wtorek, 31 grudnia 2013
Tropem JIK-owego "Kunigasa" cz. I
Poruszony motywem historycznym, który JIK zaczerpnął z litewskiej przeszłości, postanowiłem dalej drążyć temat wspaniałych lektur naszego Ulubieńca poświęconych bratniemu krajowi, z których w sercu najbardziej zapadł "Kunigas"...
Podpytując Przyjaciół z Wilna, dokładniej rzecz biorąc rodowitych Litwinów (dzięki Neringa !) dowiedziałem się, że aczkolwiek mit ten (Margiris z Pilen) jest obecny w litewskiej kulturze, to tak naprawdę Litwini sami nie wiedzą czy Margiris istniał rzeczywiście (obok np. Jagiełły). Przypomina to nieco anegdotę o Litwinach, którzy mają kłopoty z rozstrzyganiem sporów o gramatyce własnego języka, bo przecież Oni sami nie wiedzą...jak to się pisze czy wymawia :)
Spakowałem plecak i zamierzam osobiście odwiedzić kolejne "święte wzgórza" Litwinów , tym razem nad rzeczką Punelė, nad tą samą o której pisał JIK w "Kunigasie" , gdzie pozostały szczątki grodu. Może usłyszę tam łkania Baniuty, kto wie...
Zanim będę mógł opowiedzieć, co w trawie piszczy (žinoti, iš kur vėjas pučia) wysłuchajcie opowieści, którą wygrzebałem na antykwariatu półce.
Alvydas NIKŽENTAITIS "GEDIMINAS" Wilno 1989 r.
"...Gedymin miał czterech braci: Vytenisa, Vainiusa, Teodora i prawdopodobnie Margiera (Margirisa)...
W 1329 roku belgijski kronikarz Jan de Preze,a w 1336 r. kronikarz zakonu niemieckiego Vygand z Marburga wspominają "litewskiego króla" Margirisa, który bojował z krzyżakami na Żmudzi. Margiris - nie jest bohaterem tylko Żmudzi. Z wiadomości spisanych w tamtych latach wiemy, że jemu to podporządkowano jest nie jedna z kilku ziem, a także bodajże wielką moc żmudzkiego wojska. W 1336 r. do zamku w Pillenach, przy którym obroną od Niemców dowodził Margiris, sprowadzono Litwinów z czterech ziem. Zatem Margiris był księciem większej ilości rodów. Vygand z Marburga pisze o jego osobistej ochronie (przybocznej), która walecznego księcia w walce z krzyżakami, zasłaniała swoimi tarczami. Tak samo żródła wspominają olbrzymią wielkość spalonych skarbów zamku w Pillenach, co pokazuje ważność i znaczenie zamku (grodu) i potwierdza wysoki ród z którego pochodził Margier.
Opowieść Jana de Preze, według niej, Margiris nie boji się stanąć do pojedynku przeciw samemu królowi Czech Janowi Luksemburskiemu. Tego kronikarz nie wymyślił - jest to wspominane w niejednych historycznych źródłach. We wspomnianym pojedynku Margiris zapłacił wykup monetami przedstwiającymi cesarza Ludwika IV z Bawarii, wybitymi w Imperium Rzymskim. Jest to ważne zwłaszcza, że w 1326 r. Litwini z Polakami byli pogromili syna cesarza Ludwika, władającego margrafią brandenburgii (napadnięto Berlin i Frankfurt). Widocznie Margiris był nie tylko księciem wysokiego rodu, lecz przynależał do rodu panującego - Gedyminowiczów. Jednakże w inny sposób nie wytłumaczymy skąd wziął część łupu w 1326 r. która mu przypadła.
Jan de Preze wie, że król Margiris był starego wieku. Giedymin urodził się w 1275 r., tak więc w 1329 r. jemu było około 54 lat. Margiris mógł być nie wiele młodszy. Te okoliczności nie wykluczają domniemań, że mógł on być Gedyminowiczem. Już wspomnieliśmy, że Margiris przez swoją działalność był znany na Żmudzi. Według założenia o dwuwładzy historycznych książąt WKL na Trokach, ten który był submonarchą WKL miał wpływy na Żmudzi. To pokazuje , że Margier do 1336 roku po Giedyminie był drugim człowiekiem WKL. Mówi się, że mógł być trzecim podług wieku bratem Gedymina. Belgijski kronikarz Jan de Preze wywodzi, że Margiris miał syna, który przestał szybko po śmierci ojca być wolnym (niewolnik) i więcej na Litwę nie wrócił."
I to tyle, póki co; myślę, że choć trochę wciągneliście się w te leśne tropy, po których jak domniemam, (i to głęboko w las - chylę czoła Panie Ignacy) chodził JIK. Podobno z Litwą, prawdziwe przeżycia, zachodzą po ranie w sercu (...ten kto Cię stracił), przekonuję się o tym, znowuż odwiedzając Ostrą Bramę...
Wszystkiego dobrego !
Wilno XII starego roku
piątek, 13 grudnia 2013
"Czarny chleb i czarna kawa" - listy JIK-a z Magdeburga.
W zamyśle będzie to urywek książki Władysława MICKIEWICZA, w szczególności "Pamiętników" jego...
Kraszewski wrócił z Pau do Paryża, ażeby pojechać do Berlina i tam być aresztowany. Zatrzymał się w Grand Hotelu, gdzie Kossiłowski. muszę przyznać, nie odstępował od niego. Kraszewski nie mógł piąć się na moje piętra, ja więc chodziłem do niego. Po jego wyjeżdzie właściciel hotelu opowiadał, że agenci pruscy stanęli w jego domu jednocześnie z Kraszewskim, szpiegując go i jego gości, z wiedzą personelu hotelowego i policji francuskiej. Nikt nie ostrzegł Kraszewskiego, że rzucił się prosto w paszczę wilka, tyle bowiem policja jednego kraju ma względów dla innej, że nawet nie bacząc na rok 1870, szpicle niemieccy cieszyli się w Paryżu przychylnym obejściem. Kraszewski początkowo pozostawał w areszcie domowym w swej willi drezdeńskiej. później przeniesiony do Lipska i skazany na trzy i pół roku twierdzy, w maju 1884 roku przeniesiony do Magdeburga, wypuszczony został warunkowo na wolność w roku 1886, dzięki wstawiennictwu księcia Antoniego Radziwiłła, spokrewnionego z Hohenzollernami, który przedstawił cesarzowi, że skazaniec jest chory i że śmierć jego w więzieniu pruskim sprawiłaby w Poznańskiem fatalne wrażenie. Korespondencja Kraszewskiego odsłoni nam jednocześnie jego okrutne udręki i godny podziwu stoicvzm.
Pierwszy list jego pochodzi z Drezna, z 2 grudnia 1883 roku: „Otrzymuję - pisze wiadomość, że pewien wydawca francuski ogłosił przekład mej powieści Morituri, czy nie mógłby mi pan przysłać egzemplarza pod opaską?”.
„W mej obecnej niedoli - pisze 1 lutego 1884 roku - której końca nie widzę, jedynym lekarstwem jest zajmować nieustannie umysł. Ciągnę więc dalej cykl mych powieści historycznych i doszedłem do Henryka Walezjusza. Będę potrzebował pamiętników z tej epoki, żeby poznać dwór i rodzinę królewską, i takiego obrazu Paryża z owych czasów, jakich wiele istnieje w epokach następnych. Proszę mi wskazać, o co mam się postarać w tym zakresie. La Societe de Berlin *446, którą tu przypisują Maupassantowi, wzbudza wielkie zainteresowanie. Przekład tej książki został skonfiskowany i zabroniony”. Jedenastego lutego pisze znowu: „Dzięki za wyciąg z «Nouvelle Revue», której tu dostać nie można. Jest to bardzo interesujące, chociaż niektóre portrety nie dość są udane, ale większość jest dokładna i dobrze napisana. Tu podejrzewają o autorstwo siostrę czy kuzynkę Guy de Maupassanta, która temu przeczy. Oburzenie jest wielkie i nie mniejsza sensacja. Jestem tu przygwożdżony, bo ruszyć mi się nie wolno. Nie wiem, jak długo to potrwa”.
Założyłem wówczas z Juliuszem Lerminą *447 „La Revue Universelle”, o której będzie mowa we właściwym miejscu i czasie. Kraszewski pisze do mnie z tej okazji 19 lutego 1884 roku: „W chwili, gdy to piszę, otrzymuję właśnie z lipskiego trybunału papiery dotyczące mej sprawy, na które trzeba odpowiedzieć, i jestem tym bardzo zajęty i zakłopotany. Dopóki tego nie skończę, na nic się nie przydam w pańskiej «Revue Universelle». Dokumenty, które przyszły do mnie, pozwalają mi wróżyć, że sprawa zdecyduje się szybko, ale jak, zgadnąć nie umiem. Jeśli Bóg da, że będę swobodniejszy, chętnie zrobię wszystko, co może być panu potrzebne, i będę nadsyłał sprawozdania. Wolałbym jednak, żeby nie miały mego podpisu. Może gdy sprawa się skończy, odzyskam siły i umysł mój się ożywi. Daj tylko Boże, iżby się dobrze skończyła”.
Sprawa źle się skończyła i korespondencja podjęta została z twierdzy magdeburskiej, skąd skazaniec miał prawo pisywać tylko po francusku. Dwudziestego czwartego grudnia 1884 pisze do mnie z Magdeburga: „Dziękuję za pamięć. Nie mam opłatka, żeby nim z panem się przełamać, ale przesyłam najszczersze życzenia pomyślności we wszystkim dla pana i rodziny jego. Niech was Bóg błogosławi i wspiera. Życie jest ciężkim dla nas wszystkich i nadszedł
_______________________________________
446 La Societe de Berlin - zbiór plotek o dworze cesarza Wilhelma II, napisany przez Katarzynę Radziwiłłową z domu Rzewuską (1858-1941), pod pseudonimem Paul Vasili w 1884 roku.
447 Juliusz Lermina (1839-1915) - powieściopisarz i dziennikarz francuski.
czas, gdy wydaje się wskazane, ażeby czynić je przykrym i trudnym dla każdego ktokolwiek urodził się Polakiem. Tego pochodzenia wystarczy,żeby być ściganym
i prześladowanym, ta udręka ma i dobre strony. Przez cierpienie żelazo w stal się zamienia. Co do mnie, oto już dobiega dziewiętnaście miesięcy próby i trzeci rok już zaczynam pod kluczem. Mam tak krótką pamięć, że nie wiem, czy pisałem już Panu ,że akwarela dla panny Heleny *448 leży w Warszawie u Wacława Szymanowskiego. Niech pan ją każe sobie przysłać”.
Drugiego stycznia 1885 Kraszewski ponawia swe życzenia: „Pomyślnego nowego roku, ale nie dla mnie, bo od kilku dni jestem bardzo cierpiący; niepokoi mnie to: w 73 latach to rzecz poważna”. Czternastego lutego niepokoi się w dalszym ciągu: „Siły moje słabną. Jestem znużony; trwa to już dwadzieścia miesięcy. Zresztą, niech się dzieje wola Boża, trzeba się przygotować na wszystko. Dziś piszę do pana tylko po to, żeby go zapewnić o mej niezmiennej przyjaźni”.
Dwudziestego ósmego kwietnia Kraszewski bardzo słusznie krytykuje pomysł wykonania przez grupę rzeźbiarzy pomnika mego ojca według rysunku Matejki. Jeden malarz - pisze Kraszewski - robi kompozycję, a pięciu czy sześciu rzeźbiarzy pracuje przy jej wykonaniu. To wspaniałe! Jakżeż to trąci zupełną nieznajomością dzieła sztuki, którego zasadniczym warunkiem jest, ażeby stworzone było jednym tchem, było jedno i niepodzielne. Oto pomnik-poliszynel. Jeszcze słowo. Pomnik ma być odlany w brązie tam, gdzie nikt nigdy nic nie odlewał, w Krakowie”. Te dziwaczne pomysły zostały ostatecznie odrzucone, ale zrozumiałe jest oburzenie Kraszewskiego na to, że już zanosiło się na ich przyjęcie! Gdy Preault wykonał piękny medalion mego ojca na nasz grób rodzinny w Montmorency, rodacy mówili mi: „Podziwiamy ten medalion, ale czemu to pan nie posłużył się dłutem polskiego rzeźbiarza?”. Odpowiedziałem im zapytaniem, czy historia wyrzuca Franciszkowi I to, że posługiwał się pędzlem Primatice i Tycjana *449 zamiast poprzestać wyłącznie na pędzlach francuskich artystów.
Prusacy wykorzystali przeciw Kraszewskiemu niektóre ustępy jego powieści Bez serca. Sądził, że przekład zupełny będzie najlepszą odpowiedzią, i pisał do mnie 3 Iipca 1885: „Tym więcej zależy mi obecnie na tej publikacji, że wyjątki wybrano w sposób tendencyjny i że lektura całej książki dla każdego inteligentnego i bezstronnego czło-
________________________________________
448 Helena Mickiewiczówna (1864—1896) — najstarsza córka Władysława.
449 Francesco Primatice, znany jako Le Primatice (1504-1570) - włoski malarz, rzeźbiarz i architekt od 1532 roku na zaproszenie króla Franciszka I w Paryżu; Tycjan, właśc. Tiziano Vecelli (1488-1490-1576) malarz włoski.
wieka będzie mym usprawiedliwieniem. Obcięto, wybrano, wykoślawiono. Nic łatwiejszego, jak potępić człowieka na mocy wyciągów, umyślnie w tym celu zrobionych. Proszę, ile możności, tłumaczyć, nic nie opuszczając. Nie pisałem wcześniej, wiedząc, że jest pan w Krakowie w sprawie pomnika i przeniesienia szczątków pańskiego ojca do Krakowa. Mój Boże, jakże są powolni w powzięciu jakiejś decyzji!”. Przełożyłem więc "Bez serca" *450. Trzeba było dać nieszkodliwą przedmowę. Gdy ukazał się przekład
"O naśladowaniu Chrystusa", dokonany przez Ludwika Veuillota, w nocie, którą wydawcy dołączają do egzemplarzy prasowych dla ułatwienia pracy sprawozdawcom, a która zawsze pochodzi od autora, było powiedziane, że przedmowa musiała być przerabiana czterokrotnie, zanim tekst jej został oczyszczony od wszelkich obelg, które nie były w zgodzie z ewangeliczną słodyczą tego dzieła. Byłem tak samo zakłopotany, jak Ludwik Veuillot, żeby nie przepuścić jakiej uwagi, która by mogła Prusakom służyć za argument, i poprosiłem o przedmowę Ludwika Ulbacha. Książka ukazała się wprawdzie już po uwolnieniu Kraszewskiego, ale wówczas jeszcze musiał się bardzo liczyć ze swym postępowaniem z powodu zapłaconej kaucji, którą miał nadzieję odebrać. Ulbach żałował pisarza, „skazanego przez trybunał niemiecki za niedyskretne i nieroztropne westchnienia, skierowane do Polski, niezmiennej jego ojczyzny”, pisarza, który, wyczerpawszy udzielony mu zapas życia, miałby „bardziej żywy powrócić do tym zimniejszego grobu”. Stwierdza jednak, że Kraszewski „nie pisze powieści dla przeprowadzenia tezy politycznej”, a jeśli jego obraz Berlina odznacza się „prawdą tak krzyczącą, że aż do krzyku skłania urzędy niemieckie”, to przecież autor „przy całej sympatii swej dla Francji, nie jest w tej powieści tak dalece stronniczy, żeby aż miało to Niemców czynić zazdrosnymi”.
W tym samym czasie ukazał się przekład powieści Resurrecturi. „Przekładu tego,
-pisze do mnie Kraszewski 9 lipca - dokonano bez mojej zgody. Jest to nadużycie. Nic nie wymagam i pozwalam tłumaczyć, nie żądając za to zapłaty, ale należałoby przynajmniej zapytać mnie o pozwolenie”. Kraszewski mógł w więzieniu otrzymać książkę dopiero po długich formalnościach. „Trzeba było na to - pisał do mnie 5 września 1885 i zaświadczenia tłumacza przysięgłego, że książka nie zawiera nic politycznego ani aktualnego. Pociąga to za sobą dość kosztowne przesyłanie książki tam i z powrotem, ale
__________________________________________________
450 Sans Coeur, roman traduit du polonais par Ladislas Mickiewicz, avec une preface de Louis Ulbach, Paris l886.
trzeba przyzwyczaić się do wszystkiego, gdy wchodzi w grę siła wyższa” Gdy Niemcewicz uwięziony w Petersburgu za Katarzyny II, sprowadził kilka książek ze swej biblioteki dyrektor więzienia przesłał jedną z tych książek, gdyż zawierała kilka słów napisanych ręcznie i niezrozumiale, najpierw do prefekta policji, później do gubernatoratora miasta, którzy dopisku nie zrozumieli, wreszcie do metropolity, który uznał ten napis za nieszkodliwy , całego tego zamętu narobił rękopiśmienny exlibris Niemcewicza. Urzędnicy pruscy byli mniej ciemni, ale tak samo dokuczliwi.
Kraszewski wówczas był poważnie chory. Gdy stan jego zdrowia poprawił się pisał do mnie 21 lipca 1885 roku: „Plucie krwią się zmniejsza. Za nic w świecie nie chciałbym przez te przerwy przedłużać czasu mych cierpień. Lepiej wypić gorycz za jednym zamachem”.
Nie pobłażał ani ultramontanom, ani doktrynerom polskim. Dwunastego września 1885 roku pisał do mnie: „Ach! mówi pan o przewielebnym księdzu Kalince, Pamiętam go, jak był jeszcze człowiekiem świeckim i grał komedyjki w maleńkim teatrzyku. Talentu odmówić mu nie można, ale to fałsz wcielony, ukryta ambicja, która toruje sobie drogę. Zobaczymy, że pójdzie jeszcze wyżej i przywdzieje infułę biskupią. Nie wszystkich, których nie zdoła ujarzmić. W Galicji był to człowiek, jakiego tam potrzeba; on i Klaczko, jeszcze jeden podziwiany talent, którego ja nie jestem zdolny ocenić pomniejszony Heine albo, jeśli pan woli, Heine tombakowy. Nawet jego słynne powiedzenie: «Jestem wyzwolonym Polakiem» - zostało skradzione Heinemu, który nazywał siebie wyzwolonym Niemcem. Oto nadchodzi zima i przejmuje mnie dreszczem; oczy mam bardzo zmęczone przez nieustanną lekturę, bez której obejść się nie mogę”. ;
Waliszewski *451 rozpoczynał wówczas swój zawód literacki. Zasadą Kalinki była stagnacja tak w religii, jak w polityce, Waliszewski zaś nie ma żadnych zasad
w ogóle i to pozbawia wartości jego prace historyczne. Nie kieruje nim żadna nić przewodnia; waha się zależnie od własnych korzyści, poświęcając prawdę i ojczyznę dla zaskarbienia sobie łask u możnych ludzi dnia. Z powodu jednego z artykułów jego w „Le Correspondant" *452 Kraszewski pisał do mnie 12 października 1885: „Dziękuję za <<Le Correspondant>> który właśnie otrzymałem. Chociaż jestem cierpiący, zabrałem się zaraz do czytania. Skoń czyłem przed chwilą i dotąd jestem w kłopocie, bo nie umiem ocenić tej pracy, którą u nas zapowiadano tak uroczyście. Jako styl i wykonanie przypomina mi to Klaczkę z jego
____________________________________________
451 Kazimierz Waliszewski (1849-1935) - historyk, pisarz i publicysta.
452 „Le Correspondant” - francuski przegląd katolicki założony w 1829 roku, ukazywał z przerwami do 1937 roku.
sztuczną, wyszukaną manierą, z jego nienaturalnymi pozami. Właściwe poszukiwania historyczne sprowadzają się do minimum i nic z nich nie wynika, wszystko jest mętne i blade. Nic to nie nauczy Francuzów, a jeszcze mniej Polaków. Waliszewski jednocześnie ogłosił tą samą czy też prawie tą samą pracę w <<Bibliotece Warszawskiej>> *453 po polsku. Wiele hałasu o nic!”.
Bramy więzienia wreszcie się dla niego odemknęły. „Drogi przyjacielu - pisze 26 października - komunikuję panu dobrą nowinę, która mnie oszołomiła. Jego królewska mość raczył udzielić ml urlopu aż do maja, za kaucją 20 tysięcy marek. Czekam tylko nadejścia pieniędzy, żeby wyjechać do Włoch... gdziekolwiek, na brzeg morza, byleby tylko zima była łagodna, bo jestem bardzo słaby. Będę nawet musiał odbyć tę podróż z przystankami. Łaskę tę zawdzięczam staraniom księcia Antoniego Radziwiłła. Niech go Bóg błogosławi, bo już byłem u kresu sił moich. Natychmiast po przybyciu, nie wiem jeszcze dokąd, doniosę o tym panu. Jestem tak osłabiony, że przy całej radości nie wiem, jak tę podróż przeniosę. Pojadę z postojami. Liczę, że - jeśli Bóg pozwoli - wyjadę we czwartek. Mam jeszcze formalności do załatwienia”. Ostatni list jego z Magdeburga pochodzi z 2 listopada: „Załatwianie formalności jeszcze mnie tu trzyma, a ponieważ są to rzeczy nieuniknione, poddaję się konieczności pomimo zniecierpliwienia. Spodziewam się dziś lub jutro wyjednać uwolnienie, jestem bowiem dotychczas w mej celi. Gdy tylko będę wolny, ruszę przez Saint Gothard najpierw do Genui, gdzie odpocznę dni parę, a potem do San Remo. Ponieważ nie szczęści mi się we wszystkim, trzeba było dwóch dni świąt jeden po drugim, wypadających akurat po to, żeby opóźnić me formalności: biura były zamknięte. Może jutro lub pojutrze zyskam nareszcie urlop i paszport”.
Kraszewski wyszedł z więzienia ze zrujnowanym zdrowiem. Rok z górą walczył z chorobą. „Zapewne - pisał z hotelu w Genui 15 listopada 1885 - lepiej jest oddychać wolnym powietrzem, ale trudno mi jest lepiej wdychać to powietrze. Przyjechałem tu zupełnie połamany, chociaż podróżowałem żółwim krokiem i na drogę z Magdeburga do Genui trzeba mi było tydzień czasu. Czy powietrze i doktór zdołają podeprzeć tę ruinę? Chciałbym żyć przynajmniej do wiosny, zobaczyć zieloność i kwiaty. Dziś przybywa do San Remo doktór Tymowski, który określi, dokąd winienem się udać. Wolałbym do Cannes, gdzie mam opiekuna, ale to terytorium francuskie, a mój paszport jest ważny do Włoch”.
______________________________________
453 "Biblioteka Warszawska. Pismo poświęcone naukom, sztukom i przemysłowi” - warszawski miesięcznik literacko-naukowy ukazujący się w latach 1841-1914.
Żródło:
Władysław MICKIEWICZ "Pamiętniki" wyd. ISKRY Warszawa 2012 rok
środa, 11 grudnia 2013
205. Klin klinem
O Kraszewskim można wiele powiedzieć, ale mistrzem
psychologii to on raczej nie jest. Stara się chłopina zniuansować
te swoje postaci, żeby nie były ZUPEŁNIE czarno-białe, ale z
czarnych udaje mu się zrobić co najwyżej ciemnoszare, zaś te i
tak pozytywne potrafi jeszcze dodatkowo przekąpać w wybielaczu i
ulepszyć aureolą. Póki zresztą dmie w tubę satyryczną, gdzie
siłą rzeczy tych czarno- szarych charakterów jest więcej, to
jeszcze ok, można się pośmiać z ludzkich przywar. Gorzej, gdy
książka skręca w stonę serio, lub co gorsza, uderza w tony
dydaktyczne.
“Klin klinem” reklamowana jest na okładce jako
pikantna historyjka o znudzonej mężatce, która skutecznie bajeruje
młodego sąsiada. Jego rodzina zaś postanawia wyleczyć chłopaka
metodą znaną od czasów paleolitycznych, tytułowym klinem (w postaci kresowej dziewicy, odrobinę starszej reinkarnacji Zosi Horeszkówny).
Pierwszy rozdział jest może rzeczywiście odrobinę
pikantny, a do tego nawet śmieszny, bo satyryczny. Zaloty pary
niedobranych kochanków, małżeńska kłótnia heroiny (Seweryny, nader przypominającej nieśmiertelną Serafinę). Dalej jednak
JIK uderza w tony serio. Nawet montowanie intrygi, które zazwyczaj
przychodzi mu bez trudu, tym razem nie ma jakoś werwy. A na koniec –
jednych do wybielacza a innym aureole. No dajcie spokój....
Mam wrażenie, że JIK, którego i tak wzywał
papież na dywanik ze względu na rzekomą niemoralność po prostu bał się w
tej historyjce pójść na całość:).
środa, 16 października 2013
Jubileuszowe pocztówki.
W imieniu Koła Bialczan opracował Tadeusz ŁUKASZUK:
Wydawnictwo bardzo piękne, tylko pogratulować Bielczanom inwencji, zapraszamy do oglądania...
wtorek, 1 października 2013
Stary zegar - Objezierze 30 maja 1867 roku...
„O wiosko polska na twoim zagonie
Nie samo zboże żywiące nas wschodzi ;
Ty w żyznym twoim przechowujesz łonie
Ducha , co kiedyś ojczyznę odrodzi ...’’
Nie samo zboże żywiące nas wschodzi ;
Ty w żyznym twoim przechowujesz łonie
Ducha , co kiedyś ojczyznę odrodzi ...’’
"Nie nam, Panie, nie nam, ale imieniu twemu na chwałę" [ WLG 113B-psalm Dawidowy w 115]
"Tradycje literackie związane są z rodami właścicieli ziemskich - hr. Turnów, Kwileckich i Węgorzewskich. Zapraszali oni do swoich domów wybitnych twórców literatury polskiej, co świadczy o ich zainteresowaniach literackich, kulturalnych i wielkim patriotyzmie - tak ważnym w okresie zaborów. Powstały w tenże sposób ośrodki kultury polskiej, a rodziny właścicieli ziemskich sprawowały swego rodzaju mecenat nad polskimi twórcami kultury."
"Józef Ignacy Kraszewski - pisarz i publicysta. Kraszewski upamiętnia swój pobyt w Objezierzu sadząc w parku pamiątkową lipę ( złamaną przez huragan w 1987 r. ) oraz pisząc wiersz pt. „O wiosko polska"
"Wokół rozciąga się park krajobrazowy (8,6 ha) z pomnikowymi drzewami, m.in. lipą Kraszewskiego i kopcem Kościuszki."
"Autor Ulany pierwszy raz odwiedził Wielkopolskę w 1867 roku... Do Poznania przybył wieczorem 20 maja i zamieszkał w „Bazarze”. 30 maja udał się do Objezierza, do pałacu pp. Turnów, gdzie na jego cześć wydano ucztę, na którą przybyło ziemiaństwo, duchowieństwo i inteligencja."
"Odsłonięto również tablicę pamiątkową w holu szkoły, którą wykonał artysta plastyk Czesław Kępiński z Chodzieży. Wzór został zaczerpnięty z tablicy pamiątkowej ku czci Adama Mickiewicza w Lozannie. Tablicę wykonano w drewnie lipowym, pochodzącym z drzewa rosnącego w naszym parku, tzw. „lipy Kraszewskiego” zniszczonej najpierw przez grom, a potem powalonej przez wichurę. W miejscu tym rośnie nowa lipa, wyhodowana i posadzona przez dyrektora."
Cytaty na temat Objezierza z sieci, Zdjęcia własne
sobota, 14 września 2013
R jak Re z torta...
Drodzy JIK-o Przyjaciele, czytałem Wasze okolicznościowe posty sprzed około 2 lat, dlatego proszę korygować moje poczynania, jeślim się rozpędził; znaczy było tam dużo o kantacie Adama ASNYKA z Kalisza, która skojarzyła mnie się z pewną Uchwałą, obydwóch tekstów nie znalazłem na stronce, dlatego ku pamięci pisarza i jako uzupełnienie do Waszej wielkiej i roztropnej pracy tu zostawiam.
Tekst Sejmowy zaczerpnąłem z "Winiety" nr1/2012 (Pisma Biblioteki Raczyńskich z miasta Koziołków) a tekst Adama z Cyfrowej Biblioteki Narodowej "Polona".
Kantata
na Jubileusz J.I. KRASZEWSKIEGO
(na chór męzki, solo baryton z towarzyszeniem orkiestry - Towarzystwo Muzyczne spod Wawelskiej Góry 1879 rok)
Słowa: Adama ASNYKA
Muzyka: Władysława ŻELEŃSKIEGO
CHÓR:
Szczęśliwy, komu w życiu dano
Doczekać plonu swej pracy,
I ujrzeć myśl swą przechowaną
I najpiękniejsze zdobyć wiano,
Z kłosów, co niosą mu rodacy.
Szczęśliwy, kto swą piersią własną,
Wykarmił całe pokolenia,
I wytknął dla nich drogę jasną
I w nowych jutrzniach co nie gasną
Ogląda dzieło odrodzenia.
Szczęśliwy, kto szedł naprzód w znoju
Z hasłami, które ludzkość budzą,
I walcząc w ciszy i pokoju,
Dokonał ludzkich dusz podboju,
Niezaćmionego krzywdą cudzą.
Szczęśliwy ! Palmy zwycięztw z dłoni
Nie wydrze ramię mu niczyje -
Burza go nieszczęść nie dogoni -
On wyszedł z ciemnej losów toni
I nieśmiertelny w sercach żyje.
SOLO:
I naród żyje, gdy mu przodem
Pochodnia wielkich myśli świeci,
I jeszcze wielkim jest narodem,
Gdy się odświeża życiem młodem
Wydając z siebie takie dzieci.
Żyje, gdy na świat z jego łona
Wychodzą zbrojni wciąż rycerze,
Których wróg żaden nie pokona
A ludzkość ze czcią ich imiona
Wpisuje w dziejów karty świeże.
Żyje ten naród, co prawdziwą
Zasługę pojmie i ocenia,
I w ślad za myślą idzie żywą
I zbiera świeżych kłosów żniwo
Na drogach swego odrodzenia.
CHÓR:
Więc w uroczystym dziś obchodzie,
Wielkiego męża czcijmy święto,
W bratniej miłości, w bratniej zgodzie,
Nieś mu życzenia swe Narodzie,
Niech kończy pracę rozpoczętą.
Niech rozpościera jasność wszędzie,
I zbiera owoc swoich trudów,
W wielkich zdobywców stając rzędzie,
Niechaj Ojczyźnie swej zdobędzie
Cześć i braterstwo wszystkich ludów.
Niech dzień ten przyszłość nam zapowie,
Do kórej zwolna ludzkość wiodą
Najszlachetniejsi jej synowie;
A czyn zamknięty dotąd w słowie
Najmilszą będzie mu nagrodą.
UCHWAŁA SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
(z dnia 16 września 2011 r. w sprawie ustanowienia roku 2012 Rokiem Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO)
W związku z przypadającą w 2012 roku 200. rocznicą urodzin Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO Sejm Rzeczypospolitej Polskiej postanawia oddać hołd temu jednemu z najwybitniejszych polskich twórców, który na trwałe wpisał się w dzieje literatury polskiej i europejskiej.
Józef Ignacy Kraszewski był pisarzem, publicystą, historykiem, wydawcą, krytykiem literackim, dziennikarzem, malarzem, działaczem społecznym i politycznym.
Jego imponujący dorobek literacki wywarł trwały wpływ na kulturę i literaturę polską oraz twórczość współczesnych mu i późniejszych pokoleń Polaków.
Powieści historyczne Józefa Ignacego Kraszewskiego stały się nie tylko trybuną do upowszechniania wiedzy o naszej przeszłości, ale również inspiracją do rozmyślań nad teraźniejszością i przyszłością Polski.
Józef Ignacy Kraszewski wydał szereg powieści o tematyce powstańczej. Szczególnie wiele z nich poświęcił powstaniu styczniowemu, dostrzegając w nim nie tylko ogrom ofiar i cierpień, ale i szansę na odrodzenie ducha polskiego. Choć w powieściach historycznych przychodziło mu występować w roli biczownika wad i przywar narodowych, przebijała w nich także wiara w odnowę narodową.
Józef Ignacy Kraszewski był polskim pisarzem, który odkrył i opisał świat prowincji polskiej, dlatego cieszy się on niezwykłą estymą u ludzi żyjących w małych ojczyznach. To istotny aspekt jego twórczości, doceniany przez środowiska lokalne i regionalne.
W jego pracy ważną rolę odgrywała publicystyka polityczna. W niej tak jak w całej swojej twórczości łączył surową ocenę przeszłości z krytyką szlachetczyzny i ustroju feudalnego, propagował ideę uprzemysłowienia i rozwoju gospodarki rolnej.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ogłasza rok 2012 Rokiem Józefa Ignacego Kraszewskiego.
Tekst Sejmowy zaczerpnąłem z "Winiety" nr1/2012 (Pisma Biblioteki Raczyńskich z miasta Koziołków) a tekst Adama z Cyfrowej Biblioteki Narodowej "Polona".
Kantata
na Jubileusz J.I. KRASZEWSKIEGO
(na chór męzki, solo baryton z towarzyszeniem orkiestry - Towarzystwo Muzyczne spod Wawelskiej Góry 1879 rok)
Słowa: Adama ASNYKA
Muzyka: Władysława ŻELEŃSKIEGO
CHÓR:
Szczęśliwy, komu w życiu dano
Doczekać plonu swej pracy,
I ujrzeć myśl swą przechowaną
I najpiękniejsze zdobyć wiano,
Z kłosów, co niosą mu rodacy.
Szczęśliwy, kto swą piersią własną,
Wykarmił całe pokolenia,
I wytknął dla nich drogę jasną
I w nowych jutrzniach co nie gasną
Ogląda dzieło odrodzenia.
Szczęśliwy, kto szedł naprzód w znoju
Z hasłami, które ludzkość budzą,
I walcząc w ciszy i pokoju,
Dokonał ludzkich dusz podboju,
Niezaćmionego krzywdą cudzą.
Szczęśliwy ! Palmy zwycięztw z dłoni
Nie wydrze ramię mu niczyje -
Burza go nieszczęść nie dogoni -
On wyszedł z ciemnej losów toni
I nieśmiertelny w sercach żyje.
SOLO:
I naród żyje, gdy mu przodem
Pochodnia wielkich myśli świeci,
I jeszcze wielkim jest narodem,
Gdy się odświeża życiem młodem
Wydając z siebie takie dzieci.
Żyje, gdy na świat z jego łona
Wychodzą zbrojni wciąż rycerze,
Których wróg żaden nie pokona
A ludzkość ze czcią ich imiona
Wpisuje w dziejów karty świeże.
Żyje ten naród, co prawdziwą
Zasługę pojmie i ocenia,
I w ślad za myślą idzie żywą
I zbiera świeżych kłosów żniwo
Na drogach swego odrodzenia.
CHÓR:
Więc w uroczystym dziś obchodzie,
Wielkiego męża czcijmy święto,
W bratniej miłości, w bratniej zgodzie,
Nieś mu życzenia swe Narodzie,
Niech kończy pracę rozpoczętą.
Niech rozpościera jasność wszędzie,
I zbiera owoc swoich trudów,
W wielkich zdobywców stając rzędzie,
Niechaj Ojczyźnie swej zdobędzie
Cześć i braterstwo wszystkich ludów.
Niech dzień ten przyszłość nam zapowie,
Do kórej zwolna ludzkość wiodą
Najszlachetniejsi jej synowie;
A czyn zamknięty dotąd w słowie
Najmilszą będzie mu nagrodą.
UCHWAŁA SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
(z dnia 16 września 2011 r. w sprawie ustanowienia roku 2012 Rokiem Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO)
W związku z przypadającą w 2012 roku 200. rocznicą urodzin Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO Sejm Rzeczypospolitej Polskiej postanawia oddać hołd temu jednemu z najwybitniejszych polskich twórców, który na trwałe wpisał się w dzieje literatury polskiej i europejskiej.
Józef Ignacy Kraszewski był pisarzem, publicystą, historykiem, wydawcą, krytykiem literackim, dziennikarzem, malarzem, działaczem społecznym i politycznym.
Jego imponujący dorobek literacki wywarł trwały wpływ na kulturę i literaturę polską oraz twórczość współczesnych mu i późniejszych pokoleń Polaków.
Powieści historyczne Józefa Ignacego Kraszewskiego stały się nie tylko trybuną do upowszechniania wiedzy o naszej przeszłości, ale również inspiracją do rozmyślań nad teraźniejszością i przyszłością Polski.
Józef Ignacy Kraszewski wydał szereg powieści o tematyce powstańczej. Szczególnie wiele z nich poświęcił powstaniu styczniowemu, dostrzegając w nim nie tylko ogrom ofiar i cierpień, ale i szansę na odrodzenie ducha polskiego. Choć w powieściach historycznych przychodziło mu występować w roli biczownika wad i przywar narodowych, przebijała w nich także wiara w odnowę narodową.
Józef Ignacy Kraszewski był polskim pisarzem, który odkrył i opisał świat prowincji polskiej, dlatego cieszy się on niezwykłą estymą u ludzi żyjących w małych ojczyznach. To istotny aspekt jego twórczości, doceniany przez środowiska lokalne i regionalne.
W jego pracy ważną rolę odgrywała publicystyka polityczna. W niej tak jak w całej swojej twórczości łączył surową ocenę przeszłości z krytyką szlachetczyzny i ustroju feudalnego, propagował ideę uprzemysłowienia i rozwoju gospodarki rolnej.
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ogłasza rok 2012 Rokiem Józefa Ignacego Kraszewskiego.
niedziela, 1 września 2013
P jak Pędzelkiem po Pięciolinii.
Czas Romantyków to okres rozkwitu
ideałów płynących z serca, dla nas czytelników, przeważnie
zawartych w książkach. Józef Ignacy KRASZEWSKI, twórca rozlicznej
ilości lektur był erudytą znanym w Europie, także malarzem
(„Wszędzie, gdziem pojechał […] rysowałem dla pamięci, co mi
pod oczy podpadło. Ileż to godzin szczęśliwych winienem temu
zatrudnieniu.”) 1.)
Jeden z wielkiej liczby 1800 – set
blisko zachowanych ! obrazów jego autorstwa możemy zobaczyć w
poznańskiej pracowni na ulicy Wronieckiej. Obraz ten zadziwił mnie
swoją romantyczną formą, szczegółem postaci i … pierwsze co
przyszło mi do głowy to chęć przypisania go innemu , może
bardziej znanemu malarzowi – właściwie podobne już widziałem -
pejzaże Warszawy CANALETTA wiszące w naszym odremontowanym Muzeum
Narodowym.
W tej rozprawce chciałbym
jednak w maleńkim stopniu przybliżyć postać JIK – a jako
miłośnika ,,muzy słuchu”,
być może przybliżyć to za duże
słowo, podeprę się więc zwrotem „zaakcentować”. Jedną z
rozlicznych jego pasji była muzyka. „Zajmował się nią z
upodobaniem. Zarówno w latach gimnazjalnych we Świsłoczy, jak i na
uniwersytecie studiował muzykę i uczył się gry na fortepianie.
Także komponował, a nawet wydawał swe utwory. Były to piosenki,
walce, polonezy i ronda, tzw. muzyka salonowa. Recenzował dzieła
muzyczne, m.in. omawiał „Śpiewnik domowy” MONIUSZKI na łamach
„Tygodnika petersburskiego” 1842 r. MONIUSZKO zaś napisał
muzykę do jego poematu z dziejów dawnej Litwy , „Witolorauda”.”
Poemat ten poświęcony Litwie wyszedł począwszy od 1840 roku –
Pieśń pierwsza pod wyżej wymienionym tytułem. Następne wydanie
miało nazwę „Mindowe” i część ostatnia z 1844 r. ukazała
się p.t. „Witoldowe boje”. Całość spajał tytuł „Anafielas”
i począwszy od 1846 roku (kolejne wznowienie - dop. aut.) zaczął
wychodzić właśnie z muzyką Stanisława MONIUSZKI i drzeworytami
SMOKOWSKIEGO. Można by powiedzieć dzisiejszym językiem że było
to wydawnictwo multimedialne.
Związek z MONIUSZKĄ był
pełen muzycznej wzajemności, co więcej ich biografie się
przeplatają – Przyświecał im Obraz „Tej co w Ostrej Świeci
bramie...”. Podobnie pokochali Wilno.
„Stanisław MONIUSZKO (1819 –
1872), kompozytor polski. Urodził się niedaleko Mińska. W 1840
roku ożenił się z wilnianką i osiadł na stałe w Wilnie, w
którym bywał już wcześniej. Do 1842 r. był organistą w kościele
Św. Janów. (...) Skomponował wiele operetek i wodewili dla sceny
wileńskiej, ponad 300 pieśni, cztery „Litanie Ostrobramskie”.
(...)
MONIUSZKO jest uważany za
najwybitniejszego – obok Fryderyka CHOPINA – kompozytora
polskiego romantyzmu, jego opery do dzisiaj cieszą się dużą
popularnością. W twórczości MONIUSZKI można odnaleźć wyraźne
wątki regionalne – białoruskie i litewskie. (…)
Do tematyki litewskiej nawiązuje jego
ballada „Trzech Budrysów” (do słów Adama MICKIEWICZA),
kantaty
mitologiczne „Milda” i „Nijoła” (do słów Józefa Ignacego
KRASZEWSKIEGO) , pieśni do słów SYROKOMLI i in.
Na skwerze przy Kościele
Św. Katarzyny znajduje się jego popiersie (dłuta Bolesława
BAŁZUKIEWICZA 1922 r.), do którego wykorzystano postument z
wywiezionego w 1915 r. do Rosji pomnika Aleksandra PUSZKINA`` 2.)
(innego poety kruczych czasów – dop.aut.).
Jak wspomina Tomas VENCLOVA
poemat JIK – a , poświęcony Litwie, dość opasłe tomiska pod
wspólnym tytułem „Anafielas”, został w naszym, polskim kręgu
kulturowym zapomniany, jest w tym stwierdzeniu jakaś część
prawdy. Mało który czytelnik „Starej Baśni” (ze mną włącznie)
słyszał o tym utworze. Zobaczmy jak to wygląda u naszych sąsiadów:
„Ze szczególną uwagą
Litwinów spotkała się trylogia poetycka KRASZEWSKIEGO „Anafielas”
(1840 – 1845), zwłaszcza jej pierwsza część „Witolorauda” -
będąca próbą stworzenia litewskiego eposu mitologicznego.
Fragment „Witoloraudy pt. „Žalčio motė” (Matka wężów)
przełożyła w 1858 roku Karolina PRANIAUSKAITĖ (Proniewska), całą
zaś „Witoloraudę” - Andrius VIŠTELIS (1881 – 1882), a w
okresie późniejszym Faustas KIRŠA i Povilas GAUČYS. W literaturze
polskiej dzieło to zostało wkrótce zapomniane, natomiast litewski
przekład pozostał utworem poczytnym i lubianym.
Jurgis MIKŠAS w
dzienniku „Aušra” (Jutrzenka, Świt – dop. aut.) nazwał ją
litewską „Iliadą, Odyseją, Eneidą”, a nawet Biblią, czym
wywołał oburzenie litewskich księży. „Witoloraudę”
ilustrował Wincenty SMOKOWSKI, „Kunigasa” Michał Elwiro
ANDRIOLLI, muzykę do „Witoloruady” skomponował Stanisław
MONIUSZKO. Na język litewski przetłumaczone zostały również inne
utwory KRASZEWSKIEGO, wydano też jego korespondencję z litewskimi
działaczami kulturalnymi (1992 r.). `` 3.)
Kto bowiem , jeśli nie Jan z
Czarnolasu , nauczał jak rymem powiązać pieśni. Był on
architektem wersów. Jeżeli chodzi o ich treść przekonuję się
coraz bardziej za KRASZEWSKIM...
Na zakończenie urywek z „Anafielas”:
JAĆWIEZKA PIEŚŃ WOJENNA.
Bądź mi zdrowa miła,
Bądź mi ojcze zdrowy !
I dziadów mogiła -
I ogniu domowy !
Bądź mi zdrowy bracie,
Bądź mi zdrowa żono !
Nie czas siedzieć w chacie,
Stosy zapalono.
Pójdę ja polować
Na wrogi, daleko -
Palić i rabować
Za dziesiątą rzeką.
Za rok powróciemy,
Zastukam do chaty -
To wam przyniesiemy
Z Rusi łup bogaty.
Ojcu szatę drogą,
Matce pieniądz złoty,
Żonie zausznice
Zamorskiej roboty.
A jeśli po roku
Bracia wrócą z wojny,
Nie płacz, ojcze miły,
Syn twój śpi spokojny !
Duch już w ojców kraju
Dziadom się pokłonił,
I za cieniem wroga
Daleko pogonił.
O, nie żal nam życia,
Nie żal naszéj ziemi;
My w pieśni na wieki
Żyć będziem ze swemi !! 4.)
BIBLIOGRAFIA:
- Antoni TREPIŃSKI „Józef Ignacy KRASZEWSKI” PWN Warszawa 1986 (z serii Małe Portrety Literackie)
- Tomas VENCLOVA „Wilno. Przewodnik biograficzny” PIW 2013
- tamże
- urywek z Mindowe
ODNOŚNIKI:
„Anafielas” dostępny na www.polona.pl
ZDJĘCIA:
własne i z bibliotek cyfrowych
czwartek, 29 sierpnia 2013
204. Historia kołka w płocie
Recenzja Katarzyny K. ze Skrytki słów. Bardzo dziękujemy!
Jak
mówi Zbigniew Mitzner we wstępie do powieści „Historia
kołka w płocie to chyba jedna z najmniejszych objętościowo
powieść Kraszewskiego. A jednak nie zaginęła”1.
Kraszewski,
w kolejnej już powieści walczy o zniesienie pańszczyzny. Jest to dosyć
niezwykła, a nawet dziwna powieść, ponieważ zawiera ona dwie
historie splecione ze sobą. Jedna to historia młodego dąbczaka z
lasu, a druga- syna chłopskiego.
Przechodząc
do historii chłopca to, pisarz przedstawia tutaj losy Sachara
Pakuły, który jest nieprzydatny do pańszczyźnianej roboty i
zostaje przeznaczony do wojska. Ucieka stamtąd i kryje się w Rosji.
Po długiej i wyczerpującej włóczędze powraca, gdzie przyjmują
go na dwór Rogali jako grajka. Pojawia się też wątek miłosny,
otóż miłość do pokojówki Natalki doprowadza go do szału i
chłopiec pogrąża się tylko.
Głównym
tematem są tutaj zmarnowane zdolności artystyczne chłopca. Los i
dolę chłopską opisuje Kraszewski w przejmujący sposób, niczego
nie koloryzując i nie upiększając. Jednocześnie ukazuje dwór:
„Życie
na wsi szło niezmiernie regularnie, spokojnie, porządnie trybem
jeszcze prastarym, uczciwie, poważnie, cicho, ale, że samymi
starymi posiało się pierwiastkami, nowych nie przyjmując, powoli
stygło i biedniało”2.
Stosunek autora do klas wyraża się przez to jakich form używa, np.
o chłopach pisze serdecznie, a kiedy kpi, to kpi ze szlachty.
Fragmenty dotyczące szlachty są pełne ironii i satyry: „Rogalowie
mieli wcale nie inną zasadę i pojmowali sobie przeznaczenie i
funkcję szlachty w sposób całkiem oryginalny, pewni naprzód, że
szlachcica najświętszym obowiązkiem jest próżnowanie. Po wtóre,
że szlachcic wszystko umie, choć się niczego nie uczy, i do
wszystkiego jest zdolny, jako skoro przypieczętuje się starym
klejnotem. Po trzecie, że nie ma dlań ani za wysokich stopni, ani
wyżyn niedostępnych. Po czwarte, że obowiązkiem jego jest
uczciwie i porządnie życia skosztować, a w żadną robotę nużącą,odbierającą
siły i umysł wycieńczającą się nie wdawać. Po piąte, że wąsy
nosić powinien.".
W
tej powieści wyrazem chłopskiego buntu jest niewątpliwie Sachar,
który ukochał sobie wolność i piękno. Ucieczka Sachara, jego
niewola dworska i jego muzyczny bunt to niewątpliwie wyraz
chłopskiego buntu.
1J.I.
Kraszewski, Historia kołka w płocie, Ludowa
Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1954, op. Z. Mitzner
2Tamże,
s. 65
PS.
Musiałam zrobić kilka zdjęć rycin, jakie pojawiają się w książce, bo są
naprawdę bardzo ciekawe i mogą dać nam obraz tamtejszej poleskiej wsi.
***
Józef Ignacy Kraszewski
Historia kołka w płocie
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Warszawa 1954
Liczba stron: 168
Moja ocena książki: Polska klasyka !!
sobota, 17 sierpnia 2013
203. Krzyżacy 1410
Tekst autorstwa Nutinki (U Nutinki), której serdecznie dziękujemy za udostępnienie recenzji.
Józef Ignacy Kraszewski
Krzyżacy 1410
Wydawnictwo „Śląsk”, 1984
Ego te baptizo in gladio
Czytywałam Kraszewskiego w czasach
odległych, ale nie podobał mi się zbytnio, głównie przez rozwlekłe opisy
przyrody, zbędne i nic nie wnoszące. Właściwie poza tymi nużącymi
opisami niewiele mi w pamięci pozostało. Postanowiłam jednak dać mu
jeszcze szansę, zwłaszcza że poza domem, na wakacjach, szybko skończyłam
zabrane książki i nie miałam już nic ciekawszego pod ręką. Padło na Krzyżaków 1410,
bo i czasy to interesujące, i zmagania z Zakonem przynoszą zwykle dużo
emocji. Ciekawie też było porównać Kraszewskiego z Sienkiewiczem,
którego Krzyżacy tkwią we mnie mocno od lat dziecięctwa.
Powieść rozpoczyna się krótko przed
bitwą pod Grunwaldem, gdy wojna jest już właściwie rozpoczęta, wojska
przemieszczają się ku sobie, a rozdrażnienie i czujność służb po obu
stronach osiąga poziom niemal histeryczny. Przez ziemie należące do
Krzyżaków wędruje samotnie z pielgrzymką ksiądz Jan, planując dotrzeć do
Malborka i pomodlić się przed świętym obrazem, a przy okazji odszukać
siostrę swoją przyrodnią Barbarę, która dawno temu na północy gdzieś
osiadła. Zakonna czujność widzi w nim jednak szpiega i na męki wziąć
każe, co źle by się skończyło, gdyby nie imię rzeczonej siostry, mającej
u Krzyżaków znaczne poważanie. Wyrusza tedy Jan wraz z odnalezioną
Barbarą i jej córką Ofką do Polski, by nawałnicę przeczekać i nie wie,
że jego kobiety przeszpiegi dla Zakonu czynią i wieści braciom krzyżowym
posyłają.
I na tym opiera się część fikcyjna,
przechodząc w opowieść o wojnie. Na plan pierwszy wysuwa Kraszewski
wydarzenia historyczne, z Grunwaldem i przepychankami z Zakonem,
skupiając się głównie na bitwie i tym, co z nią związane, dokładnie
opisując koleje zmagań, krytycznie i bez ogródek wyjawiając prawdę.
Niewiele mówi jednak o ludziach i ich losach, jego bohaterowie są mało
ciekawi, z żadnym się nie zaprzyjaźniłam, żadnego nie polubiłam,
czytałam siłą rozpędu i dla poznania jakichś może niesłyszanych jeszcze
szczegółów. Zbyt mocno jak dla mnie skupił się autor na przekazaniu
prawdy historycznej, co oczywiście jest ważne, ale zabrakło mi tu
jakiejś iskry, motywu, który mógłby pociągnąć akcję i nie dać
czytelnikowi spocząć aż do końca powieści. Nawet niektóre autentyczne
wydarzenia, jak oblężenie Malborka, przedstawił Kraszewski jakoś tak
rozmamłanie, bez życia, a motyw próby zniszczenia refektarza podczas
obrad rady krzyżackiej przez zawalenie na nią stropu, o czym nader
chętnie opowiadają przewodnicy zwiedzającym zamek, zawarł w jednym
krótkim akapicie. Po macoszemu potraktował bohaterów fikcyjnych, ledwo
kreśląc ich postacie, nawet najbardziej wyrazistą Ofkę, oddaną Zakonowi i
dla niego gotową na zgubę własnej duszy, podejmującą nieprawdopodobne,
szalone zadania. Poza tą zdesperowaną dziewczyną nie ma zresztą
bohatera, którego chciałoby się poznać, polubić czy przejąć jego losem,
chociaż niewiele brakuje do tego Andrzejowi Brochockiemu czy Kuno
Dienheimowi. Szkoda, bo potencjał opowieści jest duży, a wyszło jakoś
nijako. Można przeczytać, ale niekoniecznie. Póki co Sienkiewicz górą,
chociaż nie wiem, czy utrzymałby się na wiodącej pozycji po latach i
tysiącach w międzyczasie przeczytanych książek. Wygląda na to, że z
punktu widzenia przyjemności czytania lepiej sprawdza się powieść ku
pokrzepieniu serc niż ku przestrodze.
(Ocena: 4/6)
● ● ●
„Nie ma niebezpieczniejszej rzeczy
dla człowieka, dla ludzi nad pomyślność. W przeciwnościach potęgują się
siły, uchodzą w szczęściu. Zawraca się głowa, przychodzi upojenie,
mięknie serce, niknie energia, baczność się traci.” (s. 194)
wtorek, 2 lipca 2013
202. „Kunigas” - o polskim i litewskim JIK -u...
CZAS:
lata sprawowania władzy na Litwie
przez Wielkiego Księcia Litewskiego Giedymina (lit. Gediminas),
historycznie między 1316 a 1341 rokiem
MIEJSCE:
zamek krzyżacki Malbork (postawiony
jak podaje Paweł JASIENICA w dorzeczu Nogatu na miejscu grodu
słowiańskiego Zantyr); majątek Pynaufeld pod Malborkiem;
świątynia Perkunasa – gdzieś w
Litwie; gródek Pilleny w dorzeczu Niemna
OSOBY:
Krzyżacy, Bernard (jeden z
mądrzejszych braci – rycerzy, opiekun Jerzego); szpitalnik
Sylwester; wielki mistrz zakonu; marszałek zakonu; raubitter
Dietrich von Pynau, Kurt znad Renu; Gmunda Lewen (stręczycielska
opiekunka litewskiej Baniuty); inni Krzyżacy i najemni rycerze
zachodni
Litwini pod nadzorem krzyżackim,
Jerzy – Marger (uprowadzony w dzieciństwie podczas rejzy
krzyżackiej, wychowywany przez Bernarda na przyszłego pogromcę
Litwy, rzeczywisty syn Redy, postać Wallenrodyczna, tytułowy
Kunigas, pojawiające się już w tytule i w pierwszym rozdziale
słowo Kunigas oznacza we współczesnym języku litewskim osobę
duchowną – księdza, być może JIK chciał podobnie jak w języku
słowiańskim oznaczyć w ten sposób starszego, panującego nad
rodem, w znaczeniu ksiądz na grodzie, słowo książę dziś brzmi
kunigaikštis,
podobnie w łotewskim języku kunigaitis, po tym odróżniamy księdza
od księcia); Romek – Rymos (imię być może od rimtis – spokój,
nieco starszy od Margera, także pojmany Litwin, parobek krzyżacki o
wielkim, litewskim sercu, krzewiciel ogienka narodowego w serduchu
Margera, także i Baniuty, choć w jej serduszku ten ogień już
płonął...); Szwentas – Swalgon (jego imię przypomina o
litewskiej rzece i mieście – Šventa i Švencionys na wysoczyźnie
o tej samej nazwie (Žemaitija - Żmudź), bierze on często
udział w rejzach , jest to stary Litwin, sługa w rękach
krzyżackich, pierwszy organizator ucieczki spod niemieckiego jarzma,
jednak jak się okazuje w ostatnim zdaniu utworu, tchórz); Barbara -
Baniuta (odważna i piękna Litwinka, branka, bardzo porywcza, o
wielkim , litewskim i niepokornym charakterze, ukochana i jedyna
Margera);
Litwini z gródka Pilleny, Reda
(imię być może z języka kaszubskiego, to jest nie daleko do
Kuronów, dzielna Kunigasowa, na co dzień uzbrojona po zęby jak jej
poległy w walce z Niemcami mąż, matka Margera); Gajlis –
Pilleńczyk; Walgutis (ojciec Redy i dziadek Margera, żyje według
starych zwyczajów, przykuty do łoża, lecz także do ognia...);
Krewowie i Wajdeloci (Nergenno, Merunas, młody i niedoświadczony
Konis, stary Krewule); Wiżunas (dzielny, litewski wojownik,
mianowany przez Kunigasa dowódcą obrony Pullen); Jargała
(staruszka, uczuciowa matka Baniuty), strażniczki ognia...
Kiedy pierwszy
raz czytałem tę zwięzłą i napisaną prostym, przystępnym słowem
książkę, nie zdawałem sobie sprawy, że Józef Ignacy KRASZEWSKI,
nie tyle ułożył jej treść, podług własnego widzi mi się, lecz
związana jest ona silnie z kulturą Bałtów, a to przez czerpanie
końcowego wątku z mitycznych legend znad słonego morza. JIK jak
dowiemy się po przeczytaniu lektury kierował się ku dwóm
niepowtarzalnym (a jednak), a w każdym razie znakomitym źródłom.
Na czoło walki ze znienawidzonym haimatem ,,niemych” wysuwa się
jakby spod skrzydeł KRASZEWSKIEGO, jego poprzednik na wileńskim
Uniwersytecie, także poprzez tajne związki (FiF) , mistrz Adam,
który w poemacie „Konrad Wallenrod” zapoczątkował temat
podstępu w walce z wrogiem i prześladowcą naszego narodu spod
liczby 44. Być może Adam MICKIEWICZ , któremu dane było przez
całe niemal życie walczyć z knutem czerwonej zarazy, podał
bratnią dłoń także i w poznańskie...
Jakie było drugie źródło ? Z jakich
wód czerpał kubek zdrojowy sam KRASZEWSKI. Otóż zdziwiłem się,
jednak bardzo na korzyść, gdy pewnego razu zakupiłem (majętną
pod merytorycznym względem) książkę przyjaciela Czesława
MIŁOSZA, Kłajpedzianina, który w 2013 roku (dopiero?) otrzymał
tytuł honorowy miasta Wilna – Tomasa VENCLOVY... na korzyść
naszego tytana pracy, który szukając oparcia dla swojej książki,
co potwierdziła pracowita Filomatka z Izydora, odszukał zagubiony
na półkach mit o Margirisie z Pullen. Czerwcowego wieczoru mogłem
wreszcie przeczytać nikłą notkę u VENCLOVY w „Wilno. Przewodnik
biograficzny”, który jest kopalnią dla wątków literackich ,
związanych z miastem wilka, iż Wielki Książę Litewski Giedymin
(lit. Gediminas) miał więcej braci (oprócz Witenesa – lit.
Vytenis) prawdopodobnie także Margera (Margirisa), bohaterskiego
obrońcę Pullen (Pilėnai), który nie mogąc się przeciwstawić
sile krzyżackiej, popełnił z całą załogą gródka samobójstwo.
Poruszony tym tropem (nieco uchylając rąbka zakończenia, o czym
przestrzegała, nie tylko mnie, Filomatka z Izydora) zadzwoniłem do
mojej Przyjaciółki z miasta Wilna i dowiedziałem się, co wyszło
na dobre, że legenda z Pullen jest żywa, w zasadzie każdy Litwin w
Szkole o niej słyszał. Zejdźmy na ziemię (od VENCLOVY do
wikipedii) i zobaczmy co tam piszą nasi bracia Liwini na temat ten.
Otóż, zarówno pod hasłem Margiris jak i Pullen, znajdziemy
podobną notkę, mniej więcej o tej treści (ileż musiał się
nachodzić po bibliotekach nasz drogi JIK...):
MARGIRIS (1336 rok) – legendarny,
żmudzki książę, obrońca Pullen, zapisany w kronikach Vyganda
Marburga. Rodowód
Przypuszcza się , że pochodził z rodu Wielkiego Księcia Litwy
Bytvydasa – Pukuvera umarłego 1291 lub 1295 roku. Jego bracia
mogli być Wielkim Książętami, jak Witenes – Vytenis 1295 –
1316 , dalej Giedymin – Gediminas 1316 – 1341 lub kijewskimi...o
zgrozo Chrobrego...Teodorem i połockim księciem Vainiusem.
To,
że Margiris pochodził z rodu szlachetnego (wg kronik zapisanych w
1329 roku) jest poświadczone poprzez walki z czeskim ?!? królem
Janem Luksemburskim. Jeśli Margiris by nie pochodził z rodziny
równej królom, walka by się nie odbyła. Jednakże Margiris
naruszył prawo pojedynku i za to miał zapłacić (dosłownie).
Kroniki pamiętają i syna Margirisa, który podróżując do Francji
w 1329 roku, poślubił tam nieznaną z imienia szlachciankę
Klermon, to mogła być i pierwsza córka księcia Ludwika Burbona.
Kroniki Wg Wiganda
Marburga zamek Pilleny (o co do dziś są spory, ponieważ nikt nie
wie gdzie stał ...o zgrozo Myszyngów i Ziemowita rzecz jasna...)
stał w ziemi Trapen. Napadł go niemiecki zakon, jednakże litewscy
bohaterowie bronili się i choć siły były nie równe, wtedy
poganie, już bez nadziei na zwycięstwo, tak by można utrzymać
zamek (cały z drewnianych bali...czemu nie sumikowo – łątkowych),
rzucili cały swój skarb do ognia i sami poczęli się
zabijać...tych pogan tylko jedna stara poganka siekierą (Adalbert)
setki ich zabiła, a później i sama głowę złożyła. Późniejsi
kronikarze, obrońców zamku i ich śmierć, jeszcze bardziej
wychwalali. Pisze Albertas Vijukas „Na zamku było cztery tysiące
żołnierzy, którzy gdy tylko usłyszeli o zbliżającym się wrogu
przybiegli ze swoimi rodzinami z okolicznych wsi. Mieszkańcy długo
razili wroga i walczyli nie tylko przy obronnym gródku ziemnym, lecz
razili także przez otwartą bramę i napadali na najeźdźców,
Kiedy większa część obrońców zginęła, a jeszcze więcej było
rannych, kiedy ich została garstka, a ich nadzieja obrony zamku
wygasła, zwłaszcza dlatego , że niemi wykopali jamy pod zamkiem i
taranowali, przez co ściany zamku stały się słabe, obrońcy
chwycili się ostatniej szansy – nie
chcieli poddać się –
oni obrócili broń przeciwko sobie i swoim najbliższym. Zebrali się
wokół wielkiego ogniska i podpalili wszystko co mieli, co wróg
mógł zagrabić. Zabili wszystkich słabszych, kobiety z dziećmi
czy starców , którzy nie mogli podnieść broni z słabości.
Przygotowali taki koniec dla wszystkich i sami prosili swojego
dowódcę by ten ich zabił , a ostatni przeciął się mieczem...”
Symbol Pillen
Historia Pillen natchnęła nie mało twórców romantycznych i stała
się najlepszym przykładem pasywnej obrony. Kompozytor V. Klova
stworzył operę „Pilėnai”.
Tak mniej więcej przedstawia się ten wycinek
z historii Litwy. Na początku wieku XX i także we wcześniejszych
latach, zarówno polscy jak i litewscy mieszkańcy ,,ostatnich
zajazdów” wystawiali ten bohaterski wątek jako sztukę. Wracając
do pracy JIK-a , musiał jednak wykonać tytaniczną (dla niego
pestka) robotę, by tak w szczególe i z fabularnym zacięciem
przedstawić nam tą historię, dodam , że jest ona już z dawna
przetłumaczona na litewski język, a po litewsku nazywany jest
Juozapas Ignotas Kraševskis. W
1908 roku ze sporym powodzeniem u publiczności ten dramat
patriotyczny wystawił Hieronim DRUCKI – LUBECKI. Nosił on tytuł
„Tak umierali Litwini” i grała w nim Nuna MŁODZIEJOWSKA (1882 –
1958), polska aktorka , urodzona na Ukrainie, która kształciła się
w Krakowie i Warszawie, związana była początkowo z Wilnem ,
kierowała tam Teatrem Polskim, a później z Poznaniem. Inny wątek
polski jest związany z osobą krytyka i historyka literatury
Stanisława BURKOTA, który w swych opracowaniach dotyczących osoby
JIK -a (ściślej w przedmowie do „Kunigasa”) wspomina o
pochodzeniu mitu z Pullen u KRASZEWSKIEGO.
Poeta
pogranicza, słynny ,,lirnik litewski”, którego imię nosi jedna z
polskich Szkół wileńskich, Władysław SYROKOMLA (1823 – 1862) a
właściwie Ludwik KONDRATOWICZ w swojej spuściźnie literackiej w
1855 roku wydał „Margiera” , gdzie rozwinął temat obrony
gródka przed Krzyżakami. Poeta ten urodził się na Białorusi i
„lepszą” część swojego życia spędził w Borejkowszczyźnie.
Tak pisze o tym heroicznym akcie:
„Spełniła się
– rzekł Margier – ofiara straszliwa
i podchodzi do
stosu i miecza dobywa.
Tam już wszyscy
Litwini snem wiecznym posnęli:
Ówdzie trup się
czerwieni, ówdzie kość się bieli,
Ówdzie jęk się
wydziera z ostatniego ducha,
A nad stosem
przygasłym jeszcze dym wybucha.
Margier kołpak
soboli zdjął z rycerskiej głowy:
Witam Cię chrobra
Litwo w otchłani grobowej !
Daj świadectwo
niebiosom w uroczystej dobie,
żem cześć twoją
ocalił i zginął przy Tobie !
Nie umarłaś
spodlona – tylko nieszczęśliwa !
Rzekł i szerokim
mieczem własną pierś przeszywa,
Oczy wlepił w
niebiosa i trupem się ściele.
Skonał ostatni
Litwin na bratnim popiele.”
Gabrielius
LANDSBERGIS – ŽEMKALNIS (1852 – 1916) , litewski pisarz
pochodzenia Inflanckiego, oprócz innych ballad z bałtyckiej
historii jak „Birutė” czy „Blinda” w 1906 roku w Teatrze
Miejskim w Wilnie w roli reżysera wystawił pierwsze litewskie
dzieło – dramat p.t. „Pilėnu kunigaikštis” (Książę
Pullen). Autorem dramatu był Marcelinas ŠIKSNYS , litewski pedagog
i literat,
nauczyciel w Rydze oraz dyrektor Gimnazjum im. Witolda Wielkiego w
Kownie (lit. Kaunas). Dramat, utrzymany w duchu romantyzmu i
symbolizmu został wystawiony 6 maja 1906 roku w sali wileńskiego
ratusza.
Duże wrażenie
wywarły na mnie ilustracje do „Kunigasa”. Poszperałem w
źródłach i odnalazłem ich autora. Michał Elwiro ANDRIOLLI (1836
– 1893) był mocno związany z Wilnem (lit. Vilnius) a to za sprawą
ojca, który jako Włoch , służył w wojsku napoleońskim, dostał
się do niewoli i pozostał w Wilnie. Michał urodził się tutaj,
kształcił w Moskwie, Petersburgu, lecz także w Rzymie i Paryżu. W
1863 roku brał udział w Powstaniu za co zesłano go na Syberię.
Kilka razy powracał do Wilna.
Cenne są jego
ilustracje do poematów Adama MICKIEWICZA „Pan Tadeusz” i
„Konrada Wallenroda”, do dzieł Shakespeare'a , Coopera no i w
końcu do powieści „Kunigas”.
Cenną wiadomość
o zdolnościach Europejczyka pełną gębą, jakim był JIK
pozyskałem w Pracownii – Muzeum KRASZEWSKIEGO w Poznaniu. To tak
przy okazji ANDRIOLLEGO. Widziałem na własne oczy piękny olejny
obraz JIK-a.
Chciałem
koniecznie zakończyć tę recenzję tym co JIK -owi w duszy gra, a
będzie to na pewno niejedna litewska legenda , niczym przygody
bałtyckie bogini Juraty i dzielnego rybaka Kastytisa. Udowodnił on
nie raz, że bajki litewskie są równie bogate co polskie i choć
smutne mogą dać także współczesnemu czytelnikowi wiele do
myślenia. Gdy patrzę na współczesne stosunki naszego, kochanego
kraju z sąsiadami, mam zawsze przed oczami Józefa Ignacego
KRASZEWSKIEGO (jego zauroczenie postacią Witolda – Vytautasa), być
może jedną z ostatnich postaci kochającą Rzeczpospolitą Obojga
Narodów w tej kresowej, w tej bogatej formie miłości jednorodnej,
nieskalanej a za którą bohaterowie JIK – a tak ochoczo , niczym
Margier szli w ogień...
Główna literatura:
Tomas VENCLOVA "Wilno. Przewodnik biograficzny"
JIK "Historia Wilna"
Władysław SYROKOMLA "Margier"
Zdjęcia z sieci (1 i 4) oraz własne
Subskrybuj:
Posty (Atom)