"Życie ma wiele stron smutnych, sztuka ma zagadek bez końca!
Przestrach
nieraz ogarnia, gdy się w głąb fenomenów powszednich myśli zapuści.
Patrzysz w oczy kobiecie - mówią ci językiem niebios, pieśnią aniołów,
lecz nie żądaj, ażeby usta niemą tę pieśń powtórzyły, te śliczne oczy, w
których ty czytasz tyle, nie roiły o tym, coś w nich znalazł."1
Oto Józef Ignacy Kraszewski - malarz słów, portretów, sytuacji.
Osnowa
nieskomplikowana oraz przewidywalna, postacie naszkicowane i pokryte
farbą we fragmentach, fabuła obrazu z życia wzięta, acz skandalizująca,
pędzel prowadzony sprawnie. Scenka rodzajowa przyjemna dla oczu, a i
język dzieła ciekawy.
Temat niemal dla mediów plotkarskich został elegancko podany na tacy literackiej. Tajemnica
rodzinna połączona ze skandalem obyczajowym, malownicza Szwajcaria ze
wspomnieniem Drezna, polskie dwory, wyższe sfery - tylko nakreślić,
połączyć, wydobyć, trochę moralizować, ironizować i powieść z odrobiną
romansu gotowa.
Dwudziestodziewięcioletnia
jedynaczka nie chce wyjść za mąż, zniechęca wszystkich epuzerów.
Olimpia ma swoje powody, a tajemnicę zna tylko matka, która miała udział
w zatuszowaniu skandalu miłosnego, i stary sługa. Jednak trafia się
taki kandydat na męża, który jest nieustępliwy, a ujawniona mu przez
samą pannę skaza na honorze nie zniechęca go w staraniach zawarcia
związku małżeńskiego. "Starałeś się pan o mnie dla mojego majątku i
imienia... nie dla serca." - zarzuci mu. Zdarzenie z przeszłości, wielka
namiętność opowiedziana jest trzykrotnie: przez starego sługę księdzu
wikaremu, przez pannę Zygmuntowi, potem przyjaciółce Klarze. Zakazana
miłość (ale z innych powodów) jak z Romea i Julii, na którą to
tragedię się powołuje, jest przeszłością i przyszłością. Jej punktem
kulminacyjnym staje się ucieczka, bo wtedy "...kupiliśmy duże, piękne
trumny, wysłane kwiatami , które stały w drugim pokoju, i tak żyliśmy
między niebem a śmiercią i byliśmy bardzo, bardzo szczęśliwi...(...)
Potrzebuję panu powiedzieć, żem była jego kochanką, żoną, niewolnicą?"
No i wszystko jasne. Tę skandalizującą ramotkę zapewne w czasach
Kraszewskiego czytało się z wypiekami na twarzy, współczując bohaterom, a
może też i ku przestrodze. Opuśćmy jednak kurtynę i zasłońmy dalszy
rozwój akcji.
Sylwetki postaci nie zadowalają całkowicie czytelnika. Panna Olimpia, trochę łzawa,
zbyt ochoczo korzysta ze sprawdzonych kobiecych sztuczek, a jej silny
charakter i zdecydowanie gdzieś giną w natłoku gadulstwa narratora.
Przyjaciółka i powiernica Klara, frywolna wdowa, która pojawia się jak
na zawołanie, spełni swoją rolę i jeszcze zadziwi końcowym wyborem.
Zygmunt, mimo że wydaje się być pojętnym uczniem swego ojca, traci
pewność siebie i staje się żałosny i śmieszny. Matka Olimpii przechodzi
metamorfozę od pani frywolnej i kochliwej do matrony-dewotki. Taka to
kolej rzeczy zapisana przez życie. Mąż-radca jest tak porządny, że może
odegrać tylko drobną rólkę, bo innej kobiety mu nie pozwalają. No i król
intrygi, perfidii, szumowina szlachecka, oślizły wąż, czyli ojciec
Zygmunta Dobińskiego to postać wyrazista, znienawidzona przez narratora i
czytelnika. "... mała figurka, żwawa, fertyczna, wyprostowana, bardzo
niby poważna- miał fizjognomię ministerialną, a wyraz i wzrok lisi."2
"Kto chce żyć i do czegoś dojść, musi być człowiekiem praktycznym.
Słowa, idee, przesadzone pojęcie honoru są dobre dla tych, którzy mogą
się sobie nimi bawić lub gotowi dla nich głodem mrzeć. La vie est une chose très positive.[Życie
jest czymś bardzo pozytywnym]" - oto jedna z jego dewiz życiowych. A
uczeń-syn na to: "Najzupełniej podzielam zdanie ojca, podstawy
materialne życia, warunki bytu to najpierwsza rzecz. Są ludzie, co
inaczej mówią, mało jest takich, co by inaczej robili."3
Powieść
czytałam z pewnym zainteresowaniem, mimo że rozwiązanie sprawy trójkąta
i zakończenie wydaje się przewidywalne. Głos serca, sposób podawania
informacji o seksie, materializm i przysłowie, że chytry dwa razy traci - to tematy obecne i dostrzegane wśród wielu innych. Natomiast tytułowe serce i ręka równocześnie nie zawsze należą się temu samemu mężczyźnie.
______________________
______________________
Józef Ignacy Kraszewski, Serce i ręka, wyd. II, s. 212, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1986.
1 Tamże, s. 99-100.
2 Tamże, s. 24.
3 Tamże, s. 27.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz