wtorek, 16 sierpnia 2016

Kraszewski krytykiem literackim



Recenzja z bloga Inny czas... autorstwa El. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).
 

Pisarze o pisarzach

"Pominąć w sprawozdaniu z wybitniejszych nowości naszych książkę, która niezwykłe wywołała wrażenie, wywołała nadzwyczajne oklaski, była przedmiotem publicznych odczytów, przyznających jej najwyższe znamiona i cechy arcydzieła, byłoby grzechem; mówić o niej, nam szczególniej, bardzo trudno, nie zadając gwałtu przekonaniu własnemu lub nie wchodząc w sprzeczkę z sądem ogółu. Wolelibyśmy stokroć zamilczeć o powieści Sienkiewicza przyznając jej w krótkich słowach, że jest dziełem znakomitym i niepospolitej miary.[...] Moglibyśmy w istocie, zapisawszy fakt ukazania się i przyjęcia powieści, na dziś się tym ograniczyć, zostawując krytykom przyszłości bliższe rozpatrzenie się w tej świetnej epopei, jaką ją głoszą sędziowie. [...]*


Aż łza się w oku kręci, że kiedyś można było pisać tak kulturalnie o "konkurencji". Oczywiście były i ostrzejsze, złośliwe, wbijające pisarzom ostre szpile recenzje i artykuły, krytykujące ich twórczość we własnym środowisku. Ale one również mieściły się na pewnym poziomie, do którego jakże daleko językowi współczesnej publicznej walki na każdym polu - kulturowym, politycznym, społecznym... można wyliczać w nieskończoność.

Co było tematem działalności krytyczno-literackiej Kraszewskiego i jak obszerny to dział jego myśli?
Dorobek krytyka i recenzenta to niezliczona korespondencja do gazet krajowych, częściowo zebrana w kilku wydaniach zbiorowych (głównie przez samego Kraszewskiego.
Ciekawy jest sam spis treści tej książki - co nam mówią poszczególne tytuły? co dziś potencjalny czytelnik wie o poruszanej tematyce, ile zna z wymienionych utworów , czy w ogóle słyszał kiedyś takie nazwiska?



A wracając do "Ogniem i mieczem" ( bo cytat o tej powieści zamieściłam na początku) - co dalej czytamy w recenzji?
Kraszewski przyznaje Sienkiewiczowi, że obraz historyczny epoki jest stworzony genialnie, że wybór treści dramatycznej i tragicznej jest pod względem artystycznym szczęśliwy; krytykuje budowę powieści nazywając ją ułomną... nie będę cytować, ani streszczać całości. Powiem tylko, że zgadzam się z tymi uwagami - dziwne to może się wydawać po tylu latach i w zupełnie innej epoce - prawda?
Szczególnie ten fragment  trafnie oddaje również i moje odczucia dotyczące "Ogniem i mieczem"
   "Kąpiemy się we krwi, poimy łzami, patrzym tak długo na mordy, słuchamy z ust Chmiela tak bolesnych prawd i  obelżywych pogróżek, iż radzi jesteśmy niemal, dobiegłszy do końca i oddychamy lżej, zamykając książkę, aby po tej torturze zwrócić oczy na coś więcej pocieszającego , choćby nie tak genialnie wyśpiewanego". **

"Kraszewski o powieściopisarzach i powieści", opracował Stanisław Burkot, wyd. "Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza", Warszawa 1962
* s.240
** s.241

sobota, 13 sierpnia 2016

225. Hrabina Cosel


Tekst z bloga "Przewodnik czytelniczy". Bardzo dziękujemy autorce za udostępnienie:).


Dzisiaj książka nieco inna niż wszystkie, jakie do tej pory recenzowałam. Otwieram cykl "Pora na klasykę" - czyli serię, w ramach której będą się pojawiały, co jakiś czas, pozycje z kanonu powieści wybitnych. Powieści, które stały się kultowe przez wieki i które ukształtowały współczesną literaturę. Postanowiłam zacząć od "Hrabiny Cosel". Dlaczego? Nigdy nie czytałam prozy Józefa Ignacego Kraszewskiego i byłam bardzo zainteresowana nagłym "romansem" z jego tego typu twórczością. Co wyszło z tego nowego związku? Coś bardzo przyjemnego!:)

Na kartach książki poznajemy historię Anny Hoym, żony jednego z najważniejszych ministrów Augusta II Mocnego. W czasie alkoholowego upojenia (delikatnie mówiąc;D) pan Hoym zapewnia króla o piękności swojej żony. Wraz z innym urzędnikiem zawarł zakład, że jeśli jego połowica okaże się najpiękniejszą panią na dworze, to wygra dużo pieniędzy. Co z tego wyniknie? W jaki sposób Anna Hoym stanie się hrabiną Cosel? Przekonajcie się sami;D

Powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron, choć po kilku poprzednich lżejszych lekturach trudno było mi się przyzwyczaić do patetycznego tonu, długich opisów i tym podobnych środków warsztatów pisarskich dawnych pisarzy. Przyciągnęła mnie bowiem świetnie wykreowana główna bohaterka oraz niezwykle wysublimowany i zobrazowany w wybitny sposób świat intryg dworskich. To utrzymywało moje zainteresowanie pozycją. Od czasu przeczytania ostatniej strony, Kraszewski jest moim mistrzem kreacji porachunków na tle królewskiego tronu.

Wspomniałam o głównej bohaterce. Anna Hoym to jedna z moich ulubionych postaci w polskiej literaturze. Być może spodobała mi się dlatego, iż była autentyczną osobą. Nie wiem. Tak czy inaczej, to inteligentna młoda kobieta, potrafiąca wykorzystać swoje atuty w odpowiedni sposób. Jest doskonałym przykładem siły oraz piękna kobiecości. To smutne, jak skończyła. Z pewnością na to nie zasługiwała.
Za to króla Augusta II Mocnego wprost nienawidzę! Miałam ochotę rzucać książką, choć jest tak ślicznie wydana. Cóż za wierny obraz szowinistycznego, męskiego organizmu, żerującego na kobietach w celu samozaspokojenia! Paskudnik! Myślę, że stojąc przed nim, nie miałabym żadnego problemu i wymierzyłabym mu siarczysty policzek za te wszystkie świństwa. To nie jest odpowiedni człowiek na miejsce na tronie. Wykorzystywał swoich poddanych, by dalej prowadzić hulaszcze życie. Moim zdaniem, Cosel powinna spełnić swoje groźby wobec niego (Ci co czytali wiedzą o co chodzi;D).

Podsumowując - pozycja świetna dla fanów klasyki, ale nie dla ludzi, którzy zaczynają przygodę z historiami czasów minionych. Nie odnajdą się w mocno odmiennym od współczesnego stylu, dlatego polecam tylko starym wyjadaczom pozycji historycznych:)

Pozdrawiam!
A.
~*~
Metryczka:
Wydawnictwo: Kurpisz
Stron: 328
Ocena: 7.5/10

wtorek, 9 sierpnia 2016

224. Pałac i folwark

Recenzja z bloga Inny czas... autorstwa El. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).
 

"Pałac i folwark"


  Miłe w lekturze XIX-wieczne czytadło... 
Jak więc z czytadłami bywa jest książka trochę schematyczna i przewidywalna w wątkach miłosnych, choć jak to często u Kraszewskiego nie brakuje moralizatorstwa, złośliwości oraz zaskakujących czytelnika rozwiązań.
Trochę przeszkadza typowa dla pisarza stronniczość - od początku wiemy, jak odbierać poszczególnych bohaterów, po czyjej stronie jest sympatia autora.

Pałac to hrabiowski zbiór kosmopolitycznych cyników, snobów i nierobów nie kalających się nawet myślą o pracy, a przepuszczających swoje majątki na luksusowe życie (oczywiście za granicą) oraz plączący się przy pańskiej  klamce karierowicze i dorobkiewicze...
Folwark (wraz z mieszkańcami ubogiej plebanii) to prosta szlachta, zachowująca wartości wiary, patriotyzmu, a przede wszystkim zwykłej moralności, uczciwości, mądrości i przyzwoitości życiowej.

"Nie mógł się nie podobać hrabia, tak  był miły, grzeczny, dowcipny, tak umiał rozmawiać, tak się potrafił z najwyższym zawsze znaleźć taktem. Istny gentelmen angielski, obrał sobie za wzór lordów izby wyższej i na nich się z wielkim powodzeniem wymodelował. Co do przekonań i barwy politycznej był torysem najczystszej wody, a polskiego nie miał w sobie nic i przyznawał  się otwarcie, że się o to najpilniej starał, by się odpolonizować.  Na naród, do którego miał nieszczęście, jak powiadał, należeć zapatrywał się ze znanego bardzo stanowiska najwyższej pogardy i wstrętu. Dosyć, ażeby co było polskim, by dlań stało się niemiłym. Obyczaje, cnoty, wady potępiał, znajdując zawsze ironiczną stronę we wszystkim, z której się prześmiewać lubił." (s.89)

Kolejny dobry materiał na scenariusz filmowy filmu kostiumowego... ale i tak nie ma co liczyć na taką produkcję.. mamy się przecież zachwycać adaptacjami powieści angielskich...

Józef Ignacy Kraszewski, "Pałac i folwark", Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987


wtorek, 2 sierpnia 2016

223. Macocha

Recenzja z bloga Inny czas... autorstwa El. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).

J.I.Kraszewski "Macocha" - świetny materiał na serialowy scenariusz

Polski widz i miłośnik seriali nie musiałby być karmiony kolejnym tureckim serialem - im dalej od "Wspaniałego stulecia" tym gorzej. Wystarczy sięgnąć do naszej literatury, a mamy wystarczająco dużo gotowego materiału filmowego - tylko brać i robić seriale kostiumowe z historią w tle.  A zrobiono ich niewiele... szkoda... 

"Macocha" to pierwsza przeczytana powieść Kraszewskiego w mojej aktualnej prywatnej akcji odkurzającej tego pisarza. Nie spodziewałam się, że książka tak mnie wciągnie.  A tymczasem było to czytanie rzeczywiście "lekkie, łatwe i przyjemne".
Nie mam problemu z dawną polszczyzną, lubię długie powieści (tu mamy 4 tomy), lubię polską powieść najbardziej, lubię opisy dawnej codzienności... - to wszystko znalazłam...
Akcja nie pędzi, raczej rozwija się w dość wolnym tempie, a mimo to nie brakuje w niej dramatycznych zwrotów, tajemnic, tragicznych wypadków.
Co my tu mamy? - ponure zamczysko, niewyjaśnione tajemnice, intrygi w celu omotania kandydata na męża, ucieczki w przebraniu, poszukiwania skarbów, morderstwa, oszustwa, ale też miłość i wierność w uczuciach, szlachetność, mądrość życiową młodych ludzi... powstawanie narodowego teatru... obraz dworów i rezydencji magnackich... różnorodna Warszawa... to wszystko z historycznymi postaciami i autentycznymi miejscami epoki stanisławowskiej w tle. 
I już widzę, że nie była to lektura jednorazowa... że wrócę do tej powieści, żeby delektować się opisami strojów i wnętrz (nie tylko) ... przenieść się naprawdę w inny czas (zgodnie z tytułem bloga)... oderwać od skrzeczącej lub wydającej inne dźwięki rzeczywistości...

Canaletto "Widok Ujazdowa i Łazienek" (ok. 1776)

Muzeum Narodowe w Warszawie