"Dzisiaj
Europę z końca w koniec przewędrowawszy, nie trafi się na wybitniejszą
postać, żadna fizjognomia wyrazistsza nie przejrzy przez skorupę
cywilizacji. (...) Dawne czasy i u nas, i wszędzie obfitsze były
oryginały, i nie było jeszcze tej łatwości przebiegania świata, która
dziś ściera piętna, ogładza obyczaje, przenosi ludzi, a za nimi jakiś
ogólny ton europejski, który w istocie zależy na tym, żeby być podobnym
do wszystkich, a jak najmniej do siebie samego. (...) Wszyscyśmy do
siebie podobni z małymi różnicami." To poglądy pisarza z czasów pisania powieści w Dreźnie w 1865 roku. Co by powiedział, gdyby żył w naszych czasach?
Początek
jak felieton zmierza następnie do opowiedzenia zwartej historii z tezą i
morałem. Ponieważ istotą są związki polsko-włoskie, więc i pożartować
narrator sobie raczy. "Myśmy im tam posyłali bogatych suchotników,
znudzonych wielkich panów, umierające panie i pobożnych zamożnych
prałatów, a oni nam oddawali pożyczkę w niedouczonych doktorach, w
niefortunnych malarzach, w nieszczęśliwych prawnikach, niekiedy wszakże w
artystach cale znakomitych i rzemieślnikach niepospolitej wprawy." Losy
Włochów, którzy osiedlili się w dawnej Polsce, doczekały się i
współcześnie poważnych opracowań naukowych. Tu jednak ta informacja
służy introdukcji w zaplanowany wątek.
XVIII
wiek, czasy po konfederacji barskiej, Wielkopolska. W szlacheckim
rodzie Lipińskich, alias Lippich de Buccellis jeden z potomków, dawny
konfederata, chce poznać ślady włoskich przodków i odbyć pielgrzymkę do
Ziemi Świętej. Na wyprawę bierze węgrzynka, kochliwego nastoletniego
chłopa Maćka. W czasie przeprawy z Triestu do Wenecji zwraca uwagę na
piętnastoletnie rozdokazywane dziewczę o figlarnych oczach, Cazitę,
córkę kapitana statku. Zaproszony, odwiedza rodzinę Zeno na Lido. Fabuła
powieści jest prosta - potem ślub, wizyta w Wielkopolsce, powrót do
Wenecji, śmierć i rozmowy o tej historii przez osoby w pewien sposób
związane z bohaterami. Jednak w tej książce ważne stają się stany
uczuciowe, rozumienie tworzenia stałych i odpowiedzialnych więzi.
Cazita, młodziutka wenecjanka, nie zna świata i życia, chce czerpać
wiele przyjemności póki czas, gdyż kobiety włoskie szybko się starzeją1,
imponuje jej przystojny, bogaty polski szlachcic, ale jak egzotyczny
kwiat usycha z tęsknoty za swoim rodzinnym miastem w zimnej
Wielkopolsce. Konrad, dojrzalszy, od dzieciństwa ma inną naturę niż
rodzeństwo. Właściwie sam nie wie, jakie powinno być jego przyszłe
życie, ma jakieś mętne wyobrażenie o kobietach jako towarzyszkach życia.
Wydaje się być rozsądny, ale jakieś specyficzne pojmowanie honoru
sprawia, iż traci rozsądek, wpada w zastawione sidła. Mimo że mówił, że
"to młodzieńcze uczucie, to kwiat, z którego może nie będzie owocu",
żeni się, jedzie z żoną w rodzinne strony i wraca dla jej dobra. Konrad
po powrocie do Wenecji również zapada na chorobę duszy stęsknionej za
domem rodzinnym. Pewnie to wynik i nowego stylu życia i bezczynności, do
której nie nawykł - jak podaje się w komentarzu narracyjnym. Podobny
przebieg zauroczenia i tęsknoty dotyka Maćka, choć on się uratuje, lecz
pewne wyrzuty sumienia zostaną. Jest jeszcze trzecia osoba, szewc Nani,
Polak z Krakowa, który zżył się z nowym miejscem, lecz są chwile, że łza
zakręci się w oku, jednak i tak nie ma do kogo i do czego wracać. Trzy
męskie postawy, trzy wybory, trzy różne sposoby aklimatyzacji poza
granicami swej ojczyzny. Ponieważ tęsknota nie zna granic ani
narodowości, dotyka też uroczą wenecjankę.
Teza,
że nie są szczęśliwe małżeństwa osób różnych nacji, właściwie powinna
być uzupełniona informacją, że z osobami o specyficznej konstrukcji
psychicznej. Są ludzie tak mocno związani z ziemią, ludźmi, językiem,
tradycją, że mogą być tylko turystami, podróżnikami w świecie, by móc
potem w każdej chwili powrócić do siebie. Nostalgia, tęsknota, żal,
poczucie pustki wewnętrznej, apatia jest przez wspomniane jednostki
odczuwana szczególnie dotkliwie. Kraszewski dołącza do tej historii
jeszcze pojmowanie znaków nieczytelnych dla postaci owego melodramatu, a
odczytywane przez inne postacie tej powieści. To podarunek w formie
różańca i niewypełnienie postanowienia, czyli podróży do Ziemi Świętej.
Konrad Lipiński również nie szukał domów rodzinnych swoich przodków.
Powieść
o łatwej do przejrzenia osnowie łączy w sobie relację, anegdotę,
krótkie opisy miejsc, opisy przeżyć wewnętrznych głównego bohatera
dramatu, interesujące charakterystyki postaci drugoplanowych. Elementy
dowcipne uzupełniane są głębokim liryzmem odczuć. Jak uleczyć duszę? O
lekarzu przybyłym do Robnina powiedziano: "Doktor to był dobry, ale tej
szkoły, która w człowieku tylko widziała mięso i leczyła mięso. - Sprawy
ducha były dlań cale niezrozumiałe..." To samo można powiedzieć o
lekarzach weneckich, a nawet rodzinie wybranki. Mimo kostiumu
historycznego jest w tych opowieściach jakiś uniwersalizm potencjalnych
losów pary składającej się nie tylko z przedstawicieli różnych nacji,
ale nawet różnych regionów tego samego kraju. Ktoś
powie, że dzisiaj to nieaktualne. Nieprawda, bo takie przeżycia to
przypadłość niewielkiej, specyficznej grupy i nawet możliwość szybszego
przemieszczania się we współczesnym świecie nic nie pomoże.
______________________
______________________
Józef Ignacy Kraszewski, Półdiablę wneckie. Powieść od Adriatyku, wyd. III, s. 164, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1985.
1 Wart przytoczenia jest komentarz do wyglądu ciotki bohaterki, Anunziaty, podżyłej niewiasty.
"Podobnych spotyka się wiele i w Wenecji, i po całych Włoszech, gdzie
kobieta dojrzewa prędko, starzeje wcześnie i brzydnie niesłychanie.
Zdaje się, że za karę może, te, które słynęły niegdyś z piękności, stają
się potem najpoczwarniejsze." Tamże, s. 31. Po odbytej podróży
odnotowanej w Kartkach z podróży Kraszewski mógł sobie pozwolić na takie obserwacje.
Ależ dziś urodzaj na notki:). Bardzo zachęcający tekst, a cytat o suchotnikach - przedni:).
OdpowiedzUsuń