czwartek, 21 marca 2013

180. Zygmuntowskie czasy

Autorem recenzji jest Zielony Sznurek z bloga Czytelna Strona Miasta. Bardzo dziękujemy za udostępnienie!

Dawno i nieprawda

Okładka książki Zygmuntowskie czasy
  Tytuł: Zygmuntowskie czasy
  Autor: Józef Ignacy Kraszewski
  Wydawnictwo: MG
  Liczba stron: 418
  Cena: 36,00 zł
  Oprawa: twarda






Józef Ignacy Kraszewski często określany jest mianem człowieka instytucji. Rzuciwszy okiem na zakres jego działalności, trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Kraszewski był zarówno pisarzem jak i wydawcą, publicystą, historykiem jak również działaczem społecznym i politycznym. W swoim długim życiu (1812 – 1887) spłodził 232 powieści. Ta zawrotna liczba pozwala mu piastować palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o liczbę wydanych dzieł w całej historii polskiej literatury. Niestety ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. U Kraszewskiego obok dzieł bardzo dobrych, do których zaliczam Starą baśń, spotkać można pozycje zdecydowanie słabsze, jak np. Zygmuntowskie czasy.
Akcja Zygmuntowskich czasów, książki historyczno-przygodowej, rozgrywa się w XVI wieku, u zmierzchu panowania króla Zygmunta Augusta. Z pewnością nie był to najspokojniejszy okres w historii Polski. Na północy dopiero, co zakończyła się wojna o Inflanty (1570 r.). W Królestwie wrzało, ponieważ król znajdujący się już na łożu śmierci był bezdzietny, a dynastia Jagiellonów właśnie wygasała. Do tego dochodziły kłopoty z szerzącą się reformacją, którą sam Zygmunt August, jeszcze do roku 1564, popierał. Na dokładkę, południowo-wschodnie rubieże Rzeczpospolitej żyły w ciągłym strachu przed najazdami Tatarów.
Nie był to z pewnością dobry czas do długich, samotnych podróży. A wtedy to właśnie w grodzie Kraka zjawia się młodziutki chłopiec Maciek Skowronek, jak sam uważa, sierota, bez grosza przy duszy. Wkrótce, dzięki wymiernej pomocy przyjaciół poznanych już w mieście, dołącza on do braci żakowskiej. Okazuje się, że Maciek nie jest do końca tym, za kogo się podaje. Na jego życie dyba całkiem liczne grono nieprzyjaciół oraz wrogów. Życie w Krakowie zamienia się bezustanną gonitwę oraz ciągłą walkę o życie. Bystry czytelnik, chłonąc kolejne karty powieści od razu zaczyna zastanawiać się, dlaczegóż to, tyle osób czyha na życie biednego sieroty.
Rycina XVI-wiecznego Krakowa
Niemal w tym samym czasie poznajemy księżną Annę Beatę, która przeżywa prawdziwy rodzinny dramat. Ożeniwszy się potajemnie, w momencie, gdy jej ukochany mąż ginie, zostaje oskarżona o niewierność. Dziecko jej uważane jest przez wuja (brata zmarłego) za bękarta, który w dodatku niesłusznie rości sobie prawa do rodzinnego majątku. Stryj, całkiem słusznie kalkulując, dąży do zgładzenia owocu plugawej miłości, by pozbyć się tym samym konkurenta do spadku. W zaistniałych okolicznościach zrozumiała jest rozpacz Anny Beaty, które ciągle wypatruje duchownego, wysłanego z Rzymu, mającego potwierdzić zawarcie przez nią związku małżeńskiego.
Ta dość banalna, nieco dramatyczna historia jest dobrym pretekstem do zaprezentowania bogatej panoramy XVI-wiecznego Krakowa. Dzięki giętkiemu pióru pisarza poznajemy zatem życie codzienne mieszkańców grodu Kraka. Będziemy mogli oglądać je zarówno z perspektywy bogatej szlachty jak i rynkowych przekup. Bardzo precyzyjnie zostało również odmalowane środowisko uniwersyteckie. Kraszewski skrzętnie odnotowuje wszelakie zwyczaje oraz tradycje braci żakowskiej. Będziemy zatem świadkami otrzęsin głównego bohatera, weźmiemy udział w walkach kogutów, obchodzonych na pamiątkę św. Gawła (mnich benedyktyński zwany też Gallusem, co znaczy kogut). Wreszcie pisarz szczegółowo przedstawi nam stroje żaków, przedstawi ich prozę dnia codziennego.
Będąc już w Krakowie, Kraszewski nie omieszka wspomnieć o jego żydowskiej części, tj. Kazimierzu. Pewnie nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale obecna dzielnica Krakowa, w tym czasie była osobnym miasteczkiem, które sąsiadowało z grodem Kraka. Zamieszkiwane było oczywiście przez mniejszość Żydowską i Kraszewski bardzo ciekawe opisuje kontakty, jakie panowały pomiędzy wyznawcami obu religii. Można się co prawda czepiać, że Żyd został zaprezentowany raczej symbolicznie, tj. jako osobnik chciwy, żądny jedynie bogactw oraz pieniędzy, ale pewne niedociągnięcia trzeba po prostu przełknąć.
Warto w ogóle podkreślić, że Kraszewski posiadał bardzo rozległą wiedzę historyczną i z tą wiedzą chętnie dzieli się z czytelnikiem. Mnie najbardziej spodobał się bardzo wyczerpujący obraz tatarskiej niewoli. Za sprawą jednego z bohaterów, który trafił do tatarskiego jasyru, dowiemy się jak wyglądało życie więźniów, w jakich warunkach przyszło im egzystować. Kraszewski wyjaśni także, dlaczego Tatarzy tak chętnie brali jeńców, na jakie korzyści liczyli z tego tytułu oraz ile warte było w tych czasach ludzkie życie.
Wisienką na torcie całej historii jest z pewnością świetne odtworzenie atmosfery, panującej na dworze dogorywającego króla Zygmunta Augusta. Za sprawą Kraszewskiego zostaniemy wciągnięci w dworskie intrygi, których celem był również królewski majątek, a przynajmniej jakaś jego godziwa część. Przekonamy się, jak liczne gremium kochanek posiadał monarcha, którego ciągle walczyły o jego łaski oraz że król w ostatnich chwilach swojego żywota nie stronił od medycyny, nawet jak na owe czasy, niekonwencjonalnej.
Zygmuntowskie czasy to z pewnością książka interesująca, ale akcja jest momentami bardzo przewidywalna. Zdaje się ona wędrować po sznurku aż do szczęśliwego zakończenia losów głównych bohaterów. Brakuje realizmu oraz nutki szarości, bowiem praktycznie wszystkie postacie są przerysowane, albo czarne, albo białe, w zależności od tego, jaka rola przypadła im w udziale. Z pewnością nie jest to życiowe dzieło Józefa Kraszewskiego, ale mimo wszystkich niedociągnięć i niedoskonałości, chyba warto się z nim zapoznać, głównie przez wzgląd na starannie odwzorowaną panoramę społeczną oraz całkiem sporą dawkę interesujących faktów historycznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz