wtorek, 28 czerwca 2011

13. Cześnikówny


 Cześnikówny, Józef Ignacy Kraszewski, LSW 1959

"Cześnikówny" to historia dwóch sióstr, które w młodości zakochały się w jednym mężczyźnie, a on, złodziej, obu strącił wianki niewinności i jeszcze jednej do tego dziecię zmajstrował. Kraszewski rozpoczyna akcję powieści gdy obie pohańbione panny posunęły się już nieco w latach i wiodą żywot dalszy, aczkolwiek nieszczęśliwy. Pierwsza z sióstr, Róża, miłosne wzloty opłaciła chorobą umysłową i błąka się teraz po lasach, strasząc swym wyglądem od czasu do czasu byłego kochanka. Kobieta ma wyraźną słabość do pomieszkiwania w dziupli i popijania w wolnych chwilach wódki. Czasem stanowi uciechę dla zebranej gawiedzi przed karczmą, gdy pląsać próbuje niczym młode dziewczę i częstuje wodą ognistą. Druga z sióstr, Natalia, wpierw próbowała zrobić karierę jako aktorka, później wyszła za mąż za niezwykle zazdrosnego i brutalnego generała. W związku z tym nieszczęśliwa i niespełniona wiedzie życie cichej żony i rozpamiętuje grzeszną przeszłość. Jednym słowem obie panie mimo całkowitej odmienności dalszych losów są godne politowania. I jak przytomnie stwierdza Róża - "tobie płacz i koronki, mi łachmany oraz śmiech".

Mamy więc dwie kobiety w dość opłakanym stanie, jednak po początkowym załamywaniu rąk i kilku obowiązkowych omdleniach, dziewczyny zakasują rękawy i biorą się do zemsty. Róża próbuje nieskutecznie uśmiercić Tomasza Skurskiego, później jej niedokończone "dzieło" przejmuje siostra i próbuje zemsty w bardziej wyrafinowany sposób, wyręczając się przy tym chorobliwie zazdrosnym mężem. Powieść pełna jest niesamowicie nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i łez wylanych przez dwie siostry, w moim odczuciu fabułę ratuje właśnie to, że dziewoje wzięły się wreszcie do dzieła, to jest do zniszczenia hultajowi życia, można powiedzieć taka oznaka feminizmu i swoistej niezależności ze strony płci pięknej w XIX wieku. Nie takie one znowu bezbronne, i między jednym a drugim omdleniem są w stanie coś wymyślić. Sam diaboliczny kochanek nie okazuje się aż takim gagatkiem, ot miał za dużo możliwości do wykorzystania w młodości i korzystał z nich dość pochopnie.

Ta mało znana powieść Kraszewskiego po raz pierwszy drukowana była w 1876 r. w "Biesiadzie Literackiej". Dziś jest dalej mało znana i kurzy się na półce w bibliotece.


15 komentarzy:

  1. Nareszcie moje pupilki Cześnikówny trafiły do domu! :) Ogromnie się cieszę bo mam do tej recenzji wielki sentyment. To ona zapoczątkowała moje zainteresowanie JIKiem. A szczególnie wątek nieszczęsnej Róży, błąkającej się po lasach. Czytałam sobie recenzję Śmietanki Literackiej i nagle zaświeciła żarówka Dobromira.:)
    Jestem Ci bardzo wdzięczna za udostępnienie tekstu, tego i dwu pozostałych.
    Mam już Cześnikówny, choć niełatwo było je zdobyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli to jest 200/200 to może numerki dorzucić?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za numerki, linki w zakładce i okładkę! :) Przegapiłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Lirael: za karę musisz zeskanować okładkę Cześnikówien, w sieci nie ma:)I zaktualizować ramki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. To idę szukać "Cześnikówien". :) Na szczęście nie są w szafie tylko w jakiejś hałdzie i nie grozi mi przerzucanie kilku ton książek. Jeśli okładka okaże się jednokolorowa, a tak ją niestety zapamiętałam, to na stronie tytułowej jest absurdalny rysunek, który warto upowszechnić. Podejrzewałam, że to pamiątka po poprzednim właścicielu w postaci jego dzieła.
    Wyruszam na łowy! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, zgodnie z przewidywaniami okładka jest introligatorska i w związku z tym zeskanowałam stronę tytułową z niepokojącym rysunkiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rysunek boski, szczególnie damski zewłok wśród krzów:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę myślałam, że to dzieło poprzedniego właściciela. :) Technika rysunku jest tak wysublimowana. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale to chyba jest rysunek poprzedniego właściciela:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Otóż nie! Oglądałam ten rysunek na wszystkie sposoby i to jest koncepcja artystyczna wydawnictwa. Ostatecznym argumentem wydaje mi się usytuowanie tytułu i nazwiska autora, takie obniżone. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No po prostu nie może być:) Ciekawe, czy w egzemplarzu Bsmietanki też takie arcydzieło było?

    OdpowiedzUsuń
  12. Znalazłam egzemplarz w archiwum allegro. Posiada również arcydzieło z zezwłokiem w kolorze ultramaryny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyli ta ultramaryna jest produktem seryjnym. Ciekawe, jak potoczyły się losy pani, która jest autorką tego dzieła, ale mam nie najlepsze przeczucia. :)
    Poddawałam tę kartkę licznym próbom organoleptycznym zanim ostatecznie pogodziłam się z myślą, że tak właśnie ma być. :)
    Bsmietanka nic nie wspomina o arcydziele, więc może los ją oszczędził. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pani na pewno podjęła pracę we Włocławku w pracowni malowania fajansu w niebieskie kwiatki. Sama posiadałam onegdaj niezłą kolekcje takowych.

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest bardzo ciekawy scenariusz, ale kwiatki z Włocławka tchną spokojem i harmonią, a ta pani wyraźnie woli mroczniejsze klimaty. :)

    OdpowiedzUsuń