czwartek, 29 sierpnia 2013

204. Historia kołka w płocie

Recenzja Katarzyny K. ze Skrytki słów. Bardzo dziękujemy!

Jak mówi Zbigniew Mitzner we wstępie do powieści „Historia kołka w płocie to chyba jedna z najmniejszych objętościowo powieść Kraszewskiego. A jednak nie zaginęła”1. Kraszewski, w kolejnej już powieści walczy o zniesienie pańszczyzny. Jest to dosyć niezwykła, a nawet dziwna powieść, ponieważ zawiera ona dwie historie splecione ze sobą. Jedna to historia młodego dąbczaka z lasu, a druga- syna chłopskiego.

 
Przechodząc do historii chłopca to, pisarz przedstawia tutaj losy Sachara Pakuły, który jest nieprzydatny do pańszczyźnianej roboty i zostaje przeznaczony do wojska. Ucieka stamtąd i kryje się w Rosji. Po długiej i wyczerpującej włóczędze powraca, gdzie przyjmują go na dwór Rogali jako grajka. Pojawia się też wątek miłosny, otóż miłość do pokojówki Natalki doprowadza go do szału i chłopiec pogrąża się tylko.

Głównym tematem są tutaj zmarnowane zdolności artystyczne chłopca. Los i dolę chłopską opisuje Kraszewski w przejmujący sposób, niczego nie koloryzując i nie upiększając. Jednocześnie ukazuje dwór: „Życie na wsi szło niezmiernie regularnie, spokojnie, porządnie trybem jeszcze prastarym, uczciwie, poważnie, cicho, ale, że samymi starymi posiało się pierwiastkami, nowych nie przyjmując, powoli stygło i biedniało”2
Stosunek autora do klas wyraża się przez to jakich form używa, np. o chłopach pisze serdecznie, a kiedy kpi, to kpi ze szlachty. Fragmenty dotyczące szlachty są pełne ironii i satyry: „Rogalowie mieli wcale nie inną zasadę i pojmowali sobie przeznaczenie i funkcję szlachty w sposób całkiem oryginalny, pewni naprzód, że szlachcica najświętszym obowiązkiem jest próżnowanie. Po wtóre, że szlachcic wszystko umie, choć się niczego nie uczy, i do wszystkiego jest zdolny, jako skoro przypieczętuje się starym klejnotem. Po trzecie, że nie ma dlań ani za wysokich stopni, ani wyżyn niedostępnych. Po czwarte, że obowiązkiem jego jest uczciwie i porządnie życia skosztować, a w żadną robotę nużącą,odbierającą siły i umysł wycieńczającą się nie wdawać. Po piąte, że wąsy nosić powinien.".

 
W tej powieści wyrazem chłopskiego buntu jest niewątpliwie Sachar, który ukochał sobie wolność i piękno. Ucieczka Sachara, jego niewola dworska i jego muzyczny bunt to niewątpliwie wyraz chłopskiego buntu.


Bibliografia:
1J.I. Kraszewski, Historia kołka w płocie, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1954, op. Z. Mitzner


2Tamże, s. 65
PS. Musiałam zrobić kilka zdjęć rycin, jakie pojawiają się w książce, bo są naprawdę bardzo ciekawe i mogą dać nam obraz tamtejszej poleskiej wsi.
***
Józef Ignacy Kraszewski
Historia kołka w płocie
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Warszawa 1954
Liczba stron: 168
Moja ocena książki: Polska klasyka !!

sobota, 17 sierpnia 2013

203. Krzyżacy 1410

Tekst autorstwa Nutinki  (U Nutinki), której serdecznie dziękujemy za udostępnienie recenzji.

Józef Ignacy Kraszewski
Krzyżacy 1410
Wydawnictwo „Śląsk”, 1984

Ego te baptizo in gladio

Czytywałam Kraszewskiego w czasach odległych, ale nie podobał mi się zbytnio, głównie przez rozwlekłe opisy przyrody, zbędne i nic nie wnoszące. Właściwie poza tymi nużącymi opisami niewiele mi w pamięci pozostało. Postanowiłam jednak dać mu jeszcze szansę, zwłaszcza że poza domem, na wakacjach, szybko skończyłam zabrane książki i nie miałam już nic ciekawszego pod ręką. Padło na Krzyżaków 1410, bo i czasy to interesujące, i zmagania z Zakonem przynoszą zwykle dużo emocji. Ciekawie też było porównać Kraszewskiego z Sienkiewiczem, którego Krzyżacy tkwią we mnie mocno od lat dziecięctwa.
Powieść rozpoczyna się krótko przed bitwą pod Grunwaldem, gdy wojna jest już właściwie rozpoczęta, wojska przemieszczają się ku sobie, a rozdrażnienie i czujność służb po obu stronach osiąga poziom niemal histeryczny. Przez ziemie należące do Krzyżaków wędruje samotnie z pielgrzymką ksiądz Jan, planując dotrzeć do Malborka i pomodlić się przed świętym obrazem, a przy okazji odszukać siostrę swoją przyrodnią Barbarę, która dawno temu na północy gdzieś osiadła. Zakonna czujność widzi w nim jednak szpiega i na męki wziąć każe, co źle by się skończyło, gdyby nie imię rzeczonej siostry, mającej u Krzyżaków znaczne poważanie. Wyrusza tedy Jan wraz z odnalezioną Barbarą i jej córką Ofką do Polski, by nawałnicę przeczekać i nie wie, że jego kobiety przeszpiegi dla Zakonu czynią i wieści braciom krzyżowym posyłają.
I na tym opiera się część fikcyjna, przechodząc w opowieść o wojnie. Na plan pierwszy wysuwa Kraszewski wydarzenia historyczne, z Grunwaldem i przepychankami z Zakonem, skupiając się głównie na bitwie i tym, co z nią związane, dokładnie opisując koleje zmagań, krytycznie i bez ogródek wyjawiając prawdę. Niewiele mówi jednak o ludziach i ich losach, jego bohaterowie są mało ciekawi, z żadnym się nie zaprzyjaźniłam, żadnego nie polubiłam, czytałam siłą rozpędu i dla poznania jakichś może niesłyszanych jeszcze szczegółów. Zbyt mocno jak dla mnie skupił się autor na przekazaniu prawdy historycznej, co oczywiście jest ważne, ale zabrakło mi tu jakiejś iskry, motywu, który mógłby pociągnąć akcję i nie dać czytelnikowi spocząć aż do końca powieści. Nawet niektóre autentyczne wydarzenia, jak oblężenie Malborka, przedstawił Kraszewski jakoś tak rozmamłanie, bez życia, a motyw próby zniszczenia refektarza podczas obrad rady krzyżackiej przez zawalenie na nią stropu, o czym nader chętnie opowiadają przewodnicy zwiedzającym zamek, zawarł w jednym krótkim akapicie. Po macoszemu potraktował bohaterów fikcyjnych, ledwo kreśląc ich postacie, nawet najbardziej wyrazistą Ofkę, oddaną Zakonowi i dla niego gotową na zgubę własnej duszy, podejmującą nieprawdopodobne, szalone zadania. Poza tą zdesperowaną dziewczyną nie ma zresztą bohatera, którego chciałoby się poznać, polubić czy przejąć jego losem, chociaż niewiele brakuje do tego Andrzejowi Brochockiemu czy Kuno Dienheimowi. Szkoda, bo potencjał opowieści jest duży, a wyszło jakoś nijako. Można przeczytać, ale niekoniecznie. Póki co Sienkiewicz górą, chociaż nie wiem, czy utrzymałby się na wiodącej pozycji po latach i tysiącach w międzyczasie przeczytanych książek. Wygląda na to, że z punktu widzenia przyjemności czytania lepiej sprawdza się powieść ku pokrzepieniu serc niż ku przestrodze.
(Ocena: 4/6)
● ● ●
„Nie ma niebezpieczniejszej rzeczy dla człowieka, dla ludzi nad pomyślność. W przeciwnościach potęgują się siły, uchodzą w szczęściu. Zawraca się głowa, przychodzi upojenie, mięknie serce, niknie energia, baczność się traci.” (s. 194)