Wreszcie czas na moją pierwszą recenzję powieści Kraszewskiego. Przygodę z JIKiem rozpoczęłam od powieści historycznej z serii Dzieje Polski Powrót do gniazda: Powieść z podań XVI wieku.
Jak wiek XVI to od razu skojarzyła mi się Reformacja. I proszę - strzał w dziesiątkę.
Bohaterem powieści jest młody wojewodzic Janusz, którego ojciec, za namową swojego starszego brata, wysłał na naukę do Niemiec. Nasz młody bohater wyjechał więc do... Wittenbergii. To tam właśnie Marcin Luter wywiesił na drzwiach kościoła swoje 95 tez skierowanych przeciwko sprzedaży odpustów i w ten, niespodziewany nawet dla siebie, sposób rozpoczął ruch zwany Reformacją.
Wojewodzic zamieszkał w domu bogatego złotnika. Tam poznał jego córkę, wychuchaną i wypieszczoną jedynaczkę, piękną, mądrą i dobrą Frydę. Młodzi, jak to często bywa, zapałali do siebie gorącym uczuciem. Ojciec domyślał się tego i po cichu im błogosławił. Piękny i bogaty wojewodzic był wg niego bardzo dobrą partią dla ukochanej jedynaczki.
Niestety szczęście zakochanych nie trwało długo. Janusz bowiem otrzymywał z domu list za listem, w których ojciec Wojewoda wzywał syna do powrotu. Musiał wiec w końcu okazać należne rodzicowi posłuszeństwo. Rozstanie z ukochaną było trudne. Jednak Janusz obiecał, że niedługo powróci.
W tym miejscu pomyślałam sobie: to będzie ckliwy romansik. I tu się pomyliłam. Ponieważ wkrótce okazało się, że ważniejszą sprawą stała się kwestia zmiany wyznania przez młodego wojewodzica. I choć ostatecznie pod koniec powieści do romansu powracamy, to główną rolę odgrywa w niej właśnie kwestia wiary.
Czasy były rzeczywiście trudne i niespokojne. Nowinki religijne dotarły i do Rzeczpospolitej. Przyjęły się najczęściej i najszybciej wśród mieszczaństwa, które w dużej mierze było pochodzenia niemieckiego, ale także i wśród polskiej szlachty. Często podziały religijne dotykały rodziny. Zmieniał wiarę brat, ojciec czy syn. Kraszewski w Powrocie do gniazda ukazał skutki takiego podziału. Pokazał jak wpływał on destrukcyjnie na członków rodziny, prowadził nawet do wielkich tragedii.
Z kim sympatyzował autor? Nie był według mnie całkiem przeciwny nowemu wyznaniu, jednak sposób prowadzenia akcji oraz zakończenie powieści wskazuje na to, że uważał wyznania reformowane za obce mentalności i religijności polskiej.
Choć w pewnym sensie zakończenie było dość przewidywalne nie zmniejszyło to przyjemności czytania. Czytało się bowiem tę powieść dość lekko i przyjemnie. Kraszewski starał się wystylizować język na staropolski. Zadbał też o XVI-wieczne realia zarówno życia w niemieckim mieście, jak i na polskim dworze. Wykazał się także znajomością mentalności, obyczajów i tradycji polskiej szlachty dla której duma i honor rodu był ważniejszy nawet od osobistego szczęścia dziecka. Przede wszystkim obowiązek wobec Boga, Ojczyzny i Rodu. Takim człowiekiem był Wojewoda - ojciec Janusza. Kraszewski stworzył piękny portret polskiego szlachcica wiernego wierze i tradycji swoich przodków. Można nie zgodzić się z decyzjami tego "żelaznego człowieka", jak mówił o Wojewodzie jego starszy brat, ale nie można było odmówić mu szlachetności. Postępował tak, jak nakazywało mu sumienie, choć serce mówiło czasem coś innego. Dla mnie była to najbardziej wyrazista postać wykreowana przez Kraszewskiego. Budziła też wg mnie największe emocje. Pozostali bohaterowie znajdowali się jakby w tle tego wielkiego człowieka. Choć przyznaję, że była to postać kontrowersyjna i trudno ocenić jednoznacznie jego postępowanie.
Podsumowując: nie żałuję czasu spędzonego z tą powieścią Kraszewskiego. Może nie powaliła mnie ona na kolana, ale pozytywnie zaskoczyła wprowadzeniem wątku Reformacji, który usunął w cień rozpoczynający się watek romansowy.
W posłowiu doczytałam, że Kraszewski we wcześniejszych swoich powieściach poruszał też tematykę Reformacji, ale w Powrocie do gniazda uczynił z niej motyw przewodni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz