wtorek, 19 marca 2013

178. Lalki

Od wydawcy:
Hrabia Filip Zebrzydowski czując zbliżającą się śmierć, pragnie doprowadzić do skutku planowany od dawna związek swojego bratanka Romana z baronówną Lolą Wilmshofen. Stary hrabia nie ma jednak łatwego zadania, bo młodzi ludzie których chce skojarzyć, to właściwie... lalki wykrojone według wzorowych modeli, lalki piękne, świetnie ubrane, nienagannych manier, ale bez żywszych poruszeń serca, umysłu i woli. Dlatego, gdy obok Romana-lalki stanie Alfred Nieczujski - człowiek szorstki w obejściu
, ale z dużą dozą zdrowego rozsądku - decyzja Loli, która zachowała resztki "ludzkich" normalnych uczuć nie będzie łatwa. 




To nie była najlepsza powieść Kraszewskiego. Albo ja się w nią za mało wczułam. 
Odniosłam wrażenie, że problem został potraktowany dość powierzchownie. Owszem, dziewczyna zachowała resztki zdrowego rozsądku, ale w sumie nie wynikła z tego żadna nauka dla głównego bohatera. On po prostu prowadził swoje puste życie tak jak dotychczas, tyle że z kim innym. A tak pragnęłam, żeby zrozumiał, w czym rzecz. No niestety, pisarz widać uznał, że nie każdy zrozumie. Jego bohater akurat nie.
Co mnie najbardziej bawiło, to świetne opisy toalety Romana. Te wszystkie paczki i paczuszki, kufer specjalnie na przybory toaletowe, specjalny stół do nich (bo zwykła toaletka była za mała), specjalne miski i miseczki, specjalne mikstury i mazidła. Kojarzy się? Ciekawe, iloma rzeczami mamy zastawione półki w łazience;)
A ileż czasu się traci na te wszystkie zabiegi upiększające! 
Przerost formy nad treścią bywa uciążliwy w codziennym życiu zwłaszcza rano przed wyjściem do pracy.
Pewna rzecz nie dawała mi spokoju - otóż rodzice wspomnianego Romana zgodzili się, żeby chłopaka wychowywał bogaty stryj. Nie przewidzieli, że mentalnie i uczuciowo stracą dziecko. Przyjeżdżał do nich z obowiązku, niechętnie, wstydził się ich skromnego domu i niewyszukanego jedzenia. Nie potrafił wejść ponownie w ich tryb życia - ta toaleta do południa! - nie rozumiał przyzwyczajeń i upodobań.
Zapomniał o swoich korzeniach, zapomniał, z jakiego domu się wywodzi. Spodobał mu się wielki świat, zachłysnął się bogactwem i powierzchownym blaskiem. Jakież to wciąż aktualne. W swoich ambicjach i realizacji celów, w marzeniach i pogoni za sukcesem większość ludzi traci z oczu to, co za nimi. A czy to naprawdę o to chodzi, żeby odcinać się od swoich początków? Nie da się pogodzić jednego z drugim? 

Józef Ignacy Kraszewski, Lalki. Sceny przedślubne, Wydawnictwo Literackie 1988

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz