Z dziennika panny Serafiny
Recenzja pochodzi z Papierowego ogrodu. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).
Książkę tę przeczytałam z polecenia , a wydarłam z biblioteki. Józef
Ignacy Kraszewski "Dziennik Serafiny". Co tu dużo mówić, Kraszewskiego
znam, bo wiem, że napisał "Starą baśń", o której swego czasu tak głośno
było (nie czytałam, buu! - ale nadrobię niedopatrzenie). Z pewną obawą
zapoznałam się z tą lekturą. Obawą - bo dziennik panny na wydaniu z
dziewiętnastego wieku nie zapowiadał się jako dobry temat na powieść.
Wydawało mi się, że tradycyjnie skończy się na romansie i wszelkimi
przyległościami. Nie mogłam się bardziej pomylić.
Faktycznie, zaczyna się jak pierwszy lepszy romans: pensjonarka
przeznaczona na żonę w z góry ułożonym małżeństwie i... i tu właściwie
kończy się romansowy schemat. Czas w powieści nie został dokładnie
określony, ale bez trudu można się domyślić, że oscyluje w okolicach
końca dziewiętnastego wieku. Podupadła arystokracja szuka ratunku w
korzystnych małżeństwach, liczy się przede wszystkim przynależność do
"towarzystwa" oraz majątek. Panna Serafina, wychowana przez matkę
smutnie doświadczoną przez los, marzyła o bogatym mężu, nie o miłości.
Otóż, panna Serafina w miłość nie wierzyła i wystrzegała się jej jak
ognia, a gdy nawet coś w serduszku lekko drgnęło, niestety, było już za
późno. Nieprzesadnie wykształcona, niespecjalnie utalentowana muzycznie
i w ogóle nijaka. Przeciętna przeciętność, która znalazła się w dość
nieprzeciętnej sytuacji. Skłóceni rodzice, oboje w kłopotach
finansowych, chcąc się ratować, planują wydać córkę temu, kto ma
najwięcej. Problem w tym, że każde z nich układa małżeństwo... z kimś
innym. Matka Serafiny obmyśliła plan, który zakładał wyjazd do
uzdrowiska, gdzie jej ukochana córka "przypadkiem" spotka się z
kandydatem na męża. Przypadek - tym razem prawdziwy - sprawia, że
ojciec Serafiny wpada na ten sam pomysł i wraz ze swym kandydatem
wyjeżdża do tego samego uzdrowiska. Jeden kandydat lepszy od drugiego:
jeden wariat, drugi starzec. Obaj bogaci jak królowie. Na kogo padnie
wybór?
Świetnie spisana historia z punktu widzenia młodej dziewczyny, która
cynizmem dorównuje Wojewódzkiemu. Lektura bardzo przyjemna. Można się
pośmiać z uwag i komentarzy bohaterki, można zastanowić nad pewnymi
bezsensownymi przekonaniami, które - nawet jeśli w szczątkowej lub
zmienionej wersji - istnieją po dziś dzień, można nawet trochę się
posmucić wraz z bohaterką. Wartka akcja, codzienne problemy i świetnie
zarysowane tło tamtych czasów nadaje tej powieści klimacik, w który z
przyjemnością człowiek się zanurza. Dodatkową atrakcją, wbrew moim
wcześniejszym obawom, jest także forma dziennika. Dzięki temu lepiej
można zrozumieć i poznać bohaterkę, która, z początku nijaka, nabiera
życia.
Koniec jest dość zaskakujący, przynajmniej ja tak uważam, jak na tego
typu opowieść. Dzięki temu "Dziennik Serafiny" zyskał u mnie kolejnego
plusa.
Ogólnie? Bardzo polecam każdemu. Przy tej książce z pewnością nie można się nudzić. :)
Moja ocena: 4.5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz