niedziela, 22 lipca 2012

132. Zygmuntowskie czasy

Wiadomym czynimy, lubo i przypominamy tym, co sprawy znajomość mają, że za dni kilka, 28 dnia miesiąca lipca, w sam dzień św. Wiktora papieża obchodzić będziem 200 rocznicę urodzin wielkiego luminarza polskiej literatury Józefa Ignacego Kraszewskiego.

Rok już prawie mija jak zacne grono Ichmości i Ichmościów zebrawszy się radziło jak ów dzień uroczysty uczcić i naszego czcigodnego jubilata, któren zapewne z ukontentowaniem na nas spogląda z którejś niebieskiej połaci godnie uhonorować. Debaty nie trwały długo i ustalono co następuje: aby uczcić wielkiego człowieka z piórem w ręku na chleb w pocie czoła pracującego będziem czytać owo co jego umysł stworzył a pewna ręka na papier przelała. Jako, że autor nadzwyczaj pracowity był to bez wielkiego trudu będziem mogli owych ksiąg przeczytać tyle ile lat by sobie on sam liczył, gdyby dobry Ojciec nasz niebieski zezwolił mu bytować na ziemi na wzór biblijnego Matuzalema.
Zacne grono, wśród którego i moja niegodna osoba sie znalazła zabrało się powziętą uchwałę spełniać, czego dowody w specjalnym dokumencie znaleźć można.

Jako, że od najmłodszych lat wielcem ciekawa była przeszłych dziejów naszych umyśliłam sobie poznać te księgi naszego Jubilata, które o tem temacie traktowały, rojąc sobie, że uda mi sie w przeciągu roku przeczytać ich dwadzieścia i dziewięć. I pewnie by się udało, gdyby nie rozmaite utrapienia i kłody przez los pod nogi rzucane - już to niemożność dostania niektórych dzieł, już to choróbska rodzinę nękające, już  to rozmaite terminy, które każdy z pracy rąk własnych sie utrzymujący z własnego doświadczenia poznał. Z ksiąg zaplanowanych przeczytałam 20, kolejna w domostwie moim się znajduje, ale waga jej tak wielka, że mocą żadną w tych dniach zapoznać się z nią nie dam rady...

Aliści kiedym przy okazji zapełniania nowych półek w bibliotece poupychane w najróżniejszych kątach domu foliały wyciągać zaczęła, odnalazło się ksiąg Kraszewskiego kilka którem jako dziecię nieletnie lubo dorastające dziewczę czytała, a które nieco już zapomniane pamięci mojej powrócić postanowiłam. Zebrało sie tych historii przedziwnych siedem i tak myśl nowa w głowie mojej powstała, aby ostatni tydzień oczekiwania na jubileusz uczcić opisaniem tych dawnych lektur.
 Zaczynajmy więc...

*************************************************************************

Działo sie to w końcowych miesiącach panowania Zygmunta Augusta, ostatniego władcy z rodu Jagiellonów. Do stołecznego miasta Krakowa przybyło dnia jednego młodziutkie chłopię - Maciek Skowronek, ubogi sierota, któren nie bardzo wiedząc co ze sobą ma czynić, a spotkawszy żaczków krakowskich wpisał sie na uniwersytet. Jednak kariera naukowa nie była mu pisana, bo choć samotny i ubogi wzbudzał przecie ciekawość niezwykłą kilku osób - starego szlachcica z Rusi, Żyda Hangolda, któren kampsorem był u żaków (udzielał potrzebującym studentom pożyczki na procent), tajemniczej żebraczki Agaty czy dworzan jednego ze wschodnich książątek. Jedni interesowali się Maćkiem z dobroci sera, jednakowoż byli i tacy, którzy szykowali mu zgubę. 
 Kimże jest ów młodzieniaszek, kim jego rodzice, o których on sam nic pewnego nie wie, a ma jedynie gdzieś w pamięci obraz matki i szczęśliwego, choć krótkiego dzieciństwa? Dla kogo stanowi tak wielkie zagrożenie, że nie waha się ów wróg ukryty nastawać na jego młode życie? I któż w ostatecznej rozgrywce zwycięży - obrońcy Maćka czy jego prześladowcy?

Opinia już współczesną polszczyzną będzie, bo z tą stylizacją to strasznie długo schodzi;)

"Zygmuntowskie czasy" to powieść przygodowa, jednak Kraszewski nie byłby sobą gdyby nie wrzucił do niej opisów obyczajowych. I tak Maciek wpada w coraz to nowe kłopoty z których udaje mu się wyjść cało dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności lub też pomocy przyjaciół, dowiaduje się kim jest i kto czyha na jego życie jak również udaje mu się powrócić na łono rodziny. Wszystko to dzieje sie w XVI-wiecznym Krakowie - autor maluje przed nami akademię, obyczaje żaków, życie codzienne mieszczan, bractwo żebracze a i do domu bogatego Żyda możemy zajrzeć. 
Akcja powieści przenosi nas również w  inne miejsca - do zamku w Knyszynie, gdzie Zygmunt August ostatnich chwil dożywa, otoczony czarownicami, dworakami, sokołami (tak nazywał swoje... hmm... przyjaciółki), którzy na wszelkie sposoby starają sie jak najwięcej wydrzeć dla siebie, do Wilna, które w tamtym okresie niemal zupełnie wyludnione było po przejściu zarazy, na Podole i do Turcji, gdzie jeden z bohaterów przez lat kilkanaście przebywał w niewoli. 
A i bohaterowie nadzwyczaj różnorodni są - żacy, mieszczanie, magnaci, szlachta uboga, duchowieństwo - cały przekrój ówczesnego społeczeństwa ukazał Kraszewski w tej powieści.

Wydaje mi się, że to jedna z lepszych powieści Kraszewskiego - szybka akcja, ciekawie zarysowane postacie, plastyczne opisy sprawiają, że nie chce się jej odkładać na półkę tylko niecierpliwie czytać co dalej będzie z Maćkiem sierotą.

2 komentarze:

  1. Książka już od jakiegoś czasu czeka na swoją kolej w domowej biblioteczce. Skoro jest tak dobra, to muszę ją przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytat:
    "Akcja powieści przenosi nas również w inne miejsca - do zamku w Knyszynie, gdzie Zygmunt August ostatnich chwil dożywa, otoczony czarownicami, dworakami, sokołami (tak nazywał swoje... hmm... przyjaciółki)"

    Jeszcze nie czytałem "Zygmuntowskich czasów", recenzja podoba mi się, autor streszczenia pisze od siebie...
    Przyszło mi na myśl jedno skojarzenie, scena z "Mistrza Twardowskiego", który podoba mi się dużo bardziej w bajce MICKIEWICZA, a jednak JIK sięgnął tam po jedną scenę, dla której poświęciłem swój czas i zaciekawienie.
    Chodzi mi o opowieść w której występuje , właśnie Zygmunt August, który prosi Twardowskiego, o wywołanie ducha , swojej Ukochanej - Barbary RADZIWIŁŁÓWNY. Będzie to dla mnie : zarówno recenzja , jak i to JIK-owe skojarzenie, zachętą do sięgnięcia po "Zygmuntowskie czasy".
    Dodam, że w Litwie Ta miłość jest niemal legendą i po dzień dzisiejszy. Oby nam Polakom i Litwie takie uczucia przekładały się na zwykłe życie...

    OdpowiedzUsuń