wtorek, 21 lutego 2012

97. Z dziennika starego dziada

Obraz Księga- Dorota Łaz
Znając Kraszewiczowskie w błąd wprowadzanie zastanawiałam się o czym też może być opowiadanie Z dziennika starego dziada. Dla odmiany tym razem tytuł jest odzwierciedleniem zawartości. Były pan porucznik, samotny człowiek, mający na karku siódmy krzyżyk postanawia, z braku innego zajęcia pisać dziennik, zawszeć to coś, co po człowieku pozostanie, choć, kto wie, jaki los go spotka.

Albo się to nie wiedziało tego, co za los czeka papier zapisany! Jeszcze dziś pół biedy, papier, gdy stary, nauczono się szanować, ano dawniej, jak tylko nie dokument, nie oblig, w piecu tym palono albo i gorzej — tymczasem, miły Boże co za życia zostaje? Kawałek papieru — albo nic...
W dziesięć lat po śmierci człowieka gadają o nim, jak o żelaznym wilku; wnuki nie wiedzą o dziadku więcej, niż o królu Gwoździku i bracie jego, Ćwieku. Ja, com żył, napatrzyłem ci się tego, nasłuchałem gadania o tym, z którymi poufale przestawałem. Jeszcze grzeszne ciało nie zbutwiało, a pamięć się ulotniła, jak woń, albo za pozwoleniem, smród w powietrzu.
A choć papier — habet sua fata, poczciwy to przyjaciel, z którym pogawędzić miło.

Bohaterem opowiadania jest stary wojak, pan Gabriel, człowiek o gołębim sercu i naiwności sięgającej stąd za ocean. Pisze w dzienniku pan Gabriel o codziennych zajęciach, o życiu prostym i ubogim. Dni płyną mu monotonnie, można by rzec bezbarwnie, powtarzalne i przewidywalne; jednego dnia rozmawia z myszkami, innego pielęgnuje pieska, jeszcze innego trafiają mu się ptaszki. Monotonię zdarzeń przerywa pojawienie się Czupurnego, sieroty, łobuza i spryciarza, którego Pan Gabriel – człowiek wielkiej dobroci postanawia wyedukować i na ludzi wykierować, do czego chłopak nie wykazuje entuzjazmu. Tu następuje zwrot akcji, pojawiają się dawni koledzy, pan Gabriel lokuje swój skromny kapitalik w niepewne przedsięwzięcie, co powoduje, iż zostaje niemal bez grosza i kąta do życia. Dobroć i naiwność porucznika nie jeden raz zostają wystawione na szwank. Staruszek jednak we wszystkim widzi tylko jasne strony. Dla każdej niegodziwości znajduje wytłumaczenie, w każdej sytuacji odnajduje pozytywy. Prawość charakteru powinna uczynić go co najmniej błogosławionym.
Jeśli potraktować Z dziennika starego dziada, jako opowiadanie można ziewając zwichnąć sobie szczękę przy jej czytaniu, jeśli potraktować, jako bajeczkę z morałem, może udałoby się nią zainteresować małoletnich, choć mocno wątpię, czy dzisiejsi małoletni nie czmychną przed lekturą, jak Czupurny przed próbą edukowania.
Czy polecam - na własną odpowiedzialność, choć zaletą jest krótka forma, która uchronić może przed wyżej wspomnianym niebezpieczeństwem zwichnięcia szczęki.
Moja ocena- 3,5/6
Opowiadanie przeczytałam w internetowej bibliotece. Nigdzie nie znalazłam okładki, stąd pomysł zamieszczenia obrazu pani Doroty Łaz (źródło), który mógłby posłużyć do zilustrowania opowiadania.

6 komentarzy:

  1. Tak jak czytam recenzję, to brzmi nawet uroczo:). Rzecz pewnei jest po prostu dla amatora dawnych czasów:). A tytuł może nei zaskakuje, tylko ode czasu napisania nabrał odcienia pejoratywnego- a tekst taki nie jest:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest urocze opowiadanko, tyle, że ulotne i dość jednostronne. Choć nie miałabym nic przeciwko spotkaniu tak dobrego i ciepłego człowieka. Zapewne istnieją tacy ludzie, tyle, że jak mówią dobroć to także (podobnie jak szczęście) nudny temat dla literatury.

      Usuń
  2. Nie wiem czy zaryzykuję czytanie, ale recenzja i ilustracja super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryzyko nie takie wielkie, za miłe słowo dziękuję

      Usuń
  3. znakomity obraz pełen ekspresji i świetnie dobrana kolorystyka.. ach już go widzę w jakimś wnętrzu! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A najchętniej własnym :) w sensie wnętrza mieszkalnego, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń