niedziela, 21 grudnia 2014

Praca nad digitalizacją JIK-a wre...


Jak donosi Biblioteka Raczyńskich w Poznaniu prace nad digitalizacją dzieł wydanych w XIX wieku, Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO osiągnęły już pewien etap.
Sięgając po te wydania do Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej, można śmiało rzec, że etap prac jest bardziej niż zaawansowany - dużo więcej niż 100 książek już przygotowano do czytania, są też czasopisma i zdjęcia szanowanego Pisarza.

sobota, 15 listopada 2014

Z Kraszewskim po mapie Wilna, czyli jak odnaleźć polską Szkołę...

W tej krótkiej przechadzce "palcem po mapie", chciałbym dać znać Szanownym Czytelnikom, że "gdzieś tam" na Kresach Wschodnich, żyją Polacy, żyją nie tylko dniem powszednim, lecz uczą się i kultywują polskie tradycje pod "czujnym okiem" swojego patrona Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO, bohatera naszego bloga.

Zacznę od czegoś, zgoła małostkowego pod względem patriotycznym. Są to barwne mapy, opowiadające historię nazwy pewnej, być może pobocznej w stosunku do spektakularnego gwaru wileńskiej ulicy, ulicy Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO. Nadmienię jednym zdaniem, że nazywanie ulic jest często wyrazem, podkreślenia władzy administracyjnej. Aktualne władze wg własnego "widzi mi się" nazywają w dość różny sposób (na przestrzeni rządów następujących po sobie państw  u stołka) i jest to zazwyczaj zgoła różne od tego co obywatele noszą w sercach i wynoszą z rodzinnego domu. Szerzej i dokładniej rozważa ten kłopot Pani Diana Kardis-Gawińczuk (m.in. tłumaczka) w swoim artykule na łamach Wilnoteki p.t.
 "Nazewnictwo topograficzne starego Wilna w latach 1935-2000". Oto ciekawy urywek:
...Zestawienie nazw ulic poświadczonych na trzech kolejnych mapach Wilna (z roku 1935, 1977 i 2000) daje możliwość prześledzenia nie tylko dziejów miasta, lecz również całego państwa. W przekształceniach nazw ulic odzwierciedlają się bowiem zmiany realiów historycznych. Nazewnictwo miejskie charakteryzuje się na ogół nietrwałością i płynnością. Narażone jest w szczególnym stopniu na oddziaływanie czynników politycznych i społecznych, które można określić jako obiektywne, w odróżnieniu od subiektywnych - świadomościowych. Pod wpływem tych czynników nazwy miejskie podlegały w przeszłości i podlegają obecnie różnorodnym zmianom.
Nazwy ulic Wilna na przestrzeni wieków były szczególnie podatne na oddziaływanie czynników historycznych. Zmieniające się gwałtownie warunki społeczno-polityczne pociągały za sobą fale zmian w nomenklaturze. Nazewnictwo miejskie nie było w stanie się temu oprzeć.


Plany Zwierzyńca z 1859 i 1890 roku.

Lata 1935-2000 – to stosunkowo krótki okres w dziejach miasta, można go jednak podzielić na kilka etapów historycznych, w których zmieniały się siły rządzące, a każda z nich narzucała miastu własne nazwy. Nazwy ulic, placów i dzielnic są narzędziem, za pomocą którego nowa władza formuje rzeczywistość. Nadając ulicom nazwiska swoich bohaterów i nazwy odzwierciedlające jej ideologię, oswaja ona i podporządkowuje sobie przestrzeń miejską. Mieszkańcy poruszający się w tym obszarze na każdym kroku są poddawani oddziaływaniu nowej władzy politycznej. Tak było w Wilnie polskim, radzieckim oraz litewskim.
Nazewnictwo miejskie ulegało wielokrotnym zmianom, zwłaszcza w okresie radzieckim. Stało się wtedy narzędziem komunistycznej propagandy. Wilno, jako stolica państwa socjalistycznego, ucierpiało bardziej niż inne miasta litewskie...
Po tym wstępie wypełnijmy szkolną misję i odpowiedzmy na hasło, które zna chyba każdy
z nas: "drogi uczniu, przynieś mapę". Trzymajmy się tytułu tej rozprawki i przynieśmy mapę Wilna, rozwijając kwestię miasta Wilna, a w szczególności ulicy Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO, jak dziś zapisalibyśmy J.I. Kraševskio gatvė. Drążę temat, więc tylko zakładam z pobieżnego oglądania map, że nazwę tej ulicy na Zwierzyńcu, nadali sami Polacy po odzyskaniu upragnionej wolności po walkach o Wilno 1919 - 1920. Mogę się mylić. Dzisiejsza nazwa dzielnicy to miast Zwierzyniec litewskie Žverynė, co znaczy dokładnie to samo, a jest uszanowaniem mieszczących się tutaj terenów łowieckich (patrz mapa 1859 r. i 1890 r.) księciów Radziwiłłów, jak również nie ulega wątpliwości, że polował tutaj któryś z Jagiellonów (Gedyminowiczów), dajmy na to Zygmunt August. Tak dziś niemal w sercu miasta, dawniej na Zwierzyńcu dościgano rącze jelenie, co więcej dzikie tury (skutecznie:(



Plany miejskie z 1921, 1940 i współczesny.

Mimo, iż dziś ta ulica brzmi z litewska, to jest oddaniem honoru (administracyjnego), człowieka, który wielce zasłużył się TAKŻE dla kultury litewskiej (co nie raz starałem się w oparciu o źródła wykazać na naszym wspólnym JIK-owym blogu). Mniej czy więcej ten administracyjny kłopot dotyczy także innych naszych bohaterów (przecież nie ulic), jak Adama MICKIEWICZA (A. MICKEVIČIAUS g.), Tadeusza KOŚCIUSZKI (T. KOSCIUŠKOS g.)czy Szymona KONARSKIEGO (S. KONARSKIO g.) itd.
Warto też rzucić okiem na plany miast władzy totalitarnej, żeby sobie uzmysłowić, jak te wielkie molochy państwowe, mało miały w poważaniu ludzi, którzy rzeczywiście wpływali na kształt miejscowej historii. Nazwy wcześniejsze są "wykasowane" i stąd nagle w Wilnie pojawiają się różne "Gagariny" tudzież "Gogole" , święci "inaczej".


Plany miejskie zaborców z 1904 i 1915 roku.

Dodać także trzeba że współcześnie ulica KRASZEWSKIEGO w Wilnie jest zupełnie poboczną, niezbyt ładną - od strony rzeki mieszczą się tam zaniedbane boiska sportowe, a najważniejszym obiektem po zachodniej stronie ulicy jest szpital tuberkulozy.
Żeby zakończyć naszą wycieczkę trochę bardziej optymistycznie, sięgnijmy po zdanie Wilnianina - Józefa SZOSTAKOWSKIEGO z przewodnika literackiego "Wilno i okolice".
W rozdziale poświęconemu JIK-owi pisze co następuje:
...W wileńskiej dzielnicy Nowa Wilejka przy ul. Rugiagėlių 15 znajduje się polskojęzyczna Szkoła Średnia im. Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO...


Cieszy fakt, że na tych zakrętach historii, możemy podziwiać Polaków Kresowiaków, którzy krzewią polską mowę w oparciu o romantyczne idee swojego Patrona, który nie tylko historię Wilna "miał w jednym palcu", ale także "za pan brat" z MICKIEWICZEM (czasami synem Władysławem) kierował się sercem. Serca tym młodym Kresowiakom nie brakuje, zapału nie brakuje, ducha starcza i czego im życzyć,może krzty niewiary w słowa polityków.
Szkoła to także kolega z ławki, pomoc bliźniemu, psikusy i wakacyjne, mądre kawały, czasami łzy...Wzlatują , więc nasi milusińscy Kresowiacy, przykładem Ikara do słońca, sięgają po ideały. Życzmy im zdrowia.


Źródła:
* Radio znad Wilii
* strona www Szkoły
* J. SZOSTAKOWSKI "Wilno i okolice. Przewodnik literacki"
* Wilnoteka

P.S. Cieszy ich twórczość kulturalna:

III Konkurs Recytacji Fragmentów Prozy w Gimnazjum im. J.I.Kraszewskiego



piątek, 19 września 2014

O "Starej Baśni", Wilnie, książce M. Stolzman i "Witoloraudzie" opowiada Radio ZW.


                                          Dziś od samego ranka popełniono na łamach www Radia znad Wilii taki oto Artykuł. W sumie tylko podsumowanie działalności JIK-a na terenie Wilna. Taki skrótowy akcent.
P.S. Urywek z "Pamiętników" KRASZEWSKIEGO:
"...W archiwum miasta, do którego miałem przystęp uła­twiony, wprawdzie drzwi mi otwierano i mogłem tam sie­dzieć i pracować po kilka godzin dziennie, ale pozostawio­ny byłem sam sobie, bo nikt tu nie zajmował się starymi księgami, nikt nie wiedział, co się w nich mieści, nieład panował największy, i to zapewne od bardzo dawna. Śla­dów, przynajmniej świeższych, jakiegoś porządkowania nie znalazłem nigdzie. Tu wszystko zależało od jakiegoś trafu szczęśliwego, bo obok ksiąg najważniejszych i najstarszych mieściły się nie mające dla mnie wartości. Archiwum to w ogóle nie mogło się poszczycić naówczas ani doborem, ani bogactwem, ani układem. Nikt do niego nie zdawał się najmniejszej przywiązywać wagi. Akt bardzo starych nie znalazłem prawie. Pomimo to pierwsze takie badanie mia­ło dla mnie urok wielki, a często drobny nawet szczegół jakiś odszukany niepomiernie mnie uszczęśliwiał.
Sam jeden, często marznąc w nieopalonej, od dawna zamkniętej izbie, wychodziłem z niej po kilkogodzinnej pracy tak znużony, iż mi się głowa zawracała i nogi długo drżały pode mną. Ale rzadki był dzień, żebym czegoś nie wypisał, nie wynotował i jakiejś prószynki nie zdobył. W ogóle nie na wiele się to zdało Historii Wilna, ale dla mnie było nauczającym bardzo. Gdy przyszło potem do dru­kowania Historii Wilna, miałem też niemałe trudności, bo kilkotomowego dzieła z tablicami i portretami z początku żaden nakładca podjąć się nie chciał. Zawadzcy nareszcie wzięli je pod swoją opiekę i u nich się drukowała Historia, którą by dziś z gruntu przerobić należało. Ale nie pora..."



piątek, 12 września 2014

Litewskie wrażenia, czyli Bolesławita inspiracją dla sztuki.


                                          Drążąc temat litewskich inspiracji, ze słownikiem w ręku, bowiem dukam w języku z Bałtyku, natrafiłem kiedyś, na skądinąd znakomitej stronce (www tutaj),
pod względem historycznym (udało mi się tam trafić, coś co przypominało ni mniej ni więcej "Postyllę" Jakuba WUJKA, dla nas tłumacza pisma z Wągrowca, dla nich drugiego rektora Kolegium Jezuickiego w Wilnie). Zacięcie do biografii (jeżeli chodzi o lekturę to leń) Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO, przysporzyło mi kolejny wirtualny eksponat. Plakat, póki co, mało znanego mi bliżej autora, jakże by inaczej - Litwina, do sztuki według KRASZEWSKIEGO. Zaciekawiło mnie to z miejsca, ponieważ bohaterami tego dzieła z początku XX wieku, były postacie, mojej ulubionej JIK-owej powieści, czyli "Kunigasa", którego dotychczas zdążyłem 2 razy przeczytać i 5 razy przewertować, bo jak wiadomo Bolesławita niezwykle w historię płodnym był. Obejrzyjmy sobie ten plakat z bliska:



Przypomina on mniej więcej, stronę z osobami dramatu, z książki, którą niezwłocznie nabyłem (dziękuję Przyjacielu), zaczynając coraz bardziej - ze słownikiem w ręku - orientować się w osobie autora tego dramatu - Marcelinas'a  ŠIKŠNYS'A o literackim pseudonimie ŠIAULĖNIŠKIS (jak wnoszę od miejsca urodzenia, o czym niżej). Przełożyłem ten osobowy dramatu spis i ...ukazały mi się postacie z "Kunigasa":

Współczesne wydanie "Księcia Pilen"

Jest i Reda (mam skojarzenie z naszą nadbałtycką redą dla okrętów) - odważna księżna Pilen, jest bohater (nie tylko główny) Margier, Baniuta - jego muza trochę odmieniona (Laimutė), są Rymas i Szwentas (choć żołnierze, to przecież spełnili rolę niczym mickiewiczowski wajdelota), są kapłanowie z wioski i boginki (niczym porwana żona Kiejstuta - tak naprawdę KRASZEWSKI przez porwanie Baniuty z bogiń kręgu, na nowo odzwierciedlił mit Biruty), są i czarne charaktery: krzyżacy i krzyżowcy z Zachodu, szpitalnik Sylwester, nauczyciel krzyżacki Bernard, którego Kunigas chciał przebić sztyletem w nocnej wyprawie...
Kim był Marcelinas  ŠIKŠNYS ? Przeczytamy o tym we wstępie do wyżej opisanej książki.
Są tam zawarte wiadomości biograficzne, to jakim sposobem natrafił na naszego pisarza - KRASZEWSKIEGO oraz przyjemna (okiem widza) w treści recenzja "Księcia Pilen", bowiem tak nazywało się to dzieło. Ten opis wydał mi się na tyle ciekawy, że przytaczam go tutaj niemal w całości. Ciekawy z tego względu, że napisała go Aldona Liobytė, pani o dość zajmującym wykształceniu. W latach 30-tych, przed wojną studiowała w Wilnie język i literaturę polską, co jak na tamte czasy - zimnych stosunków politycznych Polski z Litwą, ciągłej walki o Wilno, po wojnie spotykały ją represje za własne zdanie - jest warte docenienia. Posłuchajmy:

Pisarz i pedagog (matematyk) Marcelinas ŠIKŠNYS urodził się w 1874 roku w rejonie szawelskim. W 1893 roku ukończył gimnazjum. Studiował nauki ścisłe w Moskwie. Tam w tajnym  stowarzyszeniu studentów pisze pierwsze wiersze, publikuje w czasopismach "Varpas" i "Ūkininkas"(ten etap życia nieco przypomina filomackie i filareckie życie studenckie na Kresach, znalazłem ciekawy dokument, świadczący o "podziemiu" w Saint Petersburgu - jest to pisemko litewskiego stowarzyszenia studentów traktujące o polskiej sekcji sztuki).


Popełnił też większe formy jak pieśń "Bitwa pod Grunwaldem", tłumaczenia z obcych autorów czy pierwszy dramat "Kražiai". W 1897 kończy Uniwersytet. Po powrocie do Kowna boryka się z brakiem pracy. Wyjeżdża do łotewskiej Rygi, gdzie zdobywa posadę nauczyciela. Pisze sztukę "Miłość zburzona - narodziny grzechu" wystawioną wpierw studentom a z czasem kilkakrotnie zagraną w Rydze, Szawlach i Saint Petersburgu.
"W 1901 roku przeczytał historyczną powieść JIK - a "Kunigas" i opowieść historyka Teodora Narbutta o zburzeniu Pilen. Pod pseudonimem  ŠIAULĖNIŠKIS napisał 5-cio aktową tragedię "Książę Pilen", która nie raz była wystawiana w Rydze, Wilnie, Saint Petersburgu a nawet  w Woroneżu - wszędzie gdzie tylko (...) Litwini żyli po ucieczce z I wojny światowej.  ŠIAULĖNIŠKIS wpisał się w twórców dramatycznych swojego pokolenia na Litwie (jak ŽEMAITĖ czy G. LANDSBERGIS - ŽEMKALNIS i in.).
"Książę Pilen" wyróżniał się spośród innych sztuk tego czasu swoim gatunkiem - tragedii wówczas nie pisano (...), podpatrywał on tematyki zachodnie, (...) dramatów historycznych nie było a utwory sceniczne, bywały pojedyncze , uwydatniano je tylko gdzie nie gdzie za sprawą mądrzejszych reżyserów.
W Rydze ŠIAULĖNIŠKIS'A tragedia była wystawiona po raz pierwszy w 1905 roku.

                                            Książka ze wczesnym wydaniem "Księcia Pilen"

Autor postarał się przekazać temat KRASZEWSKIEGO, lecz póki co zmienił go, przystosował do smaku widzów, starał się ich wzruszyć, zaciekawić, pokierował ich emocjami w kierunku chęci od autorskiej. Widzowie cieszyli się przybyciem Szwentasa do Pilen, Bernardem - byłym krzyżackim wychowawcą Margiera, który był czarnym charakterem; jeszcze bardziej zagęścił autor sprawowaną władzę, gdy kazał mu zamordować wielkiego mistrza, po niemiecku - trucizną (przyp. zatem są wątki odbiegające od "scenariusza" JIK - owego). Widzów wzruszała Rėda, matka Margiera (...), stosunki w tragedii skomplikował Rymas, potajemnie kochający się w Laimutė, lecz dzięki swojemu szlachetnemu sercu zmartwienia swoje przekazuje Margierowi. Wszystko to było może i naiwne, może i nie podług myśli KRASZEWSKIEGO, lecz tak rzewne i smutne, tak nigdy dotąd niewidziane i takie z zaczarowanego Świata, otwierające (...) dusze widzów !  Ponadto przedstawienie budowało wszelkie zamyślone efekty, wstawki i wtręty, zagrzewało ten spektakl piosenką i muzyką.
Publika była oczarowana historyczną przeszłością Litwy, dramaturgicznie przekazanymi barwami romantycznych bohaterów; wzruszało przedstawienie tragicznych myśli - że wolność trzeba okupić życiem, ofiarą, że była to droga do samostanowienia, narodowego samouświadomienia i została ona przetarta.
(...) "Książę Pilen" jest romantyczno - patriotycznym owocem (...) "

                                         Plac Piotra SKARGI na Uniwersytecie Wileńskim.


Tak to wyglądało ponad 100 lat temu. Skoro można KRASZEWSKIM było zainspirować  "tak bliską, a tak daleką" kulturę, właściwie mówiąc zaszczepić, bowiem Ta lektura dotyka najgłębszych pokładów litewskich uczuć narodowych, to żywmy nadzieję że w duchu Rzeczpospolitej Obojga Narodów (w duchu federacyjnym JP) będzie to miało obopólny
charakter. Chciałoby się powtórzyć za NORWIDEM - dlaczegóż wszystka wieszczów w Tobie sława i ...bywaj zdrowa. Wiele bowiem z tych bajek, wiele słów, wiele zachowań... wiele nas, Polskę i Litwę łączy (ło) ?!?




Źródła:
* strony internetowe ( www.epaveldas.lt, www.opera.lt, www.vu.lt )
* M. ŠIKŠNYS "Rinktinė" Kowno - Wilno 1957
* słownik litewsko - polski Wilno 1991
* Józef Ignacy KRASZEWSKI "Kunigas" LSW 1955



środa, 10 września 2014

210. Morituri

"Morituri" to kolejna JIK-owa satyra na upadek arystokracji. Biorąc pod uwagę, iż tytuł oznacza "idący na śmierć", zaczynam podejrzewać autora o ciągoty kryptomarksistowskie:). Także jeśli chodzi o treść autor nie żałował sobie elementów dydaktyczno-agitacyjnych. Książęca rodzina Brańskich musi z własnej winy nie tylko zubożeć, ale i stanąć na krawędzi biologicznej eksterminacji. Chyba jednak wady arystokracji nie mogły być az tak ciężkie, a wychowanie młodzieży aż tak niepraktyczne, jak to nam przedstawia nasz mistrz pióra, gdyż większość wialkich rodów jakoś nie wygasła, mimo skrajnie niesprzyjających warunków, choćby na wczesnych etapach wprowadzania komunizmu w PL. Co więcej - radzą sobie z reguły nieźle a jak bida przyciśnie, to nie wzdragają się przed ręką nuworyszy z kręgów biznesowych. Pecunia non olet.
Wracając do książki - mam wrażenie, że przez swoja konsekwencję w kamieniowaniu arystokracji, JIK zarżnął zupełnie nieźle zapowiadającą się obyczajówkę. Szkoda. W tej sytuacji polecić mogę chyba tylko tym, których denerwują lansujący się po kolorówkach "księżna" Dominika Lubomirska z Kulczyków i "książę" Michał Czartoryski z Niemczyckich (ach, przecież faceci raczej nie zmieniają nazwisk, przynajmniej na razie).

A teraz garść cytatów czytelniczych, zdecydowanie nie dla miłośników akcji Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka i pokrewnych.

"Czytał książę Robert wiele, ale czytanie było dla niego rodzajem rozrywki raczej, niż nauką poważną. Czytal bez wyboru, zmieniając treść, szukając kontrastów, biorąc i rzucając dzieła najróżniejsze, choć bez książki wytrwać nei mógł i nie umiał. Rzekłbyś, że się nią jak opium tylko upajał, aby o życiu i ciężarach jego zapomnieć." [1]

" Ale cóż się stało? Co tak pilnego? Zmiłuj się - zakrzyknął z łoża Gozdowski. - Budzisz mnie, gdym dopiero od godziny usnął. (...) wziąłem do ręki nową powieść pani Sand (...) i zaczytałem sie do rana.

A po co czytasz powieści? Po co? - rozśmiał się Zenon - będąc plenipotentem i mając o ósmej rano pokój pełen ekonomów(...). [2]

[1] Morituri, J.I. Kraszewski, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1986, s. 51
[2]tamże, s. 47

Zdjęcie: lubimyczytac.pl

środa, 27 sierpnia 2014

Aktualności internetowe (i nie tylko) dotyczące twórczości JIK -a.

                     

                        Jeżeli komukolwiek nie wystarczają współczesne wydania JIK - a, chciałby skonfrontować to co dostępne w księgarniach z przeszłością, z wydaniami Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO jemu dostępnymi, z połowy XIX wieku, wychodzącymi za sprawą bibliofilów z Wilna, Krakowa, Poznania, Drezna, Lwowa... polecam zajrzeć na strony Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej. Tam pod nazwą "Kraszewsciana" znajdziemy nie jednego "białego kruka", często publikacje nie mające precedensu we współczesnych wydaniach, nie wznawiane książki JIK - a , pierwsze wydania (po które warto sięgnąć, chociażby dla obcowania z fizycznie - piękną oprawą tych dzieł), przygotowane w ramach cyfryzacji literatury, od ponad pół roku w Poznaniu. Przygotowanych jest tam ponad 100 książek, nie wszystkie jeszcze na łamach www - są one sukcesywnie dołączane. Zbiór coraz większy i warty przeczytania, publikowany jest w formacie wygodnym DjVu (bowiem "lekkim") - do pobrania wtyczka - komu niewygodne czytanie na ekranie, może zdaje się pobrać całą książkę i zapisać w podręcznym czytniku e-book'ów, będzie to nie wątpliwie, wspaniałe doświadczenie, móc przeczytać np. "Czarną Perełkę" na wakacjach, wygodnie w leżaku nam Bałtykiem... Szerzej, tutaj:

                        Wracając do ekranu to w Poznaniu dzieje się także dużo dobrego, jeśli chodzi o X muzę. Otóż odbyło się już kilka projekcji "Cyganki Azy" przedwojennego filmu opartego na podstawie książki JIK - a "Chata za wsią", do którego na żywo przygrywa "Kwartet Jorgi". Nie dość, że muzyka jest przez nich skomponowana, to wyświetlanie filmu odbywa się w plenerze, pod poznańskim niebem...Wydarzeniu temu patronuje Muzeum - Pracownia Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO, którego zasługą wielką jest sam pomysł. Szerzej można poczytać o tych wydarzeniach, tutaj:

                         Jest także dostępne "coś", dla miłośników audycji radiowych. Na antenie internetowej Radia znad Wilii, cyklicznie prezentowana jest od kilku tygodni audycja poświęcona związkom twórczości wielkich Polaków z kulturą i historią Litwy (Litwa polskim słowem malowana). Po Adamie MICKIEWICZU i Juliuszu SŁOWACKIM nadszedł czas na Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO. Ostatnia audycja (a była już omawiana biografia wileńska JIK - a, także "Anafielas" ze zrozumiałych względów, jak również twórczość w okresie niewoli J. I. KRASZEWSKIEGO na Antokolu). Ostatnia audycja jest poświęcona "Powieści bez tytułu"... Szkoda tylko , że na stronach Radia nie są te audycje rejestrowane, tak więc odsłuchać można tylko ostatniej (na bieżący czas). Udało mi się nagrać dwie z tych audycji. Jeśli będzie chęć ze strony Czytelników naszego forum zamieszczę je tutaj. Szerzej, tutaj:

                          A komu szkoda czasu na buszowanie w Internecie, a kto zawitał do grodu Przemysła, polecam koniecznie odwiedzić Pracownię JIK - a na ulicy Wronieckiej na Starym Rynku. Jest to miejsce wyjątkowe na mapie biograficznej JIK - a, głównie za sprawą niesamowicie gościnnych, ludzi, którzy tam pracują. Szerzej, tutaj:

                          Nie sposób nie wspomnieć tutaj (troszkę poza tematem) o nowo otwartym , po remoncie Muzeum Henryka SIENKIEWICZA na Starym Rynku. Jeszcze w nowe progi nie zajrzałem, lecz na pewno je przekroczę... Jednym słowem stary gród nad Wartą (także) Pisarzami stoi.

Wszystkiego dobrego i bywajcie zdrowi !


niedziela, 6 lipca 2014

JIK piórem Tomasa VENCLOVY.


"Miłuje Pan bramy Syjonu bardziej niż wszystkie siedziby Jakuba"
(87,2 Księga Psalmów w tłum. Czesława MIŁOSZA)

                                          Trafiła mi się ciekawa książka Przyjaciela Czesława MIŁOSZA urodzonego w Kłajpedzie, stałego autora "Zeszytów literackich" - Tomasa VENCLOVY. Jego książki czyta się bardzo lekko, choć porusza zazwyczaj trudne tematy, m.in. współkulturowość Polski i Litwy czy współczesnych sobie dekabrystów w Rosji, jakim wydaje się być poprzez swoją twórczość, dwojga wymienionych wyżej przyjaciel po piórze i nie tylko - Josif BRODSKI. Jak wielokrotnie wspominają ci Panowie , tworzyli oni "obczyźniany, wolny duchem Trójkąt literacki" głównie wykładając historię literatury słowiańskiej w USA m.in. w Berkeley.

VENCLOVA na wiele sposobów, podobnie jak MIŁOSZ i BRODSKI, w "idealny" zamysł wartościuje (także etnograficzną) kulturę miasta , pełnego zaklętych podań i legend, jakim jest Wilno. Taką postawą bardzo zbliża się do postawy Adama MICKIEWICZA, który nie raz opisał czym jest wycie żelaznego wilka czy też w jaki sposób Litwini traktowali zaskrońce w czasach gdy na miejscu Wilna , przy dopływie Wilejki do Nerisa, płonęły święte ognie. Przypatrując się bliżej tekstowi VENCLOVY odszukamy także bohatera tegoż blogu, Józefa Ignacego KRASZEWSKIEGO, który we "Wspomnieniach Polesia Wołynia i Litwy" daje m.in. dogłębny obraz zaginionego gdzieś w tamtych stronach widoku Żyda polskiego (?), raczej od strony czysto ludzkiej, zatem jest tam mnóstwo opisów codziennego obrazu Jankiela karczmy, czasem groteskowo JIK stroni od żydowskiego noclegu w tejże karczmie, tłumacząc się nie przyzwoitymi warunkami takiej podróżnej izby. Czasem wręcz przeciwnie jest pełen zachwytu dla handlowego zmysłu Żyda, dla jego codziennego folkloru.
Mało we Wspomnieniach... znajdziemy warstwy religijnej, a więc tego o czym pisze VENCLOVA, mówiąc iż Żyd to nie konkretne miasto czy państwo, ale Żyd to religia, dlatego getta, dlatego rozmaite diaspory, dlatego obecność Żyda wśród tylu europejskich państw. Taka Esterka czy Rachela nie szczyciła się swoim obywatelstwem , lecz ważna w jej życiu była mojżeszowa religia. Stąd tyle cierpień tego narodu, który nie słusznie był prześladowany tylko dlatego, iż zamykał się w ściśle odrębnym swoim własnym środowisku, obchodząc swoje "tajemne" święta. VENCLOVA nie tylko daje nam do myślenia nad warstwą życia codziennego Żyda, ten litewski pisarz drąży temat , skądinąd znów nam bliski - mówi się , że Mama Adama MICKIEWICZA była ochrzczoną
Żydówką - warstwy religijnej, tylko właśnie jakby odwróconej. Ochrzczony Żyd to zjawisko i nam współczesnym bliskie, jednak jak to jest w przypadku , gdy załóżmy człowiek nie tylko się ciekawi Talmudem, Kabałą czy praskim (poznańskim tey) Golemem , ale jest gotów przyjąć wiarę mojżeszową.
Rzeźba plenerowa w Poznaniu - Golem - 2010 r (David Černý)

I tutaj zabłysnął nasz poczciwy starzec z brodą, bowiem podobno (nie sprawdzałem) VENCLOVA znalazł temu religijnemu kłopotowi bliską, historię właśnie u KRASZEWSKIEGO. Taką prozelicką historię zamieścił JIK w swojej III części "Wilno od początków jego do roku 1750" (jest to ponoć przepisane z jakiego hebrajskiego dzieła, co świadczy tylko dobrze o JIK-u jako poliglocie). Za VENCLOWĄ przytoczmy ją tutaj w całości:


"Z tego okresu zachowała się również inna historia. Chociaż przywileje nadane przez książąt pozwalały Żydom wileńskim żyć stosunkowo spokojnie, to jednak granica między chrześcijań­stwem a judaizmem pozostawała bardzo ostra. Owszem, Żyd mógł się ochrzcić, i tym samym przestać być żydem, narażając się jedynie na pogardę wśród swoich; jednakże proces odwrotny był niewyobrażalny — prozelitę chrześcijanina natychmiast zni­szczyłaby władza kościelna i państwowa. Jedyny taki przypadek stał się tragiczną legendą Wilna: jako pierwszy opowiedział tę hi­storię polski pisarz XIX wieku Józef Ignacy Kraszewski. Ile w tym prawdy, nie jest dziś całkiem jasne. Młody hrabia ze słyn­nego rodu Potockich podczas podróży poznał Żyda, studiującego Talmud, i obiecał mu przyjąć judaizm, jeśli ten zdoła przekonać go do słuszności swojej religii. Przez kilka miesięcy dyskutował z talmudystą, następnie udał się do Rzymu, do Akademii papie­skiej, jednakże nauka katolicka wywarła na nim mniejsze wra­żenie. Potocki spełnił swoją obietnicę w Amsterdamie i wrócił na Litwę już jako nikomu nieznany brodaty Żyd w kaftanie. Gorli­wie uczęszczał do synagogi, aż pewnego razu przywołał do po­rządku pewnego chłopaka, który przeszkadzał podczas nabożeń­stwa. Ojciec chłopca wydał go władzom. Hrabiego usiłowano na­kłonić do powrotu na katolicyzm, jednakże on kategorycznie odmówił i został skazany na spalenie na stosie na placu katedral­nym w Wilnie. W więzieniu odwiedził go Gaon, obiecał pomóc mu w ucieczce, jednak Potocki wybrał los męczennika, Ha’gra musiał więc uszanować jego niezłomność. Pewien pobożny Żyd przekupił straż i zebrał prochy Potockiego, które pogrzebano na starym cmentarzu po drugiej stronie Wilii. Później nieopodal spoczął sam Gaon. Mieszkańcy getta wileńskiego nazywali Po­tockiego Ger Cadykiem, czyli prawym nawróconym, a w dzień jego egzekucji odmawiali kadisz. Na jego grobie wyrosło dziwne wygięte drzewo — przetrwało ono aż do okresu przed II wojną światową. Legenda głosiła, że drzewo to zaczynało usychać, kie­dy Żydom groziło nieszczęście. Tuż przed okupacją hitlerowską zostało przez kogoś ścięte."
                                  Macewy na b. cmentarzu żydowskim (1801-1802) w Wągrowcu.

Historia jak przeczytaliśmy całkiem tragiczna, choć jej wymiar transcendentny, jest też uchwytny. Dziś gdy rzadko się mówi o tym , że człowiek jest ciałem i duchem, przy czym to właśnie ducha mamy rozwijać, a nie "szkiełko i oko", chciałoby się czasami wierzyć tylko w legendy. ...Podobno słońce było kiedyś bogiem...
Póki co , ja osobiście, przepowiadam i wieszczę JIK-owym książkom kolejną odsłonę. W waszych rękach być może , tym prostym sposobem, znajdzie się kolejna faina książka.

Źródła:
1)Tomas VENCLOVA "Opisać Wilno" Zeszyty Literackie Wawa 2006
2)Władysław PURCZYŃSKI "Wągrowiec - przewodnik po mieście" 2006
3)Czesław MIŁOSZ "Historia literatury polskiej do roku 1939" Znak Kraków 1993
4)Czesław MIŁOSZ z hebrajskiego "Księga Psalmów" Katolicki Uniwersytet Lubelski Lublin 1982
5)Pracownia Muzeum JIK w Poznaniu "Folder"
6)zdjęcie Golema - sieć www



niedziela, 22 czerwca 2014

Na litewskiej półce - Krzewiciel "leśnej" historii...




                      Lato za pasem, a mnie się śnią po nocy gwiazdkowe podarki... Bo oto w zeszłe Święta otrzymałem od Przyjaciół z Wilna taki podarek. Elektroniczną książkę wydaną z okazji 1000-lecia Litwy.
Gdy się zagłębić bliżej w ogromną ilość bitów informacji, które ona zawiera, można i odnaleźć coś co fascynuje Bałtów, konkretnie Litwinów w światłej postaci naszego bohatera... Znajdziemy tu wielu Polaków wpisanych w ichnią historię, nas zajmuje cały czas ten zapracowany Pan z brodą. Pokochaliśmy i my, pokochali i oni:


Wydanie bardzo piękne, treściwe, dwujęzyczne (100 ludzi, 100 dat, 100 ciekawostek).


A pośród litewskich lasów - odkurzony JIK.


Józef Ignacy KRASZEWSKI - krzewiciel litewskiej historii.

Józef Ignacy KRASZEWSKI (1812-1887). Polski pisarz, historyk, wydawca. Jeden z najbardziej płodnych pisarzy, poeta i historyk, którego literacka spuścizna zawiera około 400 tomów. Ciekawił się historią Litwy, jej folklorem, litewskim życiem kulturalnym, opisał litewską kulturę, przyrodę, zwyczaje. Napisał historyczną monografię "Wilno od początków jego do 1750 r.", książkę"Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy", historyczno-krajoznawcze dzieło "Litwa", w którym ogłosił około 400 litewskich przysłów i porzekadeł, w 1850 roku wydał książkę "Litwa za Witolda". Twórczość JIK-a budziła historyczną i narodową samoświadomość Litwinów, miała wpływ na ostateczny kształt XIX - wiecznej litewskiej literatury i przez Jana Basanavičius'a założony miesięcznik "Aušra" (przyp.tł. - Jutrzenka, Ostra (Brama)).


Jak dobrze mieć Przyjaciół...

BIBLIOGRAFIA:
*książka elektroniczna "Litwa 1009-2009" wyd. w 2009 r. przez "Elektroninės Leidybos Namai" 
*"Litwa za Witolda" starsze wydanie
*zdjęcia własne ®



wtorek, 3 czerwca 2014

209. Chata za wsią

Tekst  Nutinki. Zapraszam na jej bloga.
 
 
Wiek XIX, pogranicze Wołynia i Podola, wieś, dwór i drogi, po których wędrują Cyganie. Nieufność mieszkańców w stosunku do mających złą opinię wędrowców stawia ich na marginesie życia. Do czasu, gdy Tumry, cygański kowal, zakocha się w córce gospodarza Lepiuka, też Cygana z pochodzenia, Motrunie. Wbrew wszystkim wokół udaje im się wziąć ślub i radzą sobie, jak potrafią, wiążąc koniec z końcem, przy pomocy upośledzonego Janka i wbrew solidarnemu ignorowaniu przez pozostałych mieszkańców.
Całkiem sympatyczna ramotka. Dobrze przedstawione tło społeczne, wyobcowanie grupy uważanej za gorszą, szykany i upór chłopstwa, niechęć do pomagania i nieporadność szlachty, ogólny brak wsparcia ze strony możnych i duchowieństwa. Pomaga wytrwałość i duma, poczucie słuszności i honor jedynego dziecka Tumrego i Motruny – Marysi. Można przeczytać z przyjemnością.
(Ocena: 4/6)
 
 
Zdjęcie z wikipedii.

poniedziałek, 5 maja 2014

Kraszewski o Sejmie Czteroletnim.

Post udostępniony przez Natannę z bloga "Moje zaczytanie".


Z okazji dzisiejszego święta  przytaczam słowa Józefa Ignacego Kraszewskiego zawarte w rysie biograficznym Stanisława Augusta Poniatowskiego, pochodzącym z "Wizerunku książąt i królów polskich" wydanych przez Oficynę Cracovia w 1888 roku, a opisujące sejm czteroletni.








sobota, 3 maja 2014

KRASZEWSKI malarzem historycznym.



Wszystkie znane mi gruzy zamków litewskich w Nowogródku, w Trokach na jeziorze, w Lidzie aleksandrowski zachowały ledwie szczęty murów, ledwie ślady dawnej swojej postaci...Łucki i ołycki dotąd  najlepsze mogą dać wyobrażenie dawnego obronnego zamczyska. Widok łuckiego z mostu niedaleko kościoła Bazylianów jest najpiękniejszy; z tej samej strony rysował go w swej "Podróży do Turcji" Raczyński...

Rycina z dziennika podróży Edwarda Raczyńskiego.

Łuck pamiętnem iest mieyscem wdzieiach naszych z odprawionego w roku 1429. walnego ziazdu, na którym przytomnymi byli Władysław Jagiełło Król Polski, Witold brat iego, Zygmunt Cesarz Niemiecki z Cesarzową Barbarą, Bazyli Car Moskiewski, Eryk Król Duński, Mistrz Krzyżaków i Kawalerów mieczowych i posłowie Paleologa Cesarza wschodniego. Monarchowie ci ziechali się do Łucka, w celu obmyśle­nia sposobów oparcia się potędze Tureckiey coraz bardziey naówczas grożącey; osłabić zaś Polaków, skrytym było zamiarem Cesarza Zyg­munta, który chcąc zerwać związek iednoczącey się naówczas Polski i Litwy, podmawiał Witolda, aby się Królem Litewskim ogłosił. Wi­told dał się uwieść namowom Zygmunta, żądał atoli poprzedniczego zezwolenia Króla i Stanów Polskich; a gdy na radzie Zbigniew Oleśnicki Biskup Krakowski iak naymocniey oparł się temu zamiarowi, Cesarz za­wiedziony w swych nadzieiach, wrócił do Węgier.

Szkic ze "Wspomnień Wołynia..." JIK-a.

 Poszliśmy pod zamek; był on mocny niegdyś i wytrwał niejedno uparte oblężenie. Dokoła oblany wodą Styru i Głuszca, stoi na górze wysokiej, którą woda podmywa, a na wiosnę rozlewając, otacza go szerokimi 
wylewy i niedostępnymi czyni. Widoki góry zamkowej cudny. Zastanowił mnie dobrze dochowany mur okolny, kilka stojących jeszcze baszt, wieża, wszystko to nie pożyte zębem czasu, choć się nikt o zachowanie pamiątki tej nie stara. Oglądałem ciekawie kunsztownie wyrobione framugi, strzelnice, blanki,  jesz­cze całe - wzywały one ołówka, napierały się rysunku, ale tak było zimno, tak zimno, że zapał artystyczny musiał zwierzęcemu uczuciu chłodu ustąpić - na ten raz. Z charakteru budowy wynoszę, że teraźniejszy, jak go widzimy, zamek, nie jest starszy nad wiek XVI, ale w tym czasie musiał być tylko ze starych murów przerobiony, poprawiony. Ogromna jeszcze masa cegieł stoi i zdaje się obiecywać, że trwać będzie bardzo długo, jeśli jej wola człowieka gwałtownego końca nie zada. 



Obraz JIK-a ze zbiorów Pałacu - Muzeum mickiewiczowskiego w Śmiełowie.


Zjazd w Łucku.
Stoi cesarz Zygmunt, od niego na prawo Witold z żoną Anną, a z lewej żona cesarza, żona Jagiełły Zofia i Jagiełło. (Obraz Mackiewicza znajdujący się w Muzeum Wojskowym w Kownie)

Codzienne potrzeby kuchni Witoldowej w Łucku, która karmiła wspaniale tylu przybylców, cytują nasi kronikarze za dowód dostat­ków, a razem jako przekonanie o liczbie gości. Szło codziennie na wykarmienie ich siedemset wołów i jałowic, co dzień tysiąc czterysta baranów, po sto żubrów, łosi i dzików, prócz innego jadła. Wypijano w dzień siedemset butelek miodu, wina, małmazji, piwa i innych trunków. Porachujmy, iż taka uczta trwała przez siedem tygodni. Witold o królewską dobijając się koronę, po królewsku sobie poczynał.


Żubry pod Gołuchowem (Zamek Czartoryskich).

Źródła:
*Józef Ignacy KRASZEWSKI "Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy"
*Adolfas Šapoka "Lietuvos istorija"
*Edward RACZYŃSKI "Dziennik podróży do Turcyi odbytey w roku MDCCCXIV"
*zdjęcie własne