Kraszewski, "ojciec powieści polskiej", poważnie traktował swoje pisarskie posłannictwo. Starał się ożywić historię Polski i zainteresować rodaków powieściami rodzimymi. Nieźle sobie poradził z wypchnięciem powieści francuskich z pierwszego obiegu czytelniczego, no cóż na pewno zapewnił swoim czytelnikom duży wybór lektur (586 dzieł).
Tytułowy Jaś to mecenas Szkalmierski, człowiek chciwy i bez skrupułów. Zna prawidła rządzące światem i chce je wykorzystać do własnych celów. Żyje w myśl zasady zastaw się a postaw się, by przyciągnąć uwagę, zdobyć zaufanie sfer szlacheckich. Jednak jego ambicja przerasta go, a pazerność pozbawia ludzkich uczuć. Wyrzekając się biednej rodziny myśli, że uwolni się od kompleksu "dziecka ulicy" i zdobędzie majątek.
W tej powieści główną rolę grają ludzkie uczucia, współczucie, przyjaźń, poświęcenie są przedstawiane kosztem fabuły. Można porównać tą próbę Kraszewskiego do niektórych książek Zoli, gdzie zwycięża ślepa żądza i prawa natury, które zatrzymują bohaterów w ich "naturalnym środowisku" lub doprowadzają do zagłady. Jednak nasz pisarz jest delikatniejszy w obejściu ze swoimi postaciami, owszem Złoty Jaś upada, jego przewinienia wychodzą na jaw, ale nie ponosi z tego tytułu żadnej kary tylko wraca do punktu wyjścia. Nie przechodzi moralnej resocjalizacji a wręcz przeciwnie kończy jako niewolnik pieniądza, który nie do końca zdaje sobie sprawę z popełnionych grzechów. Autor napisał historię krótką i jakby niepełną, mimo epilogu, poprzestał na pobieżnym przedstawieniu poszczególnych postaci, przeciwstawiając kilku łotrom parę dusz dobrych. Ocenę bohaterów pozostawił czytelnikom szkicując tylko ryzykowny świat finansjery.
Jednym z elementów mojego nowego stosu jest powieść Zoli, więc będę mieć skalę porównawczą. Zdumiało mnie to, że taki tytuł kryje tak zupełnie inną niż przypuszczałam opowieść. Spodziewałabym się raczej baśniowej historii lub romansu. :) Świat finansjery średnio mnie pociąga, ale sama powieść wydaje się warta bliższej znajomości.
OdpowiedzUsuńO tak, zmyłkowy tytuł to chyba specjalność JIK-a.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliowścią na stosidło , też ma za sobą zol, ale w wersji soft (Kartkę miłości).
@Lirael: "Wszystko dla pań" słabo się nadaje na materiał porównawczy w tym wypadku:)
OdpowiedzUsuń~ Iza
OdpowiedzUsuńStosidło, mam nadzieję, zgodnie z obietnicą będzie jeszcze dziś. :) Mam "Wszystko dla pań".
~ zacofany.w.lekturze
W sumie dobrze, bo to znaczy, że nie zanosi się na jakieś strasznie przygnębiające nastroje. :)
@Lirael: zależy, w której partii powieści, ale ogólnie to chyba jeden z bardziej optymistycznych Zol:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJuż przeglądałam, zapowiada się wyjatkowo dobrze. Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z tłumaczką: Zdana Matuszewicz, przekład chyba ładny.
Książka otworzona na chybił trafił a tu mi od razu wyskakują mantyle z jedwabiu i pelisy kryte jedwabiem! :P
@Lirael: poczekaj aż się natkniesz na koronki:D Tłumaczenie jest znakomite, bo Zola nie szczędzi detali, obecnie już dawno zapomnianych, garderobianych, pasmanteryjnych itp.
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Tym razem otworzyło mi się na jakieś tasiemki i parasolki. I na ładny opis jedwabiu. A na te koronki będę czekać z wytęsknieniem. Admiruję motywy pasmanteryjne w literaturze. :)
OdpowiedzUsuń@Lirael: zaklinam Cię na Twój stos JIKów, nie podczytuj Zoli, tylko zabierz się do niego solidnie i ze smakiem:) Jeden dzień i po sprawie, a nazajutrz zaczniesz czytać ponownie:)
OdpowiedzUsuńJa go nie podczytuję, tylko losowo otwieram na różnych stronach. :P
OdpowiedzUsuńOczywiście będę go czytać od początku do końca z należytą uwagą, tak sobie tylko zaglądam :P
Zacznij od początku, a potem dojdź do końca i znowu zacznij. Psujesz sobie przyjemność:P I jeśli znajdziesz chwilkę, to wypadałoby odświeżyć tabliczki:D W imponującym tempie krzywa rośnie:P
OdpowiedzUsuńTabliczki odświeżone, a Zola odizolowany, żeby nie zaglądać fragmentarycznie. :)
OdpowiedzUsuńTe liczby robią się coraz bardziej imponujące:) Zoli nie należy izolować, tylko pochłonąć go za jednym zamachem:P Gadżet fejsbukowy na Płaszczu powrócił sam z siebie, może i tu w końcu zadziała:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, aż przyjemnie na nie teraz popatrzeć. :) No i ten coraz bardziej widoczny pasek postępu... Plus świadomość, że mamy jeszcze dwie recenzje w zapasie. Sielanka! :) Początkowo te liczby budziły grozę.
OdpowiedzUsuńWiem, że Zola w izolatce to skandal, ale musiałam go usunąć z pola widzenia w celach niepodczytywania, a stopień zagrożenia wzrósł po Twojej perfidnej wzmiance o koronkach. :) Zresztą już ta jedwabna mantyla wystarczyła. :)
Fejsbukowy banerek w pełnej krasie! Prezentuje się elegancko, na Płaszczu zresztą też.
O, faktycznie FB i tu się zreanimował. Czy przyspieszysz lekturę Zoli, gdy dodam, że są też parasoliki i rękawiczki glace?
OdpowiedzUsuńPodczytywanie Zoli to nie jest dobry pomysl. Mi się jakoś nie chcialo i czytałam swojego systemem pocżątek-koniec-średek, w dodatku przez 2 miesiące i to nie był dobry system:(.
OdpowiedzUsuńBtw- suma etykiet nie daje 200, tylko 199;(.
Lirael,
OdpowiedzUsuńnie dodałam komentarza do stosiku monstrum, bo nie mogę:(.
A stary format był jednym z nielicznych, gdzie mogłam komentować, nawet w trakcie problemów z komentarzami, które miało wielu uzytkowników blogspota..
@Iza: bo Serafina ma dwie recenzje, ale liczy się jako jedna powieść:)
OdpowiedzUsuńzacofany- racja;).
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńParasoliki i rękawiczki glace wywróciły kolejkę oczekujących do góry nogami. :) Zdecydowanie przyspieszę.
~ Iza
Dziękuję za wizytę. Nie wiem, dlaczego komentarze odmawiają posłuszeństwa. może to ustawienia Twojej przeglądarki?
@Lirael: na to liczyłem w przewrotności swojej:) Nie ma kobiety, która oparłaby się rękawiczkom glace albo koronkowym mitenkom, albo takim z mięciutkiej koźlej skórki:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobają mi się mitenki. Problem z rękawiczkami z koźlej skórki jest taki, że wyobrażam sobie proces produkcji, a to nie są wizje miłe. :( Wyczytałam, że rękawiczki glace robi się z jeszcze milszych stworzonek. :(
OdpowiedzUsuńNo nie, w ten sposób to nie tkniesz tego Zoli, bo sobie wyobrazisz jeszcze ciężką dolę chałupnika wyrabiającego parasole.
OdpowiedzUsuńChodziło mi o zwierzynę, parasoliki nie wywołują u mnie etycznych dylematów. :)
OdpowiedzUsuńA smutna dola wyrabiających te parasoliki skrofulicznych dzieci z piwnicznej izby?:P
OdpowiedzUsuńParasolików na pewno nie wyrabiano by w piwnicznej izbie, bo by zatęchły i pokryły się pleśnią.
OdpowiedzUsuńAle tak na wszelki wypadek mam nadzieję, że faza produkcji nie jest w powieści omawiana zbyt detalicznie? :)
Produkcja parasoli omówiona jest dość pobieżnie, natomiast o uzyskiwaniu koźlej skórki ani słowa, możesz czytać bez obaw:P
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobra wiadomość. Parasoliki przeżyję, może sobie jakiś sama sklecę, zainspirowana pobieżnymi opisami. :)
OdpowiedzUsuń@Lirael: po zakończeniu proukcji koniecznie sesja z własnej roboty parasolikiem:)
OdpowiedzUsuńPomysł fantastyczny! Cornflower czasami piecze ciasta inspirowane czytanymi książkami, co uwiecznia na swoim blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://cornflower.typepad.com/domestic_arts_blog/books_and_cakes/
więc my możemy uderzyć w rękodzieło. Monotema obiecała umieścić zdjęcie chusty wydzierganej przy czytaniu "Ewuni", a ja zrobię sesję z własnoręcznie wykonanym parasolikiem inspirowanym "Wszystko dla pań". :D
No to czekamy na sesje zdjęciowe:)
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę przeczytać Zolę, żeby się teoretycznie przygotować. :)
OdpowiedzUsuńUprzejmie więc proszę zaraz się brać za czytanie. Do rana będziesz miała skończone, odeśpisz i po południu pierwszy parasol gotowy:D
OdpowiedzUsuńTo będzie ten urodzinowy! :D
OdpowiedzUsuńJak zacznę po południu to akurat będzie w odpowiednim czasie gotowy. :D
@Lirael: to ja jeszcze w kwestii urodzinowych mufinów: imprezka 5 lipca o 21.21, właśnie sprawdziłem, kiedyż to opublikowałem pierwszy wpis na zacofanym:)
OdpowiedzUsuń