piątek, 2 listopada 2012

158. Dobra Bona, czyli jaki problem miał Kraszewski ("Dwie królowe")

-->
Tekst autorstwa Moniki Zakrzewskiej, autorki bloga "Co się dziwisz". Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).

Bona Sforza
Otoczona czarną, nienawistna legendą. Kobieta dumna, wysokiego rodu, owiana złą przeszłością swoich babek i ciotek trucicielek. Pochodząca z dalekiego, nieznanego, oświeconego kraju przyniosła z sobą niezrozumiałą mentalność budzącą lęk . Niepojęty strach przed nowością, przed ewentualnymi, niedopuszczalnymi i niekontrolowanymi zmianami boleśnie dokuczał szlachcie, która miała w Polsce wiele do powiedzenia.


Jakkolwiek początkowo przybycie egzotycznej piękności było wielką atrakcją dla zimnego, północnego kraju to entuzjazm z jakim ją przyjęto szybko ostygł, a w wielu przypadkach przerodził się wielką nienawiść. Niespodziewanie dla możnowładców polskich, których podówczesna swoboda była już faktem, młoda królowa stała się podporą monarchii i celnym, inteligentnym politykiem. Niedopuszczalną, jak na ówczesną świadomość, była sytuacja, że Bona Sforza okazała się być starannie wykształconą kobietą, zawstydzającą niejednokrotnie adwersarzy swoją biegłością we władaniu łaciną, orientacją polityczną i znajomością znaczących dzieł epok poprzednich i teraźniejszych. Budziło to, jak widać wściekłość możnych panów, którzy ze wszystkich miar próbowali zbudować zły wizerunek królowej. Nie tylko aby ją złamać i oczernić, ale także by pozbawić władzy, która z biegiem lat rozlewała się na Europę i swoim zasięgiem dotykała nawet Turcji.


Stan swobody szlacheckiej był dla Bony niezrozumiały gdyż ona sama w italskim dzieciństwie napatrzyła się na krwawe, bezwzględne rządy monarchów. Interesy bogatej, wpływowej szlachty, w tejże zrozumieniu, były poważnie zagrożone, a uszczelnienie władzy monarszej wcale możliwe. Naturalnie więc rodził się obóz zażartych przeciwników monarchini. Przeciwników znaleźć było można również poza granicami Rzeczpospolitej. Osławionych Habsburgów, Hohenzolernów nie trzeba było zachęcać do szkodzenia Bonie.



Tak rodziła się legenda o Bonie trucicielce, która teoretyczne, dzięki swoim umiejętnościom w warzeniu trucizn pozyskanym od zdolnych ciotek, mogła uśmiercić każdego, kto jej nie był wygodny. Nawet jej syn Zygmunt August opętany szaleńczą miłością do Barbary Radziwiłówny popadał w obsesyjny strach przed matką trucicielką. Jego lęki wynikające z nieakceptowania przez matkę samowolnego mariażu z poddanką i nienawiść do rodzicielki, obnażały słabość i podatność na wpływy zewnętrzne ostatniego z Jagiellonów.
Bona, Wawel

*
Dzieła o kanwie historycznej pisane przez J.I. Kraszewskiego jeszcze niedawno, a i teraz cieszą się popularnością i dla niektórych stanowią źródło prawdy historycznej. Dlaczego więc w swojej powieści „Dwie królowe”, opowiadającej o skomplikowanych relacjach dworu wawelskiego z krajem i Europą, a także przedstawiającej wielowątkowe, rodzinne stosunki między Jagiellonami, a zwłaszcza Boną i jej synową Elżbietą Habsburżanką, Kraszewski przedstawia Bonę Sworzę jednoznacznie? Pisarz, historyk, prawdopodobnie świadomy siły swojego oddziaływania, objawia tą niezwykłą monarchinię jako zazdrosną, chciwą, bezkompromisową babę z bazaru. Kobietę, która uzyskuje od swojego spolegliwego męża wszelkie korzyści, których ta zażąda. Despotkę psychicznie znęcającą się nad dworkami i synową. Wreszcie intrygantkę szkodzącą polityce Korony i ostatecznie złą matkę.



Jakież to niechęci skłaniają uznanego autora do stawiania skrajnie nieobiektywnych tez? Czemu ma służyć pielęgnowanie strasznej legendy?



Bona Sforza otrzymała na dworze swojej matki Izabeli gruntowne i staranne wychowanie ukierunkowane w jednym celu. Urodziła się by władać. Dlatego matka nie szczędziła środków na gruntowne wykształcenie i właściwe wychowanie, jak to było w zwyczaju na dworach władców Włoch. Młoda Bona nigdy nie dała się wciągnąć w dworskie, miłosne intrygi. Jej opinia pozostała nieposzlakowana. Była przeznaczona do rzeczy wielkich.



W Krakowie, nieprzyjaznym jej środowisku umiała znaleźć się doskonale. Znała swoje powinności królowej i intuicyjnie dbała o dobro kraju, z którym zawarła mariaż. Była kobietą, która osiągając w polityce swoje cele, bezpardonowo raziła męską dumę. Białogłową, która ośmieliła się być mądrzejsza i bystrzejsza, zwłaszcza politycznie, od wielu dworskich myślicieli. Konsekwencją demaskacji męskiej buty były nienawistne paszkwile, jawna wrogość i sława trucicielki.



A przecież w historii Polski nie było królowej więcej znaczącej od tej. Kobiety-polityka tak sprawnego i gospodarza skutecznie dbającego o dobro dynastii. Podzięką za czterdzieści lat pracy stała się dla niej samotna podróż do Bari we Włoszech, gdzie znienawidzona przez ukochanego syna, osamotniona zmarła.



Czas powtórzyć słowa eseju Wisławy Szymborskiej:


„Obrażony syn nie sprowadził jej szczątków na Wawel, choć tam było należne jej miejsce, przy boku małżonka. Związek Literatów Polskich powinien wysłać delegata do Bari z wiązką kwiatów na grób wybitnej tej władczyni. Czas ją przeprosić za powieść Kraszewskiego „Dwie królowe”, w której występuje jako heroina z magla. Gdyby nie było chętnych, to ja mogę pojechać”



Mimo, że ze związku nie jestem, zgłaszam się na ochotnika.
Bari, kościół św. Mikołaja, grób Bony, źródło Wikipedia
Cytat:Wisława Szymborska, Lektury nadobowiązkowe, O królowej Bonie, Wyd. Literackie, Kraków 1996

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz