środa, 25 stycznia 2012

88. Wielki nieznajomy

„...w tym świecie imię,  nazwisko, stan, zajęcie, przeszłość stanowią o losach człowieka. Podnoszą go, przybijają, dają mu lub odbierają stanowisko, prawo do bytu w pewnym towarzystwie, słowem są to suknie, bez których na królewskie pokoje wnijść nie można.”
(s.176)


J. I. Kraszewski, Wielki nieznajomy,
Wydawnictwo Literackie, Kraków  1988.

Rok 1866. Krynica. Sezon letni w  uzdrowisku w pełnym rozkwicie. Brak miejsc w hotelach. Liczne towarzystwo znamienitych osób korzysta z kuracji, pije lecznicze wody i zażywa spacerów w pięknych okolicznościach przyrody. Nudę zaś zabija partyjkami wista i plotkowaniem. Ogromną sensację wzbudza pewien jegomość: niezwykle wytworny, grzeczny, elegancko ubrany, z fizjonomii i postawy wielce szlachetny i piękny jak efeb  W hotelowej księdze zapisał się jako Gabriel Pilawski. Tajemniczy mężczyzna jest jednak odludkiem, nie garnie się do towarzystwa, wręcz  go unika. Jedni uważają go za wielką figurę  książęcego rodu, dla niepoznaki incognito w górach wypoczywającą. Drudzy snują domysły, iż to szuler, oszust, syn lokaja. Ani na jedne, ani na drugie hipotezy dowodów nie ma, co nie powstrzymuje krynickich kuracjuszy od przekazywania sobie „poufnych” informacji i trwania w fałszywych przekonaniach. Nie tylko Pilawski zabił ćwieka swą tajemniczą osobą. Przyjechały panie Domskie z Berlina, matka z córką – o nich także nic nie wiadomo, a to znakomita pożywka dla spragnionych rozrywki ludzi, zwłaszcza, że lato było deszczowe i wczasy niezbyt przez to udane.

Wpadli owi tajemniczy goście w pajęczynę plotek, domysłów, intryg i potwarzy. Względy jednych były ciężarem dla drugich. Fałszywe mniemania prowadziły do równie błędnej oceny i traktowania innych. Działo się tu wiele na płaszczyźnie relacji międzyludzkich, a górę brały – jak to w owych czasach – konwenanse i etykieta. Doszło nawet do pojedynku, którego konsekwencje też namieszały w życiu bohaterów.  Kto na kogo zagiął parol, a kto się wymknął z opresji – okaże się.
Oczywiście nie brakuje wątku miłosnego. Gabrielowi podoba się  Elwira, do której uderza w konkury Greifer, a i Porfiry do zalotów się sposobi. Tymczasem pannie Domskiej zdaje się, że ze względu na różnice statusu społecznego nie ma szans u Pilawskiego. Hrabina zaś bryluje w towarzystwie, niczym myśliwy poluje na „nieznajomego”, co nie przeszkadza jej czynić nadzieje angielskiemu dżentelmenowi, którego jak podnóżek niemal traktuje.

W toku narracji stopniowo odsłania się oblicze bohaterów, poznajemy ich dzieje i przyczyny takiego, a nie innego zachowania w towarzystwie. Aż się włos jeży na myśl, że niegdyś o pozycji społecznej człowieka stanowiły nie jego cechy osobowe, wykształcenie, nawet nie majętność, ale pochodzenie i zajęcie.

Kraszewski jawi się jak znakomity obserwator ludzkich charakterów, potrafi  trafnie wytknąć wady i przywary, niekiedy wręcz karykaturalnie je uwypuklając. W „Wielkim nieznajomym” tworzy całą galerię postaci: pan Karol Surwiński- stary nudziarz i gaduła, baronowa Ormowska – niby dobra kobiecina, ale jakoś wszędzie jej pełno, prezesowa Hercegowińska -niezwykle pobożna, typ dewotki, a aż ją język świerzbi, by nieść plotki (rym niezamierzony), Greifer- miglanc na posag polujący, który zakochuje się  wedle potrzeb, a konkurenta potrafi wygryźć bez skrupułów, Porfiry – ciepłe kluchy, Jaworkowska – hipochondryczka, przy której Emilia Korczyńska (z „Nad Niemnem) ze swoim „globusem” jest okazem zdrowia... Z całego towarzystwa chyba najlepiej wypada hrabina Palczewska, młoda wdowa, która choć trzpiotka i rozrywek wiecznie żądna, to potrafi być bezpośrednią i szczerą, za nic mając ludzkie języki i dla porywów serca gotowa jest na towarzyską kompromitację. Do pewnego momentu zyskiwała też uznanie panna Elwira, aczkolwiek potem wyszło szydło z worka, a raczej ambicje i dziewczę cnót wszelakich nosek do góry zadarło. 

Przyznam, że długo trwało zanim dobrnęłam do ostatniej strony tej  niewielkiej wszakże powieści, albowiem porywająca  to ona nie jest i wiele razy zarzucałam lekturę na rzecz innych książek, bardziej  wciągających i współczesnych. Ciekawa byłam, kimże jest ów Pilawski, co takiego skrywa za półsłówkami,   czy powiedzie mu się uczuciowo oraz czy odkryje się sprawa pań Domskich, ale przedstawione środowisko plotkarskie budziło we mnie pewien niesmak. Jak w maglu, albo na targowisku. Żadnej dyskrecji, uszanowania prywatności, a fałsz, obłuda, udawanie, mielenie ozorem, intrygi i podstępy. Ładna mi to arystokracja... Trochę to gorzki obraz, ale niestety, prawdę odmalował autor. Mimo wszystko była to całkiem zabawna historia, choć w retrospekcjach dotyczących przeszłości bohaterów miały miejsce tragiczne wydarzenia i łzy.

Powieść „Wielki nieznajomy” należy do grupy obyczajowych, może być miłym przerywnikiem od dzieł pisarza inspirowanych historią i i tych na motywach ludowych. Język całkiem znośny, trudniejsze, dawne i obcojęzyczne zwroty wyjaśnia słowniczek. Jako ciekawostkę można wymienić opis wyprawy w Tatry, zainteresowanym obrazem gór  w polskiej literaturze przyda się jak znalazł.
Zastanowiła mnie aktualność utworu. Oczywiście przeniesienie treści w nasze czasy byłoby bez sensu, bo nie byłoby już punktu zaczepienia dla fabuły, jakim były dawne konwenanse i różnice społeczne, ale ta paleta ludzkich przywar jest nadal aktualna. Dziś też nie brakuje wścibskich, plotkarzy i intrygantów, choć zmieniły się  ich narzędzia – już nie listy i szepty, a wiadomości  na portalach społecznościowych i smsy.  Zamiast nudzić się w deszczowe dni podczas pobytu w SPA, każdy siedziałby nad swoim laptopem czy tabletem. Podejrzeliby profil pana Pilawskiego tu i ówdzie i mieliby go jak na dłoni.

„Wielki nieznajomy” to ciekawy obraz życia w tamtych czasach, przykład prozy w starym stylu.  Dla mnie ta lektura była trochę jak telenowela, na którą nieraz się krzywimy, ale oglądamy z przyzwyczajenia, by dobrnąć w końcu do rozwikłania tajemnic i zagadek. Czy sięgną po tę książkę kolejne pokolenia? Głowy nie dam, ale szanse są. Oto dowód:
Co to mama czyta? O, nie ma opisu na okładce....


 
   

3 komentarze:

  1. Kolejnym pokoleniom życzę czytelniczej wytrwałości:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I jak tu nie wierzyć, że JIK może zainteresować każdego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda więc na typowego "wspołczesnego JIK-a obyczajowego", tyle,. że w snobistycznej scenerii:).

    OdpowiedzUsuń