wtorek, 8 maja 2012

117. Dzieje Polski. Tom XVII - "Matka królów"

Dzień urodzin Kraszewskiego zbliża się milowymi krokami a mnie pozostało jeszcze kilka książek do przeczytania  i zrecenzowania …

Kolejny tom „Dziejów Polski” nosi tytuł „Matka Królów”. Określenie to przyjęło się stosować do królowej Elżbiety Rakuszanki, żony Kazimierza Jagiellończyka, której czterech synów nosiło korony królewskie – trzej w Polsce, a czwarty zasiadał na tronie Czech i Węgier.  Kraszewski miał jednak na myśli inną naszą władczynię, a mianowicie królową Zofię Holszańską, czwartą żonę Władysława Jagiełły, popularnie zwaną Sonką.

Powieść rozpoczyna się w chwili kiedy umiera trzecia żona Jagiełły, nieakceptowana przez ogół szlachty Elżbieta Granowska. Król jest już posunięty w latach, ma córkę z drugiego małżeństwa, która ma ogromne szanse na polską koronę (jest bowiem w prostej linii prawnuczką Kazimierza Wielkiego), przestał mieć nadzieję na męskiego potomka, faktyczną władzę w Polsce sprawuje Rada Królewska na czele z biskupem krakowskim Zbigniewem Oleśnickim a rządy wielkoksiążęce na Litwie sprawuje stryjeczny brat Jagiełły Witold. I to właśnie on podsuwa staremu królowi pomysł ożenku oraz najwłaściwszą, jego zdaniem, kandydatkę – młodziutką Zofię, siostrzenicę jego zmarłej żony. Witold ma w tym swój cel, bowiem planuje za pośrednictwem krewnej wpływać na króla. Tymczasem, kiedy już udaje się doprowadzić do małżeństwa i koronacji Sonki okazuje się, że młoda królowa jest co prawda wdzięczna za tak ogromne wyniesienie, ale agentką swojego wuja być nie myśli. Rozjątrzony Witold planuje straszliwą zemstę, w której niebagatelną rolę odegrała powszechnie znana podejrzliwość i łatwowierność króla…
Cały czas miałam wrażenie, że Kraszewski pisał tę książkę w jakimś ogromnym pośpiechu, bo zdarzały się w poprzednich tomach błędy rzeczowe, ale tak jak w przypadku tej powieści to dawno JIK nie namotał. Przykład pierwszy z brzegu – Zbigniew z Brzezia był marszałkiem dworu, ale zmarł zanim Jagiełło ożenił się z Sonką. I faktycznie, gdzieś tam w tle występuje wdowa po nim. Jednak w chwili kiedy Witold oskarża królową o cudzołóstwo a Jagiełło wydaje rozkaz aby odstawiono ją do Wilna, Zbigniew cudownie zmartwychwstaje, udaje mu się przejednać pierwszy gniew króla i wynegocjować odesłanie królowej do Krakowa. A kiedy kilka miesięcy później odbywa się uroczyste złożenie zaręczenia za niewinność królowej żona Zbigniewa po dawnemu jest znów wdową… A to nie jedyny cudownie zmartwychwstały.

Jednak sprawiedliwie trzeba przyznać Kraszewskiemu, że po raz kolejny napisał powieść, którą czyta się z przyjemnością - wartka akcja, barwne postacie, wątki romansowe oraz walka o władzę powinny zaciekawić nawet takie osoby, którym z historią nie do końca jest po drodze.
Odnoszę tylko wrażenie, że Jagiełło nie należał do ulubionych władców Kraszewskiego - przedstawia go bowiem pisarz jako zdziecinniałego starca, bojącego się własnego cienia, krótkowzrocznego i łatwowiernego. Przy okazji przypomina mi się oglądany przed laty serial "Królewskie sny" dotyczący tego samego okresu w życiu Jagiełły. W postać króla wcielał się nieodżałowany Gustaw Holoubek - mam przed oczami jego kreację - Jagiełło jest starym człowiekiem, ale zachował godność, zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę jest tylko figurą w rękach Oleśnickiego i konkurującego z nim Witolda jednak mimo to wzbudza szacunek. Tymczasem Jagiełło u Kraszewskiego budzi jedynie litość.

Mam nadzieję, że pomimo wszystko Jagiełło w wersji Józefa Hena (na jego książce oparty był serial) ma więcej wspólnego z rzeczywistością niż ten, którego stworzył Kraszewski.

8 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem ilości przeczytanych przez Ciebie powieści, tym bardziej, że są to powieści historyczne, nierzadko dość spore objętościowo. Film niedawno był edytowany w telewizji i o dziwo udało mi się nań trafić (o dziwo, bo z zasady nie oglądam szklanego okienka)i podobnie, jak Ty też wyobrażałam sobie Jagiełłę podobnym do Holoubkowego Władysława. Lubię takie śledzenie błędów w powieści historycznej - sama się staram to robić, tyle, że moja wiedza jest dużo skromniejsza niż twoja. Po twojej recenzji nabrałam ochoty na sięgnięcie po jakąś powieść historyczną Kraszewskiego, choć już chciałam sobie odpuścić JIK-a. Przeczytałaś ich sporo, która jak dotąd podobała Ci się najbardziej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal,
      wcinam się w wypowiedź Anek.
      ja jeszcze lubię sobie śledzić konotacje - dlaczego JIK napisał to, co napisał, co zostało ocenzurowane, co przeinaczone i dlaczego (np powtarzają się wątki antyniemieckie, antyrosyjskie - chyba jeszcze sie nie spotkałam).
      Np. kiedyś skonsternował mnie Banita i różne jego interpretacje przez różnych pisarzy. Podobno kontrowersyjny jest też Grześ z Sanoka, choć jeszcze nie zbadałąm sprawy.
      W każdym razie, jak mówię pas obyczajówkom, to historycznym dam jeszcze szansę.

      Usuń
    2. Ja również Dziennikiem Serafiny pożegnałam się z JIK-wą obyczajówką i romansami na długi czas.

      Usuń
    3. Przepraszam, że nie odpowiedziałam od razu, ale niestety odcięta jestem od sieci a w pracy nie zawsze mam czas zaglądać na blogi.

      Co do tych najlepszych, to mogę polecić "Masław", "Jelita", "Król chłopów" - bo oprócz treści typowo historycznych jest w nich ciekawa intryga.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Czytając Kraszewskiego nigdy nie zagłębiałam się w szczeguły historyczne,fascynowała mnie opowieść autora.
    Może to błąd....
    Widzę tytuł ,którego nie znam /śniehotowie/,ale przecież napisał tyle że trudno znać wszystko...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jawora- ojtam błąd. Nie każdy ma odpowiednią wiedzę i nie każdy to lubi:).
    Pozdrowienia:).

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie bliższy był ten Henowy, choć też bez przesady. Kraszewski wsłuchał się po prostu w mity rodzącego się nacjonalizmu nowolitewskiego i przerobił literacko. Cały obraz króla Jagiełły, wybitnego polityka i wodza w końcu opiera się na mitach tegoż młodego nacjonalizmugdzie Witold jest kimś w rodzaju półboga, i jednego brutalnego ataku Oleśnickiego wobec naszego króla nowego Aleksandra Wielkiego. Słabo to wszystko wytrzymuje współczesną krytykę historyczną, choć Witold był oczywiście nieprzeciętną jednostką. Zresztą trylogia „Witolorauda”, „Mindows”, „Witoldowe boje” była na Litwie swego czasu tak popularna jak u nas Trylogia Sienkiewicza czy Pan Tadeusz i pełniła dość podobną rolę kulturową. Litewskie odrodzenie narodowe żywiło się książkami Kraszewskiego.

    OdpowiedzUsuń