środa, 16 listopada 2011

76. Hołota



Przepis na powieść obyczajową a la JIK jest prosty. Weź pozytywną bohaterkę, koniecznie dziewczę jednocześnie cnotliwe i przedsiębiorcze, dorzuć do tego młodego, biednego zakochanego w niej pozytywistę, dodaj jedną życzliwą im osobę ze starszego pokolenia. Żeby romans wypalił i zaowocował matrimonium, niezbędne jet dosypanie garści pieniążków, w postaci niespodziewanego spadku, bądź innego rodzaju donacji.
Żeby natomiast całość nie była nudna, konieczne jest rzucenie pary bohaterów w nieprzyjazne im środowisko złożone z galerii malowniczych typów wiejskich/miejskich bądź zagranicznych (niepotrzebne skreślić).
Prawie zapomniałam - obowiązkowym składnikiem jest również happy end.

Pod tym względem "Hołota"- powieść obyczajowa napisana w latach 70-tych, której akcja rozgrywa się w latach 50-tych XIX wieku na podlaskiej prowincji i w Warszawie, bardziej przypomina nie inne książki z taśmy produkcyjnej Kraszewskiego, a dzieła pozytywistów, na czele z Orzeszkową.

Mamy bowiem tutaj bohaterów pozytywnych - rodzinę Zarzeckich, ale nie są oni bynajmniej pozbawieni wad. Główną jest chyba brak siły przebicia (choć starszemu pokoleniu doskwiera także alkoholizm i przesadna bigoteria). Ponieważ JIK zrezygnował tym razem z ręki Opatrzności, która w kluczowym momencie sypnie grosiwem, Zarzeccy szybko zderzą się z bezdusznym i okrutnym systemem kapitalistycznym w wydaniu XIX wiecznym, książka zaś podryfuje w kierunku ... krytyki społecznej.

Czasem zdarza mi się czytać literaturę w wydaniach z lat 50-tych , podczytuję sobie wówczas marksistowskie wstępniaki. Nie zawsze było łatwo poloniście czasu stalinowskiego znaleźć sceny , gdzie JIK- i Marks mogliby sobie podać rękę. Muszę koniecznie znaleźć wydanie "Hołoty" z tamtego czasu, myślę, że w jej przypadku redaktorzy nie mieliby problemu z ideologiczną analizą dzieła:).

Źródło zdjęcia: allegro

2 komentarze:

  1. Szukam informacji na temat herbu rodzinnego, i natrafiam na ten blog.
    Rodzina od dłuższego czasu namawia mnie na przeczytanie jakiejś książki JIK ( to mój przodek, nie zmyślam żeby się popisać, jest to udowodnione genealogicznie, nawet mam tak samo na nazwisko ). Jednak jakoś nie mogę się zdobyć na odwagę, bo podobno są niezbyt ciekawe. Ten blog mnie jakoś zachęcił, chyba przeczytam coś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kraszko,
    miło nam gościć potomkinię Kraszewskiego:). Niestety nie ma wśród nas specjalistów od genealogii, natomiast jeśli chodzi o lektury - niezłym pomysłem na "książkę pierwszego kontaktu" jest "Dziennik Serafiny".
    Co do oporów czytelniczych - wiele z nas jeszcze kilka miesięcy temu myślało, że ten pisarz zupełnie nei nadaje sie do czytania.
    P.S. Gdybyś miała ochotę napisać dla nas jakiś tekst, np na temat herbu, to serdecznie zapraszamy:).

    OdpowiedzUsuń