niedziela, 26 maja 2013

193. Dziennik Serafiny

Z dziennika panny Serafiny 

Recenzja pochodzi z Papierowego ogrodu. Bardzo dziękujemy za udostępnienie:).




Książkę tę przeczytałam z polecenia , a wydarłam z biblioteki. Józef Ignacy Kraszewski "Dziennik Serafiny". Co tu dużo mówić, Kraszewskiego znam, bo wiem, że napisał "Starą baśń", o której swego czasu tak głośno było (nie czytałam, buu! - ale nadrobię niedopatrzenie). Z pewną obawą zapoznałam się z tą lekturą. Obawą - bo dziennik panny na wydaniu z dziewiętnastego wieku nie zapowiadał się jako dobry temat na powieść. Wydawało mi się, że tradycyjnie skończy się na romansie i wszelkimi przyległościami. Nie mogłam się bardziej pomylić.
Faktycznie, zaczyna się jak pierwszy lepszy romans: pensjonarka przeznaczona na żonę w z góry ułożonym małżeństwie i... i tu właściwie kończy się romansowy schemat. Czas w powieści nie został dokładnie określony, ale bez trudu można się domyślić, że oscyluje w okolicach końca dziewiętnastego wieku. Podupadła arystokracja szuka ratunku w korzystnych małżeństwach, liczy się przede wszystkim przynależność do "towarzystwa" oraz majątek. Panna Serafina, wychowana przez matkę smutnie doświadczoną przez los, marzyła o bogatym mężu, nie o miłości. Otóż, panna Serafina w miłość nie wierzyła i wystrzegała się jej jak ognia, a gdy nawet coś w serduszku lekko drgnęło, niestety, było już za późno. Nieprzesadnie wykształcona, niespecjalnie utalentowana muzycznie i w ogóle nijaka. Przeciętna przeciętność, która znalazła się w dość nieprzeciętnej sytuacji. Skłóceni rodzice, oboje w kłopotach finansowych, chcąc się ratować, planują wydać córkę temu, kto ma najwięcej. Problem w tym, że każde z nich układa małżeństwo... z kimś innym. Matka Serafiny obmyśliła plan, który zakładał wyjazd do uzdrowiska, gdzie jej ukochana córka "przypadkiem" spotka się z kandydatem na męża. Przypadek - tym razem prawdziwy - sprawia, że ojciec Serafiny wpada na ten sam pomysł i wraz ze swym kandydatem wyjeżdża do tego samego uzdrowiska. Jeden kandydat lepszy od drugiego: jeden wariat, drugi starzec. Obaj bogaci jak królowie. Na kogo padnie wybór?
 
Świetnie spisana historia z punktu widzenia młodej dziewczyny, która cynizmem dorównuje Wojewódzkiemu. Lektura bardzo przyjemna. Można się pośmiać z uwag i komentarzy bohaterki, można zastanowić nad pewnymi bezsensownymi przekonaniami, które - nawet jeśli w szczątkowej lub zmienionej wersji - istnieją po dziś dzień, można nawet trochę się posmucić wraz z bohaterką. Wartka akcja, codzienne problemy i świetnie zarysowane tło tamtych czasów nadaje tej powieści klimacik, w który z przyjemnością człowiek się zanurza. Dodatkową atrakcją, wbrew moim wcześniejszym obawom, jest także forma dziennika. Dzięki temu lepiej można zrozumieć i poznać bohaterkę, która, z początku nijaka, nabiera życia.
  
Koniec jest dość zaskakujący, przynajmniej ja tak uważam, jak na tego typu opowieść. Dzięki temu "Dziennik Serafiny" zyskał u mnie kolejnego plusa.
 
 Ogólnie? Bardzo polecam każdemu. Przy tej książce z pewnością nie można się nudzić. :)
Moja ocena: 4.5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz