"Dziennik Serafiny" czytałam jako podlotek kilka razy. Była to dla mnie wtedy historia "zalatująca molem" (dla nastolatki historia sprzed ponad 100 lat to przecież archaiczna historia), chociaż rozrywkowa. Minęło... wiele lat i sięgnęłam po tę książkę ponownie. I ocena wzrosła, zobaczyłam w niej więcej niż przedtem.
Serafina,w momencie rozpoczęcia czytania to rezolutna osiemnastolatka przebywająca na pensji dla panien, myśląca tylko o tym, jak się z niej wydostać i rozpocząć prawdziwe życie. Okazja się przytrafia, zjawia się z wizytą jej matka, a dzięki różnym podstępom udaje się przekonać zainteresowanych, że Serafina jest już zbyt dorosła na pensję.
Serafina szybko orientuje się, że rodzice (którzy są w separacji) próbują naraić jej kandydatów na małżonka - jeden to opóźniony w rozwoju, gwałtownego temperamentu młodzieniaszek, a drugi to ponad dwa razy od niej starszy generał. W tle pojawia się też młody, mądry, pochodzący z doskonałej, lecz w wyniku działań zaborców zupełnie zubożałej rodziny, pan hrabia Opaliński, wynajmujący się jako zarządca majątków. Jeden odstręcza, drugi stary, a trzeci bardzo sposobny, jednak biedny.
A przecież Serafina marzy o typowych, dla jej czasów przymiotach - dużym majątku, odpowiedniej pozycji męża, zimowym mieszkaniu w mieście, klejnotach, bywaniu w odpowiednim towarzystwie. Ci, których proponują jej rodzice mogą jej to zapewnić, ale od nich ją odrzuca. A ten, który ją pociąga, nie może jej zapewnić życia na odpowiedniej stopie. Jak się ta historia potoczy?
Serafina początkowo jest rezultną materialistką, która tylko myśli o tym, by nie pracować, by było jej dobrze, bogato i bezproblemowo. Jednakże stoi przed nią sporo wyzwań, które mogą wpłynąć na jej postawę i sposób myślenia. Do tego dochodzą też relacje międzyludzkie, które coraz bardziej otwierają dziewczynie oczy i uzmysławiają czym tak naprawdę jest życie. Jak się jej ono ułoży?
Kraszewski tej książce prezentuje świat wyższych sfer, które go otaczały. Układane małżeństwa, ukrywane romanse, zatargi rodzinne, walka o władzę, o to by być wyżej i wyżej, podejście do życia, które prezentowała ta sfera. Praca jest hańbą, tym zajmują się tylko ludzie biedni. Panienka powinna być dobrze ułożona, urocza, raczej skromna, słuchająca starszych. Autor podchodzi do swojego dzieła z lekką ironią, przymrużonym okiem. Całość napisana jest zgrabnym językiem, piękną staroświecką (jak na nasze czasy oczywiście) polszczyzną. Kraszewski dostosowuje zachowanie, używanie języka, maniery do każdej z osób indywidualnie, co jest dla mnie bardzo ważne, więc sprawiło mi masę przyjemności.
Teraz - siłą rzeczy i doświadczenia - widzę w tej książce więcej sfer, niż wtedy, gdy miałam kilkanaście lat, przez co podobała mi się bardziej. Można tu się dopatrzeć delikatnej satyry na życie ziemiaństwa, wychowywanie córek i ich traktowanie. Można pomyśleć też o tym, że gdyby wtedy w Polsce przyjęta byłaby emancypacja, to Serafina zapewne podkasałaby rękawy i podjęła inną decyzję w sprawie Opalińskiego. Można by skonfrontować etos pracy z etosem "nicnierobienia" prezentowanym przez tzw. wyższe sfery. Dyskusja o materializmie i wyrachowaniu też byłaby nie od rzeczy.
Suma sumarum: lektura to niezmiernie smakowita, warta przeczytania i zastanowienia się, czy Serafina zasłużyła sobie na to, co ją spotykało, czy raczej była biedną ofiarą?