Nie po raz pierwszy dochodzę do wniosku, że jeśli chodzi o szeroko pojętą moralność i religijność to na ziemiach polskich w okresie średniowiecza stało to wszystko na głowie. Bo ci, którzy z założenia powinni żyć w celibacie nic sobie z niego nie robili, natomiast ci od których względy polityczne wymagałyby posiadania potomstwa, co jak wiadomo nierozerwalnie związane jest z tzw. pożyciem małżeńskim, ślubowali czystość...
Utwierdziła mnie w tym moim przekonaniu lektura kolejnego tomu z cyklu "Dzieje Polski" J.I. Kraszewskiego, którym jest "Syn Jazdona".
Tytułowy bohater to biskup krakowski Paweł z Przemankowa, którego posługa przypadała w okresie rządów Bolesława Wstydliwego i Leszka Czarnego, czyli w drugiej połowie XIII wieku. Zanim został biskupem był kanclerzem księcia Bolesława i mówiąc delikatnie nie przepadał za swoim pryncypałem. Kiedy zmarł znany ze swojego pobożnego życia biskup Prandota, Paweł (nie mający wtedy żadnych święceń) postanowił go zastąpić. Zebrał stronników wśród kapituły krakowskiej, a po przychylnej dla niego decyzji przyjął święcenia biskupie i stał się jednym z najważniejszych dostojników na ziemiach polskich.
W XIII wieku władza książęca była tak osłabiona, że mało kto się z nią liczył, wybuchały bunty możnych, którzy przypisywali sobie prawo obsadzania książęcego tronu - sam biskup Paweł był inicjatorem trzech takich buntów.
Paweł z Przemankowa to doskonały przykład tego jaki nie powinien być kościelny hierarcha - butny, okrutny, pamiętliwy, żądny bogactw i splendorów, wielbiciel polowań, uczt i niewieścich wdzięków (głośna była sprawa z porwaniem mniszki z klasztoru w Skale - zresztą owa zakonnica, którą Kraszewski nazwał Bietą jest jedną z ważniejszych postaci w książce) sprawy służby bożej traktował marginalnie. Przede wszystkim był możnowładcą a dopiero później sługą bożym.
Niejako w opozycji do Pawła i jego otoczenia przedstawia Kraszewski dwór krakowski za czasów Bolka Wstydliwego i Kingi. Dwór bardziej przypomina klasztor niż siedzibę władcy - skromny tryb życia, brak rozrywek, modlitwy, umartwienia i miłosierne uczynki to styl promowany przez księżnę Kingę i narzucany całemu otoczeniu z mężem Bolesławem na czele. Nie dziwota, że Bolesław kiedy tylko mógł uciekał na łowy...
Nie wiem czy taki był zamysł Kraszewskiego, czy wyszło mu tak tylko przypadkiem, ale były momenty w których miałam wrażenie, że biskup jest postacią... pozytywną. Paweł swoją wrogość wobec Bolesława Wstydliwego i jego następcy Leszka Czarnego tłumaczy bowiem... zniemczeniem tych książąt. I dlatego popiera przeciwko nim książąt mazowieckich, a w końcowym okresie swojego życia kujawskie książątko imieniem Władysław charakteryzujące się niewielkim wzrostem.
Życie Pawła z Przemankowa było niezwykle bogate, a ponieważ sprawował jeden z najwyższych urzędów to i materiałów źródłowych na jego temat jet dosyć dużo. Książka jest ciekawa, wydarzenia następują po sobie szybko, jak to u Kraszewskiego jest sporo opisów życia codziennego - siedziba biskupa, dwór krakowski, legnicka siedziba księcia Bolesława Łysego zwanego Rogatką, pożar Krakowa, lasy litewskie i wiele innych.
Nadmienię, że chociaż zasadnicza akcja powieści obejmuje lata 1266-1292, czyli okres biskupiej posługi głównego bohatera to dodał do niej autor prolog, w którym cofnął się o ćwierć wieku, do roku 1241 - pokazuje w nim młodego Pawlika jako rozpuszczonego i nieuznającego żadnych ograniczeń młodzieńca, który wykazuje już większość cech jakimi zapadł w pamięć jemu współczesnych. Czas w którym toczy się akcja prologu wybrał Kraszewski tak, aby przy okazji opisać jedną z ważniejszych bitew polskiego średniowiecza - klęskę pod Legnicą, a także ukazać jeszcze jedną świętą księżnę a mianowicie Jadwigę śląską.
"Syn Jazdona" to jedna z ciekawszych książek z cyklu (a przynajmniej z tej części, którą do tej pory przeczytałam), sporo w niej anegdot historycznych (choćby ta o wianku księżnej Gryfiny - otóż żona Leszka Czarnego będąc już od kilku lat mężatką zaczęła chodzić bez czepca twierdząc, że w dalszym ciągu ma prawo do noszenia dziewiczego wianka... Skandal był jak się patrzy) i ogólnie dobrze się ją czyta.
Wielbicielom JIK-a polecam szczerze. A i innym też:)
Moze księzna Kinga nei chciała pogłębiac rozbicia dzielnicowego, stąd to zanurzenie w czystej duchowości:).
OdpowiedzUsuńAnegdota o księznej Gryfinie- urocza:).
Chyba dotychczas nie spotkałam się z osobą duchowną u JIKa.
OdpowiedzUsuńMnie też zafascynowała anegdota o braku czepca Gryfiny. :)