci męża, nie umie znaleźć sensu życia.
Kraszewski jako romantyk, stara się czytelnika przygotować powoli na to, co spotka bohaterów. Pojawiają się więc w powieści co pewien czas przeczucia głównych bohaterów, np. Ulana przeczuwa, „że w takim kochaniu śmierć być musi na końcu, śmierć koniecznie”8, a Tadeuszowi wydaje się, że epilogiem jego romansu będzie ogień i krew. 
 
Kraszewski mało był wrażliwy na piękno przyrody, mimo to udało mu się doskonale oddać melancholijny i posępny charakter krajobrazu poleskiego, np. „tak myśląc wlókł się brzegiem jeziora nieprzytomny i poglądał to na niebo wieczorne, poczynające się już bladymi gwiazdkami ubierać, to na wioskę, przez której czarne, niskie, okopcone chaty widział Ulanę”9. Głównym zadaniem opisów przyrody jest tu odwzorowanie malowniczego pejzażu Polesia Wołyńskiego, na którego rozgrywa się akcja powieści. „Na ówczesnej mapie guberni wołyńskiej można odnaleźć nie tylko Łuck czy Ołykę, ale także Jezioro i Silne”10, sprawia to, że miejscowości wyróżnione w powieści są autentyczne, a nie fikcyjne jak uważano. 
 
Głównym problemem utworu jako powieści ludowej jest oczywiście sprawa wzajemnych stosunków wsi i dworu. Są to czasy poddaństwa i pańszczyzny, i chłop jest właściwie niewolnikiem dziedzica. Motyw nieszczęśliwej miłości, mezalians jest bardzo typowy dla romantycznej literatury.
Jednak tutaj, w powieści Kraszewskiego został on ukazany w inny i nowy sposób. Otóż „miłość szlachcica do chłopki pańszczyźnianej, gdzie obie strony występują przy powstaniu uczucia i namiętności jako równorzędni prawie partnerzy, była aktem prowokacji wobec przyjętych konwencji obyczajowych”11
 
Między Tadeuszem a Okseniem toczy się zdecydowana walka. Aby pozbyć się niewygodnego męża Ulany, Tadeusz korzysta ze swojej wszechwładzy nad wsią i wyznacza Oksenia raz po raz na dłuższe wyjazdy. Czuje bowiem wstręt na myśl, że ma dzielić się Ulaną z prostym chłopem. Okseń zaś przewiduje co się święci, niby wykonuje rozkazy pana i uśmiecha się przy tym, ale w cichości knuje zemstę i dokonuje jej. Za to dostaje się na rozkaz Tadeusza do więzienia i tam ginie. 
 
Autor swoją sympatię na pewno kieruje w stronę Ulany, co świadczą o tym wszelkie opisy jej odczuć. Kraszewski pokazał tutaj jak bardzo wielką posiadał umiejętność psychologiczną oraz to, że maksymalnie wczuł się w rolę i sytuację pańszczyźnianej chłopki.
Niewątpliwie Ulanę możemy uznać za powieść realistyczną, stwierdzając np. w części powieści, kiedy Kraszewski ukazuje nam jak zmienia się uczucie Tadeusza, kiedy odczuwa, że jednak między nim, a jego ukochaną jest wyraźna granica społeczna, kiedy to nie może patrzeć na jej wyczerpane pracą ciało i to, jak szczerze Ulana wyraża swoje uczucia ku niemu. Mimo to, że namiętność ukazana została w charakterze romantycznym to autor bez szwanku umocował ją w panujących wtedy warunkach społecznych wsi pańszczyźnianej. Pokazane jest to na przykładzie losów postaci, m. in. Tadeusz opuszcza Ulanę, a ta w konsekwencji tego popełnia samobójstwo. Jak mówi Danek „w warunkach społecznych połowy XIX w. inaczej być nie mogło”12. Giną najbardziej pokrzywdzone osoby, tutaj Okseń i Ulana, a wciąż żyje sprawca całej katastrofy- szlachcic, dziedzic folwarku. 
 
Styl, jakim jest pisana Ulana, to styl jasny, prosty, unikający niezwykłych środków artystycznych. Język zaś posiada pewne cechy kresowe, właściwe samemu Kraszewskiemu, np. użycie biernika po przeczeniu, np. „Dzieci, chata nic ją już nie obchodziły13 lub takie zwroty: „dwóch braci się zabili14, „kilka stert płonęły15. Nie zapomina jednak Kraszewski o potrzebie oddania lokalnego kolorytu poleskiego przy pomocy języka i dlatego zabarwia mowę przedstawicieli ludu licznymi wyrazami ukraińskimi, np. skazka, mołodyce, ale również na wzór języka ukraińskiego pozbawia czasowniki w ustach ludu końcówek, np. byli my. W powieści Kraszewskiego znajdziemy również wiele przysłów ludowych i tamtejszych powiedzonek, np. „stado wron na słotę krakało”16, „sowi głos”17 i wiele innych. 
 
Podsumowując, w utworze swym Kraszewski chciał poruszyć tematy, które były również ważne dla innych twórców romantycznych. Na pierwszy plan wysuwa się chociażby uwłaszczenie chłopów i nadanie im praw. Poza tym mamy tu wątek miłości i zdrady, który był często wykorzystywany, zwłaszcza we wczesnej twórczości romantycznej.
Powieść Kraszewskiego jest pierwszą polską powieścią realistyczną. Nawiązuje tu autor do różnych motywów sentymentalnych i romantycznych. Zauważalna jest troska i dbanie o to, aby wszystko było prawdopodobne, tj. wydarzenia i postacie. Stefan Tomaszewski chwali również niewątpliwie „psychologiczne pogłębienie postaci, dostrzeganie innych poza społecznymi motywacjami ich postępowania, mistrzowskie operowanie dialogiem, interesujące eksperymenty narracyjne”18.
Walory Ulany decydują o tym, że staje się ona bardzo ważna dla literatury i powieści polskiej. To, że wartość dzieła Kraszewskiego została bardzo wyróżniona nie tylko w Polsce, świadczą na pewno tłumaczenia utworu. 

 
Przypisy:
1J.I. Kraszewski, Ulana. Powieść poleska, wydanie 5, zmienione, oprac. S. Tomaszewski, Wrocław 1988, s. 48
2Tamże, s. 70
3Tamże, s. 70
4Tamże, s. 85
5Tamże, s. 88; przysłowie ludowe o podobnym znaczeniu jak: Pan każe, sługa musi.
6Tamże, s. 97
7Tamże, s. 119
8Tamże, s. 63
9Tamże, s. 81
10Tamże, wstęp, oprac. S. Tomaszewski
11W. Danek, Józef Ignacy Kraszewski, Wiedza Powszechna, Warszawa 1973
12Tamże, s. 173
13J.I. Kraszewski, op. cit. , s. 106
14Tamże, s. 62
15Tamże, s. 101
16Tamże, s. 99; w ludowej meteorologii często przepowiadano pogodę na podstawie zachowania się ptaków i innych zwierząt. Na Polesiu, a także na innych terenach słowiańskich, rozpowszechnione było przekonanie, że intensywne krakanie stada ptaków krukowatych zwiastuje bliski deszcz.
17Tamże, s. 51; tu: głos złowrogi; w wierzeniach ludowych niejednokrotnie utożsamiano niepokojące, nocne głosy sów, zwłaszcza puchacza i puszczyka, z obłąkanym złowieszczym śmiechem duchów, upiorów lub diabłów.
18Tamże.



***
Józef Ignacy Kraszewski
Ulana
Wydawnictwo LSW 1985
Liczba stron: 136
Moja ocena książki: 4/6

sobota, 18 maja 2013

189. Klasztor

Tekst napisany i przysłany przez Jadwigę. Bardzo dziękujemy za kolejną ciekawą recenzję.

Klasztor

Spośród utworów J. I. Kraszewskiego, dotyczących czasów Stanisława Augusta, intrygujący wydaje się Klasztor. Niby to opowiadanie historyczne (powieść?), a jednak tło jest „odmalowane” nazbyt skromnie (wiemy, jak Kraszewski potrafi to robić!). Za to analiza psychologiczna głównego bohatera – bardzo interesująca.

Akcja utworu toczy się około „178...”[1] roku w starym klasztorze, „w ...icach, na pograniczu Korony i Litwy”[2] i jego okolicy oraz w Warszawie. Czytelnik poznaje ojców bernardynów, a także przedstawicieli niektórych środowisk szlacheckich. Przez moment pojawia się na jednym z przyjęć król Stanisław August, który wita się z głównym bohaterem i przez chwilę rozmawia z nim grzecznościowo. I to tyle...

Stanisław[3] z Bużenina Bużeński – syn kasztelana, porucznik kawalerii – łączy ukazane w utworze środowiska, bo z powodu odniesionych ran przypadkowo trafia do klasztoru. Wspiera go w chorobie przyjaciel Kalasanty Zerwikaptur – towarzysz z chorągwi w Białymstoku. Obydwaj panowie stanowią duet „ogień – woda”.

Miejsce odosobnienia sprzyja rozmyślaniom i może przyczynić się do zmiany postępowania Bużeńskiego, ale nie musi. Wpływ środowiska klasztoru i przyjaciela to jedno, a decyzja o dalszym życiu – drugie. Skoro jednak porucznik owładnięty jest żądzą zemsty, uważa, że życie, zwłaszcza mężczyzny, to ciągła walka, trudno się spodziewać jego wejścia na inną drogę. Próbuje więc działać zgodnie ze swoim przekonaniem o słuszności decyzji, podjętej w pełni władz umysłowych, już po wyleczeniu. Los jednak płata mu figla, bo jego „nowa” droga życiowa nagle zatacza koło... Czy braciszkowie zakonni wymodlili swemu podopiecznemu taką wersję szczęścia? A może to żart Pana Boga?

J. I. Kraszewski też spłatał czytelnikom figla: niby nieco historii, negatywna ocena niektórych przejawów ówczesnego życia towarzyskiego (intrygi, gry karciane, pijaństwo), a tu takie niespodziewane zakończenie. Brawo!

Moja ocena: 5/6
---
[1] J. I. Kraszewski, Klasztor, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa, 1986, s. 10.
[2] Tamże, s. 6.
[3] Jeden z pachołków porucznika podaje jako imię Bużeńskiego „Wiktor”(tamże, s. 14). Nie ma to chyba większego znaczenia, skoro narrator – poza rozpoznaniem bohatera przez podkomorzego Bielskiego i jego prezentacją – posługuje się tylko nazwiskiem.

[Recenzję Klasztoru z podobną myślą przewodnią zamieściłam także w BiblioNETce. Por. „Odczytany inaczej”].

Autorką recenzji jest Jadwiga. 

środa, 15 maja 2013

M jak metoda

"Zasiadłszy raz do biurka i przygotowawszy zawczasu pewną ilość piór gęsich pisał już bez wytchnienia, pisał nieustannie, nieoderwanie z niedościgłą szybkością. Na zapełnienie arkusza drobnym, wcale wyraźnym pismem potrzebował nie więcej jak około 10 minut czasu. (...)

Tom złożony z sześciu do dziesięciu tysięcy wierszy piszę zazwyczaj dni dziesięć na kartkach po jednej ich stronie, piszę tchem jednym, bylebym miał przewodnią i typy. Planów żadnych nie robię, zaczynam, i dalej idzie jakoś samo, a nigdy na początku nie wiem, co sie w końcu stanie z jej bohaterami, jakoś to tak samo plącze się i rozwiązuje. Gdy skończę, odczytuję całość. Co mi się nie podoba, to odrzucam, nowe kartki wstawiam i na nich piszę. Rękopisu poprawiać nie lubię i nie czynię tego nigdy. Ten sam system mam względem swych plan historycznych. Nie zaczynam roboty, póki dobrze nie przetrawię materiału, który, wszedłszy raz do głowy, już nigdy się stamtąd nie ulatnia."

Źródło: M. Wańkowicz, Karafka La Fontaine'a, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1984, s 358-359
Źródło zdjęcia: nawolyniu.pl

wtorek, 14 maja 2013

188. Milion posagu

Dworki, słomki i grenadier w spódnicy
„Milion posagu” trochę ochłodził moje zapały, wybujałe po „Zaklętej księżniczce”. Akcja tej powieści obyczajowej Kraszewskiego z 1847 roku toczy się na Podolu, a na tle dotychczas przeczytanych przeze mnie książek JIKa ta wyróżnia się kąśliwym do bólu zacięciem satyrycznym.

Z wyjątkiem jednej nieszablonowej bohaterki tym razem przeważają postacie, które można by zamknąć w klatce kilku cech charakteru i nie byłyby to przymiotniki bardzo wyszukane. Trzeba jednak pamiętać, że portrety mieszkańców Górowa i okolic w zdecydowanej większości miały być prześmiewczymi karykaturami i pod tym względem trudno cokolwiek zarzucić Kraszewskiemu. Po raz kolejny objawił spore poczucie humoru i zmysł wnikliwego obserwatora. 
Szkoda, że pisarz nie zdecydował się na luźne obrazki obyczajowe z życia prowincji, bo zjadliwe konterfekty chyba sprawdziłyby się lepiej w formie prozatorskich miniatur. Tym razem szwankuje powieściowe spoiwo. Akcja trochę się nie klei i ani dodana na osłodę scena balu, ani nawet pojedynek nie przyspiesza tętna czytelnika. Emocje pojawiają się wówczas, gdy na scenę wkracza „grenadier w spódnicy”, czyli ciotka głównej bohaterki:
Panna Scholastyka mogła mieć lat około czterdziestu, wysoka, męskiej postawy, rumiana, z wyrazem siły na twarzy; na pierwsze spojrzenie charakter nieugięty, otwarty, wcale nie kobiecy. Przyrodzenie, które nigdy nie kłamie, dało jej też wąs prawie męski, głos donośny, pierś suchą, rękę do pałasza raczej niż do igły” [1]. 
Energiczna i opiekuńcza, ciągle w ruchu, a to serwuje zakochanym poziomki, a to sama się komuś oświadcza. Żelazna dama o złotym sercu, której groźny wygląd odstrasza potencjalnych absztyfikantów. Zachowała się w mojej pamięci z fotograficzną dokładnością, choć „Milion posagu” przeczytałam na początku marca. Żałuję, że Kraszewski wyznaczył jej rolę drugoplanową. Jest znacznie ciekawszą postacią niż podwójny budyń z soczkiem, czyli para głównych bohaterów. Wątek miłosny powieści taktownie przemilczę, bo Maria i Seweryn za sprawą JIKa przeżyli już tyle, że oszczędzę im swoich sarkastycznych uwag.
Nadspodziewanie aktualne okazały się natomiast problemy społeczne, którym autor poświęca sporo uwagi w „Milionie posagu”. Kraszewski demaskuje materializm, fałsz i obłudę. Trudno nie przyznać mu racji, gdy pokazuje, że bieda bywa powodem ostracyzmu i pogardy. Tak niewiele trzeba, żeby cel niewyszukanych drwin nagle stał się uwielbianym i powszechnie szanowanym idolem. Wystarczy tylko szczęśliwy zbieg okoliczności, na przykład milionowy spadek po zmarłej we Włoszech krewnej. Wtedy dawni prześmiewcy na wyprzódki gną się w ukłonach i hołdach. Okazuje się, że ludzie zrzucają maski nie tylko w sytuacjach kryzysowych. Robią to również pod wpływem dobrych wiadomości.
Mimo niewątpliwej prawdziwości spostrzeżeń JIKa chwilami drażniła mnie jego przesadna dbałość o to, żeby czytelnik na pewno zrozumiał moralne nauki. Temu zapewne ma służyć natarczywe, wielokrotne wygłaszanie ich tonem nieznoszącym sprzeciwu. Kiedy autor opisuje złośliwości, jakie spotykają ubogich bohaterów ze strony bezdusznych sąsiadów, jest w nim tyle złości, że zastanawiam się, czy przypadkiem w tle nie majaczą  jakieś bolesne upokorzenia, których zaznał sam Kraszewski. Wyraźnie widać, że opisywane w „Milionie posagu” zjawiska bardzo go drażnią i martwią.

Kraszewski wraca do swoich ulubionych tematów. Po raz kolejny krytykuje nasz pociąg do tego, co zagraniczne, wyznając zasadę, że tylko wychowanie w kraju daje pożądane efekty: 
Zza granicy wracają nam pospolicie niedowarzone półgłówki, których pierwszą cechą — pogarda wszystkiego, co nasze. Mamy i tak nieszczęsną skłonność małpowania zagranicy, chwytania się nowinek, jak je nazywał ksiądz Skarga, cóż dopiero gdy tę skłonność wrodzoną podeprze się choć powierzchownie wyższą umiejętnością, polorem, chwyconymi wiadomostki encyklopedycznymi? Naówczas wracają nam ośmnastoletni znudzeni sobą i światem młodzieńcy, w towarzystwach dumni, szyderczy, nielitościwi i nieznośni. Starcy bez wąsów, co w kraju wytrwać nie mogą, co w towarzystwach naszych nic dla siebie nie widzą i stają się bezużytecznymi klocami w praktycznym życiu.[2] 
W bezpardonowej nagonce na bezmyślnie małpowaną cudzoziemszczyznę oberwało się nawet poczciwej herbacie:
Któż nas uwolni od niewoli herbacianej? kto nas upoważni do odmówienia bez niegrzeczności tej szklanki wody ciepłej. przygotowanej w kredensie przez brudnego sługę i gwałtem narzuconej sub poena indignationis. Seweryn krztusił się, a pił, wylać nie było gdzie. Szczęściem gość jedzie, wszyscy do okien; on mógł podlać nią stojące pelargonium.[3]
Mam nadzieję, że pelargonium na tym nie ucierpiało.

