środa, 11 grudnia 2013

205. Klin klinem


O Kraszewskim można wiele powiedzieć, ale mistrzem psychologii to on raczej nie jest. Stara się chłopina zniuansować te swoje postaci, żeby nie były ZUPEŁNIE czarno-białe, ale z czarnych udaje mu się zrobić co najwyżej ciemnoszare, zaś te i tak pozytywne potrafi jeszcze dodatkowo przekąpać w wybielaczu i ulepszyć aureolą. Póki zresztą dmie w tubę satyryczną, gdzie siłą rzeczy tych czarno- szarych charakterów jest więcej, to jeszcze ok, można się pośmiać z ludzkich przywar. Gorzej, gdy książka skręca w stonę serio, lub co gorsza, uderza w tony dydaktyczne.
“Klin klinem” reklamowana jest na okładce jako pikantna historyjka o znudzonej mężatce, która skutecznie bajeruje młodego sąsiada. Jego rodzina zaś postanawia wyleczyć chłopaka metodą znaną od czasów paleolitycznych, tytułowym klinem (w postaci kresowej dziewicy, odrobinę starszej reinkarnacji Zosi Horeszkówny).
Pierwszy rozdział jest może rzeczywiście odrobinę pikantny, a do tego nawet śmieszny, bo satyryczny. Zaloty pary niedobranych kochanków, małżeńska kłótnia heroiny (Seweryny, nader przypominającej nieśmiertelną Serafinę). Dalej jednak JIK uderza w tony serio. Nawet montowanie intrygi, które zazwyczaj przychodzi mu bez trudu, tym razem nie ma jakoś werwy. A na koniec – jednych do wybielacza a innym aureole. No dajcie spokój....
Mam wrażenie, że JIK, którego i tak wzywał papież na dywanik ze względu na rzekomą niemoralność po prostu bał się w tej historyjce pójść na całość:).

2 komentarze:

  1. Hej tam Mazowsze, pozdrowienia z Wielkiej Polski !
    Uszczypliwa i to bardzo recenzja droga Izo, w odróżnieniu od moich nad wyraz pompatycznych. Na pewno przyjdzie mi się nauczyć trafności oceny i ...jednak nie banalnego języka, Pani opinii. Przypomina taka recenzja wywiady prof. Jana MIODKA dotyczące potocznej wymowy. Brak banału i frazesu, a przecież jak potrzebne takie zdanie, budowie i "ukorzenianiu" języka. Gratuluję, ciągle jest Pani, droga Izo zaskakująca...

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Arturze,
    Wielkie Księstwo Mazowieckie melduje się do apelu i dziękuje za miłe słowa.
    Bardzo dziękuję też za ostatnie notki, które pracowicie Pan wrzuca od wakacji. Mickiewicza obiecuję przeczytać, ja będę miała nieco większy dostęp do komputera, czyli pewnie po Świętach.
    Co do zaś mojej recenzji Klina - obawiam się, że takie emocjonalne pisanie trochę spłaszcza ocenę. Lepiej by pewni bylo napisać, że z jednej strony to, a z drugiej tamto. No ale tak mi już wychodzi z tym JIK-iem).

    Pozdrowienia:).

    OdpowiedzUsuń