piątek, 19 września 2014

O "Starej Baśni", Wilnie, książce M. Stolzman i "Witoloraudzie" opowiada Radio ZW.


                                          Dziś od samego ranka popełniono na łamach www Radia znad Wilii taki oto Artykuł. W sumie tylko podsumowanie działalności JIK-a na terenie Wilna. Taki skrótowy akcent.
P.S. Urywek z "Pamiętników" KRASZEWSKIEGO:
"...W archiwum miasta, do którego miałem przystęp uła­twiony, wprawdzie drzwi mi otwierano i mogłem tam sie­dzieć i pracować po kilka godzin dziennie, ale pozostawio­ny byłem sam sobie, bo nikt tu nie zajmował się starymi księgami, nikt nie wiedział, co się w nich mieści, nieład panował największy, i to zapewne od bardzo dawna. Śla­dów, przynajmniej świeższych, jakiegoś porządkowania nie znalazłem nigdzie. Tu wszystko zależało od jakiegoś trafu szczęśliwego, bo obok ksiąg najważniejszych i najstarszych mieściły się nie mające dla mnie wartości. Archiwum to w ogóle nie mogło się poszczycić naówczas ani doborem, ani bogactwem, ani układem. Nikt do niego nie zdawał się najmniejszej przywiązywać wagi. Akt bardzo starych nie znalazłem prawie. Pomimo to pierwsze takie badanie mia­ło dla mnie urok wielki, a często drobny nawet szczegół jakiś odszukany niepomiernie mnie uszczęśliwiał.
Sam jeden, często marznąc w nieopalonej, od dawna zamkniętej izbie, wychodziłem z niej po kilkogodzinnej pracy tak znużony, iż mi się głowa zawracała i nogi długo drżały pode mną. Ale rzadki był dzień, żebym czegoś nie wypisał, nie wynotował i jakiejś prószynki nie zdobył. W ogóle nie na wiele się to zdało Historii Wilna, ale dla mnie było nauczającym bardzo. Gdy przyszło potem do dru­kowania Historii Wilna, miałem też niemałe trudności, bo kilkotomowego dzieła z tablicami i portretami z początku żaden nakładca podjąć się nie chciał. Zawadzcy nareszcie wzięli je pod swoją opiekę i u nich się drukowała Historia, którą by dziś z gruntu przerobić należało. Ale nie pora..."



piątek, 12 września 2014

Litewskie wrażenia, czyli Bolesławita inspiracją dla sztuki.


                                          Drążąc temat litewskich inspiracji, ze słownikiem w ręku, bowiem dukam w języku z Bałtyku, natrafiłem kiedyś, na skądinąd znakomitej stronce (www tutaj),
pod względem historycznym (udało mi się tam trafić, coś co przypominało ni mniej ni więcej "Postyllę" Jakuba WUJKA, dla nas tłumacza pisma z Wągrowca, dla nich drugiego rektora Kolegium Jezuickiego w Wilnie). Zacięcie do biografii (jeżeli chodzi o lekturę to leń) Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO, przysporzyło mi kolejny wirtualny eksponat. Plakat, póki co, mało znanego mi bliżej autora, jakże by inaczej - Litwina, do sztuki według KRASZEWSKIEGO. Zaciekawiło mnie to z miejsca, ponieważ bohaterami tego dzieła z początku XX wieku, były postacie, mojej ulubionej JIK-owej powieści, czyli "Kunigasa", którego dotychczas zdążyłem 2 razy przeczytać i 5 razy przewertować, bo jak wiadomo Bolesławita niezwykle w historię płodnym był. Obejrzyjmy sobie ten plakat z bliska:



Przypomina on mniej więcej, stronę z osobami dramatu, z książki, którą niezwłocznie nabyłem (dziękuję Przyjacielu), zaczynając coraz bardziej - ze słownikiem w ręku - orientować się w osobie autora tego dramatu - Marcelinas'a  ŠIKŠNYS'A o literackim pseudonimie ŠIAULĖNIŠKIS (jak wnoszę od miejsca urodzenia, o czym niżej). Przełożyłem ten osobowy dramatu spis i ...ukazały mi się postacie z "Kunigasa":

Współczesne wydanie "Księcia Pilen"

Jest i Reda (mam skojarzenie z naszą nadbałtycką redą dla okrętów) - odważna księżna Pilen, jest bohater (nie tylko główny) Margier, Baniuta - jego muza trochę odmieniona (Laimutė), są Rymas i Szwentas (choć żołnierze, to przecież spełnili rolę niczym mickiewiczowski wajdelota), są kapłanowie z wioski i boginki (niczym porwana żona Kiejstuta - tak naprawdę KRASZEWSKI przez porwanie Baniuty z bogiń kręgu, na nowo odzwierciedlił mit Biruty), są i czarne charaktery: krzyżacy i krzyżowcy z Zachodu, szpitalnik Sylwester, nauczyciel krzyżacki Bernard, którego Kunigas chciał przebić sztyletem w nocnej wyprawie...
Kim był Marcelinas  ŠIKŠNYS ? Przeczytamy o tym we wstępie do wyżej opisanej książki.
Są tam zawarte wiadomości biograficzne, to jakim sposobem natrafił na naszego pisarza - KRASZEWSKIEGO oraz przyjemna (okiem widza) w treści recenzja "Księcia Pilen", bowiem tak nazywało się to dzieło. Ten opis wydał mi się na tyle ciekawy, że przytaczam go tutaj niemal w całości. Ciekawy z tego względu, że napisała go Aldona Liobytė, pani o dość zajmującym wykształceniu. W latach 30-tych, przed wojną studiowała w Wilnie język i literaturę polską, co jak na tamte czasy - zimnych stosunków politycznych Polski z Litwą, ciągłej walki o Wilno, po wojnie spotykały ją represje za własne zdanie - jest warte docenienia. Posłuchajmy:

Pisarz i pedagog (matematyk) Marcelinas ŠIKŠNYS urodził się w 1874 roku w rejonie szawelskim. W 1893 roku ukończył gimnazjum. Studiował nauki ścisłe w Moskwie. Tam w tajnym  stowarzyszeniu studentów pisze pierwsze wiersze, publikuje w czasopismach "Varpas" i "Ūkininkas"(ten etap życia nieco przypomina filomackie i filareckie życie studenckie na Kresach, znalazłem ciekawy dokument, świadczący o "podziemiu" w Saint Petersburgu - jest to pisemko litewskiego stowarzyszenia studentów traktujące o polskiej sekcji sztuki).


Popełnił też większe formy jak pieśń "Bitwa pod Grunwaldem", tłumaczenia z obcych autorów czy pierwszy dramat "Kražiai". W 1897 kończy Uniwersytet. Po powrocie do Kowna boryka się z brakiem pracy. Wyjeżdża do łotewskiej Rygi, gdzie zdobywa posadę nauczyciela. Pisze sztukę "Miłość zburzona - narodziny grzechu" wystawioną wpierw studentom a z czasem kilkakrotnie zagraną w Rydze, Szawlach i Saint Petersburgu.
"W 1901 roku przeczytał historyczną powieść JIK - a "Kunigas" i opowieść historyka Teodora Narbutta o zburzeniu Pilen. Pod pseudonimem  ŠIAULĖNIŠKIS napisał 5-cio aktową tragedię "Książę Pilen", która nie raz była wystawiana w Rydze, Wilnie, Saint Petersburgu a nawet  w Woroneżu - wszędzie gdzie tylko (...) Litwini żyli po ucieczce z I wojny światowej.  ŠIAULĖNIŠKIS wpisał się w twórców dramatycznych swojego pokolenia na Litwie (jak ŽEMAITĖ czy G. LANDSBERGIS - ŽEMKALNIS i in.).
"Książę Pilen" wyróżniał się spośród innych sztuk tego czasu swoim gatunkiem - tragedii wówczas nie pisano (...), podpatrywał on tematyki zachodnie, (...) dramatów historycznych nie było a utwory sceniczne, bywały pojedyncze , uwydatniano je tylko gdzie nie gdzie za sprawą mądrzejszych reżyserów.
W Rydze ŠIAULĖNIŠKIS'A tragedia była wystawiona po raz pierwszy w 1905 roku.

                                            Książka ze wczesnym wydaniem "Księcia Pilen"

Autor postarał się przekazać temat KRASZEWSKIEGO, lecz póki co zmienił go, przystosował do smaku widzów, starał się ich wzruszyć, zaciekawić, pokierował ich emocjami w kierunku chęci od autorskiej. Widzowie cieszyli się przybyciem Szwentasa do Pilen, Bernardem - byłym krzyżackim wychowawcą Margiera, który był czarnym charakterem; jeszcze bardziej zagęścił autor sprawowaną władzę, gdy kazał mu zamordować wielkiego mistrza, po niemiecku - trucizną (przyp. zatem są wątki odbiegające od "scenariusza" JIK - owego). Widzów wzruszała Rėda, matka Margiera (...), stosunki w tragedii skomplikował Rymas, potajemnie kochający się w Laimutė, lecz dzięki swojemu szlachetnemu sercu zmartwienia swoje przekazuje Margierowi. Wszystko to było może i naiwne, może i nie podług myśli KRASZEWSKIEGO, lecz tak rzewne i smutne, tak nigdy dotąd niewidziane i takie z zaczarowanego Świata, otwierające (...) dusze widzów !  Ponadto przedstawienie budowało wszelkie zamyślone efekty, wstawki i wtręty, zagrzewało ten spektakl piosenką i muzyką.
Publika była oczarowana historyczną przeszłością Litwy, dramaturgicznie przekazanymi barwami romantycznych bohaterów; wzruszało przedstawienie tragicznych myśli - że wolność trzeba okupić życiem, ofiarą, że była to droga do samostanowienia, narodowego samouświadomienia i została ona przetarta.
(...) "Książę Pilen" jest romantyczno - patriotycznym owocem (...) "

                                         Plac Piotra SKARGI na Uniwersytecie Wileńskim.


Tak to wyglądało ponad 100 lat temu. Skoro można KRASZEWSKIM było zainspirować  "tak bliską, a tak daleką" kulturę, właściwie mówiąc zaszczepić, bowiem Ta lektura dotyka najgłębszych pokładów litewskich uczuć narodowych, to żywmy nadzieję że w duchu Rzeczpospolitej Obojga Narodów (w duchu federacyjnym JP) będzie to miało obopólny
charakter. Chciałoby się powtórzyć za NORWIDEM - dlaczegóż wszystka wieszczów w Tobie sława i ...bywaj zdrowa. Wiele bowiem z tych bajek, wiele słów, wiele zachowań... wiele nas, Polskę i Litwę łączy (ło) ?!?




Źródła:
* strony internetowe ( www.epaveldas.lt, www.opera.lt, www.vu.lt )
* M. ŠIKŠNYS "Rinktinė" Kowno - Wilno 1957
* słownik litewsko - polski Wilno 1991
* Józef Ignacy KRASZEWSKI "Kunigas" LSW 1955



środa, 10 września 2014

210. Morituri

"Morituri" to kolejna JIK-owa satyra na upadek arystokracji. Biorąc pod uwagę, iż tytuł oznacza "idący na śmierć", zaczynam podejrzewać autora o ciągoty kryptomarksistowskie:). Także jeśli chodzi o treść autor nie żałował sobie elementów dydaktyczno-agitacyjnych. Książęca rodzina Brańskich musi z własnej winy nie tylko zubożeć, ale i stanąć na krawędzi biologicznej eksterminacji. Chyba jednak wady arystokracji nie mogły być az tak ciężkie, a wychowanie młodzieży aż tak niepraktyczne, jak to nam przedstawia nasz mistrz pióra, gdyż większość wialkich rodów jakoś nie wygasła, mimo skrajnie niesprzyjających warunków, choćby na wczesnych etapach wprowadzania komunizmu w PL. Co więcej - radzą sobie z reguły nieźle a jak bida przyciśnie, to nie wzdragają się przed ręką nuworyszy z kręgów biznesowych. Pecunia non olet.
Wracając do książki - mam wrażenie, że przez swoja konsekwencję w kamieniowaniu arystokracji, JIK zarżnął zupełnie nieźle zapowiadającą się obyczajówkę. Szkoda. W tej sytuacji polecić mogę chyba tylko tym, których denerwują lansujący się po kolorówkach "księżna" Dominika Lubomirska z Kulczyków i "książę" Michał Czartoryski z Niemczyckich (ach, przecież faceci raczej nie zmieniają nazwisk, przynajmniej na razie).

A teraz garść cytatów czytelniczych, zdecydowanie nie dla miłośników akcji Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka i pokrewnych.

"Czytał książę Robert wiele, ale czytanie było dla niego rodzajem rozrywki raczej, niż nauką poważną. Czytal bez wyboru, zmieniając treść, szukając kontrastów, biorąc i rzucając dzieła najróżniejsze, choć bez książki wytrwać nei mógł i nie umiał. Rzekłbyś, że się nią jak opium tylko upajał, aby o życiu i ciężarach jego zapomnieć." [1]

" Ale cóż się stało? Co tak pilnego? Zmiłuj się - zakrzyknął z łoża Gozdowski. - Budzisz mnie, gdym dopiero od godziny usnął. (...) wziąłem do ręki nową powieść pani Sand (...) i zaczytałem sie do rana.

A po co czytasz powieści? Po co? - rozśmiał się Zenon - będąc plenipotentem i mając o ósmej rano pokój pełen ekonomów(...). [2]

[1] Morituri, J.I. Kraszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1986, s. 51
[2]tamże, s. 47

Zdjęcie: lubimyczytac.pl