piątek, 28 września 2012

145. Hrabina Cosel

Zaznajamiając się z wybraną twórczością J. I. Kraszewskiego nie mogłam pominąć bardzo popularnej i cenionej "Hrabiny Cosel". Pamiętam, że dawno temu w telewizji był emitowany serial/film na podstawie tej powieści, z Jadwigą  Barańską w roli tytułowej, ale wówczas nie byłam tym zainteresowana, kilka lat wtedy pewnie miałam;  nie oglądałam też potem powtórek, pewnie wychodząc z założenia, że coś historyczne to "bleeee". Teraz dla odmiany chętnie bym ekranizację zobaczyła, chociażby dla porównania swoich wyobrażeń na podstawie lektury poczynionych. Nie pasowała mi Barańska do postaci Anny Hoym/Cosel, zwłaszcza w początkowej fazie wydarzeń. Ciekawa jestem też pozostałych osób - jak aktorzy je odegrali.

Sięgając po "Hrabinę Cosel" spodziewałam się, że będę ją "męczyć" długie tygodnie, co rusz porzucając na rzecz innych lżejszych, ciekawszych książek. Tymczasem nie mogłam się wprost oderwać, szczególnie przy drugim tomie ( dla niewtajemniczonych - te tomy to jakby części powieści, niezbyt obszerne, nie żadne cegły). Rzecz dzieje się w czasach saskich, poznajemy dwór króla Augusta II Mocnego i dzieje jego romansu z Anną Cosel, kobietą o silnym charakterze i niezłomnym honorze, która nawet uwięziona i bliska obłędu nie odpuściła swego prawa, gdyż dla niej słowo, przyrzeczenie było święte. To historia niesamowitego wzlotu i upadku; opowieść o tym, jak kruchy bywa lód, na którym stąpa się mając fałsz i intrygę za podpórki.

Kraszewski zaskoczył mnie pozytywnie kreśląc kreacje bohaterów tak żywe i wzbudzające wiele emocji. Na początku nie pałałam sympatią do hrabiny,  wydawało mi się, że zbyt łatwo wsiąkła w dworskie huczne życie biorąc pod uwagę jej dotychczasową kondycję, odosobnienie, duchowość. Potem jednak, gdy sytuacja się zmieniła,  Cosel została "zdegradowana", ale nie dała się zniszczyć i walczyła o swój honor - szczerze jej kibicowałam, licząc na powodzenie jednej z prób ucieczek i zyskanie wolności, czy też dokonanie zemsty. Postać ta ulega przemianom, taki dynamizm też wpływa pozytywnie na jej odbiór u czytelnika. Obok głównych ról historycznego romansu pisarz ukazał galerię rozmaitych dworaków, intrygantów, karierowiczów, birbantów, perfidników, towarzyszy królewskich hulanek i swawoli. Na ich tle odmiennie wypada Rajmund Zaklika, polski szlachcic, dorównujący siłą Augustowi, wzór wierności, szlachetności, odwagi, oddany sługa i przyjaciel. Cechował go etos wręcz rycerski. Warto zwrócić na niego uwagę. To też postać dynamiczna.

Odniosłam wrażenie, że powieść jest niezwykle "żwawa": dużo się dzieje, nie ma dłużyzn, przesadnych opisów, natłoku treści typowo historycznych, sfera obyczajowa i przygodowa dominują. Ciekawie ukazane postaci. Emocje. Sugestywne obrazy życia na dworze i sytuacji w państwie (ściąganie podatków, kosztowne imprezy, zbytki, najazd szwedzki) Trochę tonu krytycznego obnażającego przyczyny upadku kraju - np. uwaga narratora "wojsko nie płacone, ale pałac cudny". Zapadła mi w pamięć scena, gdy podczas biesiady Kyan rozlewa do licznych kieliszeczków i kielichów najlepsze wino a do królewskiego puchara trafiają mętne resztki - tak obrazuje rozdzielanie dochodów państwa - każdy urzędnik i minister najpierw napełnia własną kieszeń. Tym dworzanin rozbawia króla, ale czyż to nie jest ponadczasowa i wcale nie śmieszna metafora....?
Generalnie jednak Kraszewski nie uderza w krytykę, naukę, moralizowanie. Skupia się na bohaterach, akcji i emocjach. Z powodzeniem, sądzę. Nadal "Hrabina Cosel" jest powieścią poczytną, trafiającą do współczesnego czytelnika, nawet do takiego nie "zanurzonego" w tematyce historycznej.



niedziela, 9 września 2012

JIK w Biedronce (O tempora!...)

Donoszę, że do 19 września w Biedronce można nabyć "Starą baśń" w cenie 7 zł 99 gr. Szczegóły promocji tutaj
O jakości papieru nie wypowiem się, bo nie chcę rozpoczynać nowego tygodnia od wyrazów obelżywych.
W lubelskiej Biedronce JIK wyleguje się między oliwkami a słoiczkami sosu arrabiata!


sobota, 8 września 2012

144. Ładny chłopiec

„Ładny chłopiec” Kraszewskiego to powieść-ostrzeżenie przed pasożytami społecznymi i różnymi mężczyznami, którzy nie świecą przykładem. Ośmieszani i krytykowani są przede wszystkim panowie. Główni bohaterowie to młody, ładny Bolek Tanczyński oraz jego wuj profesor Maciórek; obaj mają puste kieszenie, arystokratyczny wygląd, wielkie ambicje i pragną się wzbogacić, najchętniej cudzym kosztem. Przemierzają ulice Warszawy poszukując jakiegoś „jelenia”, którego można by ogołocić z pieniędzy. Bolek przedstawia się jako potomek szlachetnego rodu i liczy na bogaty ożenek. Maciórek kobiet nie znosi, woli zarzucać sieci na przybyszów ze wsi, takich jak szlachcic Serafin Ottokar Brzuchowski. Gardzi biedakami: „Nie cierpiał ludzi nie mających pieniędzy i zmuszonych oszczędzać - byli mu wstrętliwi”[1], potępia osoby, które nie pozwalają się wykorzystywać: „Brzydzę się takimi ludźmi! Nie można rachować na nich!"[2].

Kraszewski najwyraźniej nie darzył sympatią głównych bohaterów i potraktował ich z ironią oraz niechęcią. Starego Maciórka nazwał "kulfonem"[3], a Bolka pokazał w wielu ośmieszających sytuacjach. Tak, Bolek oraz Maciórek to postacie negatywne, budzące odrazę nie tylko w czasach Kraszewskiego, ale także i dziś... Takich naciągaczy każdy na pewno zna kilku; ciągle chcą coś dostać, coś pożyczyć, coś wyłudzić. W życiu są wielkim utrapieniem, ale jako bohaterowie książkowi sprawdzają się doskonale, czyta się o nich o wiele przyjemniej niż o wzorach cnót.

Autor wyśmiewa także obżarstwo. Scena, podczas której wiejski szlachcic Serafin zjada... nie, nie zjada, lecz pożera potrawy, należy do najzabawniejszych w książce. Serafin wpycha do żołądka tak dużo dań, że pani Dziemba uznaje za stosowne przestrzec go, że taki apetyt może odstraszyć przyszłą żonę.

Akcja dzieje się w dziewiętnastowiecznej Warszawie, głównie w kilku salonach oraz w restauracji. Wiele miejsca w powieści zajmuje opis perypetii matrymonialnych. Nie tylko Bolek pragnie się bogato ożenić. Żony szuka także wiejski szlachcic Serafin, z kolei państwo Dziembowie, u których Bolek pracuje jako guwerner, szukają męża dla swojej ślicznej córki Emmy. Pan Dziemba na miejscu zięcia chętnie widziałbySerafina, bo „miał go za bardzo dostatniego chłopca, nie utracjusza, statecznego i zdatnego pod pantofel, z góry bowiem przeczuwał, że mąż Emmy będzie musiał pójść tam odpoczywać”[4].

„Ładny chłopiec” to powieść dosyć zabawna, zaludniona barwnymi postaciami, napisana dowcipnym językiem. Jest w niej trochę dydaktyzmu, który jednak nie razi. Bohaterowie wygłaszają wiele ciekawych sądów na temat traktowania osób płci przeciwnej. Z ich wypowiedzi wynika, że najlepiej wiązać się z potulnym prostaczkiem, zaś urodziwy mężczyzna wcale nie jest dobrym kandydatem na męża. Jedna z postaci tak mówi: „Mężczyzna piękny, delikatny ma coś kobiecego w sobie, zaraz mu się zachciewa być nerwowym, trzeba go w poduszkach trzymać, a jak trochę postarzeje tylko, do niczego!”[5].

---
[1] Kraszewski J.I., „Ładny chłopiec”, Wydawnictwo Literackie, 1976, str. 113.
[2] Tamże, str. 114.
[3] Tamże, str. 8.
[4] Tamże, str. 75.
[5] Tamże, str. 107.