czwartek, 7 lipca 2011

Przełamałam się

 Na prośbę Lirael wklejam tu post z mojego bloga, w którym dzieliłam się swoimi rozterkami i "lękiem" przed Kraszewskim. Okazało się, że rzeczywiście "strach ma wielkie oczy"... - efekt mojego przełamania znajdziecie we wpisie/recenzji nr 21.

Zawsze miałam dwie fobie. Panicznie bałam się pająków i.... twórczości Kraszewskiego. Trzeba jednak pokonywać własne słabości. Z pająkami za żadne skarby się nie zaprzyjaźnię, natomiast do Kraszewskiego może uda mi się przekonać...
Muszę przyznać, że moja niechęć do prozy tego pisarza jest zupełnie irracjonalna i całkowicie nieuzasadniona. Żadnej jego książki nie czytałam; "Starej baśni" w lekturach nie miałam ("za moich czasów" nie było). Przerażała mnie ogromna ilość dzieł J. I. K. na bibliotecznych półkach i ich objętość, choć tzw. "cegły" skądinąd mi nie straszne ( to, że księga gruba i  przestarzałym językiem pisana nie stanowiło dla mnie problemu w przypadku innych twórców) Odstraszała także wątpliwa estetyka starych wydań. 
Najbardziej zaś na moim podejściu zaważył nabyty nie wiadomo skąd stereotyp, że Kraszewski jest nudny, staroświecki, smętny, taki "porośnięty mchem" (jego twórczość, nie on oczywiście ;-) ) Poza tym nigdy nie przepadałam za powieściami historycznymi, a z takimi głównie go  kojarzyłam.
Tak oto, omijając utwory Kraszewskiego szerokim łukiem, żyłam do obecnych czasów. Tymczasem w "blogosferze" powstał Projekt Kraszewski, mający na celu popularyzację twórczości autora "Starej baśni", czytanie jego książek i  napisanie 200 recenzji na 200-lecie. Dzięki tekstom zamieszczanym tam przez "ochotników" będzie można zebrać informacje o poszczególnych utworach J.I. K, przekonać się, co warto "ocalić od zapomnienia", odświeżyć w lekturze. Także wyrobić/ ugruntować sobie zdanie o pisarstwie K. - zazwyczaj przecież go krytykujemy i odrzucamy, a tak naprawdę nie czytamy i bazujemy na być może błędnym przesłaniu.
Krążyłam wokół tego wyzwania jak ćma wokół lampy....W końcu przełamałam się. Przyłączyłam. Wezmę byka za rogi - książkę/-i Kraszewskiego do ręki. Kto wie, może nie taki diabeł straszny jak go malują..... ;-)

1 komentarz:

  1. Agnesto, wielkie dzięki za przeniesienie tekstu! Dobitnie wyraża słowami to, co wielu uczestników projektu tak naprawdę czuje, rozpoczynając swoją przygodę z Kraszewskim. :)

    OdpowiedzUsuń