W domu Kraszewskiego punktualność też była wielka. Chcąc wszelkim spóźnieniom zapobiec, kazał najlepiej chodzący zegar umieścić w kuchni. Punkt o wpół do dziewiątej z rana dawano herbatę lub kawę; punkt o drugiej obiad, punkt o siódmej wieczorem znowu herbatę. Po wieczornej herbacie nie przyjmował już nikogo i nie rozmawiał z nikim. Teraz dopiero zabierał się do pisania na serio. Do biurka właściwie zasiadał codziennie przed dziewiątą z rana. Tu oczekiwała go już zwykle plika listów i gazet. Przez parę więc godzin, a więc do jedenastej przed południem, czytał otrzymane pierwszą pocztą książki, dzienniki, listy, na które odpowiadał natychmiast (inaczej nie byłby w stanie im podołać).
Od jedenastej do pierwszej przyjmował zwykle gości. Od pierwszej do drugiej znowu przeglądał nadesłane książki i dzienniki oraz odpisywał na listy. Punkt o drugiej zasiadał do obiadu, który trwał najdłużej do trzeciej. Od trzeciej do czwartej, gdy sprzyjała pogoda, czasem i do piątej odbywał spacery powozem lub pieszo. Wróciwszy do domu, do godziny szóstej przeglądał otrzymane dzienniki lub książki, rozcinał wszystkie kartki, robił notatki, zbierał materiały, wertował różne źródła, czytał nadesłane z różnych stron korekty (niektórych dzieł własnych i obcych wydawanych przez siebie), czytał nieraz kilkutomowe rękopisy cudze, rozmawiał z domownikami, najrozmaitsze im dawał zlecenia itd., itd.
Od szóstej do siódmej, tj. do wieczornej herbaty, grywał na fortepianie i organach lub wzdłuż kilku pokoi przechadzał się w zamyśleniu. Po wieczornym posiłku zasiadał do pisania. W niedzielę i święta Kraszewski bawił się dla rozrywki rysunkiem i
malarstwem.źródło: M. Wańkowicz, KarafkaLa Fontaine'a, Kraków 1984, t. 2, s. 348-9
zdjęcie: longhollowwomen.com
Całkiem przyjemne życie wiódł nasz JIK :)
OdpowiedzUsuń