Tekst autorstwa Moniki Zakrzewskiej,
autorki bloga "Co się dziwisz". Bardzo dziękujemy za
udostępnienie:).
Bona Sforza |
Otoczona czarną, nienawistna legendą.
Kobieta dumna, wysokiego rodu, owiana złą przeszłością swoich
babek i ciotek trucicielek. Pochodząca z dalekiego, nieznanego,
oświeconego kraju przyniosła z sobą niezrozumiałą mentalność
budzącą lęk . Niepojęty strach przed nowością, przed
ewentualnymi, niedopuszczalnymi i niekontrolowanymi zmianami boleśnie
dokuczał szlachcie, która miała w Polsce wiele do powiedzenia.
Jakkolwiek początkowo przybycie
egzotycznej piękności było wielką atrakcją dla zimnego,
północnego kraju to entuzjazm z jakim ją przyjęto szybko ostygł,
a w wielu przypadkach przerodził się wielką nienawiść.
Niespodziewanie dla możnowładców polskich, których podówczesna
swoboda była już faktem, młoda królowa stała się podporą
monarchii i celnym, inteligentnym politykiem. Niedopuszczalną, jak
na ówczesną świadomość, była sytuacja, że Bona Sforza okazała
się być starannie wykształconą kobietą, zawstydzającą
niejednokrotnie adwersarzy swoją biegłością we władaniu łaciną,
orientacją polityczną i znajomością znaczących dzieł epok
poprzednich i teraźniejszych. Budziło to, jak widać wściekłość
możnych panów, którzy ze wszystkich miar próbowali zbudować zły
wizerunek królowej. Nie tylko aby ją złamać i oczernić, ale
także by pozbawić władzy, która z biegiem lat rozlewała się na
Europę i swoim zasięgiem dotykała nawet Turcji.
Stan swobody szlacheckiej był dla Bony
niezrozumiały gdyż ona sama w italskim dzieciństwie napatrzyła
się na krwawe, bezwzględne rządy monarchów. Interesy bogatej,
wpływowej szlachty, w tejże zrozumieniu, były poważnie zagrożone,
a uszczelnienie władzy monarszej wcale możliwe. Naturalnie więc
rodził się obóz zażartych przeciwników monarchini. Przeciwników
znaleźć było można również poza granicami Rzeczpospolitej.
Osławionych Habsburgów, Hohenzolernów nie trzeba było zachęcać
do szkodzenia Bonie.
Tak rodziła się legenda o Bonie
trucicielce, która teoretyczne, dzięki swoim umiejętnościom w
warzeniu trucizn pozyskanym od zdolnych ciotek, mogła uśmiercić
każdego, kto jej nie był wygodny. Nawet jej syn Zygmunt August
opętany szaleńczą miłością do Barbary Radziwiłówny popadał w
obsesyjny strach przed matką trucicielką. Jego lęki wynikające z
nieakceptowania przez matkę samowolnego mariażu z poddanką i
nienawiść do rodzicielki, obnażały słabość i podatność na
wpływy zewnętrzne ostatniego z Jagiellonów.
Bona, Wawel |
*
Dzieła o kanwie historycznej pisane
przez J.I. Kraszewskiego jeszcze niedawno, a i teraz cieszą się
popularnością i dla niektórych stanowią źródło prawdy
historycznej. Dlaczego więc w swojej powieści „Dwie królowe”,
opowiadającej o skomplikowanych relacjach dworu wawelskiego z krajem
i Europą, a także przedstawiającej wielowątkowe, rodzinne
stosunki między Jagiellonami, a zwłaszcza Boną i jej synową
Elżbietą Habsburżanką, Kraszewski przedstawia Bonę Sworzę
jednoznacznie? Pisarz, historyk, prawdopodobnie świadomy siły
swojego oddziaływania, objawia tą niezwykłą monarchinię jako
zazdrosną, chciwą, bezkompromisową babę z bazaru. Kobietę, która
uzyskuje od swojego spolegliwego męża wszelkie korzyści, których
ta zażąda. Despotkę psychicznie znęcającą się nad dworkami i
synową. Wreszcie intrygantkę szkodzącą polityce Korony i
ostatecznie złą matkę.
Jakież to niechęci skłaniają
uznanego autora do stawiania skrajnie nieobiektywnych tez? Czemu ma
służyć pielęgnowanie strasznej legendy?
Bona Sforza otrzymała na dworze swojej
matki Izabeli gruntowne i staranne wychowanie ukierunkowane w jednym
celu. Urodziła się by władać. Dlatego matka nie szczędziła
środków na gruntowne wykształcenie i właściwe wychowanie, jak to
było w zwyczaju na dworach władców Włoch. Młoda Bona nigdy nie
dała się wciągnąć w dworskie, miłosne intrygi. Jej opinia
pozostała nieposzlakowana. Była przeznaczona do rzeczy wielkich.
W Krakowie, nieprzyjaznym jej
środowisku umiała znaleźć się doskonale. Znała swoje powinności
królowej i intuicyjnie dbała o dobro kraju, z którym zawarła
mariaż. Była kobietą, która osiągając w polityce swoje cele,
bezpardonowo raziła męską dumę. Białogłową, która ośmieliła
się być mądrzejsza i bystrzejsza, zwłaszcza politycznie, od wielu
dworskich myślicieli. Konsekwencją demaskacji męskiej buty były
nienawistne paszkwile, jawna wrogość i sława trucicielki.
A przecież w historii Polski nie było
królowej więcej znaczącej od tej. Kobiety-polityka tak sprawnego i
gospodarza skutecznie dbającego o dobro dynastii. Podzięką za
czterdzieści lat pracy stała się dla niej samotna podróż do Bari
we Włoszech, gdzie znienawidzona przez ukochanego syna, osamotniona
zmarła.
Czas powtórzyć słowa eseju Wisławy
Szymborskiej:
„Obrażony syn nie sprowadził jej
szczątków na Wawel, choć tam było należne jej miejsce, przy boku
małżonka. Związek Literatów Polskich powinien wysłać delegata
do Bari z wiązką kwiatów na grób wybitnej tej władczyni. Czas ją
przeprosić za powieść Kraszewskiego „Dwie królowe”, w której
występuje jako heroina z magla. Gdyby nie było chętnych, to ja
mogę pojechać”
Mimo, że ze związku nie jestem,
zgłaszam się na ochotnika.
Bari, kościół św. Mikołaja, grób Bony, źródło Wikipedia |
Cytat:Wisława Szymborska, Lektury
nadobowiązkowe, O królowej Bonie, Wyd. Literackie, Kraków 1996
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz