niedziela, 26 czerwca 2011

8. Czarna perełka


Lirael dowiedziawszy się, że czytam "Czarną perełkę" wyraziła nadzieję, iż lektura jej nie doprowadzi mnie do czarnej rozpaczy. Nie wiem, czy jej obawa spowodowana była własnym doświadczeniem, czy też grą słów, w każdym razie spieszę donieść, iż w czarną rozpacz nie wpadłam.


Jest rok 1861, w jednym z mieszkań wynajmowanych w Pałacu Zamoyskich na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie instaluje się piękna i tajemnicza niewiasta. Nikogo nie przyjmuje, z nikim nie rozmawia, nigdzie nie bywa, nic o niej niewiadomo. Piękna dama tym większe wzbudza zainteresowanie, im bardziej stara się być niewidzialną. Dama okazuje się być przygarniętą dziecięciem wychowanicą wojewodziny, po której śmierci zostaje przez spadkobierców pozbawiona zapisanego jej legatu. Wychowanica to cygańskie dziecię Lenora Zara, zwana z powodu ciemnej karnacji Czarną perełką.
Siostra zmarłej, hrabina Pyza wraz synem swym Alfredem, ścierpieć nie mogą, iż taki podrzutek, taka przybłęda, córka włóczęgów i złodziei przez tak długi okres zajmowała nienależne jej miejsce w ich rodzinie. Postanawiają więc tak dalece uprzykrzyć życie Czarnej perełki, aż sama wyniesie się z okolicy i wszelki ślad po niej zaginie wprzódy ogłosiwszy wszem i wobec, iż żadnych pretensji do rodziny swej opiekunki nie ma.
Czarna perełka nie dość, że piękna, to gruntownie wykształcona i posiadająca rozliczne talenta; gra na fortepianie, zna kilka języków obcych, potrafi malować i wyszywać i umie się znaleźć w najbardziej wyszukanym towarzystwie. Do tego to anioł nie kobieta, pełna miłosierdzia i współczucia dla słabych i biednych, skromna i uczciwa.
I takiego to anioła rodzina wojewodziny zaczyna prześladować. Nachodzą ją w mieszkaniu, perswadują, próbują przekupić, a gdy to wszystko nie pomaga oskarżają o kradzież rodzinnych klejnotów. I dalej akcja toczy się jak w melodramacie.
"Czarna perełka" mnie nie zachwyciła.
Kraszewski opisuje dość dokładnie i drobiazgowo powierzchowność swoich bohaterów, ich wygląd i stroje. Niestety na tym opis się kończy. Zabrakło mi portretu psychologicznego bohaterów powieści. Postacie są papierowe, brak w nich życia. Jedynie postać Czarnej perełki, zakochanego w niej Lorda oraz doktora S. mogą się obronić. Pozostałe postacie są niewiarygodne i sztuczne. Zbigniew, zakochany w Czarnej Perełce, wpatrzony w swe bóstwo jak w obrazek, mówiący o swoich „braterskich” uczuciach i mdlejący ze wzruszenia budzi śmiech i politowanie. Być może takiego wzorca wielbiciela oczekiwały XIX wieczne czytelniczki. Równie sztuczny jest kolejny wielbiciel Leonory magnat węgierski.
Zabrakło mi w "Czarnej Perełce" tego, co stanowiło zaletę „Ady” opisu obyczajów. Nie ma też opisu XIX wiecznej Warszawy, a szkoda bo to mogłoby ratować powieść. Jest za to dość ładny opis gór. Brak również w "Czarnej Perełce" śladów historii.
Czytając powieść miałam wrażenie jakbym oglądała kukiełki w teatrze lalek. Ktoś nimi steruje, ktoś pociąga za sznurki, a oni są tacy bezwolni i bierni. Jakieś fatum ciąży nad nimi wszystkimi. Może to właśnie było zamysłem autora.


Czytało się dość dobrze i szybko, jak to z czytadłami bywa.
Ja jednak tej lektury nie polecam. Myślę, że w twórczości Kraszewskiego znajdzie się jeszcze wiele ciekawszych pozycji i z tą nadzieją będę kontynuować moje poszukiwania.
I tu naszło mnie takie spostrzeżenie, jak wiele zależy od przypadku. Gdybym Czarną perełką zaczęła swoje z Kraszewskim spotkanie kto wie, jak dalej potoczyłaby się nasza znajomość. Dlatego zdecydowanie odradzam, jako „książkę pierwszego kontaktu” (cytat z blooga ZWL).
I będąc litościwą dla naszego bohatera nie zamieszczę dziś mojej oceny.

16 komentarzy:

  1. Poproszę o wstawienie okładki Guciamal

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz coś wykombinuję:) Co za tempo dziś, ledwo nadążam z aktualizacją paska postępu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, dzięki za okładkę. Obiecuję krótką przerwę w mojej przygodzie z JIK :)Guciamal

    OdpowiedzUsuń
  4. Okładkę wybrałem chyba najciekawszą z trzech dostępnych:) Tempa nie zwalniaj, może "Złoty Jasieńko" do kompletu z "Czarną Perełką"?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja nie dalej jak wczoraj "Czarną perełkę" z wiejskiego księgozbioru przywlokłam (salon odrzuconych)z zamiarem czytania owego dzieła, dlatego też recenzję Twą po łebkach czytać sobie pozwoliłam, a w zasadzie pierwszy i ostatni akapit, co nie znaczy, że do recenzji nie wrócę.
    Moje wydanie "okładkowo" się różni, więc i zapewne odczucia będą różne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ZWL- Po następną lekturę siegnę przy kolejnej wizycie w bibliotece, czyli na początku lipca.
    Monotema-Nie będzie to twoje pierwsze spotkanie z Kraszewskim więc nie ma obawy, że cię zniechęci do czytania JIK, tymbardziej, iż jak widzę i dwie pierwsze zrecenzowane przez ciebie powieści nie wzbudziły twojego entuzjamu. A może i tak się zdarzyć, iż Ty dojrzysz w niej coś, czego ja nie dostrzegłam.
    Pozdrawiam Guciamal

    OdpowiedzUsuń
  7. Guciamal: Mam kilka typów, ale nie wiem, co znajdę w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Guciamal
    "Czarnej perełki" nie czytałam. Pseudonim tego dziewczęcia wydaje mi się w ogóle dziwnie infantylny w kontekście tej historii. Czarna perełka pasuje mi bardziej jako imię owieczki, a nie nadobnej niewiasty. :)
    Szkoda, że trzeba będzie czekać aż do lipca na Twoje kolejne spotkanie z JIKiem. Życzę Ci, żeby następna powieść była zdecydowanie atrakcyjniejsza pod każdym względem.
    "Hrabina Pyza" bardzo mnie rozśmieszyła. :)
    Skoro powstrzymałaś się od oceny, musiałaby być naprawdę kiepska.

    ~ zacofany.w.lekturze
    Ładna ta okładka, w dodatku dowód na to, że LSW też wydawała paperbacki. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Najładniejsza, jak już pisałem, z trzech dostępnych:D

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Lirael Czarna perełka to nazwa nadana dziewczynie, bo taka ci ona szlachetna jak perła, a czarna boć ciemnej karnacji, skąd zdrobnienie- pewnie dlatego, że dziewczę niezamęźne. Nie przesadzaj, do lipca tuż tuż. Hrabina Pyza, nazwaną zaś została z powodu kształtów obfitych, które ledwie niemieściły się na fotelu, więc przynależna jej była kanapa. Też mam nadzieję, że kolejna powieść mi się bardziej spodoba.
    Okładkę rzeczywiście wybrał mi ZWL bardzo ładną, ja takiej nie wynalazłam. A ta która zdobi książkę biblioteczną jest wyjątkowo nietrafiona. Pozdrawiam Guciamal (nadal nie mogę się zalogować, a narazie nie mam siły instalować nowej przeglądarki- musi poczekać do lipca. Koniec czerwca u mnie w robocie to deathline, więc wracam do domu nieżywa).

    OdpowiedzUsuń
  11. ~ zacofany.w.lekturze
    Generalnie JIK nie miał wielkiego szczęścia do okładek, w czym czai się jakaś ironia, bo on był bardzo utalentowany plastycznie.

    ~ Guciamal
    A ja teraz się męczę nad tym, w jakiej książeczce dla dzieci występowała owieczka Perełka. :) Już wiem, że to na pewno nie u Kraszewskiego. :)
    A łacińska perła wywołuje bardzo ładne imiennicze skojarzenia. :)
    Do lipca rzeczywiście niedaleko. mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu pobieżysz do biblioteki. :)
    Współczuję, że masz taką pracowitą końcówkę miesiąca. Logowaniem się nie przejmuj, to absolutnie nie przeszkadza. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. @Lirael: owszem, większość jest koszmarna. Ratuje się tylko historyczna seria LSW z lat 60./70.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeszcze dziś zobaczysz "Skarb" i awangardową okładkę "Serca i ręki"! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Ząbki ostrzę na tę ucztę estetyczną:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie spodziewaj się zbyt wiele. U nas cały czas mocno pada i jest bardzo pochmurno, więc to raczej nie będą słitaśne focie! :D

    OdpowiedzUsuń