sobota, 23 lipca 2011
34. Sprawa kryminalna
Projekt Kraszewski trwa od około miesiąca i pora już chyba na pewne podsumowania i uogólnienia. Po przeczytaniu trzydziestu książek (lub ich recenzji) łatwo zauważyć, że w przypadku dzieł JIK-a w ogóle nie należy się sugerować tytułem. Atrakcyjny może skrywać mniej fascynującą treść (i vice versa), często również potrafi wywieść czytelnika na manowce jeśli chodzi o charakter czy wręcz gatunek literacki opowieści. Jak się to ma do "Sprawy kryminalnej"?
Orygowce to majątek jakich wiele na Wołyniu. Podupadłą posiadłość kupuje pewnego dnia "człowiek znikąd" (czyli z Mazowsza) - Daniel Tremmer. Mimo krytyki i zadzierania nosa sąsiadów bierze się za naprawę majątku czyniąc z niego "złote jabłko"- czyli dochodową posiadłość. W wolnych chwilach często odwiedza swoich sąsiadów: Boromińskich - pogrywając w mariasza z papą Boromińskim i dyskutując o książkach z jego córką, dwudziestoparoletnią Leokadią. Młodzi, mając się wyraźnie ku sobie, zachowują się jednak powściągliwie. O małżeństwie, ze względu na to, że Daniel jest ewangelikiem i potomkiem mieszczan, ze względu na uprzedzenia papy Boromińskiego nie ma mowy.
Pewnego dnia Daniel znika. Ślady wskazują na zbójecki napad, jednak nie udaje się odnaleźć ciała. Za śledztwo bierze się dwóch profesjonalistów: asesor Zdenowicz, ostrożny safanduła, który przy pierwszym niepowodzeniu chce wzywać na pomoc wyższe instancje oraz pisarz sądowy Platon Symforionowicz Małejko - prawdziwy pies gończy w ludzkiej (choć niezbyt okazałej) postaci. Kryminalistyka na Wołyniu w latach 20 XIX wieku była jeszcze w powijakach, mimo to Małejko wykonuje wiele czynności znanych i współczesnym policjantom, min. fachowo zabezpiecza ślady. szybko jednak dochodzi do wniosku, że ślady same sobie przeczą, dziwne wydaje mu się również zachowanie niektórych osób z otoczenia zaginionego (w tym panny Leokadii i wiernego służącego).
Nie powinnam już pisać ani słowa więcej, gdyż każda sugestia sprawi, że będziecie znali rozwiązanie zagadki jeszcze przed przeczytaniem. Nie jest to czysty kryminał, akcja szybko skręca w stronę powieści obyczajowej, stąd wydaje mi się, że tytuł jednak jest mylący:). Nacisk w ksiażce położony jest na intrygę, zawikłaną niczym węzeł gordyjski. Do jej dodatkowego skomplikowania przyczynia się pisarz Małejko, który nie odpuści, póki nie rozwiąże zagadki...aż do ostatniego szczegółu.
Powieść o wartkiej akcji i lekko sensacyjnym posmaku czyta się niezwykle szybko. Warto poznać tę jedną z pierwszych prób zaszczepienia kryminałów na polskim gruncie. Zwłaszcza, że Kraszewski zrobił to ... zupełnie po swojemu. Miłośników kryminałów jego pomysły albo skonsternują, albo rozczulą staroświeckim wdziękiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Egzemplarz leży na biurku i o zmiłowanie prosi. Muszę na czas jakiś od JIka się oderwać. Kupiłam w Biedronce Ziemkiewicza i Pearl Buck, zastanawiam się: co by tu...
OdpowiedzUsuń