wtorek, 28 stycznia 2014

Pobyt w Dreźnie.



Urywek z Władysława MICKIEWICZA:

Początkowo Kraszewski osiedlił się w Dreźnie 420). Liczna kolonia polska zamieszkiwała wówczas w mieście, którego władca mówił jeszcze trochę po polsku. Minister Beust 421) nienawidził Prus i Kraszewski, rozbijając w Dreźnie namioty, ani mógł przypuszczać, że wypadnie mu tam przejść przez wężowe sploty bismarckizmu. Wskutek wygnania stan majątkowy jego był zachwiany; musiał poza tym pomagać córce, zesłanej z mężem na Syberię. Chciał sprzedać swą piękną kolekcję ikonograficzną, na której stworzenie po-
-------------------------------------------------------------------------------------------------
420) Kraszewski wyjechał do Drezna w styczniu 1863 roku; w 1868 roku założył tam własną drukarnię.
421) Friedrich Ferdinand graf Beust (1809-1886) - saski i austriacki polityk, minister spraw zagranicznych,
a potem premier Saksonii.

święcił lat dwadzieścia i zasięgał mej rady w tej sprawie: „Ponieważ stoi pan na czele księgami, nie mam potrzeby podkreślać, że pańskim obowiązkiem jest skorzystać z tego ażeby za jej pośrednictwem przypominać Europie,i Francji naszą nieszczęśliwą ojczyznę Nazbyt zapomniano o nas. Rosja drukuje po francusku i po niemiecku pamfletów prze­ciw nam bez liku”. Księgarnia Luksemburska (tak zwana dla sąsiedztwa z ogrodem tej nazwy) zastosowała się skrupulatnie do pouczeń Kraszewskiego: była oficyną propagandy polskiej i niczym ponadto. Ogłosiła po polsku małą bibliotekę narodową, w której wyszło 68 tomików, i szereg przekładów arcydzieł naszej literatury.
Kraszewski znaczną część swego czasu poświęcał na udzielanie pomocy w biedzie  nowej emigracji polskiej, której wielu członków przejeżdżało przez Drezno przed udaniem się w dalszą drogę do Paryża i Londynu. Dwudziestego czwartego listopada 1865 r: winszuje sobie wyniku odczytów na ich korzyść: „Miałem ich trzy” - powiada. „Zgroma­dziły po dwieście do trzystu słuchaczy, co, jak na Drezno, jest dużo. Trzeba było na to niesłychanej pracy, ale wcale jej nie żałuję. Rosja jest rozdrażniona, chociaż przyczepić nie ma do czego, bo wystarczy, gdy się zgromadzimy w dwustu, żeby była zaniepokojona.  Tym lepiej. Mówię o polskim obyczaju, jak gdyby Rosja nie istniała wcale: ignoruję  ją".
Sądził, że znalazł w Dreźnie bezpieczne schronienie; szybko jednak to złudzenie stracił.


Urywek z "Pamiętników" - "Noce bezsenne, wspomnienia i fantazje" JIK-a 1887 i 1888 r. (przypisy Wincenty DANEK):

Nagle - katastrofa. Z ulicy Mokotowskiej w Warszawie wszystko to wędruje do Saksonii, pozabijane w paki, zamknięte, a tu okoliczności nie dozwalają ani się z tym rozłożyć, ani ułożyć, ani popisać. Na składach u Geuckego 1) stoją te skarby, a sama myśl, że tam myszy i wilgoć gospo­darować mogą przejmuje dreszczem. Z początku można się było jeszcze łudzić czymś, jakąś nadzieją lepszego bytu, podanej ręki, znalezienia kąta wśród braci. Tymczasem jedni bracia szepczą po cichu: „Przybłęda”, drudzy obawiają się spojrzeć nawet i nie widzą.
Naga, zimna, straszna rzeczywistość zagląda w oczy niemiłosiernie. Tych tysiąców listów, tych drogich rękopi­sów, tych cennych starożytności, na ostatek i tego zbioru ikonograficznego pozbyć się potrzeba. Trzeba żyć, trzeba jeść, trzeba pracować. Ażeby mogła powstać drukarnia, tych zbytkownych rozkoszy życia wyrzec się należy 2).
Tak, chwila to nigdy niezapomnianej boleści. W poko­ikach na Augustusstrasse stoją porozbijane paki, na stole karteczkowy inwentarz porozrzucany. Zmierzcha, pusto - siedzę na tych ruinach przeszłości, powtarzam sobie: „Rozstać się z tym wszystkim potrzeba...”

-----------------------------------------------------------------------
1) Geucke - zapewne firma spedytorska w Dreźnie.
2) W ciągu pierwszych dziesięciu lat pobytu w Dreźnie stan finanso­wy Kraszewskiego był bardzo zły, gdyż brakło dotychczasowych źródeł dochodów. Pisarz sądził, że już nie zdoła się utrzymać z zarobków lite­rackich, więc poważnie myślał o zajęciu się drukarstwem. W 1868 r. ku­pił starą drukarnię, ale i ta nie przyniosła spodziewanych zysków, więc ją sprzedał ze stratą w 1871 r.




Podsumowanie:

W latach 1863—84 mieszkał w Dreźnie jeden z najpłodniejszych pisarzy polskich, Józef Ignacy Kraszewski. Dom, w którym mieszkał (1873—80) w dzielnicy Dresden-Neustadt przy ulicy Nordstrasse 28, został w roku 1960 przeznaczony na muzeum, urządzone przez pełnomocnika polskiego Ministerstwa Kultury. Drezno było często schronieniem dla Polaków uchodzących z kraju po powstaniach i walkach wolnościowych. W roku 1794 po upadał insurekcji Kościuszkowskiej i po powstaniu listopadowym 1830 r. około 10.000 emigrantów polskich przyjętych było w Dreźnie z entuzjazmem. Znajdowali się między nimi także Kraszewski i Chopin. Dom Chopina przy Nowym Rynku zniszczony został podczas bombardowania 1945 r., a popiersie kompozytora prze­padło odtąd bez śladu. Na katolickim cmentarzu w Dreźnie przy ulicy Friedrichstrasse zachowały się dotychczas liczne nagrobki polskich emigrantów.

P.S.
"Kraszewski łączy Poznań z Saksonią" - wydarzenie z Biblioteki Raczyńskich, tutaj

Literatura:

*Władysław MICKIEWICZ "Pamiętniki" wyd. Iskry Warszawa 2012r.
*Przewodnik po NRD wyd. Lipsk 1962 (trąci trochę Trabantem i czerwoną gwiazdką...)

Zdjęcia:

*Pani Aga ZIELIŃSKA (polonistka z Płocka)

wtorek, 21 stycznia 2014

208. Dzieci wieku

Od czasu, kiedy jestem świadomą konsumentka mediów było już tych pokoleń kilka: yuppies, pokolenie X, pokolenie Y (czy też Millenials). Nie wspomnę już o tym, że co jakiś czas wraca jak bumerang hasło - stracone pokolenie (ciekawe, czy stracone są wszystkie roczniki, czy tylko co drugi). Ta skłonność do przylepiania etykietek grupom ludzi to nic nowego. Pod koniec XIX wieku dorośli (i bardzo dorośli - jak Kraszewski) drżeli na samą myśl o "dzieciach wieku" - złowrogim pokoleniu ludzi "bez serc i bez ducha", zapatrzonych w wartości materialne i dość swobodnie traktującym swoje życie osobiste. Czy naprawdę to pokolenie aż tak mocno różniło się od poprzednich i kolejnych, czy po prostu stary pisarz "zapomniał, jak cielęciem był", trudno stwierdzić. 
Książka jest jednak pewnym fenomenem. Niemal wszyscy bohaterowie są negatywni, JIK na początku nieco łaskawiej traktuje starsze pokolenie, ale gdy uświadamiamy sobie, że to z tych jabłoni pospadały te liczne zgniłe jabłuszka, nasza sympatia pryska. Pisarz nie tylko konstruuje intrygę z licznych fabularnych zakrętasów, ale także pozwala nam lepiej poznać bohaterów nie tylko za pomocą odautorskich opisów. Zżywamy się z nimi po prostu uczestnicząc w ich życiu i słuchając rozmów.
Czyli jednak pewien postęp w technice pisarskiej jest.
Całość wciąga niczym serial z segmentu przeznaczonego dla generacji X. Widać zresztą, że JIK z łatwością by książkę na taki serial przerobił, natłok wydarzeń pod koniec pokazuje wyraźnie, ze pisarz niechętnie się zatrzymuje i pobawiłby się "dziećmi wieku" przez kolejne kilkaset stron. 
Powieść, mimo, że w tej chwili kompletnie zapomniana, musiała się w momencie swojego powstania cieszyć swoja popularnością. Za życia JIK-a była wydana aż 3 razy (a powstała pod koniec jego życia) i doczekała się tłumaczeń na rosyjski i węgierski. Kto wie, może to było takie pozytywistyczne "39 i pół".
Zachęcam do odkurzenia tego szacownego zabytku literatury polskiej:).

wtorek, 14 stycznia 2014

207. "Kościół Święto - Michalski w Wilnie (obraz historyczny z pierwszej połowy XVII wieku)".


                              Tytułem wstępu: miałem nieodgadnioną okazję, zwiedzić kilka miejsc związanych z Józefem Ignacym KRASZEWSKIM, żartując - pół biedy jeśli na swoim terenie...a to raptem 800 km od Poznania. Wertując tytułową książkę wiedziałem , że dotyczy ona zatargu kalwinów z katolikami. I tyle.
Będąc nie przypadkiem w Wilnie zrobiłem krótki fotoreportaż poświęcony temu miejscu. Nasunęły mi się dwa zasadnicze wnioski:
1) dziś to miejsce stanowi muzeum sztuki sakralnej, lepsze to zdecydowanie od sowieckich magazynów na paszę, lecz jednak zniesmaczyło mnie trochę, muzeum, hmm...

My nie sądźmy, Bóg niech sądzi
Kto z nas praw, a kto pobłądzi !!

2) jakby się przyjrzeć dokładniej, choć zwyczajowo kojarzy się wileński pomnik MICKIEWICZA obok kościoła Św. Anny, to jednak wzrok Adama wyraźnie spoczywa na ulicy i kościele Św. Michała. Przypadek ? a może Adam chce cosik powiedzieć Przyjacielowi po fachu.

Zapraszam Was serdecznie do obejrzenia lektury:



Precz z tym kościołem ! krzyknął jeden, zburzmy go !


Zostawały jeszcze jednakże do pokonania drzwi żelazne , ogromne...


Patrzcie no! wasz święty naszej strzały uchylić się nie mógł ! 





Pospieszył także za innymi pan Wacław Piekarski, a że nie znalazł miejsca od ulicy i kościoła, stanął więc w oknie wychodzącem na dziedziniec i dzwonnicę, stanął, podniósł osłupiałe oczy i ogromne, ach wyleciało z jego ust...We wszystkich kościołach Wilna przedzwoniono na pacierze.




...  w otwartych kościołach lampy błyskają jeszcze, i kilu pobożnych składają Bogu dzięki...




JMCPan Wojewodzic Brzeski SAPIEHA, także Akademik mało nie przestrzelony, tenże w gospodzie własney znieważony...


...za to żeśmy was gościnnie przyjęli, że królowie nasi poprzysięgli wam spokojność...


Było to uderzenie piorunu w magazyn prochów. Książki , pióra , kałamarze, papiery...



..., aż jeden wszedł z latareńką i wszyscy z nim posunęli się na palcach ku wielkiemu ołtarzowi.



Nie certuj się, bo nam pilno , idziemy bronić Świętego Michała od kalwinów, prowadzim armatę, ustępuj, bo ci ją pociągniemy na grzbiecie ! ...a widzicież obraz ten w środku na kościele pomalowany...


Kędy kaganiec z środka sklepień ciemnych
Zwieszony, blade płomienie rozwodził...(Duma o GLIŃSKIM)



Zaranek...drugą świsnął szablicą i gotował się do obrony.
... - Ratujcie ! Panowie bracia ! ...




...otwarto okna na ulicę, na dziedziniec, i na kościół S. Michalski wychodzące
Mimo osłabionego trunkiem wzroku ujrzał kawki siedzące w dzwonnicy...


...oni za Wojewodą, siedzą jak u Pana Boga za piecem.


Schwyciłem, zgniotłem..oczy na łeb mu wybiegły... Kędy zajrzysz rudera, pustki  i  zniszczenie.(MICKIEWICZ)

Dołhe 1 II 1833 r.

Mój Kochany Józefie!

Matka Twoja pojechała do Romanowa [...] Odebra­łem Twój list i z niego się przekonywam, że jesteś w niepotrzebnych kłopotach [...] Kalwini za Kościół Święto-Michalski gniewają się na Ciebie, nie czytałem tego dziełka, nie wiem zatem, czy słusznie lub nie? To, w czym Cię zapewnić mogę, jest, że nikogo obrażać w żaden sposób nie należy, tym więcej opinii ludzkich dotykać niebezpieczno, że to biednemu człowiekowi nieraz na całe życie los zawiązać może. Wszystkich ta­kich przygód boję się dla Ciebie. Pobrałeś na prenu­meratę pieniądze, a dziełko Twoje nie wychodzi i to mnie boli. Kiedy inaczej być nie może, pisz sobie, ale póki ja żyję, prosić Cię będę, abyś więcej nic na pre­numeratę nie wypuszczał. Tęsknisz, jak piszesz, do do­mu, tymczasem nie powracasz. Tyle razy prosiłem Matki, aby pisząc do Ciebie przypominała Ci, abyś się śpieszył [...]. Nic z tego. Wyjeżdżasz — nudzisz — do domu i jak siedzisz, tak siedzisz w Wilnie. [...] Wyglądać będę od Ciebie listu, którym zawiadom mnie definitive o swoim powrocie.
P.S. Wiele tylko znałem kalwinów  wszyscy są najuczeńsi ludzie. Powiedz mi, mój Józefie, czy godzi się z nimi wchodzić w zatargi? Czy nie lepiej byłoby nie po­ruszać struny, która tak niemiły dla nas dźwięk wy­daje. Przyślij mi pierwszą pocztą egzemplarz Święto-Michalskiego Kościoła, niech więc przekonam się, co to jest.

Jan KRASZEWSKI (Ojciec)

******************************************************************************

Quis ut Deus? (Mich-a-el) a) wyczytaliście na wieżyczkach kościoła Ś. Michalskiego i przyszła wam na pamięć smutna historia strzelania do Aniołów, historia zamieszek, bojów, waśni, zaburzeń, tak dziwnie skończona. P. Rakowski z p. Piekarskim strzelali, a zbór za to wyniesiono za miasto b). Przeciśnijmy się tym zaułkiem na ulicę Zamko­wą i wejdźmy na Ś. Jańską i Dominikańską. Oto dawny kościół Ś. Ducha, przeciw którego był szpital założony przez Zygmunta i utrzymywany z dochodów mostowego. Ta ulica zwała się dawniej Senatorską, ta na lewo Moneto­wą, dziś jeszcze nazywają ją Niemiecką. Tu zbór luterski, tu widać mieszkali Niemcy tego wyznania, tu sławny Burchard, kaznodzieja, kark skręcił, z czego korzystając jezuici, zawsze czatujący na zręczność wyszydzenia prote­stantyzmu, wydali pocieszną: Relacją i supplikę zboru wi­leńskiego saskiego do Herrn Martyna Lutra. [...]

JIK "Pamiętniki"
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
a) Quis ut Deus? (Mich-a-el) (łac.) - Któż nad Boga? Imię pierw­szego z aniołów (archanioła) Michała pochodzi od hebrajskiego powie­dzenia: Mikha’el, znaczącego właśnie: „Któż równy Bogu”, „Któż nad Boga”. Nic dziwnego, że wywód imienia patrona kościoła znajdował się właśnie na jego wieżyczkach.
b) Kraszewski opowiada tu autentyczne zdarzenie z 1639 r., które opisał w powieści Kościół Święto-Michalski w Wilnie (1833). Zdarze­nie to wywołało wielkie rozruchy przeciw różnowiercom i skończyło się przeniesieniem zboru za bramy ówczesnego miasta.






Cytaty: tytułowa książka t.2
Zdjęcia: z własnej kolekcji
List: Wincenty DANEK "Kraszewski"
Drugi cytat: JIK "Pamiętniki" (przypisy Wincenty DANEK)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Tropem JIK-owego "Kunigasa" cz. II

                                     

                                                             Laba diena - witam Was po litewsku, bowiem każda koza chwali swoją zagrodę. W ten codzienny sposób chcę każdego z Was zaprosić do niecodziennej wycieczki. Coraz łatwiej w dzisiejszych czasach podróżować, zatem cóż stoji na przeszkodzie by do plecaka spakować książkę Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO (dołożyłem jeszcze kilka na Litwie przydatnych jak MICKIEWICZA i SŁOWACKIEGO, czy SYROKOMLI i Jana ŚNIADECKIEGO...) i po nieprzespanej nocy w  autobusie stawić się pod Ostrą Bramą ("bo w ordynku wiara szczęśliwa, la la").
                                          Kierunek Punia, domniemane (!) miejsce walki z dawien dawna starożytnych Litwinów z znienawidzonym najeźdcą.  To tutaj prawdopodobnie wallenrodyczny bohater powieści "Kunigas" KRASZEWSKIEGO - Marger (lit. Margiris) wsławił się broniąc gródka, wspólnie z krajanami, bohaterską śmiercią, a właściwie stojąc ponad nią, ponad strachem przed nieznanym, pozostawił po obrońcach jeno popioły. Czym rzecz jasna zadziwił niemych Niemców.
                                          Po przeczytaniu "Kunigasa" dręczyła mnie pewna myśl. Jak daleko JIK zabrnął w historię Litwy i wszelkie związane z nią bariery, jak język czy chociażby droga, przemieszczanie się po Kresach. Z tym ostatnim ukazał mi się przed oczami powóz, zaprzęgnięty w konie, coś na kształt obrazów  drogi z filmu "Świteż", przedzieranie się przez las. Coś w tym jest na kształt podziwianej "przez okno" geografii, gdy podróżujesz Litwą widzisz las, gdy podróżujesz poprzez Polskę widzisz pole. Warto sprawdzić ! Czy zauważyliście to samo ?
                                         Do miejscowości Punia dojechaliśmy w bardzo klasyczny sposób samochodem. Pogoda nie sprzyjała zwiedzaniu, bowiem łzy zimowego deszczu lały się za koszulę. Koło poczty przystanęliśmy i jakby łzy przestały z nieba płynąć, za chmurami pojawiło się słońce. Pomyślałem, że wiele litewskich pagórków już zwiedziłem (Kiernów, wzgórze Tura czy Dubinki ), zatem przyszedł czas na może stanowczo nie nudny a kolejny widok, jednak przeświadczenie o tym kto stał na wzgórzu Pillen, poruszało serce rzwawiej. Udało mi się zobaczyć Niemen oczami Romantyka, którym był KRASZEWSKI.
                                          Chciałbym jeszcze, coś dorzucić o ciszy , która tam panuje o niezapomnianym wdzięku lasu w zakolach Niemna (Česiukas Nemunelis byłby to nasz Norwida piewca...). Wszędzie w Litwie stoją drewniane Świątki, co nadaje Jej jakiś dotykalny tylko sercem charakter. Możesz wziąć te rzeźby do ręki i sam "kuć" nie tylko litewski, lecz i polski los. Mnie osobiście przyszedł na myśl polski Piast i jego drewniane koła... W pewnym sensie zagadka, którą zostawił nam JIK dała mi sporo ukontentowania, lecz czy została rozwiązana ? W głowie huczy jeszcze zdanie KRASZEWSKIEGO na literackim kafelku, jak zwykle pochwała pracy...
Znalazłem gdzieś w sieci Jego "Dajny - pieśni", z pewnością sięgnę po nie wkrótce.

    Tai kapas Margio milžinų!
    Nors amžių šešetą sukako,
    Kaip jie - tik sauja pelenų!..
    Tačiau daugiau už gyvus sako.

Starałem się zrozumieć naszą historię z drugiej strony, z perspektywy Litwina, dlatego sięgnąłem po inskrypcje na kamieniu, napisaną prze MAIRONISA, człowieka reprezentującego kierunek romantyczny w litewskiej literaturze. Uchwyciłem sens, jednak rymów nieudolnie nie oddałem:


Oto grób Margera słynnego !
Bodajże sześć wieków minęło,
Jak oni - tylko garść popiołu !
Jednakże więcej niż żywi mówią.


Powitały nas świątki.


Na wzniesieniu przeciętym kamienistą drogą pozdrowiliśmy rycerza.


Przypominał nieco drewnianych wojów z Ostrowa Lednickiego.


Obok stała ciekawa mapa p.t. Pielgrzymka Polska (lit. Lenkija) - Litwa (lit. Lietuva).


W zakolu Niemna szukaliśmy gródka.


Wyraźnie widać "siodło" między dwoma Pillen pagórkami.


Co oglądała Litwinka na planie ?


Ano dbają o swoje pagórki.


Wspomniana inskrypcja i dziewczyna z rutką.


No jeśli nie Ostrów Lednicki, to czy nie kopiec Kraka ?


Ukazał się Niemen (lit. Nemunas).


"Widok doliny był wielkim, pełnym rozmaitości obrazem..." JIK


Choć Birsztany blisko tak naprawdę oddychałem.


JIK "Dolinę wpośród gęstej puszczy zieloną..." zobaczyliśmy.


Łątki i sumiki znad litewskiej rzeczki.


Czas nas nie gonił...będziemy wracać.


Zamkowe wzgórze Margera...


Kto tu mieszka ? Może rzeczywiście został po Nich popiół...