Wybierając kolejną książkę J.I.K z biblioteki sugeruję się li tylko tytułem, bo czymże innym miałabym się sugerować.
Tym razem padło na "Półdiablę weneckie", a to dlatego, że sugerowało ono spotkanie z jednym z moich ukochanych miejsc. Oczywiście, jak to u Kraszewskiego bywa tytuł często wprowadza w błąd, a treść zaskakuje. Tym razem jednak lektura nie zawiodła moich oczekiwań związanych z Wenecją.
„Półdiablę weneckie” to powieść obyczajowa. Młody, polski szlachcic Konrad posiadacz włoskich przodków postanawia odwiedzić swą „drugą ojczyznę”. Zabiera więc służącego Maćka i podróżują do Wenecji. Tam Konrad spotyka piękne dziewczę, owo tytułowe półdiablę weneckie - Cazitę; osóbkę żywą i zwinną; co to tu podskoczy, tam zajrzy w oczy, tu zagada, a wszystko razem sprawia, że serce się do niej wyrywa. Konrad zakochuje się, oświadcza i żeni. Tak po prostu, bez przeszkód, podchodów, omdleń, bez całej tej romansowo-romantycznej otoczki, z jaką dotychczas spotykałam się w powieściach Kraszewskiego, co pozytywnie mnie zaskoczyło. Obawiałam się już bowiem, iż znowu spotkam młodzieńca bez ikry, który będzie się w pannie podkochiwał, ale nie będzie śmiał jej wyznać swych uczuć, bowiem czuł się będzie niegodny jej ręki. Tymczasem Konrad to młodzieniec szczery i uczciwy, ale też zdecydowany, odważny i waleczny.
Po pewnym jednak czasie zaczyna on tęsknić za ojczyzną. Opowiada żonie o urokach rodzimego gospodarstwa i pięknie ojczystego kraju, ona jednak słuchając go z ciekawością nie wyobraża sobie, aby mogła porzucić ojca, ciotkę, dom rodzinny i ukochaną Wenecję.
Służący Konrada Maciek także traci głowę i serce dla pięknej córki szewca, dziewczyny, która z czasem okaże się nie półdiablęciem, ale istną diablicą. Maciek postanawia zacząć terminować u szewca, a wyuczywszy się zawodu poślubić dziewczynę.
Po paru miesiącach Konrad powraca w swoje strony rodzinne. Niestety okazuje się, iż Cazita wychowana wśród szumu morza, wiatrów z laguny, kanałów, gondoli, włoskiego słońca nie potrafi się odnaleźć w obcym klimatycznie i kulturowo kraju. Z miłości do żony i obawy o jej zdrowie małżonkowie jadą w odwiedziny do Wenecji. Tam czekają ich zaskakujące nowiny. Nie będę jednak zdradzała dalszych losów Konrada, Maćka, Cazity i ich bliskich.
Historia nie jest może pasjonująca, wątki są nieco pogmatwane. Ale jak miałam się już okazję przekonać, Kraszewskiego czyta się szybko i dobrze. Czytadło? Owszem, kolejne czytadło, ale nie tylko. Jest to kolejna powieść, dzięki której poznajemy obyczaje zarówno polskie, jak i włoskie. Jest tu obraz polskiej wsi i charakterystyka mieszkańców dworu a także opis obyczajów jego domowników.
Ja natomiast odnalazłam w lekturze to, czego szukałam; Wenecję z jej klimatem, zwyczajami jej mieszkańców, jej kolorami i smakami. Miło było znowu spacerować wąskimi przesmykami i zaułkami, zagubić się w plątaninie uliczek, popłynąć gondolą na Lido czy siąść wieczorem po zachodzie słońca, kiedy place i ulice zapełnią się gwarem ludzi przy kawiarnianym stoliczku delektować się butelką dobrego wina.
I być tam, wdychać to słone powietrze, czuć powiew tamtejszego wiatru i zespoliwszy się z otoczeniem przymknąć oczy i trwać.
Gdybym miała jednym słowem napisać o czym jest ta opowieść- napisałabym, że jest o tęsknocie. Zarówno Konrad, jak i Cazita, a także Maciek i jego majster wyrwani z ojczyzny tęsknią za domem, rodziną, znajomymi, krajem. Tęsknią do swojego azylu, w którym się czuli bezpieczni, do miejsc, w których się wychowali, do miejsc, które ukochali nade wszystko. A tęsknota wyniszcza ich zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Kto tego nie przeżył ten nie zrozumie tej tęsknoty na Ojczyzny łono, do tych lasów, pagórków, łąk, drzew i jezior, do klimatu zimnego i dni pochmurnych.
Przeczytałam gdzieś, iż w latach, kiedy powieść powstała Kraszewski zmuszony był przebywać na emigracji w Dreźnie.
Moja ocena- 4,5/6
Tym razem padło na "Półdiablę weneckie", a to dlatego, że sugerowało ono spotkanie z jednym z moich ukochanych miejsc. Oczywiście, jak to u Kraszewskiego bywa tytuł często wprowadza w błąd, a treść zaskakuje. Tym razem jednak lektura nie zawiodła moich oczekiwań związanych z Wenecją.
„Półdiablę weneckie” to powieść obyczajowa. Młody, polski szlachcic Konrad posiadacz włoskich przodków postanawia odwiedzić swą „drugą ojczyznę”. Zabiera więc służącego Maćka i podróżują do Wenecji. Tam Konrad spotyka piękne dziewczę, owo tytułowe półdiablę weneckie - Cazitę; osóbkę żywą i zwinną; co to tu podskoczy, tam zajrzy w oczy, tu zagada, a wszystko razem sprawia, że serce się do niej wyrywa. Konrad zakochuje się, oświadcza i żeni. Tak po prostu, bez przeszkód, podchodów, omdleń, bez całej tej romansowo-romantycznej otoczki, z jaką dotychczas spotykałam się w powieściach Kraszewskiego, co pozytywnie mnie zaskoczyło. Obawiałam się już bowiem, iż znowu spotkam młodzieńca bez ikry, który będzie się w pannie podkochiwał, ale nie będzie śmiał jej wyznać swych uczuć, bowiem czuł się będzie niegodny jej ręki. Tymczasem Konrad to młodzieniec szczery i uczciwy, ale też zdecydowany, odważny i waleczny.
Po pewnym jednak czasie zaczyna on tęsknić za ojczyzną. Opowiada żonie o urokach rodzimego gospodarstwa i pięknie ojczystego kraju, ona jednak słuchając go z ciekawością nie wyobraża sobie, aby mogła porzucić ojca, ciotkę, dom rodzinny i ukochaną Wenecję.
Służący Konrada Maciek także traci głowę i serce dla pięknej córki szewca, dziewczyny, która z czasem okaże się nie półdiablęciem, ale istną diablicą. Maciek postanawia zacząć terminować u szewca, a wyuczywszy się zawodu poślubić dziewczynę.
Po paru miesiącach Konrad powraca w swoje strony rodzinne. Niestety okazuje się, iż Cazita wychowana wśród szumu morza, wiatrów z laguny, kanałów, gondoli, włoskiego słońca nie potrafi się odnaleźć w obcym klimatycznie i kulturowo kraju. Z miłości do żony i obawy o jej zdrowie małżonkowie jadą w odwiedziny do Wenecji. Tam czekają ich zaskakujące nowiny. Nie będę jednak zdradzała dalszych losów Konrada, Maćka, Cazity i ich bliskich.
Historia nie jest może pasjonująca, wątki są nieco pogmatwane. Ale jak miałam się już okazję przekonać, Kraszewskiego czyta się szybko i dobrze. Czytadło? Owszem, kolejne czytadło, ale nie tylko. Jest to kolejna powieść, dzięki której poznajemy obyczaje zarówno polskie, jak i włoskie. Jest tu obraz polskiej wsi i charakterystyka mieszkańców dworu a także opis obyczajów jego domowników.
Ja natomiast odnalazłam w lekturze to, czego szukałam; Wenecję z jej klimatem, zwyczajami jej mieszkańców, jej kolorami i smakami. Miło było znowu spacerować wąskimi przesmykami i zaułkami, zagubić się w plątaninie uliczek, popłynąć gondolą na Lido czy siąść wieczorem po zachodzie słońca, kiedy place i ulice zapełnią się gwarem ludzi przy kawiarnianym stoliczku delektować się butelką dobrego wina.
I być tam, wdychać to słone powietrze, czuć powiew tamtejszego wiatru i zespoliwszy się z otoczeniem przymknąć oczy i trwać.
Gdybym miała jednym słowem napisać o czym jest ta opowieść- napisałabym, że jest o tęsknocie. Zarówno Konrad, jak i Cazita, a także Maciek i jego majster wyrwani z ojczyzny tęsknią za domem, rodziną, znajomymi, krajem. Tęsknią do swojego azylu, w którym się czuli bezpieczni, do miejsc, w których się wychowali, do miejsc, które ukochali nade wszystko. A tęsknota wyniszcza ich zarówno psychicznie, jak i fizycznie.
Kto tego nie przeżył ten nie zrozumie tej tęsknoty na Ojczyzny łono, do tych lasów, pagórków, łąk, drzew i jezior, do klimatu zimnego i dni pochmurnych.
Przeczytałam gdzieś, iż w latach, kiedy powieść powstała Kraszewski zmuszony był przebywać na emigracji w Dreźnie.
Moja ocena- 4,5/6
Tytuł i mnie intrygował, ale jakoś o odkładałam, choć egzemplarz mam. Myślałam, że półdiablę to facet:D, a tu masz ci babo - Cazita. Pewnie w ojczyźnie naszej zwano ją Kazią?
OdpowiedzUsuńNo i masz:P Miałem to zaplanowane jako kolejnego JIKa, a teraz muszę się zwrócić w jakieś mało atrakcyjne rejony:)
OdpowiedzUsuńNo i masz :-P Zacofany.w.lekturze miał zaplanowane, a ja dziś zaczęłam czytać...trudno, i tak napiszę swoją wersję ;-)
OdpowiedzUsuńMonotemo - Póldiablę Weneckie to było przezwisko, które z ojca na syna w rodzie Lippich przechodziło.
O proszę:) Normalnie trzeba wprowadzić reglamentację tytułów i listy kolejkowe:) Oświadczam uroczyście, że zaklepuję sobie "Morituri" i proszę mi nie podczytywać:P Naprawdę przerzucę się na powieści historyczne, bo tam mniejsza konkurencja:D
OdpowiedzUsuńGuciamal gdzież wspminała, że czyta "Półdiablę". Widzę, że są pewne związki z półdiablęciem u Sienkiewicza:). Noblista ewidentnie się inspirował:).
OdpowiedzUsuńPokupiłam e-czytnik, nawrzucałam e-jików i jadę na wieś. CZASEM przez miedzę daje się złapać sieć pana Arka, więc może CZASEM zajrzę, co u pana Kraszewskiego "widać,słychać i czuć"
OdpowiedzUsuń~monotema
OdpowiedzUsuńMiłych wczasów pod gruszą z e-JIKami! :)
A ja myślę, że wcale niesztampowo JIK to rozegrał. Zważywszy na romantyczną tradycję tęsknot ojczyźnianych, tu przynajmniej ruch jest dwustronny, bo nie tylko Polak usycha, Cazita bez Wenecji tak samo.
OdpowiedzUsuńDobrze, że są możliwe duble recenzji, bo bój by był do krwi ostatniej. Ciekawe, który tytuł będzie tym ostatnim zrecenzowanym? :)
Półdiablę zdubluję, ale "Sto diabłów" to już proszę mi zostawić ;-)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze określenie półdiablę weneckie było jak napisała monotema przypisane męskim potomkom z rodziny Lippich. Tak również była nazywana Cazita - wybranka Konrada, tak też określał Maciek swoją wybrankę.
OdpowiedzUsuńPo drugie- nie wiedziałam, że istnieje jakaś reglamentacja książek. W kwestii organizacyjnej padło zapytanie, czy mogą być recenzowane książki, które zostały zrecenzowane już wcześniej i odpowiedź była twierdząca.
Po trzecie- ja również staram się czytać książki, które wcześniej nie zostały zrecenzowane, ale nie pamiętam planów wszystkich uczestników co do czytania, bo wasze stosiki i plany są naprawdę imponujące, a ja czytam, co wpadnie mi w oko w bibliotece. Bardzo chcę przeczytać Dzienniki Serafiny, czy Starą Baśń, ale z powodu kilku recenzji zostawaim to sobie na później.
ZWL- przepraszam, ale ja z chęcią przeczytam twoją i inne recenzje Półdiablęcia (tak ciekawie wszyscy piszecie, że to sama przyjemność was czytać, a ja cóż grafomanka jedna :(
ZWL- też planowałam zabrać się za historyczne, ale poszukam może czegoś o podróżach, choć i taki tytuł widziałam u kogoś w stosiku.
Agnesto- obiecuję nie czytać Stu diabłów.
Ja się namierzałam na Starą panną, ale nie ma jej w mojej bibliotece. Teraz czytam "Całe życie biedna".
Izo- też mi się wydaje, że gdzieś wspominałam, że czytam, ale głowy nie dam.
Pozdrawiam wszystkich Guciamal
@Guciamal: oczywiście, że NIE istnieje żadna reglamentacja i istnieć nie będzie:) Czytamy, co chcemy i nawet dwieście recenzji "Starej Baśni" nam nie straszne (może to jako kolejny projekt?:P). "Półdiablę" zostawię sobie po prostu na później, na szczęście mam w czym wybierać:) I absolutnie nie masz za co przepraszać:D
OdpowiedzUsuńNo to mnie waćpań uspokoiłeś i teraz spokojnie mogę wrócić do lektury JIK-a. Swoją drogą nie przypuszczałam nawet, że tak mnie ta przygoda z JWP wciągnie.
OdpowiedzUsuńPozdawiam guciamal
~ Guciamal
OdpowiedzUsuńJako zdeklarowana miłośniczka Wenecji "Półdiablę..." na pewno przeczytam.
Przepraszam za off topic, ale czy na Twoim osobistym blogu wyłączona jest możliwość komentowania? Kilka razy napisałam długi komentarz i pojawiała się biała, pusta karta, a komentarz znikał. :(
Lirael,
OdpowiedzUsuńGuciamal ma faktycznie coś skopane z tymi komentarzami, ale to chybna nei jest kwestia świadomych ustawień, tylko jakiegos błędu na WP. Ja radzę sobie w ten sposób, ze zostawiam komentarze na fejsie.
`Lirael- wiele osób ma kłopot z wstawianiem komentarzy. Zgłaszałam już kilkakrotnie administratorowi, wykonałam parę jego poleceń, jakieś zmiany w ustawieniach, ale nic nie pomogło. Zainstalowałam inną przeglądarkę (a może tylko mi się wydaje, że zainstalowałam- bo nie działa), no i zbierałam się do zaproszenia zaprzyjaźnionego informatyka, aby zaradził, naprawił, coś z tym zrobił- ale wciąż brakło czasu. Dziś w końcu zgłosiłam i czekam na odzew. Jak tylko przyjdzie i zadziała dam znać wszem i wobec i poproszę o wypróbowanie.
OdpowiedzUsuńI przykro mi, że znika, ale wierzcie mi, że te ustawienia mnie również doprowadzają do szewskiej pasji, aby wstawić komentarz tu, czy na waszych blogach muszę klikać po kilka, lub kilkanaście razy. Ostatnio miałam problem z zalogowaniem się i dodaniem posta. Pozdrawiam guciamal
Też przepraszam niezainteresowanych tą osobistą wycieczką.