czwartek, 15 marca 2012

104. Rejent Wątróbka - polski Don Kichot?

Jakie jest wasze pierwsze skojarzenie, kiedy słyszycie (widzicie) tytuł Rejent Wątróbka? Moje było nieszczególne, najogólniej mówiąc szaro-bure. Do lektury skusiła krótka forma, Rejent Wątróbka jest bowiem kilkustronicową nowelką. Pan Rejent pochodził ze starego szlacheckiego rodu, choć tak pospolite nosił nazwisko.
Rejent Wątróbka nie tylko miał dziwną fizis. Pięćdziesięcioletni młodzieniec, mały i niepozorny, na głowie wytarta lisiurka, na szyi stary i spłowiały szal, na nogach "berłacze osobliwych kształtów", na krwawniku sygnet nitką bezbarwną omotany. Osobliwą miał także naturę. Wszystkich znał, o wszystkim wiedział, wszystko go obchodziło i we wszystko się wtrącał. Żwawy, energiczny i uczynny. Komukolwiek działa się krzywda tam pojawiał się Rejent Wątróbka, aby zaoferować pomoc. Kiedy jakaś panna została wykradziona przez zakochanego nauczyciela Rejent pojawiał się u ojca dziewczyny, który się wyparł dziecięcia, aby wybłagać przebaczenie. Kiedy znów innej pannie umarł narzeczony, a rodzina się jej wyrzekła zaproponował dziewczynie, której na oczy nie widział, małżeństwo. Ta się zgodziła, a że charakterek miała łagodnie mówiąc przykry, nie miał Rejent łatwego życia. Śmiano się z niego, przestrzegano przed tą samarytańską chęcią niesienia pomocy, ale natura ciągnęła do tam, gdzie mógł być przydatnym. Nikt nie doceniał jego bezinteresowności, a wszyscy śmiali się z tego bezprzykładnego poświęcania się. Ci zaś którym służył pomocą nie okazywali wdzięczności.
Na koniec nadmiernie ufając ludziom został wyzyskany przez nieuczciwego wspólnika, który wciągnąwszy go w spółkę sam uciekł za granicę. Rejenta nie złamało nawet zamknięcie w więzieniu, nadal służył potrzebującym i nie stracił humoru. Kiedy wyszedł z więzienia złamany i opuszczony nie znalazł schronienia u nikogo, ani u przyjaciół, ani u tych, którym pomagał. We wspomnieniach ludzi pozostał dziwakiem, niezrozumiałym człowiekiem, który chciał pomagać nieznajomym. Ktoś nazwał go Don Kichotem. Rejent Wątróbka podobnie jak Don Kichot też walczył w wiatrakami.
Nowelkę czytało mi się dobrze i nawet z niejakim zainteresowaniem.
Jak to krótka forma nie zdążyła mnie znudzić. Czy mi się podobała? No cóż, nie mogę powiedzieć, aby się podobała, nie mogę powiedzieć, aby się nie podobała.
Moja ocena 3,5/6
Nowelkę przeczytałam w formie e-booka na stronie polskiej biblioteki internetowej

2 komentarze:

  1. A mi po przeczytaniu recenzji nasuwa się taka oto refleksja: w czasach Kraszewskiego wyśmiewano się z ludzi zdolnych do poświęceń, w naszych czasach też tacy ludzie są wyśmiewani, uważani za dziwaków, głupców. Łatwiej nam zrozumieć ludzi egoistycznych i złych niż tych dobrych i bezinteresownych...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo trudno nam uwierzyć w czyjąś bezinteresowność. Życie nas nauczyło, żeby nie ufać ludziom, którzy chcą nam coś podarować. Kiedyś miałam u siebie powodzianki (trzy dziewczynki), jak zadzwoniłam poinformować o której godzinie wrócą spotkałam się z nieufnością rodziców (niby wzięła dzieci do siebie, ale kto ją tam wie, w jakim celu).

    OdpowiedzUsuń