piątek, 28 czerwca 2013

201. Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy

"Pospolitą chorobą (...) jest w Pińszczyźnie kołtun (plica polonica), który trafia się również u Tatarów i w Węgrzech, a nawet w Belgium i nad Renem (...). Szukali w nim starzy medycy jakichś cząstek siarczanych, inni uznali go za prosty skutek niechędóstwa. Inni jeszcze początek kołtunu odnoszą do napadów tatarskich i zatrutych przez nich wód, a nareście przypisują go także użyciu zbytecznemu wódki i dymnym chatom. Na Pokuciu pospolity, kołtun przeniósł się z wojną do Rusi i Polski. Zwierzęta nawet tej chorobie objawiającej się na włosach podlegają, co zdaje się okazywać, że jest przywiązaną do miejsca i wypływa z przyczyn lokalnych. Wszakże jest w bliskim obcowaniu zaraźliwa i dziedziczna, a niezmiernie trudna do wykurowania, wątpliwości nie ulega. Jej szkodliwe skutki włosami się nie ograniczają, humory, które ją sprawują, często kaleczą okropnie i nieznośnych bywają przyczyną boleści."[1]
"Nie ma rzeczy na świecie niegodnej uwagi i opisu" [2]. Nie tylko wielkie wydarzenia i niezwykłe miejsca - pewnego dnia Kraszewski postanowił chwytać życie na gorąco i spisywać w swoim kajeciku tak ulotne wrażenia, jak i ciekawostki różnej treści. I tak trzymamy w ręku książkę, która powstałą w zasadzie z niczego. Garść anegdotek podróżnych, szczypta opinii o ludziach i miejscach, uchwycone ginące pieśni ludowe i takież zwyczaje, zanotowane inskrypcje nagrobne, rozważania na temat historii sprzed kilku wieków, mity, legendy i obserwacje socjologiczne. Wiele z tych okruchów zostało potem uwiecznionych w innych książkach, już bardziej monotematycznych, niektóre miejsca posłużyły za tło powieści.
Kraszewski błyska niejednokrotnie poczuciem humoru, drąży interesujące go kwestie z naukową pasją (nie tracąc jednak świeżości amatora-erudyty). Czasem zaś - niestety przynudza. Ale, ale..."wszystko w swoim sposobie użytecznym być może, gdy się tylko zastanowić zechcemy" [3]. Dlatego też omiń czytelniku nieinteresujące dla siebie fragmenty i czytaj dalej. Na pewno trafisz na takie, które do Ciebie przemówią.

[1] J.I. Kraszewski, Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy, Warszawa 1985, LSW, s. 118
[2] tamże s. 21
[3] tamże s. 22

czwartek, 27 czerwca 2013

200. Historia Sawki

Recenzja Katarzyny K. ze Skrytki słów. Bardzo dziękujemy!
Według Wincentego Danka, Historia Sawki była pierwszą powieścią ludową napisaną przez Józefa Ignacego Kraszewskiego, a szczegółowiej w 1843 r. Już na samym wstępie powieści, autor daje znak czytelnikom, że postara się „zaostrzyć” historię Sawki swoim opowiadaniem. 

Przechodząc do sedna, głównym bohaterem utworu jest Sawka Karpowicz urodzony we wsi hrabiego Gronostajskiego, która leżała na Wołyniu. Był on chłopem pańszczyźnianym, od najmłodszych lat wpajano mu myśl „trzeba na chleb pracować1

Spędził dzieciństwo i młodość bardzo nieprzyjemnie, ponieważ początkowo zmarł jego brat, który został pobity przez ekonoma, potem zmarła schorowana matka. Następnie poznał Naścię, która przesłoniła mu świat. Jednak i to szczęście nie trwało zbyt długo, ponieważ piękna kobieta była niewierna mężowi i umawiała się z synem rządcy folwarku. Pewnego razu Sawka przyłapał ich na schadzce i oboje ukarał. Sawka musiał uciekać z rodzinnej wsi. Jednak historia kończy się z jednej strony szczęśliwie, ponieważ końcowym obrazkiem idyllicznego szczęścia u boku drugiej żony, brzydkiej i pracowitej, autor próbuje złagodzić wstrząsający obraz polskiej wsi osiemnastowiecznej Polski.


W tej powieści można zaobserwować bardzo ciężką pracę całych rodzin chłopskich, którzy pracowali na tzw. „pańskie”. Zauważa się brutalne postępowanie z tymi biednymi ludźmi, mam tu na myśli śmierć zakatowanego przez ekonoma Denisa, ale również uwodzenie kobiet ze wsi. Smutne jest również to kiedy Sawka musi kupować pozwolenie na małżeństwo u chciwej dziedziczki wsi.

 
Powieść emanuje buntem przeciwko nadużyciom pańszczyźnianego systemu. Cała wioska przeciwstawia się ekonomowi za to, że pobił na śmierć jednego z nich. Bohater również sam wymierza karę kochankowi żony.


Kraszewski poprzez swoją opowieść bardzo współczuje ludziom skrzywdzonym i wyzyskiwanym i w niektórych momentach odnosi się z ironią przeciwko krzywdzicielom i wyzyskiwaczom. Według Wincentego Danka „takiego nagromadzenia konkretnych faktów i obserwacji z życia wsi pańszczyźnianej, takiego zagęszczenia typowych wręcz obrazów, popartych demaskatorską pasją autora, nie znajdujemy w żadnej innej powieści Kraszewskiego o tematyce ludowej”2.
Bibliografia:
1J. I. Kraszewski, Historia Sawki, wyd. Zakład Imienia Ossolińskich, 1955
2W. Danek, Józef Ignacy Kraszewski, Wiedza Powszechna, Warszawa 1973
***
Józef Ignacy Kraszewski
Historia Sawki
Zakład Imienia Ossolińskich
1955 
***

środa, 26 czerwca 2013

199. Czarna Perełka



Co można robić podczas urlopu? Czytać, czytać i czytać. Termin wybrałam sobie niezbyt fortunnie, ponieważ spółdzielnia mieszkaniowa zafundowała mieszkańcom ocieplanie bloku, no ale jakoś wszyscy musieliśmy sie z tym pogodzić Prawdę mówiąc z radością wracam do pracy.

Czarna Perełka to historia Cyganki, którą jako niemowlę wzięła na wychowanie bogata wojewodzina. Dziewczynka wychowywała się wśród bogactwa, zdobyła wykształcenie, miała też wyjść za mąż za Alfreda - siostrzeńca przybranej matki i odziedziczyć spory spadek. Niestety po śmierci wojewodziny rzeczywistość okazała się inna. Siostra zmarłej Pyza wraz synem Alfredem zrobili wszystko, by nie dopuścić do odziedziczenia spadku i kompromitującego, jej zdaniem, małżeństwa z Cyganką. Dziewczyna postanawia więc znaleźć własne miejsce i wynajmuje małe mieszkanie w kamienicy. Pyza jednak nie daje za wygraną i co rusz knuje nowe intrygi przeciwko dziewczynie.

Trochę tu JIK popłynął schematem, ponieważ w powieści jest uboga dziewczyna, piękna, mądra i utalentowana, intryganci, a także młodzieńcy, którzy Czarnej Perełce cały świat do stóp... Nie jest to może najwybitniejsza powieść Kraszewskiego, ale warto ją przeczytać. Ja lubię takie "starocie".


wtorek, 25 czerwca 2013

198. Ładowa Pieczara

Recenzja Katarzyny K. ze Skrytki słów.

Co dzieje się w Ładowej Pieczarze?

Jak pisze Danek, wkraczamy tutaj w „krainę całkowitej utopii. Dokładnie chodzi tutaj o to, że chłopi pańszczyźniani grają role opiekunów właścicieli i panów, ale tylko w momencie kryzysu czy nieostrożności tych drugich. Wiąże się z tym jakakolwiek pomoc materialna, ale również chłopi mają prawo do opieki o wdowę po właścicielu i o ich potomstwo. 
Głównym bohaterem tego opowiadania jest Hrycio Soroka, który jest człowiekiem wykształconym. Po skończeniu studiów, rzuca miasto i cywilizację, aby nieść pomoc na wsi, ale też uznaje takie życie za dobre i idealne. 
W powieści przedstawione zostało idealne społeczeństwo, bez wyraźnego podziału na szlachtę i chłopów. Panuje ład i porządek, można to nazwać harmonijnym ustrojem opartym na miłości i zgodzie. 
Kraszewski przez tak ukazany obraz życia, nie chce pokazać, że tak jest, nie akceptuje tego, lecz przez 'utopijny' charakter wypowiada sprzeciw przeciwko porządkowi pańszczyźnianemu. Sprzyja temu także, ukazany przez autora antyurbanizm i lęk przed cywilizacją.
Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe czasy, kto pożytki
może wspomnieć za raz wszytki?
***
Józef Ignacy Kraszewski
Ładowa Pieczara
Wydanie I:
Nakładem i Drukiem Józefa Zawadzkiego
Wilno 1852
Liczba stron: 150
Moja ocena książki: KLASYKA !
 
 

niedziela, 9 czerwca 2013

197. Hrabina Cosel




 Hrabina Cosel - kobieta godna Króla

Hrabina Cosel. Powieść powstała w 1873r, rozpoczyna cykl Trylogia saska. Kraszewski w 1863 r. wyjeżdża do Drezna na polecenie margrabiego Wielopolskiego, który niezadowolony z jego działalności politycznej pragnął się go pozbyć z kraju. Tutaj nie mógł już tworzyć powieści współczesnych, gdyż nie miał już udziału w życiu społeczeństwa polskiego. Dlatego po 1863 r. zabrał się z zapałem do tworzenia powieści historycznych. Ogólna liczba tych powieści w tym okresie przekracza 90. W Dreźnie miał do dyspozycji bogate archiwum drezdeńskie, zawierające mnóstwo materiałów do czasów saskich. 
Fabuła Hrabiny Cosel dzieje się w czasach saskich, poznajemy dwór króla Augusta II Mocnego i dzieje jego romansu z Anną Cosel, kobietą o silnym charakterze i niezłomnym honorze, która nawet uwięziona i bliska obłędu nie odpuściła swego prawa, gdyż dla niej, przyrzeczenie było święte. Hrabina Cosel była żoną ministra. Była odizolowana od świata gdyż mąż bał się jej utraty. Chciał ją mieć tylko dla siebie. Jej największym nieszczęściem było uczucie, którym obdarzył ją król. Na początku robiła z nim co chciała i jako jedynej udało jej się najdłużej zatrzymać go przy sobie. Niestety nie podobało się to wielu ludziom, którzy otaczali króla. Dlatego uknuli spisek i wiele pomówień, które doprowadziły do odsunięcia Hrabiny od króla.   Nie chciała zwrócić wolności Augustowi, dlatego uwięził ją w wieży. Trwało to 40 lat. Swoje ostatnie chwile spędziła właśnie tam i nawet po śmierci króla nie chciała wolności. Poświęciła się nauce. Hrabinę Cosel z pewnością można zaliczyć do najlepszych i najbardziej poczytnych powieści Kraszewskiego. Obok wątków sensacyjnych, które nadały jej akcji dramatyczne ożywienie, zawiera akcenty polityczne i społeczne - ukazanie kryzysu monarchii absolutnej i moralnego rozkładu arystokracji, jednocześnie ma walory znakomitej powieści psychologicznej. Głęboka i wnikliwa analiza uczuć Anny Hoym sprawiła, że jest ona jedną z najbardziej interesujących postaci kobiecych w twórczości pisarza. Warto tez wspomnieć, że na podstawie tej książki powstał film i serial telewizyjny. O popularności powieści świadczą też liczne przekłady i wydania za granicą.

 Jest to książka, którą przeczytałam po Starej Baśni. Na początku przeraziłam się grubością. Ale wczytując się coraz dalej byłam zaintrygowana. Odwaga i determinacja oraz poczucie własnej godności są godne naśladowania. Nie poddała się woli najważniejszego w kraju. Próbowała nawet spełnić swoje słowa i chciała go postrzelić. Nie ulękła się nawet niepowodzeniom ucieczek. 
Dzięki tej książce poznałam Kraszewskiego jako doskonałego psychologa. 
Moje sumienie także zostało zaspokojone, kiedy na koniec umiera król a ona znów mogła odzyskać wolność. Choć była już inną kobietą miała prawo wyboru. Była silna a świadczy o tym ilość lat, które spędziła w uwięzieniu nie popełniając samobójstwa. 
Jako ciekawostkę napiszę, że była to jedna z książek, którą zaprezentowałam na prezentacji maturalnej.

196. Jan z Nepomuk (1838 rok)

                                 (pracownia w Poznaniu - żal że niszczona przez graf-wandalarzy)

Polski rówieśnik Jaroslava SEIFERTA, Konstanty Ildefons GAŁCZYŃSKI, przybywszy po wojnie do czeskiej Pragi, pisał:
"Dość lat po świecie chodzę
i widziałem różności,
ale nie ma jak w Pradze
na Karlovym Moście"
Podobne wrażenie odczułem na studenckiej wycieczce, gdy oglądałem barokową rzeźbę Św. Jana NEPOMUCENA, dla którego most łączący Małą i Wielką Stranę, stał się ... grobem. Drugi raz to samo uczucie , przemknęło przez mą duszę, kiedy stanąłem na wiejskim skrzyżowaniu w Skokach, pośród malowniczej, polnej okolicy Wielkopolski, gdzie znajduje się, może troszkę zapomniany pomniczek Św. Jana, wikariusza generalnego arcybiskupa Pragi.  Takich pomników, jak wiecie, jak Polska długa i szeroka, po wsiach wiele.
Kult Św. Jana Nepomucena , kanonizowanego w 1729 roku, był szerzony na znak pojmania arcybiskupa Pragi w 1393 roku przez Wacława IV Luksemburskiego, następcę budowniczego praskiego mostu. Jan sprzeciwił się woli króla i był torturowany, potem związany zrzucony z mostu Karola do Wełtawy, gdzie utonął.
A cóż czuł Józef Ignacy KRASZEWSKI pisząc w 1838 roku dramat "Jan z Nepomuk", którego pierwszy Akt możemy dziś przeczytać w wydanym przez niego tomie IV "Athenaeum" w mieście nad Neris Wilnie (dzięki Podlaskiej Bibliotece Internetowej). Mimo szczątkowej wielkości dramatu, który tutaj jest w zasadzie jednoaktówką, możemy nauczyć się od JIK-a wyraźnego kreślenia postaci. Stajemy przed historią, która wyraźnie rysuje podział świata, na tych dobrych i tych złych. Dramat, zatem zacznijmy od określenia, trzech jego podstaw:
Czas: 1383 rok
Osoby: Wacław IV, król czeski (ten zły)
               Joanna, jego żona (ta dobra)
               Przemysław (mocno zły)
               Jarosław Hrabia Gwido (mocno zły)
               Jan z Nepomuk, spowiednik królowej (ten dobry)
               Wanda, siostra Przemysława (ta dobra)
               Albertus, ojciec jego (ten dobry)
Miejsce: ogrody na Hradczanach w Pradze
Intryga jest następująca, dworski sługa Przemysław próbuje wplątać swoją młodszą i niedoświadczoną siostrę Wandę w związek z Królem Czech. Do tego niecnego pomysłu ściąga na dwór zepsutego do cna hrabiego Gwido, który będzie pionkiem w grze Przemysława o koronę królewską. Zły sługa szachuje Joannę, żonę króla, Gwidonem, który zaślepiony kompletnie wyczekuje pod oknem królowej i szepta jej swe głupawe, bo pozbawione dobra, uczucia do ucha. Wszystko dzieje się , jakże inaczej pod nieobecność króla, znanego skądinąd wprawnego myśliwego.
Wanda jest obrazem cnoty, właściwie to bardzo niedojrzała , piękna dziewczyna, która nie rozumie intryg brata. Przemysław przeraża ją swym zachowaniem. Tutaj JIK rysuje drugie zaślepienie (po amorach Gwidona) - sługa a brat Wandy, rzeczywiście nie widzi nic poza koroną za wszelką cenę. Uświadamia mu to także jego ojciec Albertus, który woli zginąć niźli poświęcić własną, ukochaną córkę. Właściwie wszystkie osoby o dobrym sercu w tym dramacie, mają okazję , bezpośrednio wskazać Przemysławowi, jego niecne dążenia - Albertus w chwili  modlitwy (pod świętym drzewem Czechów - lipką), Wanda , gdy broni swych czystych uczuć, xsiądz Jan w szczerej rozmowie ze złym oraz królowa, mądrze odkrywając przebiegłość winowajcy. Ojciec wyraźnie nazywa złego syna karierowiczem, który "po trupach" wspina się na szczeble władzy. Za to jedyne uczucie jakim może odwdzięczyć się Przemysław to drzeżenie strachu jakie odczuwa przed przepowiednią ojca, śmiercią z winy knowań.  Przemysław prowadzi grę z Gwido, który po cichu, cieszy się z poplecznictwa z intrygantem. Ale oto wraca król z polowania.

                                        (pomnik Jana z Nepomuka na poznańskim Starym Rynku)

Jest on przesądny. Wierzy w wierność Przemysława. Obawia się skrytobójczego mordu. Jest zazdrosny - Pod nieobeność moją, cóż wyprawiała moja żona? - pyta sługę. Ma podejrzenia w stosunku co do Gwidona. Przemysław gra cały czas, wymyśla pozory - Cóż robiła, Mości Panie Królu, twa żona modliła się przecież. Wydaje jednak w końcu Gwidona, przysiągając na wierność, dalej snuje intrygę. Przed xsiędzem Janem udaje głupiego, dlaczego król wzburzony ? Ano dlatego , że polowanie się nie udało. Tytułowy bohater KRASZEWSKIEGO dobrze jednak pełni swoje Boże posłannictwo, wierzy w prawdę i dlatego ostro krytykuje zło przyłapane Przemysława. Sługa żąda od xsiędza złamania przysięgi spowiedzi, czego Jan oczywiście nie uczyni (ten krok Jana przypomina nam postać innego polskiego Świętego...).
Na scenę wkracza królowa Joanna, mądra kobieta , nie podatna na zło i intrygi swojego sługi.
Przemysław nadal, mimo tylu przestróg , na uboczu (scena XIII) cieszy się z tego, iż posiał zło w sercu króla. Nie boi się także w to bagno popchnąć własnej siostry.
Tak kończy się pierwszy Akt dramatu, którego zakończenie, znają wszyscy polscy studenci, zwiedzający Hradczany. Zniesmaczony fabułą intryg postanowiłem jeszcze raz sięgnąć po sprostowanie JIK-a, zatem:
"...Nadto długo przesądy, nienawiści, ospalstwo, zasłaniały jedną drugiej literatury plemion słowiańskich; nadto długo, wiedząc o każdej nowej xiążce wychodzącej w Paryżu, nie wiedzieliśmy o utworach ukazujących się w Moskwie, Petersburgu, Pradze - Czas jest przecie poznać, co się najbliżej nas dotycze i najżywotniej na nas wpływać może..." (z przedmowy do Athenaeum t. V, 25 października 1841 roku w Gródku).
I ja tam byłem ...



LITERATURA:        * "Praga" pod red. Vladimíra SOUKUPA przewodnik Wiedzy i Życia Warszawa 1995
               *  "Praga - legenda i rzeczywistość" Karek KREJČÍ Warszawa 1974
                               * "Jan z Nepomuk" 1838 r. Józef Ignacy KRASZEWSKI pierwszy akt dramatu "Athenaeum - pismo poświęcone historyi, filozofii, literaturze, sztukom i krytyce i.t.d." t. IV WILNO 1841 rok   na : http://pbc.biaman.pl/dlibra/doccontent?id=1586&dirids=1 
(do odczytania potrzebna wtyczka DjVu na Twoim komputerze)
                                           

czwartek, 6 czerwca 2013

195. Dziecię Starego Miasta

  
Powieść ta powstała w 1863r., zaliczana do powieści współczesnych. Rozpoczyna cykl powieści o tematyce powstania styczniowego. To właśnie one zamykają drogę pisarzowi do ojczyzny. Zostały wydane pod pseudonimem Bolesławita i na początku ściśle utrzymywane w tajemnicy, kto jest ich autorem. Władze carskie obawiały się, że Kraszewski swoimi dziełami wzbudzi wśród obywateli zamiłowanie do buntu i chęci walki zbrojnej z okupantem. Dlatego wspomniany już Kronenberg polecił Kraszewskiemu opuszczenie kraju. Jego powrót mógłby stać się kultem patriotyzmu. Dlatego można nazwać Kraszewskiego wieszczem narodowym. Powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego o powstaniu styczniowym zajmują ważną pozycję zarówno w dorobku twórczym samego pisarza, jak i w pracach historyków literatury dotyczących tego przedmiotu. Powstanie styczniowe pozwoliło określić stosunek pisarza do walki zbrojnej w 1863r. szczery podziw dla młodzieży spiskowej pozostawał w wyraźnym konflikcie z chłodną kalkulacją polityczną człowieka związanego początkowo ze środowiskiem Kronenberga. Pisarz nawet w czasie tworzenia najbardziej ,,czerwonych" partii Dziecięcia Starego Miasta nie wierzył w zwycięstwo. Potwierdzają to prywatne listy do Leopolda Kronenberga, a także niektóre elementy treściowe samych obrazków. Tak na przykład wszystkich swych bohaterów, prezentujących stanowiska czerwonych, jak i białych, wyposażył Kraszewski w taki krąg świadomości i sposobów odczuwania, że żaden z nich nie wierzy w zwycięstwo zrywu narodowego. Franek Plewa, Juliusz Presler, Karol Gliński, a nawet Młot uznają konieczność samej walki, lecz wiedzą równocześnie, że jest to wysiłek tragiczny, bo bezskuteczny. Dziecię Starego Miasta to opowieść o Franku Plewie, student Sztuk Pięknych w Warszawie, syn przekupki ze Starego Miasta, bierze udział w przygotowaniu manifestacji przedpowstaniowych. Dwukrotnie ranny w kolejnych walkach ulicznych, dwukrotnie osadzany w więzieniu i stamtąd wyswobadzany, ginie bohatersko w trzecim starciu ulicznym. Student ten kochał się ze wzajemnością w Annie Czapińskiej, córce emerytowanego profesora, człowieka o konserwatywnych poglądach. Banalna fabuła z udziałem płaskich postaci rzucona jest na tło wydarzeń historycznych, a te Kraszewski odmalował w sposób porywający. Opierając się na relacjach, przedstawił atmosferę miasta i nastroje jego mieszkańców.

194. Ulana


ULANA - malowidło społeczne
Powieść ludowa powstała w 1842 r. Jej pierwotny tytuł to Poleszanka. Kraszewski wydał 8 powieści ludowych w okresie wołyńskim. Za prawdziwe źródło tych dzieł trzeba uznać Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy. Wpisują się w modną w okresie romantyzmu konwencję opisu podróży. Natomiast w nich pisarz opisał historię miast i miasteczek, podania ludowe, obrzędy, wierzenia, obyczaje, chłopskie chaty, stroje, rytuały chłopskich rozmów w karczmie, realia egzystencji chłopskiej (pańszczyźniane, nędzę życia na pograniczu głodu). Stanisław Burkot zauważa, że cały cykl powieści ludowych stanowi wielkie malowidło społeczne, w którym pisarz z wielkim szczegółem ukazał kulturę ludową. To właśnie Kraszewski jako pierwszy wprowadził temat chłopski do literatury. w powieściach wszystkie postacie maja rysy indywidualne, ponadto są to postaci spsychologizowane. Kraszewski wystąpił w obronie chłopa, przeciwko pańszczyźnie, wyzyskowi i deprawacji moralnej. To właśnie tutaj chłopka jest ukazana jako osoba, która potrafi tak samo namiętnie kochać jak szlachta. Za co Kraszewski dostał reprymendę od papieża Piusa IX, u którego był na audiencji w 1858r. Panowie feudalni obchodzili się z chłopami niesprawiedliwie. To też można wybiegać w przyszłość i zauważyć związek z niechętnym stosunkiem chłopów do późniejszego powstania styczniowego w 1863r. Można tu przytoczyć słowa samego Kraszewskiego: Obchodzenie się panów z poddanymi mogło się do tego też przyczynić. Lud posłuszny i dobry przy powolnym obchodzeniu się z nim dumny jest w sercu, urazy długo pamięta, czyha na chwilę zemsty. Panowie zapominający, że i oni są ludźmi, często życiem przypłacają swoje nieludzkie obejście się z nimi. Cykl powieściowy, poczynając od Ulany, wpływał na powolne przekształcanie się świadomości zbiorowej. Dzieła te zasługują na zachowanie w pamięci nie dlatego, że utrwaliły jakiś ważny szczegół z przeszłości, lecz- że czytane przez następców odkrywają inne, dla nich właśnie znaczące sensy.

Czytając tą książkę poznałam cierpienie chłopa.  Nie mogłam zrozumieć jak Panicz Tomasz mógł odrzucić Ulanę. Była to miłość, która nie miała prawa byty w tamtych czasach. Bohaterka wyrzekła się dla Pana całego swojego życia, Cierpliwie czekała nawet wtedy gdy wyjechał do Warszawy. Porzucona, zrozpaczona  popełniła samobójstwo. Symbolem tej miłości jest topola i czerwona wstęga, na której skończyła swoje smutne życie.
Cieszę się, że my jesteśmy już świadomi, że urodzenie nie jest wyznacznikiem wartości człowieka.
Każdy ma prawo do szczęścia i to właśnie chciał nam pokazać Kraszewski. Nie wolno szufladkować ludzi i kpić z ich uczuć. Jest to książka, która rozpoczęła moją przygodę z tym wielkim człowiekiem. Myślę, że każdy kto chce czytać Kraszewskiego i zachować go w sercu powinien przeczytać to dzieło.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

K jak krytyka

-->
Tekst autorstwa p. Artura z bloga Kochajmy się o tematyce polsko-litewskiej. U nas drąży kwestię JIK-owej znajomości języka litewskiego. Zdjęcia własne autora. Bardzo dziękujemy za ciekawe opracowanie!

W piątek 24 marca 1843 roku w Paryżu, przed studentami, Adam MICKIEWICZ, wypowiedział słowa:
"Panowie !
Badania nad mitologią słowiańską zakończymy rozważaniami wysnutymi z mitologii litewskiej; tą drogą poszli przed nami wszyscy etnografowie i mitologowie naszej doby, którzy z biegiem czasu zajęli się mitologią słowiańską. Dopiero przez zbadanie starożytności i tradycji litewskich dochodzą oni do ujęcia całości religii słowiańskiej. Tak tedy plemię najmniej w Europie znane i język najmniej ze wszystkich piśmienny stały się jednakowoż kluczem do tylu zagadnień."


Nieco wcześniej, bowiem w 1838 roku, po latach spędzonych gorliwie na zbieraniu wiadomości na temat przeszłości, kresowej stanicy, Józef Ignacy KRASZEWSKI wydaje, także w drukarnii ZAWADZKIEGO, napisaną w IV tomach historię "Wilno od początków jego do roku 1750".
Monografia ta z nieodłącznym herbem miasta na okładce - Św. Krzysztofem, oprócz dawnych dziejów Wilna, życiorysów Mendoga (Mindaugas) i wielkich książąt litewskich, zawiera po prostu szereg ciekawostek, z których do mnie najszczerzej przemawia notka o języku litewskim. Podbudowany notką - ciekawostką JIK-owej Pani Izy (J jak Języki obce) postanowiłem dociec, czy jeden z moich ulubionych romantycznych powieściopisarzy, rzeczywiście posiadł znajomość języków, które zwykle nazywam pobratymczymi, gdyż sam nie władam biegle żadnym z języków "obcych". Po czasie natrafiłem na teksty Jana KARŁOWICZA, traktujące o języku litewskiem. Pętla poszukiwań, rozluźniła krawat, kiedy dowiedziałem się, że tenże "etnograf i mitolog" języków, współtworzył z JIK-iem "Atheneum".
Dlaczego? Przede wszystkim nie potrafiłbym sam zamierzyć się z krytyką na takiego tytana pracy jak KRASZEWSKI. Swoją rozprawkę jakby zawdzięczam plecom KARŁOWICZA, który bez pardonu (choć jak przeczytacie niezupełnie) krytykuje naszego bohatera. Pomyślałem w końcu, że jednak tych dwoje ludzi z przeszłości musiało się nie tylko szanować , lecz nawet lubić, co przywodzi w końcu historię słownych pojedynków SŁOWACKIEGO z MICKIEWICZEM. Różnica wieku nawet sprzyja takim skojarzeniom. Przybliżmy nieco postać krytyka:
Urodził się dnia 28 maja 1836 roku we wsi Subortowiczach, w powiecie Trockim. Nauki szkolne pobierał w Gimnazyum Wileńskiem, które ukończył w r. 1852, a następnie przeszedł na Uniwersytet w Moskwie, którego wydział literacki ukończył w r. 1857. Tegoż roku wyjechał na studya naukowe do Paryża, Heidelberga i Brukseli; a po latach trzech powrócił, aby wkrótce znów kraj opuścić dla studyów filozoficznych. W r. 1862 zapisał się na Uniwersytet Berliński, gdzie w r. 1865 otrzymał stopień doktora filozofii. Od roku 1870 pracował nad mitologią i językoznawstwem. Ogłosił drukiem: Wyprawa Kijowska Bolesława Wielkiego; O języku litewskim; Słoworód ludowy i wiele innych prac.
W roku 1882 wyjechał za granicę, był w Heidelbergu, Dreźnie, Pradze Czeskiej, a po latach pięciu powrócił i osiadł na stałe w Warszawie. Tu został współpracownikiem „Biblioteki Warszawskiej“. ,,Ateneum“., „Prawdy“, a od roku 1888 do 1899 był kierownikiem kwartalnika geograficzno - etnograficznego p. t. "Wisła". Tłumaczył Szkice historyczne Macaulaya; Dzieje stosunku wiary do rozumu Drapera; Zasady etyki Spencera. Obecnie wydaje Słownik wyrazów obcego a mniej jasnego pochodzenia, używanych w języku polskim, a wraz z Kryńskim i Niedźwiedzkim Słownik języka Polskiego.

Skoro wiemy , kto to KARŁOWICZ najsampierw chciałbym zamieścić urywek z monografii wileńskiej JIK-a dotyczący języka litewskiego, tak byś potem czytelniku drogi, mógł wyłapać do czego pije krytyk. Oto on:
"V. Język litewski.
Co się tycze języka właściwie litewskiego, który
wielu językiem dawnych Herulów nie bez przyczyny
mniema (18); inni go, nie wiem czemu, gałęzią sło-
wiańskiego, pomięszanego z fińskim, być sądzą (19).
To pewna, że i słowiański i fiński mają w jego two-
rzeniu się udział, lecz nie tak wielki, aby je za pier-
wiastki główne uwazać należało. Przypuściwszy, iż
język litewski winien początek herulickiemu, utwo-
rzenie się jego na wiek IV lub V po Chrystusie od-
nieśćby przyszło. Herulowie bowiem Germańskiego
lub Gockicgo szczepu, pokazują się w dziejach w wie-
ku III po Chrystusie, a osiadają na północy- między
Elbą a Odrą w wieku V; po nieustannych wędrów-
kach wzdłuż słowiańszczyzny. I na ówczas dopiero
kształcić się poczyna język litewski mięszając ze sło-
wiańskim i fińskim.
Filologowie upatrują w nim takie podobieństwo
z językiem trackim i islandskim. To ostatnie potwier-
dza podróż Snorro Sturlesona lślandczyka, który w XII
wieku około Trok i Wilna rozmawiając z krajowcami
swoim językiem, był od nich zrozumiany (20). Podo-
bieństwo języka litewskiego z Sanskrytem, wspólne-
mu z innemi Europejskiemi, jest tylko dowodem, że
się wyrodził równie jak one z mowy, która z tamtą
miała pokrewieństwo.
W ogólności uczeni zdają się nadto przywiązywać
wagi do materjalnego podobieństwa wyrazów, na któ-
rem budują pokrewieństwa języków, częstokroć urojo-
ne, lub niebezpośrednie przynajmniej. Podobień-
stwo wyrazów zmienne i niestałe w języku, niemają-
cym prawie pism i ustalonego wymawiania, nie moze
być żadną rękojmią-; możeby rozbiór form i me-
chanizmu języka lepiej posłużył do zbadania właści-
wej jego natury.
Dialekta języka litewskiego są następne (21):
1.. Polsko-litewski u Redinów, mieszkańców Powia-
tu Reżyckiego w Witebskiem (22).
2. Finlandzki czyli fińsko-litewski.
3. Kurlandski nad granicą Litwy i Kurlandyi.
4. Suicki, mieszanina ruskiego, polskiego i litew-
skiego.
5. Dialekt wyspy Runo (23). "




Przed zamieszczeniem tekstu krytycznego, chciałbym jeszcze dorzucić, kilka uwag (licząc na szerszy Wasz odzew - być może ktoś dorzuci lub zauważy, zupełnie inną stronę tego sporu). Po pierwsze proszę zwrócić uwagę na miejsce urodzenia KARŁOWICZA, urodził się w czasach kiedy Troki (Trakai) były bardziej rejonowym miastem, niźli w naszych czasach, stolicą karaimskich kibinów. Witoldowe miasto musiało sprzyjać, jak najbardziej znajomością, bądź co bądź odmiennego od słowiańskich języków, litewskiego.
Na obronę JIK-a mam, jak zawsze, jego tytaniczną pracę, prawdziwe studia nad Litwą i to w bardziej "mickiewiczowskim" stylu, to etnograf, to historyk, to ludowej kultury badacz, Polesiuk, który nie do końca panuje nad samą warstwą języka. Jednak kto piękniej i kto tyle serca odsłonił niż JIK, nasz bohater, w opisanie, wyśpiewanie niemal, dejn litewskich ("Dajny : pieśni litewskie"), które są źródłem bijącym znad Wilii, kto napisał moją ulubioną książkę - "Kunigas", która mimo lapsusów językowych, jest uwypukleniem wallenrodowskiej siły...
Wiadomym jest , że ta ogromna praca nad zgłębianiem tajemnic Wilna (Vilnius), powinna posiadać jakieś zakończenie - by praca wykonana była rzetelnie. To cecha nieodgadniona dziś KRASZEWSKIEGO (kto piękniej pisze podręczniki niemalże dla Ziukowych POW-iaków).
Oto krytyka:
"Gdy więc r. 1847 pan Kraszewski ogłosił swą obszerną pracę o Litwie, słusznie szukać w niej mielibyśmy prawo ostatnich wyników poszukiwań niemieckich i słowiańskich badaczy języka litewskiego.
Lecz przykry nas zawód spotyka!
Niemen nazwany od niewychodzenia z brzegów; rzeka Passarga „niby na straży od granicy stojąca". Polska zwie się „ziemią dalszą, boczną; Niemiec „przez antyfrazę(!) od wokiu rozumiem, Wokietis nazwany (jak lucus a non lucendo), i t. d., i t. d.
P. Kraszewski „chętnie ustępuje drugim zasługi wyszukania nowych imion genealogij i drobiazgowego gmerania się w faktach, które żadnego wniosku stanowczego dać z siebie nie mogą ; woli badać „jakie było przeznaczenie Litwy, jaką żyła ideą, woli kreślić nam obraz „filozofii narodowej litewskiej (?)“; lecz że badań tych inaczej jak na drodze językoznawczej prowadzić nie może, bo, jak powiada, „w języku Litwy, tym najznakomitszym pomniku jéj
przeszłości, wyczyta badacz wiele, więcej może niż w ułamkowych powieściach pisarzy o Litwie wzmiankujących; dzieje dawne, uprawę starożytną, właściwą narodowi, obyczaje, stopień, na którym zostawała, będąc sama sobą i żyjąc o swych siłach, pojęcia, które wyrobiła sama, inne przyjęte od obcych.
Kto wie, największa pono zagadka pochodzenia przez język zapewne rozwiązaną zostanie” ; p. Kraszewski pogardziwszy „drobiazgowém gmeraniem się w faktach“, a po prostu mówiąc, nie zadawszy sobie trudu dokładnego obznajomienia się z litewszczyzną i z pracami o niéj prawdziwych a sławnych językoznawców, podał nam tak mętny i fałszywy obraz pochodzenia, pokrewieństwa i gramatyki języka litewskiego, natworzył tyle mylnych słoworodów, powyciągał tyle błędnych, filozoficznych niby z nich wniosków, że jedném słowem praca jego, o ile języka dotyczy, nie tylko nie posunęła nauki, ale ją nowemi, na własne ryzyko spłodzonemi mętami zaciemniła, jakkolwiek nieraz zapewnia nas autor, że badanie języka litewskiego i języków w ogóle głównym celem jego było, że „poprzednie badanie litewszczyzny były urywkowe i dorywcze (!)“ .
Ten niepochlebny sąd mój o poglądach znakomitego i wysoce zkądinąd zasłużonego pisarza naszego, musiałem wypowiedzieć z całą szczerością, dlatego, iż praca jego o Litwie ostatnią jest dotąd z większych w tym przedmiocie, a Encyklopedyja w artykule o języku litewskim, w osobie p. Rogalskiego, dosłownie przepisuje zdania p. Kraszewskiego, a tém samém uważać każe publiczności za ostatnie słowo nauki polskiej w téj materyi.
Że zaś każdy sąd na dowodach tylko opierać się winien, muszę więc, choć z przykrością, wdać się w wykaz niektórych grubszych błędów, zanieczyszczających dzieło p. Kraszewskiego, które, jako uważane przez wielu za źródłowe i jedyne w swoim rodzaju spowodowało i spowodować w przyszłości może dalsze ich rozszerzenie. Ma się rozumieć, stósownie do założenia, ograniczam się tylko dziedziną językoznawstwa.

Słoworody pana Kraszewskiego, jakeśmy nadmienili, odznaczają się głównie podciąganiem najprostszych wyrazów pod jakieś górno-filozoficzne kategoryje, oraz mylném zbliżaniem słów różnego pochodzenia; w wielu miejscach obce wyrazy bierze autor za rodzime litewskie, złożone za niezłożone, przypuszcza jakąś "antyfrazę" i t. d.
Tak str. 65 i 75 poprawia Bohusza wywód Herulów od lasu i podaje swój od pierwiastka ger-, gir-, o którym mówi iż odpowiada słowiańskiemu sław-. Ale w girti chwalę pierwiastek jest tylko gir- i z pierwiastkiem ger- nic wspólnego nie ma. A z drugiej strony nie podobna przypuszczać, aby lud siebie od chwalenia lub sławienia nazywał; nie ma na to przynajmniéj nigdzie analogii. Jeżeli zaś, uwziąwszy się Herulów koniecznie zrobić Litwinami, szukać będziemy odpowiedniego ich nazwie w litewszczyźnie źródła, to daleko naturalniej upatrywać, jak Bohusz takowe w girė las, bo mielibyśmy przynajmniéj analogiją z nazwą Poleszuków, Podlasian, Puszczyków , traktu Zapuszczańskiego. Szwajcarów i t. d. Dziś jeszcze Litwini Rosieńscy sąsiadów swych w leśnych okolicach zamieszkałych nazywają G i ro n a j cz a m i. (Pismo zbiorowe wileńskie na r. 1862, str. 159). Co do jūrės morze (str. 28), jeżeli liczba mnoga ma dawać „ideje nieskończoności wód“, to czyż na téjže filozoficznej zasadzie nie moglibyśmy szukać „przeczucia nieskończoności* tłuszczu n. p. w taukai, popiołu w pelenai i innych bez liczbypojedynczej imionach.
Na zbliżeniu nazwy ducha z imieniem Boga p. Kraszewski różne mitologiczne wnioski opiera. Duch. po lit. dvasė. żeńskiego rodzaju, autor pisze dvasas. dvasia: dvasas jest formą nie litewską, narzuconą przez Słownik Szyrwida, któremu chciało się, aby Duch święty był po litewsku męzkiego rodzaju, czego jednak nie dokazał, bo dotąd w modlitwach i mowie potocznéj pozostał w rodzaju żeńskim. Wyraz ten ma pierw, dus-, od którego pochodzą oprócz niego wyrazy: d u s a u t i wzdychać, á t d usis oddech, dvės u t i odetchnąć i t. d. Bóg zaś brzmi po lit. Dévas i pochodzi od pierwiastka div-, zupełnie różnego od poprzedzającego. Zresztą jak we wszystkich językach, tak i w litewskim. Pojęcia d e c h, duch mają bardzo materyjalny początek. Dvásé w potocznéj mowie znaczy oddech.
Podobnie i po polsku: duch piecowy, ostatnie duchy moje (ostatnie tchnienia); dusza pióra, armaty, żelazka i t. p. Trudno więc filozoficzne jakieś początki i pierwotne rozróżnienia przypisywać tym wyrazom, gdy w niedawnych stósunkowo czasach duchowniejszego znaczenia nabrały.
Mówiliśmy już. że Bohusz nie chciał wierzyć w pochodzenie lit. kunigas ksiądz z germańskiego; p. Kraszewski również nie wierzy temu i wyprowadza ten wyraz od kunas ciało, kuningas otyły, „przenośnie znacząc możnego, silnego". Zachodzi różnica jednak naprzód w długości u, które w kunigas ksiądz jest krótkie, a w kúningas otyły jest długie; po wtóre w pierwszym wyrazie n po i rzadko w wymawianiu Litwinów się słyszy, w drugim zawsze: wreszcie zbliżenie ze starosłow. knęź, łot. kungs pan i zdania wszystkich językoznawców świadczą o przyjęciu tego wyrazu od Germanów.
P. Kraszewski wmawia, iż kantrybe znaczy cierpliwość, a k a n t r u m a s c i e r p i e n i e cierpliwe, na co w polskim języku nie ma wyrazu". Zdaje się mnie, że w żadnym języku świata nie mawyrazu na cierpliwe cierpienie, bo pojęcie to nie ma sensu. a więc i wyrazu mieć nie może. Litwini zaś, mówiąc znaczną ilością narzeczy, wyrażają cierpliwość w jednej okolicy tak a w innej owak: kantrúmas mówią w Prusiech, kontrybė = (ka n t r ý b ė) na Żmudzi (w Telszewskiem).
Książę „Jadźwingów Komat wywodzi się od kummetys ogrodnik. Ale kummetys (po polsku w augustowskiem kumieć) parobek, ogrodnik niewątpliwie przez Litwinów wzięty ze słow. kmeť,a to może od łac. comes, lub od grec. kometes wieśniak, jak sądzi Pott.

Wyrazy beżdżjona małpa i lutas lew wraz z innemi służą autorowi za dowód, że Litwini przynieśli z Azyi pewne wspomnienia zwierząt w ich kraju dzisiejszym nie znanych. Lecz będzie ono niechybnie wzięte przez Litwinów ze słowiańskiego, starosłow. i ros. obeżijana. to zaś z perskiego abuzine; liutas zaś zapewne także ze słowiańskiego liut" luty - dziki, srogi i t. d., zkąd polsk. Luty (miesiąc); na Żmudzi (w Telsz.) lwa nazywają liévs z polska.


Tacytowskie glessum (bursztyn) autor zbliża z „gležnus miękki, delikatny". Przeciwko temu zarzucam naprzód, że bursztyn jest twardy; po wtóre, że daleko prościej wyraz ten objaśnia się z germańskiego, średniogórnoniemieckiego glas, starogórnoniem, clas szkło, bursztyn), anglosask. glas szkło, glaeze bursztyn.
Nazwanie Dźwiny jest litewskie, mówi p. Kraszewski; w niém cząstka dn. don. oznaczająca w dyjalektach wschodu wodę; w nazwie rzek Dunaj, Dniestr, Dniepr. Don i t. p. odbijająca się, czuć się także daje. Litewskie vanduo z tegoż pochodzi pierwiastku". Zapytuję, gdzież w wyrazie Dźwina jest cząstka dn. don? Co to są „dyjalekta wschodu"? aryjskie, semickie, czy turańskie? Dźwinę, Łotysze nazywają Daugawa, Żmudzini Żvýna. Litewskie dáug, łot. dauds znaczy wiele, porówn. nasze dużo. Wandu woda nie ma nic wspólnego z Dźwiną. Porówn. sanskr. uda woda, łac. unda fala, woda, słow. woda.


Ponieważ wyraz vėszpats wielce językoznawców zajmował i ciekawym jest ze wszech miar, zatrzymamy się tu nad nim przydłużej. P. Kraszewski mówi „Wskazówką ważną wedle nas może być zachowany w języku (litewskim) wyraz wiss-pats pan; całkiem sanskrycki. Wyraz ten oznacza pana, ale trzeciej kasty indyjskiej, kasty vaiscias zawierającej w sobie rolnictwem. ogrodnictwem, handlem trudniących się ludzi; bogatéj i oświeconej,która między innemi tem się różni od innych, że wolno jej jest używać na pokarm mięsa. Z powodu zachowania w języku wyrazu pan wisspats przypuścić można naturalnie, że z tej kasty składać się musiał głównie tłum wychodźców z kraju wygnanych głodem, czy przeludnieniem. Przypuszczenie to tak samo z siebie przychodzi, że mu się oprzeć nie podobna". Przede wszystkiem przeciw takiemu twierdzeniu nasuwa się myśl, iż w razie przeludnienia czy głodu, klasa „bogata i oświecona" ostatnia emigruje. Co zaś do wyrazu wisspats, to takiego w litewskiém nie ma; jest vėszpats pan (o bogu i wielkich panach, jak ang. lord; Donalejtys używa go parę razy w znaczeniu łac. patronus); wyraz to złożony z pierwiastku věsz-. który znajdujemy nadto w veszni lub věszli é (gościa, tylko o kobiecie: gość mężczyzna prus. lit. svéczes, żmud. svetys); dalėj w veszeti gościć i w v e s z k el i s gościniec, wielka droga (kelies droga). Drugą częścią składową wyrazu vėszpats jest páts. ż. pati sam sama, a w dalszem rozwinięciu znaczenia samiec, pan (zapewne ztąd i nazwa rodziny Pac, jak zauważał pan Kraszewski w swoich Gawędach o literaturze i sztuce, str. 256: chociaż i to dodać trzeba, że Polacy litewscy szczura nazywają pac, pacuk i że na Litwie pełno jest nazw rodowych od zwierząt: Kozioł, Szczuka (szczupak), Żaba, Czyż i t. d.).
Polacy litewscy i dziś na zapytanie, n. p. czy gospodarstwo w domu? odpowiadają nieraz: „sam pojechał do lasu. a sama wyszła do ogrodu".
Mówią także sam wtenczas, gdy nie chcą do kogo ani ty, ani pan powiedzieć: „czy sam już tam byłeś?" Tu sam znaczy coś grzeczniejszego od wasan. a mniej grzecznego od pan.


Wykazaliśmy już wyżej, iż forma Z em oj ten czy Zemajten (raz tak na str. 69, a drugi raz inaczej na str. 70 u p. Kraszewskiego) jest zupełnie nie litewska. Na str. 69 ciągnie dalėj p Kraszewski: „jéj (Żmudzi) mieszkańcy zwali właściwą Litwę ziemią litewską wyższą, Aukštote". A że nazwę tę za Bohuszem. Narbuttem i p. Kraszewskim powtórzyło wielu innych pisarzy, n. p. Wincenty Pol w Obrazach z życia i natury, godzi się więc, abyśmy się zastanowili nad nią i przekonali, czy jest właściwą i dawną.
Wysoki po lit, brzmi áuksztas, zam. właściwie áugs z tas od piérw. aug-, lit. áugti rość. Jestprzyrostek litewski -ůtas. odpowiadający znaczeniem naszemu -isty? znajdujemy go n. p. w káln-ůtas górzysty, od k á 1 n a s góra, an gl - fi t a s węglisty. czarny jak węgiel, od angl-is węgiel i t, d. Na Żmudzi przyrostek -ůtas brzmi -otas. Przypuszczalną więc* formą może być przymiotnik augsztfítas lub augsz-tótas na męzki rodzaj, augsztfíta lub augsztóta na żeński. Jeżeli tedy przy tym przymiotniku domyślać się będziemy wyrazu ż é m ė ziemia, kraj, żeńsk. rodzaju, to otrzymamy formę augs z tilta (ale nie aukstote). Lecz tego wyrazu lud nie zna. a zatemi Litwy nim nie nazywa.
Auksztinélei nazwa Ragnetczanom przez Kłajpedzian dawana i t. d. i Auksz tuppėn a i toż. dosłownie ku górze rzeki zamieszkali (od upė rzeka) i t d.“
Skądże się wzięła owa Aukstote?
Wyczytano ją w liście W. ks. Witolda r. 1420 do cesarza Zygmunta pisanym, który między innemi taki zawiera ustęp:
...Ziemia Żmudzka jest i zawsze była tém samém co ziemia litewska, gdyż ma jedną mowę i lud jeden; lecz że ziemia żmudzka jest ziemią niższą względem ziemi litewskiej, ztąd zwie się Żmudzią, co po litewsku ziemię niższą znaczy.
Żmudzini Litwę nazywają Aukstote, co znaczy ziemia wyższa względem ziemi żmudzkiej. Żmudzini též wszyscy Litwinami od dawnych czasów, nigdy Żmudzinami się nie nazywali i dla tej tożsamości w tytule naszym nie piszemy się księciem Żmudzi, bo to wszystko jedno; jedna ziemia i ludzie jedni". Czy Witold utworzył sam to nazwę przez analogiją do Żeni aicziu žemė, czy též nazwa ta za czasów jego była używana, trudno dziś dowieść.


Wreszcie na str. 90 mówi, że „wszystkie plemiona litewskie miały kiedyś jeden język powszechny. od sanskryckiego pochodzący". Porównania zaś litewskiego z sanskryckim, z Bohlena wzięte odznaczają się wielką niedokładnością, a w czasie, gdy p. Kraszewski pisał swe dzieło, mógł już z lepszych źródeł takowe zaczerpnąć, n. p. z Boppa Glossaryjum. Na str. 85 autor za Bohuszem przypuszcza, iż Hemie przynieśli niektóre wyrazy łacińskie: inaczéj widać podobieństwa łaciny z litewszczyzną sobie wytłumaczyć nie umie. Na str. 84 niektóre wyrazy litewskie wprost za „sanskryckie" uważa.
Dalej str. 80, 81, autor przywiódłszy słowa .Tánischa, który, słusznie utrzymując, iż języki słowiańskie, litewskie i germańskie są w pokrewieństwie z sobą, tak się w końcu wyraził: „Gdyby kiedy badacz jaki przedsięwziął poszukiwanie wspólnego źródła wszystkich słowiańskich i germańskich języków, posłużyłoby mu nie mało poznanie języka litewskiego", p. Kraszewski zdanie to uważa za paradoksalne, a pokrewieństwo powyższe za „o tyle tylko prawdziwe, o ile wszystkie języki pochodzą z jednego".
Trudno w całym tym zamęcie dojść ładu.
Zdaje się, iż p. Kraszewski sądził, że język litewski ze słowiańskiemi i germańskiemi tylko pożyczone od nich wyrazy ma wspólne? że z łacińskim również tylko przyniesionemi przez Herulów wyrazami się krewni, a w sanskrycie ma bezpośrednie źródło swoje? sanskryt zaś sam, wraz z mową Pelazgów, wyprowadza od jakiegoś ojca wszystkich języków. Na str. 83 tak raz jeszcze się wyraża: „Przez sanskrycki krewni się on (język lit.) ze wszystkiemi prawie znanemi językami pochodzenia wschodniego.


Co do narzeczy języka litewskiego p. Kraszewski raz na str. 90. 91 wypisuje podział Bohlena na trzy: litewskie, łotewskie i staropruskie: na str. 83 podaje swój podział, na litewskie, łotewskie i żmudzkie; a na str. 85 wypisuje z Koppena bez żadnych uwag fantastyczny podział na pięć narzeczy, między któremi ukazuje się jakieś fińsko-litewskie. finlandzkie, suickie, wyspy Kuno i t. d.
Któremu z tych podziałów ma wierzyć czytelnik. tego nam autor nie wskazał.
Taki to mętny i niedokładny obraz języka litewskiego jest dotąd ostatniém słowem nauki polskiej, wciągniętem do Encyklopedyi, uprzystępnionym przeto dla najszerszego koła czytelników.
Życzymy serdecznie, aby co prędzej nowe a dokładniejsze prace rzecz tę należycie i zgodnie z postępem wiedzy europejskiej przedstawiły."
_________________________________________________________


Mam nadzieję, że nie odniesiesz, drogi czytelniku, wrażenia, iż bezprzykładnie potępiamy tutaj JIK-a, i sam wybierzesz bohatera, zgodnego z Twoim duchem, być może tak samo romantycznym , jak wyżyny na które wspinali się Oni.
Oprócz dedykacji, do przyjaciela - szlachcica, w "Kunigasie - powieści z podań litewskich" znajdziemy jeszcze przysłowie litewskie:
Obolei oboli seka. Teip senej Kalbama.
Tropem Karłowicza postanowiłem spytać Przyjaciół z Wilna o tłumaczenie tego wierszyka. Jak podają Litwini, dziś znaczy Ono tyle co:
Jabłko idzie za jabłkiem (sekti - iść za kimś, wręcz śledzić; Taip senoliai kalbėjo - tak powiadali starzy)...
LITERATURA:
1. Józef Ignacy KRASZEWSKI "Kunigas - powieść z podań litewskich"
2. Józef Ignacy KRASZEWSKI "Wilno od początków jego do roku 1750” (cztery tomy) na
3. Józef Ignacy KRASZEWSKI "Dajny - pieśni litewskie" Wilno 1919 rok
4. Józef Ignacy KRASZEWSKI "Album pisarzy polskich(współczesnych)" Jan KARŁOWICZ w książce Stefana DEMBY Warszawa 1901 rok
5. Jan KARŁOWICZ "O języku litewskim" na http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=33634&s=1