Tekst autorstwa Marii Orzeszkowej z bloga Archiwum Mery Orzeszko. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).
„Macocha”
Józefa Ignacego Kraszewskiego to jedna z nielicznych jego powieści, które
jeszcze „dają się czytać” współcześnie. Fabuła utworu jest utrzymana w
awanturniczym stylu, pełna nagłych zwrotów, niespodzianek i tajemnic.
Ale
po kolei. Sięgnęłam po ten utwór z racji jego „kresowości”. Jego akcja
częściowo dzieje się na kresach wschodnich, częściowo w Warszawie, a częściowo –
na gościńcu.
Jest
wiek XVIII, jego druga połowa, w stolicy panuje Stanisław August Poniatowski,
ostatni król Polski. A w Borowcach, zabitej dechami posiadłości na Polesiu, ukrytej
w gęstych lasach, stoją szczątki starego zamku. Właściwie została z niego tylko
brama, wieża, resztki murów i podziemia. Mieszka tam 50-letni „starzec” Salomon
Dobek (50 lat w tamtych czasach to był już wiek podeszły).
Dobek
jest wdowcem, jego żona zmarła dawno temu, ale pozostawiła mu piękną córkę
Laurę. Dobek przy pomocy swego żydowskiego faktora Arona zajmuje się handlem z
Gdańskiem (zboże, drzewo, takie rzeczy) i składa zarobione pieniądze w kuferkach
w lochach swego zrujnowanego zamczyska. Wieść o tych skarbach roznosi się
pocztą pantoflową po okolicy i trafia do młodej, wesołej wdówki z sąsiedztwa,
która w szybkim tempie uwodzi starego i wydaje się za niego za mąż. Macocha
próbuje zapanować w całym domu i bardzo źle traktuje pasierbicę. Zrozpaczona
dziewczyna przebiera się w męski strój i ucieka z domu. Po drodze zatrzymuje
się na jakiś czas w posiadłości hetmana litewskiego Michała Kazimierza
Ogińskiego, potem dociera do Warszawy, gdzie poznaje Wojciecha Bogusławskiego,
Jana Bohomolca, księżnę Izabelę Czartoryską i inne tuzy polskiego oświecenia.
Laura
występuje cały czas w dwóch postaciach, przebiera się to za chłopca, to za
dziewczynę (rokokowe przebieranki, czyli gender! gender!), interesuje się teatrem, zaczyna grać na scenie we
francuskich sztukach tłumaczonych na polski. Wokół niej kręcą się także różni
mężczyźni, w tym zakochany młody kuzyn Dobek, z Litwy pochodzący. A tym czasie w
Borowcach – stary ojciec próbuje szukać córki, zaś młoda żona próbuje podstępem
zapanować nad Dobkowym bogactwem. Do tego dodany jest wątek ariański, bo
rodzina Dobków wyznawała wcześniej tę religię.
I
tak dalej, i tak dalej, aż przez trzy tomy… Fabuła powieści jest mocno
przygodowa, momentami przypomina powieść gotycką, momentami pikarejską. Jak na
Kraszewskiego, czyta się to zdumiewająco dobrze, aczkolwiek, przy takim
nagromadzeniu sensacyjnych zdarzeń przydałoby się nieco więcej napięcia.
Kraszewski miał bowiem zdumiewającą zdolność pisania o rozmaitych „awanturach”
bez większych emocji. Ot, było, zdarzyło się coś tam, jest opisane, ale
czytelnik męczy się i ziewa.
Na szczęście, jakoś
nie ziewałam przy lekturze „Macochy”. Przeczytałam ją z zainteresowaniem, tym
bardziej, że oprócz historii rodziny Dobków i przygód Laury, znajdziemy w niej
wspaniały obraz epoki stanisławowskiej w Polsce. Zachwyciły mnie opisy osiemnastowiecznych
dworów polskich magnatów (Ogiński, Czartoryscy) i Warszawy wieku oświecenia, w
której panuje klimat mocno rokokowy. Powieść ma sporą dawkę „wartości dodanej”,
to znaczy oprócz przygodowej fabuły czytelnik otrzymuje garść wiedzy
historycznej. Fajny serial kostiumowy by z tego wyszedł. Zachęcam naszych
scenarzystów do czytania, a władze telewizji do wzięcia pod rozwagę tej
propozycji.
Na tym obrazku znajduje się obraz Jana Piotra Norblina „Fete galante” pochodzący z 1785 roku. Tak to mniej więcej wyglądało wtedy, kiedy w stolicy bawiła Laura Dobkówna próbująca swych sił na scenie w magnackim teatrze. (Obraz pochodzi z Wikipedii, File:Norblin-Fete galante.jpg). A na początku znajduje się obraz Jean-Honore Fragonarda zatytułowany„Huśtawka”, jeden z moich ulubionych obrazów rokokowych. No, tak to bywało w tamtej epoce także na dworach opisanych przez Kraszewskiego. (Wikipedia, File:Fragonard, The Swing.jpg
Zaś tekst „Macochy” znajdziecie w sieci:
Macocha - Wikiźródła, teksty i materiały źródłowe
Kraszewski
Józef Ignacy, „Macocha”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1965
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz