niedziela, 15 lipca 2012

130. Czercza Mogiła

"Czercza Mogiła" Kraszewskiego to krótki utwór o nieco niesamowitym klimacie. Rozpoczyna się wstępem, w którym wychwalane są litewskie ziemie: "Nigdzie tylu krzyżów, tyle kalwaryj i Męk Pańskich nie ma co na Litwie, nigdzie tyle u źródła kapliczek i figur na rozstajach"[1]. Narrator zapewnia, że nie zadrości Szwajcarom gór, a neapolitańczykom zatoki, bo najpiękniejsze widoki świata znajdują się na Litwie.

Potem następuje akcja właściwa. Pewnego upalnego dnia narrator polnymi drogami podążał w stronę Pińska. Nagle stało się nieszczęście: "Mostek się pode mną załamał, konie się pozapadały, powóz się popsuł"[2]. Po jakimś czasie podróżny spotkał Pawła Żużla, dziwnego człowieka o wyglądzie żebraka. Żużel, który był kiedyś ekonomem u pana Samuela Hawnula, dziedzica Krasnego, opowiedział niezwykłą historię.

Hawnul przybył w te strony nie wiadomo skąd. Ukrywał jakieś mroczne tajemnice, nie chciał nawiązywać kontaktów z okoliczną szlachtą, nie znał się też na gospodarce: "Bąki strzelał w dyspozycjach takie, że czasem Żużlowi, gdyby nie repekt, rozśmiać by się zachciało"[3].

Wkrótce między Hawnulem a sąsiadem Stefanem Wilczurą doszło do sporu o kawałek ziemi położony na granicy majątku. Aby rozstrzygnąć spór, należało rozkopać kopiec graniczny i sprawdzić, czy to zwyczajny kopiec, czy też mogiła. Wilczura twierdził, że w miejscu tym przed dwustu laty pochowane zostały pokawałkowane zwłoki niejakiego Polikarpa Huńcewicza (ze względu na rozległość okaleczeń i niekompletność ciała ksiądz nie pozwolił złożyć zmarłego na cmentarzu). Hawnul natomiast uważał, że nawet jeśli w ziemi leżały kiedyś zwłoki, to i tak w ciągu dwustu lat uległy one rozkładowi i Wilczura przegra w sądzie, bo nie zdoła udowodnić, że kopiec był mogiłą.

Czy warto rozkopywać miejsca, w których mogą spoczywać zmarli? Co stało się z Hawnulem, jakie tajemnice ukrywał? Dlaczego dwór w Krasnej jest opuszczony, a w pobliskiej kapliczce stoi trumna?

Odludne miejsca, opuszczony dom, tajemniczość... "Czercza Mogiła" to ciekawa opowieść z dreszczykiem. Przeczytałam ją z o wiele większym zainteresowaniem niż "Pod Blachą" czy też "W starym piecu".

---
[1] Kraszewski Józef Ignacy, "Czercza Mogiła", Wydawnictwo Lubelskie, 1991, str. 7.
[2] Tamże, str. 9.
[3] Tamże, str. 19.

10 komentarzy:

  1. Brrr, jakieś takie przerażające mi się to wydaje, nie, groza to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz, a mi ta "Czercza Mogiła" się podobała. Lubię historie z dreszczykiem. Ciekawa jestem, czy Kraszewski napisał więcej utworów w podobnym klimacie :-)

      Usuń
    2. Do Poety i świata JIK włączył krótkie opowiadanko w takim klimacie. Chyba je tu kiedyś wkleję w całości:)

      Usuń
    3. Wklej, chętnie przeczytam :-)
      Jeszcze dodam, że zszokowała mnie informacja, że kiedyś ksiądz mógł nie zgadzać się na to, by chować poćwiartowane, niekompletne zwłoki w poświęconej ziemi. Sądziłam, że tylko samobójcy zakopywani byli w kącie cmentarza albo poza cmentarzem...

      Usuń
    4. Zeskanuję przy okazji skanowania notek do Płaszcza. O tych niekompletnych zwłokach też pierwsze słyszę, nie wydaje mi się to przepisem ogólnie stosowanym - może dotyczyło jakichś ćwiartowanych zbrodniarzy? Nie zakazywano przecież chowania np. rycerzy bez ręki utraconej w bitwie.

      Usuń
    5. Być może Kraszewski wymyślił taką historię na potrzeby powieści. Musiał przecież jakoś wyjaśnić, dlaczego wzłoki miałyby leżeć na terenie majątku, a nie na cmentarzu :-)

      Usuń
    6. Może to jakiś lokalny zwyczaj litewski:).
      Cieszę się koczowniczko, że przełamałaś dłuższy zastój na blogu:).

      Usuń
    7. Za 12 dni dwusetna rocznica urodzin Kraszewskiego, myślę więc, że posypią się recenzje :)

      Usuń
  2. Jest jeden murowany sposób - przeczytać jakąs bajkę online). I zrecenzować oczywiście:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczniemy wszyscy czytać bajki, to może nawet się wyrobimy:).

    OdpowiedzUsuń