środa, 31 października 2012

156. Pałac i folwark

Przesympatyczny to utwór, choć bardzo schematyczny i na wyraźnych kontrastach oparty. Już w tytule zaznaczona jest pewna dychotomia. Pałac i folwark, a ściślej ich mieszkańcy wraz ze swoimi charakterami, wartościami i stylem życia, stanowią dwa przeciwlegle bieguny, i choć perypetie losu próbują je zetknąć ze sobą, one się jednak odpychają. Na upartego utwór mógłby się też nazywać "Pałac, folwark i plebania", bo i to trzecie miejsce również, choć w mniejszym stopniu, wnosi swoje znaczenie i bohaterów do akcji wprowadza. 

Już w pierwszej scenie mamy pokazany kontrast między młodym ambitnym studentem medycyny Julianem, zamiarowującym wyjazd za wielką wodę nawet, a jego starym wujem księdzem, poprzestającym na spokojnym ubogim życiu wiejskiego proboszcza. Potem Kraszewski zestawia poczciwego łagodnego Kanonika (tegoż samego wuja) z surowym, antypatycznym wikarym, którego opisuje jako wyjątkowo zmierzłą kreaturę, to taki karierowicz, sprytny lis, nie przyznający się do swych korzeni, a o awanse zabiegający, podły, donoszący na swego przełożonego. Duchowni różnią się poglądami, sposobem pracy, usposobieniem. Przyglądając się dalej postaciom, szereg przeciwieństw znaleźć można np. skromna, szczera i rozsądna Zosia - zalotna i ulotna Carita, włoska towarzyszka hrabiny.
Największy jednak kontrast istnieje między szlachecką rodziną Ostójskich i hrabiowską familią Skwirskich. Ci pierwsi, czyli pan Ostójski, jego siostra Klara i córka Zosia, są zgraną drużyną, nieba by sobie wzajem przychylili, szlachetni, uczciwi, honorowi, dobrze gospodarujący, patrioci. Drudzy zaś - każdy sobie rzepkę skrobie, nie widują się latami, czułe listy jeno pisząc (po francusku, a jakże), patrzą sobie na ręce, aby ktoś przed innymi  zbyt wiele z dochodów nie wydoił,  kosmopolici, utracjusze, hipokryci.
Tu szczególnie  uwagę zwraca postać hrabiego-ojca, wykwintnego dżentelmena, który usilnie chce się odpolonizować, gardzi polskością, a w swej "elegancji" na salonach będąc nie podaje ręki rodakom.
Kraszewski nie zagłębia się w niuanse i czarno -biały obraz maluje, na zasadzie dobrzy- źli, skarbnice zalet i cnót wszelakich- siedliska wad i występków. Odniosłam wrażenie, że pisarz bawił się kreśląc portrety bohaterów, tu i ówdzie wbijając szpilkę. Celowo ośmieszał, by pewne cechy uwypuklić, określone sytuacje napiętnować.

 Podtytuł "Obrazy naszych czasów" wskazuje na  tematykę obyczajową  i taka ona jest, na intrygach miłosno-majątkowych się skupia. Zosia, dziewczę hoże, rezolutne i posażne pielęgnuje ziarno uczuć do towarzysza z dzieciństwa, on zaś (Julian) chłodno ją traktuje - duma nie pozwalałby mu wiązać się z majętną partnerką. Pannę ma na oku plenipotent Margocki, cóż, kiedy i młodemu hrabiemu się spodobała - i tu zaczynają się schody, byłby to bowiem mezalians, ale okoliczności i sto tysięcy talarów sprawiają, że wygląda to inaczej... Zagmatwało się nieco, do głosy dochodziły duma, ambicje, honor, tudzież jego brak... Koniec końców - szczęśliwe zakończenie dla pozytywnych bohaterów. 

"Pałac i folwark" to taka komedia romantyczna, ale w gruncie rzeczy gorzkawą diagnozę społeczną zawierająca. Trochę autor poucza, złotą myślą błyska, a przy tym bawi, plejadę pociesznych postaci stwarzając. Weźmy na przykład ciotkę Klarę z jej górnolotną retoryką czy Margosia ze spadającym tupecikiem.Współczesnemu czytelnikowi ubaw, ale  odbiorcom z czasów Kraszewskiego pewnie tak wesoło nie było, skoro im krzywe zwierciadło pod nos pisarz podłożył.


16 komentarzy:

  1. Ostatnio ruch na blogu, jak na autostradzie:).
    Co do książki-chętnie spróbuję, ale dopiero w 2013 chyba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruch, bo rok się kończy:) Sam mam jeszcze dwa JIKi zaplanowane do końca grudnia.

      Usuń
    2. Miałam właśnie wklejać tekst o Bonie z "co się dziwisz", ale nie będę kanibalizować wpisu Agnesto.
      Zwl- koniecznie. Sama jestem ciekawa, czy się uda:).

      Usuń
    3. Entuzjazm jakby na nowo błysnął:) Ale najwyżej zafiniszujemy w styczniu, i tak nikt nie zrobił tyle dla JIKa, co my, czyż nie? :D

      Usuń
    4. Ano:).
      P.S. Linki uzupełnione, jeszcze znalazłam jeden z telewizji literackiej:).

      Usuń
    5. Ho ho tak tak, że pojadę klasykiem:) Jak nic medale od ministra kultury dostaniemy :P

      Usuń
    6. Na razie niestety telefon milczyPPPPP

      Usuń
    7. Ale to na pewno dlatego, że go nigdzie nie podałaś :DD

      Usuń
    8. MINISTER by sobie nie poradził z taką drobną niedogodnością? No daj spokój:).

      Usuń
    9. Minister na pewno by sobie poradził, ale to pewnie będzie jakiś pomniejszy urzędnik załatwiał, więc może być różnie:)

      Usuń
  2. Książka schematyczna i tendencyjna, pełna morałów, a jednak mi się dosyć podobała. Jest w niej coś sympatycznego i zabawnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JIK ma tak lekkie pióro, że i morały mogą się nadawac do czytaniaPPP

      Usuń
    2. Mi się bardzo podobała, taka staroświecka komedia ;-)
      A tych morałów nie było znowuż zbyt przesadnie, nie były to tyrady na pół strony, bardziej w rodzaju sentencji, czy krótszej wypowiedzi i to często ustami bohatera.

      Rzeczywiście sporo się ostatnio tu dzieje, ale to tym lepiej ;-)
      Zostały mi na półce jeszcze 3 JIKi, ale ciężkawe, wątpię bym je zdołała przeczytać w najbliższych miesiącach, nawet na pewno nie, no jednego może dam radę ;-) Skoro już je mam, szkoda by się "marnowały" ;-)

      Usuń
  3. Po długiej przerwie zajrzałam tutaj i widzę, że ten "Rzym za Nerona" dla mnie został ;)
    Jakoś zwlekam z lekturą, a książkę posiadam. I średnio lubię recenzje pisać.

    OdpowiedzUsuń