środa, 25 lipca 2012

135. Sąsiedzi

Za czasów saskich, gdzieś koło Kobrynia leżały po sąsiedzku dwa majątki - Serhinia i Łopatycze. Właścicielem tej pierwszej jest strukczaszyc  Hojski natomiast w drugiej osiadła rodzina Czemeryńskich. Hojski jest wdowcem, gospodarstwo prowadzi mu siostra, natomiast jedyny syn po ukończeniu nauk w szkołach przysposabia się pod okiem ojca do objęcia gospodarstwa. Dwór w Serhini to typowa posiadłość średniej szlachty, gdzie hołduje się starym obyczajom, żyje oszczędnie i dosyć prosto. Zupełnie inaczej w Łopatyczach - pan sędzia stara się prowadzić dom modny, córka jedynaczka  ma francuską bonę, nikt za specjalnie nie liczy się z pieniędzmi a i rachunkami gospodarz głowy sobie nie zawraca.
Te dwa domy już na pierwszy rzut oka diametralnie różne mają jedną rzecz, która je łączy - na granicy majątków leży sianożęć do której pretensje roszczą sobie obydwa dwory i przy której rokrocznie odbywają sie regularne bitwy pomiędzy chłopami z Sierhini i Łopatycz. 

Akcja powieści "Sąsiedzi" rozpoczyna się właśnie po takiej dorocznej bijatyce, jednak w tym roku wzbogaciła się ona o dodatkowy element, jako że w starciu ranny został panicz Erazm Hojski próbujący rozdzielić walczących. Krew szlachecka musi być pomszczona, nawet jeśli wytoczono ją przypadkiem - ojciec Erazma już niemogący znieść sąsiada rozjątrzył się jeszcze bardziej na sędziego i poprzysiągł mu zemstę. Nie bez znaczenia była tu działalność niejakiego Kaczora, który będąc szlachcicem bez majątku wysługiwał się bogatszym od siebie, a że lubił intrygować to przenosił plotki między Sierhinią i Łopatyczami i z powrotem, dodając również co nieco od siebie. I tak konflikt rozwija się coraz bardziej i tak naprawdę błahy powód prowadzi do bardzo poważnych skutków.

Nienawiść pomiędzy seniorami rodu przenosi się również na młode pokolenie czyli pana Erazma Hojskiego i pannę Leonilę Czemeryńską. Jednak kiedy dochodzi do spotkania twarzą w twarz budzą się w nich całkiem inne uczucia...

"Sąsiedzi" to jedna z mniej znanych powieści Kraszewskiego a szkoda. Może nie jest specjalnie nowatorska jeśli chodzi o tematykę, a i zakończenie nie jest zbyt trudne do przewidzenia ale historia opowiedziana jest barwnym językiem, autor ukazuje obyczajowość szlachty tamtego okresu, spotkania towarzyskie, zamiłowanie do konfliktów, uwielbienie dla cudzoziemszczyzny, a wszystko opisane jest z pewnym przymrużeniem oka i niejaką dozą złośliwości.
Wydaje mi się, że Kraszewski starał się nie stawać po żadnej stronie konfliktu, jednak w miarę rozwoju akcji daje się wyczuć pewna "nierówność" jeśli chodzi o kreację Hojskiego i Czemeryńskiego i nawet niezbyt wnikliwy czytelnik powinien zauważyć, która z prezentowanych postaw jest bliższa autorowi.

Jakby nie było powieść godna polecenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz