piątek, 18 maja 2012

121. W starym piecu


Głównym bohaterem książki Kraszewskiego pt. "W starym piecu" jest pięćdziesięcioletni Pampowski. Pan ten wygląda niezbyt ciekawie. Na głowie ma perukę, w paszczy komplet sztucznych zębów, a na twarzy różnego rodzaju pudry i bielidła. "Olbrzymimi nagniotkami nogi jego się odznaczały, co im nadawało formę wcale nie estetyczną"[1] - dodaje jeszcze Kraszewski. "Pewna niegrzeczna a dowcipna pani rejentowa porównywała go do czerstwej bułki odświeżonej"[2].

I ten niezbyt piękny pan pragnie się ożenić. Jego wybranka musi być piękna, szlachetnie urodzona, zamożna oraz bardzo młoda - najchętniej szesnastoletnia. Wystrojony, wyperfumowany Pampowski odwiedza domy, w których przebywają pensjonarki oraz panny na wydaniu, spogląda na dziewczęta i zastanawia się, która z nich godna jest stanąć u jego boku. Ta? Nie, ta jest za brzydka, może więc tamta? Tamta za stara. Może więc?...

Ponieważ Pampowski zastanawia się dosyć długo, zdarza się, że w międzyczasie inny kawaler prosi panienkę o rękę i trzeba łowy zaczynać od początku.

Pampowski zna też kobiety po trzydziestce, na przykład Maniusię, matkę szesnastoletniej Karolki oraz Henrykę Bromberg, tajemniczą wdowę, która przyjechała do Warszawy z Ukrainy. Wdowa wydaje mu się niewiastą niezwykle piękną, dopóki... dopóki nie otworzy buzi. Bo gdy odzywa się, z jej ust wydobywa się okropny, zgrzytliwy głos i Pampowski traci chęć na przebywanie w jej towarzystwie.

I prawie cała książka pt. "W starym piecu" składa się z opisów perypetii matrymonialnych bohatera. Pampowski wciąż się stroi, upiększa za pomocą licznych kremów, pudrów i szczotek, rozgląda wśród ślicznych dziewcząt. Tak przedstawiony bohater budzi w czytelniku śmiech i pogardę, a przecież to w gruncie rzeczy dobry człowiek - unika "rozpasanych zbyt towarzystw"[3], wie, co to honor, umie podzielić się pieniędzmi z potrzebującymi...

Książka została napisana w roku 1878. Sprawia wrażenie tworzonej w pośpiechu i niedopracowanej. Tła obyczajowego w niej niewiele, nawet pojedynek opisany jest w sposób bezbarwny i pozbawiony szczegółów. Postaciom brakuje głębi psychologicznej, a zakończenie wydało mi się bardzo naiwne.

Ale tytuł został wybrany bardzo trafnie.

----
[1] J.I. Kraszewski, 'W starym piecu", Wydawnictwo Literackie, 1965, str. 27.
[2] Tamże, str. 12.
[3] Tamże, str. 11.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz