sobota, 27 października 2012

153. Serce i ręka

"Życie ma wiele stron smutnych, sztuka ma zagadek bez końca!
Przestrach nieraz ogarnia, gdy się w głąb fenomenów powszednich myśli zapuści. Patrzysz w oczy kobiecie - mówią ci językiem niebios, pieśnią aniołów, lecz nie żądaj, ażeby usta niemą tę pieśń powtórzyły, te śliczne oczy, w których ty czytasz tyle, nie roiły o tym, coś w nich znalazł."1
Oto Józef Ignacy Kraszewski - malarz słów, portretów, sytuacji.
Osnowa nieskomplikowana oraz przewidywalna, postacie naszkicowane i pokryte farbą we fragmentach, fabuła obrazu z życia wzięta, acz skandalizująca, pędzel prowadzony sprawnie. Scenka rodzajowa przyjemna dla oczu, a i język dzieła ciekawy.
Temat niemal dla mediów plotkarskich został  elegancko podany na tacy literackiej. Tajemnica rodzinna połączona ze skandalem obyczajowym, malownicza Szwajcaria ze wspomnieniem Drezna, polskie dwory, wyższe sfery - tylko nakreślić, połączyć, wydobyć, trochę moralizować, ironizować i powieść z odrobiną romansu gotowa. 

Dwudziestodziewięcioletnia jedynaczka nie chce wyjść za mąż, zniechęca wszystkich epuzerów. Olimpia ma swoje powody, a tajemnicę zna tylko matka, która miała udział w zatuszowaniu skandalu miłosnego, i stary sługa. Jednak trafia się taki kandydat na męża, który jest nieustępliwy, a ujawniona mu przez samą pannę skaza na honorze nie zniechęca go w staraniach zawarcia związku małżeńskiego. "Starałeś się pan o mnie dla mojego majątku i imienia... nie dla serca." - zarzuci mu. Zdarzenie z przeszłości, wielka namiętność opowiedziana jest trzykrotnie: przez starego sługę księdzu wikaremu, przez pannę Zygmuntowi, potem przyjaciółce Klarze. Zakazana miłość (ale z innych powodów) jak z Romea i Julii, na którą to tragedię się powołuje, jest przeszłością i przyszłością. Jej punktem kulminacyjnym staje się ucieczka, bo wtedy "...kupiliśmy duże, piękne trumny, wysłane kwiatami , które stały w drugim pokoju, i tak żyliśmy między niebem a śmiercią i byliśmy bardzo, bardzo szczęśliwi...(...) Potrzebuję panu powiedzieć, żem była jego kochanką, żoną, niewolnicą?" No i wszystko jasne.  Tę skandalizującą ramotkę zapewne w czasach Kraszewskiego czytało się z wypiekami na twarzy, współczując bohaterom, a może też i ku przestrodze. Opuśćmy jednak kurtynę i zasłońmy dalszy rozwój akcji. 

Sylwetki postaci nie zadowalają całkowicie czytelnika. Panna Olimpia, trochę łzawa, zbyt ochoczo korzysta ze sprawdzonych kobiecych sztuczek, a jej silny charakter i zdecydowanie gdzieś giną w natłoku gadulstwa narratora. Przyjaciółka i powiernica Klara, frywolna wdowa, która pojawia się jak na zawołanie, spełni swoją rolę i jeszcze zadziwi końcowym wyborem. Zygmunt, mimo że wydaje się być pojętnym uczniem swego ojca, traci pewność siebie i staje się żałosny i śmieszny. Matka Olimpii przechodzi metamorfozę od pani frywolnej i kochliwej do matrony-dewotki. Taka to kolej rzeczy zapisana przez życie. Mąż-radca jest tak porządny, że może odegrać tylko drobną rólkę, bo innej kobiety mu nie pozwalają. No i król intrygi, perfidii, szumowina szlachecka, oślizły wąż, czyli ojciec Zygmunta Dobińskiego to postać wyrazista, znienawidzona przez narratora i czytelnika. "... mała figurka, żwawa, fertyczna, wyprostowana, bardzo niby poważna- miał fizjognomię ministerialną, a wyraz i wzrok lisi."2 "Kto chce żyć i do czegoś dojść, musi być człowiekiem praktycznym. Słowa, idee, przesadzone pojęcie honoru są dobre dla tych, którzy mogą się sobie nimi bawić lub gotowi dla nich głodem mrzeć. La vie est une chose très positive.[Życie jest czymś bardzo pozytywnym]" - oto jedna z jego dewiz życiowych. A uczeń-syn na to: "Najzupełniej podzielam zdanie ojca, podstawy materialne życia, warunki bytu to najpierwsza rzecz. Są ludzie, co inaczej mówią, mało jest takich, co by inaczej robili."3
 
Powieść czytałam z pewnym zainteresowaniem, mimo że rozwiązanie sprawy trójkąta i zakończenie wydaje się przewidywalne. Głos serca, sposób podawania informacji o seksie, materializm i przysłowie, że chytry dwa razy traci - to tematy obecne i dostrzegane wśród wielu innych. Natomiast tytułowe serce i ręka równocześnie nie zawsze należą się temu samemu mężczyźnie.
______________________

Józef Ignacy Kraszewski, Serce i ręka, wyd. II, s. 212, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1986.
1 Tamże, s. 99-100.
2 Tamże, s. 24.
3 Tamże, s. 27.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz