wtorek, 29 marca 2016

217. Hrabina Cosel

Tekst autorstwa Marii Orzeszkowej z bloga Archiwum Mery Orzeszko. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).
 


„Hrabina Cosel” to tragiczna historia Anny Konstancji von Brockdorf, czyli hrabiny Cosel,  jednej z konkubin króla polskiego i elektora saskiego Augusta Mocnego, piórem naszego Kraszewskiego opisana.
Tekst ten uważa się za jedną z najlepszych powieści historycznych Józefa Ignacego Kraszewskiego z cyklu saskiego. Widać, że darzył sympatią tytułową bohaterkę i zrobił naprawdę wszystko, by ukazać ją jako niewinną ofiarę królewskiej chuci. Co kilkanaście stron podkreślana jest uroda i duma Anny Konstancji, która naiwnie sądziła, że kładąc się z władcą do łóżka, zostaje jednocześnie jego żoną. Zażądała nawet od elektora zapewnienia na piśmie, że po śmierci swej małżonki ożeni się właśnie z nią. Urodziła Augustowi troje dzieci, żyła z nim przez 10 lat do momentu, kiedy kochanek zainteresował się na poważnie inną kobietą. 
Mimo wysiłków autora, bohaterka tej powieści jest potwornie irytująca. Anna miała ogromne wymagania, grała bardzo wysoko, właściwie za wysoko, uważając się za żonę Augusta i prawie władczynię. Gdyby była sprytna, zadowoliłaby się tym, co otrzymywała od niego. A dostawała niemało: rocznie 100 tysięcy talarów szło na jej potrzeby. Do tego pałacyk letni w Pillnitz i takie tam drobiazgi. Gdyby umiała dobrze wszystko rozegrać, to po rozstaniu się z Augustem miałaby zapewnione dalsze spokojne i dostatnie życie. Ale Anna zaangażowała się w jakieś brzydkie intrygi przeciwko władcy i przegrała wszystko. Do końca życia Augusta była więźniem politycznym w zamku Stolpen, a po zgonie elektora, kiedy mogła już być wolna, pozostała tam z własnej woli, bo nie miała dokąd się udać. Kraszewski pisze, że na stare lata sfiksowała trochę na punkcie religii, magii i okultyzmu, studiowała rabiniczne księgi o Kabale, a w końcu – porzuciła chrześcijaństwo i przeszła na judaizm. Zmarła w wieku 85 lat w zamku Stolpen.   
Brnęłam przez te dzieje Anny bez satysfakcji, cały czas dyskutując z nią w głowie i przekonując, że nie należy być taką chciwą i zachłanną. Czasem bardziej opłaca się poprzestać na małym…  Ale cóż, historii nie zmienię. 
Kraszewski chciał ukazać w swej powieści całą historię hrabiny Cosel, jednak straciła na tym kompozycja jego utworu, który rozpada się na dwie nierówne części. Pierwsza z nich, czyli interesujący opis sukcesu i upadku Anny, kończy się jej uwięzieniem. Druga to dalsze dzieje jej dość nudnego życia w Stolpen, pokazane w sposób pozbawiony zupełnie dramaturgii. Dobrze by było, aby autor zamknął swą narrację w momencie przegranej swej bohaterki i nie ciągnął już dalej na siłę opowieści o jej losach w więzieniu. 
Jeszcze jedno: kobieta na okładce tej książki to nie Anna, ale Krystyna Eberhardyna, żona Augusta II. Anna wyglądała tak (na portrecie wykonanym w Stolpen):



A to stary zbereźnik król August Mocny, który miał niezliczoną liczbę kochanek i pozostawił po sobie około 300 dzieci:



Na podstawie powieści Kraszewskiego w 1968 roku  powstał film „Hrabina Cosel” w reżyserii Jerzego Antczaka, w którym rolę nieszczęśliwej bohaterki zagrała Barbara Niechcic, to jest, wróć, małżonka reżysera, Jadwiga Barańska. 
Film jest dostępny na YT: 

Kraszewski Józef Ignacy, „Hrabina Cosel”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1978

wtorek, 22 marca 2016

216. Pamiętnik Mroczka

Tekst autorstwa Marii Orzeszkowej z bloga Archiwum Mery Orzeszko. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).
 



Chyba starzeję się, lub też pierniczeję w zastraszającym tempie, bo nie dość, że ostatnio czytam prawie same wspomnienia i dzienniki, to jeszcze Kraszewski, stary nudziarz, zaczyna wydawać mi się zajmującym. 
Wzięłam oto do rąk powieść „Pamiętnik Mroczka”, celem usunięcia jej z półki i w ogóle z moich zasobów książkowych, bo po co takie pierdoły trzymać w domu. By się kurzyły? Od 1984 roku? To już naprawdę przesada!
No, ale wzięłam, poszłam z tym „Pamiętnikiem Mroczka” na kibelek, bo mnie akurat przypiliło, a jakąś lekturę w tym miejscu mieć muszę. Zaczęłam czytać i … spodobało mi się!
Powieść jest pisana w stylu gawędy szlacheckiej, językiem stylizowanym na „sarmacki”, z nawiązaniami do pamiętników Jana Chryzostoma Paska, a może jeszcze bardziej do „Pamiątek Soplicy” Henryka Rzewuskiego. 
Pierwszoosobowy narrator to młody szlachcic Jan Mroczek, który dziedziczy po stryju ubogą wioszczynę i podupadły dwór na Podlasiu, ale dorabia się znacznej fortuny dzięki temu, że – będąc w służbie króla Jana Sobieskiego – bierze udział w bitwie pod Wiedniem. Otrzymuje tam ranę i zdobywa wielki majątek po uciekających Turkach. Wraca do siebie na Podlasie i rozpoczyna starania o rękę bogatej dziedziczki… I tak dalej, i tak dalej… aż do szczęśliwego zakończenia. 
Czyta się to bardzo dobrze i lekko, a fraza płynie prawie sienkiewiczowska. Wiktoria pod Wiedniem jako żywo jest tu odmalowana, dwór królewski w Wilanowie takoż, jak i domy szlacheckie na Podlasiu. Uroczy jest też portret mądrego konia, jaki nosił bohatera na swym grzbiecie.
Oczywiście, nie przeczytałam całego „Pamiętnika Mroczka” na jednym posiedzeniu kibelkowym, wzięłam tę książkę do pokoju i tamże kontynuowałam lekturę na kanapie. Zajrzałam potem „do Internetów”, by zobaczyć jaki to też film zrobili nasi filmowcy wraz z włoskimi na temat bitwy pod Wiedniem. No, cóż, chyba lepiej już poczytać Kraszewskiego. 
Zobaczcie sami:).

czwartek, 17 marca 2016

215. Ulana

Tekst autorstwa Marii Orzeszkowej z bloga Archiwum Mery Orzeszko. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).


„Ulana” należy do cyklu powieści chłopskich Józefa Ignacego Kraszewskiego. Po raz pierwszy została wydana w 1843 roku. Jej fabuła oparta jest na autentycznym wydarzeniu, o którym autor usłyszał podczas swych podróży po Wołyniu. 
Kraszewski pisze we wstępie: „”Ulana” jest jedną z najdawniejszych powieści, pisaną była w roku 1842, tła i treści dostarczyły do niej lata pobytu na Polesiu, dzierżawy w Omelnem i częstych podróży w głąb tego kątka kraju. Wioska opisana leżała na drodze, a historia Ulany jest prawdziwą i ów pasek nawet czerwony, który ją kończy. – Bohaterem był p. B., wśród lasów poleskich. – Za owych czasów Polesie było bardzo poetycznym krajem legend i powieści – a tak od niego do świata było daleko! Odbiło się też ono w naówczas pisanych opowiadaniach nie raz jeden i nie w jednej „Ulanie”. – „Ulanę” tłumaczoną na język francuski umieściła „L’Esperance”.”
Pierwowzorem powieściowego dziedzica był podobno Paulin Rydzewski, syn Mateusza (marszałka szlachty powiatu pińskiego), właściciela majątku Żychnowicze koło Pińska. Paulin uwiódł Handzię, żonę gajowego, która na skutek tego porzuciła męża i dwoje dzieci. W 1829 roku Handzia urodziła córkę Paulina, a dwa lata później młody dziedzic ożenił się w Pińsku z młodziutką Izabelą Hryniewiczówną. W dniu ślubu Handzia popełniła samobójstwo. 
I taka jest też mniej więcej dość treść „Ulany”. Rzecz dzieje się na Polesiu Wołyńskim. Młody dziedzic uwodzi piękną Ulanę, mężatkę i matkę małych dzieci. Aby mieć swobodne pole działania, wysyła jej męża z końmi i wozem do Berdyczowa w sprawach majątku. W końcu dziedzic także się żeni, a zrozpaczona chłopka popełnia samobójstwo wieszając się na swym czerwonym pasku typowym dla stroju poleskich wieśniaczek. Fabuła utworu jest dość prosta i banalna, ale za to przepełniona akcentami sprawiedliwości społecznej i wrażliwości autora na krzywdę chłopską. 
Wielkim atutem tego utworu są opisy Polesia Wołyńskiego (to właśnie tam , w dzierżawionym przez siebie Omelnie w owym czasie mieszkał Kraszewski, więc znakomicie znał te okolice): „Jeśli jaki kraj cichy, jeśli jaki spokojny, to Polesie nasze.” Czytamy o krajobrazie poleskim, poleskich chatach chłopskich, żydowskich karczmach na Polesiu, gościńcach, lasach i całej prawie dzikiej jeszcze przyrodzie.  
Poleskie Omelno dzierżawione przez Kraszewskiego w pierwszej połowie XIX wieku, sto lat później stało się rozsadnikiem zbrodniczej formacji UPA. Potomkowie tych cichych, spokojnych poleskich chłopów mścili się krwawo na potomkach swych dawnych polskich panów. Polescy Ukraincy uczyli się tam, jak rezać Polaków i podpalać ich domy. W okresie ludobójstwa Polaków na Wołyniu właśnie w Omelnie mieściła się podoficerska szkoła UPA. Aczkolwiek, aby być sprawiedliwym, trzeba wyznać, że już Kraszewski pisał w „Ulanie” o tym, że poleski chłop, jeśli poczuje, że pan robi mu krzywdę, to w ramach zemsty podpala dwór. Tak więc, polskie dwory płonęły na Polesiu wołyńskim na długo przed tym, zanim pojawiła się tam UPA ze swoją ideologią. Taka widać była poleska tradycja.  
Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na serię, w której Zakład Narodowy im. Ossolińskich wydał „Ulanę”. Otóż, była to tzw. mała seria klasyki pod nazwą „Nasz Biblioteka”. Wydano w niej wiele tekstów ważnych dla literatury polskiej,  w tym także lektur szkolnych. Każde wydanie było naukowo opracowane i opatrzone wstępem oraz przypisami. Wszystkie miały jednolitą szatę graficzną.  
Kraszewski Józef Ignacy, „Ulana”, opracował Stefan Tomaszewski, wydawnictwo - Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1988
 
 

piątek, 11 marca 2016

214. Lubonie


– Wiara to straszna!.. – wymówiła po cichu.
Brat nie odpowiedział długo. 
– Gdyby w istocie taką była, czyżby ją tylu ludzi mogło wyznawać? – rzekł po namyśle.



Pan z fotografii to Mieszko I (Poczet królów i książąt polskich według Jana Matejki) i jego każdy Polak winien znać. Uczymy się o nim już od najmłodszych lat, a datę chrztu Polski nikomu przypominać nie muszę. Czy jednak ktokolwiek z was siedząc nad podręcznikiem do historii, zastanawiał się, jak to było naprawdę? Przecież naszego kraju nie schrystianizowano w jeden dzień. W jaki sposób Mieszko poznał Dobrawę? Czy była dobrze ułożoną i potulną kniahinią? Wszystkiego dowiecie się z tej wspaniałej powieści.



Tytuł: Lubonie. Powieść z X wieku
Autor: Józef Ignacy Kraszewski
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autorka: Diane Rose, www.recenzjezpazurem.pl. Dziękujemy za udostepnienie tekstu!

wtorek, 8 marca 2016

213. Macocha


Tekst autorstwa Marii Orzeszkowej z bloga Archiwum Mery Orzeszko. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).
 
„Macocha” Józefa Ignacego Kraszewskiego to jedna z nielicznych jego powieści, które jeszcze „dają się czytać” współcześnie. Fabuła utworu jest utrzymana w awanturniczym stylu, pełna nagłych zwrotów, niespodzianek i tajemnic. 
Ale po kolei. Sięgnęłam po ten utwór z racji jego „kresowości”. Jego akcja częściowo dzieje się na kresach wschodnich, częściowo w Warszawie, a częściowo – na gościńcu. 
Jest wiek XVIII, jego druga połowa, w stolicy panuje Stanisław August Poniatowski, ostatni król Polski. A w Borowcach, zabitej dechami posiadłości na Polesiu, ukrytej w gęstych lasach, stoją szczątki starego zamku. Właściwie została z niego tylko brama, wieża, resztki murów i podziemia. Mieszka tam 50-letni „starzec” Salomon Dobek (50 lat w tamtych czasach to był już wiek podeszły). 
Dobek jest wdowcem, jego żona zmarła dawno temu, ale pozostawiła mu piękną córkę Laurę. Dobek przy pomocy swego żydowskiego faktora Arona zajmuje się handlem z Gdańskiem (zboże, drzewo, takie rzeczy) i składa zarobione pieniądze w kuferkach w lochach swego zrujnowanego zamczyska. Wieść o tych skarbach roznosi się pocztą pantoflową po okolicy i trafia do młodej, wesołej wdówki z sąsiedztwa, która w szybkim tempie uwodzi starego i wydaje się za niego za mąż. Macocha próbuje zapanować w całym domu i bardzo źle traktuje pasierbicę. Zrozpaczona dziewczyna przebiera się w męski strój i ucieka z domu. Po drodze zatrzymuje się na jakiś czas w posiadłości hetmana litewskiego Michała Kazimierza Ogińskiego, potem dociera do Warszawy, gdzie poznaje Wojciecha Bogusławskiego, Jana Bohomolca, księżnę Izabelę Czartoryską i inne tuzy polskiego oświecenia. 
Laura występuje cały czas w dwóch postaciach, przebiera się to za chłopca, to za dziewczynę (rokokowe przebieranki, czyli gender! gender!), interesuje się teatrem, zaczyna grać na scenie we francuskich sztukach tłumaczonych na polski. Wokół niej kręcą się także różni mężczyźni, w tym zakochany młody kuzyn Dobek, z Litwy pochodzący. A tym czasie w Borowcach – stary ojciec próbuje szukać córki, zaś młoda żona próbuje podstępem zapanować nad Dobkowym bogactwem. Do tego dodany jest wątek ariański, bo rodzina Dobków wyznawała wcześniej tę religię.  
I tak dalej, i tak dalej, aż przez trzy tomy… Fabuła powieści jest mocno przygodowa, momentami przypomina powieść gotycką, momentami pikarejską. Jak na Kraszewskiego, czyta się to zdumiewająco dobrze, aczkolwiek, przy takim nagromadzeniu sensacyjnych zdarzeń przydałoby się nieco więcej napięcia. Kraszewski miał bowiem zdumiewającą zdolność pisania o rozmaitych „awanturach” bez większych emocji. Ot, było, zdarzyło się coś tam, jest opisane, ale czytelnik męczy się i ziewa.
Na szczęście, jakoś nie ziewałam przy lekturze „Macochy”. Przeczytałam ją z zainteresowaniem, tym bardziej, że oprócz historii rodziny Dobków i przygód Laury, znajdziemy w niej wspaniały obraz epoki stanisławowskiej w Polsce. Zachwyciły mnie opisy osiemnastowiecznych dworów polskich magnatów (Ogiński, Czartoryscy) i Warszawy wieku oświecenia, w której panuje klimat mocno rokokowy. Powieść ma sporą dawkę „wartości dodanej”, to znaczy oprócz przygodowej fabuły czytelnik otrzymuje garść wiedzy historycznej.  Fajny serial  kostiumowy by z tego wyszedł. Zachęcam naszych scenarzystów do czytania, a władze telewizji do wzięcia pod rozwagę tej propozycji.




 


Na tym obrazku znajduje się obraz Jana Piotra Norblina „Fete galante” pochodzący z 1785 roku. Tak to mniej więcej wyglądało wtedy, kiedy w stolicy bawiła Laura Dobkówna próbująca swych sił na scenie w magnackim teatrze. (Obraz pochodzi z Wikipedii, File:Norblin-Fete galante.jpg). A na początku znajduje się obraz Jean-Honore Fragonarda zatytułowany„Huśtawka”, jeden z moich ulubionych obrazów rokokowych. No, tak to bywało w tamtej epoce także na dworach opisanych przez Kraszewskiego. (Wikipedia, File:Fragonard, The Swing.jpg


Zaś tekst „Macochy” znajdziecie w sieci:

Macocha - Wikiźródła, teksty i materiały źródłowe

Kraszewski Józef Ignacy, „Macocha”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1965