Mile zaskoczyły mnie barwne opisy. Nie pamiętam, żeby w którejś książce JIKa było tyle ciekawych detali krajobrazu, architektury i obyczajów. „Milion posagu” jest więc powieścią balzakowską nie tylko w swoim przesłaniu – pieniądz bezwzględnie rządzi światem i obnaża ludzką małość – ale również w formie. Pozwólcie, że zacytuję jeden z moich ulubionych opisów, zdradzający zainteresowania ornitologiczne Kraszewskiego, które - mam nadzieję - nie posiadały wyłącznie podtekstu kulinarnego:
Po dziedzińcu przechadzały się bez ceremonii, poważnie, swobodnie, znając się na swoim miejscu, pośród piołunu, bylicy, łopuchu i ostów, napuszone swą ważnością, indyki z licznym potomstwem, gęsi z córeczkami w żółtobrudnych sukienkach, gadatliwe kumoszki kury i świergoczące nieustan­nie, trzpiotowate polatywały po płotach wróble. Złowróżbne śmieciuchy czubkami swymi zapowiadały długą słotę. Nieco dalej nad brzegiem cuchnącej, obrosłej i zielonymi skrzeki pokrytej kałuży, nazywającej się sadzawką, spacerował pozor­nie obojętny, ale nie bez złych myśli, bocian w czerwonych butach, z bliskiego na olsze gniazda. Sroczka wrzeszczała na bzach za oficyną. [4]
Za cudne gęsi z córeczkami w żółtobrudnych sukienkach JIKowi po prostu należą się uściski, co chyba skwapliwie potwierdzi każdy, kto miał okazję kiedyś na żywo zobaczyć gąsiątka.

Skrupulatne, chwytające za serce opisy podolskich dworków i wiosek nie są tylko czczą literacką igraszką. Autorowi przyświeca znacznie ważniejszy cel. Chce uratować od zagłady zapomnienia świat, który nieuchronnie odchodzi w przeszłość:
Nie wiem, czy potrzebnie opisuję dworek tego rodzaju, tak one jeszcze niedawno pospolitymi były u nas, tak są jeszcze pamiętne wszystkim ze swymi akcesoriami zwykłymi, żywymi i nieżywymi. Ale któż wie, czy je wkrótce zobaczym już, czy o nich posłyszym, cywilizacja idzie ku nam tak szybko! a co gorzej poczyna zawsze wprzód działać na domy i suknie niż na ludzi. Trzeba więc opisywać i dworki, i słomki, i co tylko nieco przeszłością pachnie, bo wkrótce tego wszystkiego nie stanie. Są to zabytki starożytności.[5]

Podole, dwór Drohojowskich w Kirnasówce, mal. Napoleon Orda, 1871-1873 r.
Podobnie jak inne dzieła tego autora „Milion posagu” szczególnie polecam uwadze czytelników wrażliwych na piękno polszczyzny. Zawsze podczas lektury książek Kraszewskiego myślę sobie, że język, którego my używamy na co dzień, to blady i ubogi krewny mowy, którą posługiwał się JIK. Tradycyjnie wynotowałam garść słów-dinozaurów i mam nadzieję, że Was też zachwycą, a przynajmniej wywołają uśmiech:
włosiwo
nejtyczanka
smakownie
bundiuczyć się
podżyły już kawaler
bawiciel
zakąt
życzka
wasani
bajrakowaty
dojutrek
kałamaszka
siermiężka
podżyły już człowiek
maszercia
lubeczka
niedoimka
szerepetka
taratatka
Bardzo się ucieszę, jeśli ktoś zechce na zawsze przygarnąć któryś z zapomnianych wyrazów. Już dziś przy świątecznym obiedzie możecie się przekonać, że niedbałe użycie jednego z tych słów zapewne wywoła sporą konsternację. A panom rekomenduję zwłaszcza maszercię i lubeczkę w charakterze czułych epitetów do zastosowania natychmiast, zwłaszcza jeśli z powodu deszczu wasani dziś nabundiuczona.

Jeszcze tylko ważne ostrzeżenie. Ku mojemu osłupieniu nota Wydawnictwa Literackiego, którą przeczytałam w Biblionetce, streszcza absolutnie wszystko, całą fabułę powieści z zakończeniem włącznie. Na szczęście na moim egzemplarzu „Miliona posagu” opublikowanym przez Alfę pani redaktor wykazała się trochę większą dyskrecją.
_______________
[1] Józef Ignacy Kraszewski, Milion posagu, Wydawnictwo Alfa, 1994, s. 36.
[2] Tamże, s. 17. 
[3] Tamże, s. 84.
[4] Tamże, s. 8-9.
[5] Tamże, s. 9.

Moja ocena: 4-
Józef Ignacy Kraszewski, litografia H. Aschenbrennera [Źródło]